#literaturapolska

1
89

Maria Konopnicka, Pieśń XII [A jak poszedł król na wojnę...] (z cyklu Piosenki i pieśni, tom Poezye. Serya trzecia), 1887


A jak poszedł król na wojnę,


Grały jemu surmy zbrojne,


Grały jemu surmy złote,


Na zwycięstwo, na ochotę...


A jak poszedł Stach na boje,


Zaszumiały jasne zdroje,


Zaszumiało kłosów pole,


Na tęsknotę, na niedolę...


A na wojnie świszczą kule,


Lud się wali jako snopy,


A najdzielniej biją króle,


A najgęściej giną chłopy.


Szumią orły chorągwiane,


Skrzypi kędyś krzyż wioskowy,


Stach śmiertelną dostał ranę,


Król na zamek wracał zdrowy.


A jak wjeżdżał w jasne wrota,


Wyszła przeciw zorza złota,


I zagrały wszystkie dzwony,


Na słoneczne świata strony.


A jak chłopu dół kopali,


Zaszumiały drzewa w dali,


Dzwoniły mu przez dąbrowę


Te dzwoneczki, te liliowe...


Ilustracja: Józef Szermentowski, Pogrzeb chłopski, 1862

c6fb7794-3e53-4f11-8ce3-2bdb56d1363c

Zaloguj się aby komentować

Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Żórawie (z cyklu Melancholia), 1899


Widziałem raz żórawie, odlatujące na wschód wielkiem stadem.


Był to jesienny wieczór, pełen smętnego fioletu i ciszy, jak zwykle o tej porze w Tatrach.


Żórawie leciały wolno, czerniąc się nad różowemi ostatnim różem słonecznym górami.


Patrzałem za nimi długo, dopóki nie znikły, z coraz większym smutkiem. Nie wiem, czemu wydało mi się, że się te żórawie obłąkają na morzu i nie powrócą już nigdy.


Leciały gdzieś w bezdeń powietrzną, w dal, tak posępne oku, jakby i one czuły, że lecą tędy po raz ostatni, że nie powrócą już nigdy, już nigdy.


W głuchym jęku harfy rozbitej niema więcej smutku, jak w tem słowie: nigdy.


Ani tatrzański wiatr, bijąc skrzydłami o lód na zamarzłych jeziorach, nie jęczy smutniej...


Skarga drzew podciętych, które wyciągają ku słońcu konary, jest w tem słowie i spojrzenie oczu ludzi umierających.


I co ma czynić człowiek, od którego wiara w rzecz najdroższą odlatuje, jak te żórawie, o których nie wiem czemu myślałem, że się obłąkają na morzu i nie powrócą już nigdy?...


Ilustracja: Józef Chełmoński, Odlot żurawi, 1871

4a78d768-3655-419c-9e1c-0adc4f9925a6

Zaloguj się aby komentować

Ludwik Maria Staff, Bóg-człowiek (ze zbioru Zgrzebna kantyczka), 1922


Po dniu przez drogi bieży i pastwiska,


Przez ludne miasta i ciche pustelnie...


„Jo-hej!“ radosny głos wola weselnie,


I jak fontanna śmiech z ust jego tryska.


A kędy ujrzy ludzi, niepodzielnie


Oddanych cichej pracy bez nazwiska,


Owoce słodkie pomiędzy nich ciska:


„Jedzcie. To ciało me dojrzałe dzielnie“.


Kruże źródlanej rozdawa im wody:


„Pijcie. To bowiem krew ciała mojego.


„Na mą pamiątkę wznawiajcie te gody“.


Lecz w noc, gdy gwiazdy snów człowieczych strzegą,


W innej snom ludzkim postaci się zbliża:


Upiór, gwoździami przybity do krzyża.


Ilustracja: Francisco Goya, Disparate de miedo (pol. Szaleństwo strachu), druga rycina z cyklu Los disparates (pol. Szaleństwa), 1823-24

83461ae2-26f9-423b-907b-19f0a6cee526

Zaloguj się aby komentować

Tadeusz Hollender, Las (z cyklu Leśne, tom Czas który minął i inne wiersze), 1936


Tumie zieleni, burzo liściasta,


woni surowych żywiczna strugo,


unieś mnie, wyrwij z kamieni miasta,


szumem uspokój, ukryj na długo!


Głowy żar szumem zagaś dojrzałym


wargom spieczonym daj mokry listek,


niech w gęstwie igieł słoneczne strzały


stracą swój biały żar płomienisty.


Tumie zieleni, burzo iglasta,


zatop mnie swoją szumiącą treścią,


nagi w kamiennym domu obrastam


liści twych pierzem, igieł twych sierścią!


Wiatrem mnie rozwiej, rozprósz mnie cieniem,


w śródleśnej rzeki rozrzuć mnie żwirze,


nazwij mnie takiem leśnem imieniem,


jakiego nigdy nie można wyrzec.


Burzo iglasta, w żywicznym dymie


rozwiej mnie cicho, zniszcz bezboleśnie,


zgubione echo daj mi na imię,


najbardziej ciche, najbardziej — leśne.


Ilustracja: Apoloniusz Kędzierski, W lesie, 1911

bb969457-337e-4c82-8ea0-c2935cb563a7

Zaloguj się aby komentować

Jan Lemański, Wróbelek (z cyklu Miłosierdzie, tom Colloqvia albo Rozmowy), 1905


Wróbelek wypadł z gniazdka,


A iż był bez lotek,


Snadnie pies go mógł pojmać


I zjeść, albo kotek.


Co widząc młode dziewczę,


Tkliwe (jak kobiéty),


Wzięło go i nuż pieścić:


— Moje, moje ty, ty


Maleństwo, ja cię nie dam


Zjeść, ja cię obronię!... —


To mówiąc, coraz bardziej


Ściska z wróblem dłonie.


I wróbelek, choć pies go


Ni kot nie złupieżył,


Choć tak czule ściskany


W dłoniach, zdechł, i nie żył.


...........


Chociaż dobrze czyniący


Są błogosławieni,


Źle jest ptaszka miętosić


W zbyt ciasnej przestrzeni.


Ilustracja: Ferdinand von Wright, Varpusia kuhilaassa (pol. Wróble na podwórku), 1878

f2288403-9756-468c-8bba-6b0285f172ad

Zaloguj się aby komentować

Adam Wiedermann, Czternasty (z tomu: Samczyk), 1996


Papież Jan Paweł II dokonuje koronacji


dwóch kopii Matek Boskich na potrzeby Miejsca,


w którym się był urodził — ten to właśnie cud


obie kopie post factum celebrować będą.


Prawdziwe Matki Boskie po okolicznych wsiach


szlachetne współzawodnictwo podejmą z kopiami,


cudów wydatnie przybędzie, Papieży i koron,


zasłynie cała Polska owymi Matkami.


A Matka Boska w niebie już ledwo się trzyma na nogach


pod ciężarem tych koron i srebrnych sukienek,


a jeszcze moja mama woła za mną na schodach:


Matko Boska, tyś znowu nie ubrał skarpetek!!!


Więc choć nie wie za bardzo, na co Jej jeszcze skarpetki,


naciąga je cierpliwie na Swe święte stopy


(bo choć Królowa Polski od sześciuset lat,


z gramatyką wciąż jeszcze ma pewne kłopoty)...


Tekst udostępniony na licencji art libre . Ilustracja: pixabay.com

dc78e249-6243-47fb-a867-541f4e7fd3c7

Zaloguj się aby komentować

Stanisław Korab-Brzozowski, Ukrzyżowanie (z tomu: Nim serce ucichło), 1910


Dusza ma, cierniem uwieńczona,


Na białym krzyżu twego ciała


Przybita pragnień mych gwoździami,


Schyliwszy głowę, z wolna kona.


Ja sam, jak Judasz Iskariota,


Za twój namiętny pocałunek


Na dreszcz wydałem ją konania…


Ach, mnie przeraża ta Golgota!


Ilustracja: Jacek Malczewski, Zjawa, 1894

e76e8bbe-5183-4fe2-a0b0-67c5175c96c8

Zaloguj się aby komentować

Cyprian Norwid, Moja piosnka, 1853-54


Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba


Podnoszą z ziemi przez uszanowanie


Dla darów Nieba....


Tęskno mi, Panie...


Do kraju tego, gdzie winą jest dużą


Popsować gniazdo na gruszy bocianie,


Bo wszystkim służą...


Tęskno mi, Panie...


Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony


Są, jak odwieczne Chrystusa wyznanie,


"Bądź pochwalony!"


Tęskno mi, Panie...


Tęskno mi jeszcze i do rzeczy innej,


Której już nie wiem, gdzie leży mieszkanie,


Równie niewinnej...


Tęskno mi, Panie...


Do bez-tęsknoty i do bez-myślenia,


Do tych, co mają tak za tak - nie za nie,


Bez światło-cienia...


Tęskno mi, Panie...


Tęskno mi owdzie, gdzie któż o mnie stoi?


I tak być musi, choć się tak nie stanie


Przyjaźni mojéj...


Tęskno mi, Panie...


Ilustracja: Michał Wywiórski-Gorstkin, Stare dęby na łąkach w Rogalinie, 1907

06e39108-d0fb-4c02-9059-c9d9cbbff2e2
sullaf

Kurde, jeden z niewielu poematów, który szanuję. Pisany bardzo z serca.

Zaloguj się aby komentować

Józef Wybicki, Pieśń Legionów Polskich we Włoszech, 1797


Jeszcze Polska nie umarła,


Kiedy my żyjemy


Co nam obca moc wydarła,


Szablą odbijemy.


Marsz, marsz, Dąbrowski,


Do Polski z ziemi włoski


Za Twoim przewodem


Złączem się z narodem.


Jak Czarnecki do Poznania


Wracał się przez morze


Dla ojczyzny ratowania


Po szwedzkim rozbiorze.


Marsz, marsz, Dąbrowski...


Przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę,


Będziem Polakami,


Dał nam przykład Bonaparte,


Jak zwyciężać mamy.


Marsz, marsz, Dąbrowski...


Niemiec, Moskal nie osiędzie,


Gdy jąwszy pałasza,


Hasłem wszystkich zgoda będzie


I ojczyzna nasza.


Marsz, marsz, Dąbrowski...


Już tam ojciec do swej Basi


Mówi zapłakany:


"Słuchaj jeno, pono nasi


Biją w tarabany."


Marsz, marsz, Dąbrowski...


Na to wszystkie jedne głosy:


Dosyć tej niewoli


Mamy racławickie kosy,


Kościuszkę Bóg pozwoli.


Ilustracja: Jan Matejko, Bitwa pod Grunwaldem, 1878

fec56785-bd6c-4401-bb5b-5206d0b519e3

Zaloguj się aby komentować

Bolesław Leśmian, Zwierzyniec (z tomu: Napój cienisty), 1936


Flamingo, różowiejąc, smukli się nad wodą


Skrzydlatego jedwabiu zaciszną urodą.


Sama dal tak w nim skupia swe znikliwe dzieje,


Że — czy leci, czy stoi — zawsze daleczeje.


Wielbłąd w słońcu zapłowiał stąd o kroków siedem


Jak sprzęt Boży, okryty poniszczonym pledem.


Świat, co szuka oparcia dla swego zamętu,


Korzysta z pogarbionej ciszy tego sprzętu.


Ślepie, z których się słońce nigdy dość nie wylśni,


Patrzą na mnie z plamiście rozwrzaskanej pilśni,


W której mrok się tygrysiem gęstwi uścierwieniem, —


Ten sam mrok, co w ogrodzie był tylko — brzóz cieniem...


Pies mój, kwiat oszczekując, łbem się tuli ku mnie, —


By poistnieć w mym świecie trafnie i beztłumnie, —


I oczami po prośbie w twarz mi się człowieczy,


A ja wchodzę — w Mgłę zwierząt i w Tuman wszechrzeczy.


Ilustracja: Józef Chełmoński, Świt. Królestwo ptaków, 1906

236eecd2-6df2-4984-bda0-dc10fd397f8e

Zaloguj się aby komentować

Zygmunt Krasiński, [Bóg mi odmówił tej anielskiej miary], 1836


Bóg mi odmówił tej anielskiej miary,


Bez której ludziom nie zda się poeta;


Gdybym ją posiadł, świat ubrałbym w czary,


A że jej nie mam, jestem wierszokleta.


Ach! w sercu mojem są niebiańskie wdzięki,


Lecz nim ust dojdą, łamią się na dwoje,


Ludzie usłyszą tylko twarde szczęki,


Ja, dniem i nocą, słyszę serce moje!


Ono tak bije na krwi mojej falach,


Jak gwiazda brzmiącą na wirach błękitu,


Ludzie nie słyszą jej w godowych salach,


Choć ją Bóg słyszy od zmroku do świtu.


Ilustracja: Carl Spitzweg, Der arme Poet (pol. Biedny poeta), 1839

55e44366-7b8a-45f1-8313-efedcb8f7036

Zaloguj się aby komentować

Jan Andrzej Morsztyn, Do Zośki, XVII w.


Kiedy spostrzeżesz, że mię Wenus pali,


Że się wzdęty róg równa twardej stali,


Natenczas wszystko łakomstwo wywierasz


I niepodobnych rzeczy się napierasz,


I póki-ć to dać nie przysięgnę, znikasz


Sztychów i słodkiej wygody umykasz.


Gdyby też balwierz, że oskrobie włoski,


Naparł się skarbów ode mnie i wioski,


Wtenczas gdy brzytwą igra po gardzielu,


Rzekłbym: "Przysięgam, że-ć dam, przyjacielu!"


Ale zaś potem za kijową bitwą


Nauczyłbym się targować pod brzytwą.


Tobie-ć ja, Zosiu, nie chcę kijem grozić,


Ale byś mogła tańszą furą wozić,


Bo jak zbytnio twą chciwość urwę


Poślę po gładszą, a po tańszą k⁎⁎wę.


Ilustracja: William Hogarth, Marriage A-la-Mode: 2 (The Tête à Tête), ok. 1743

89c9e36e-5209-4077-babe-7e1affff6e50
BillyFuckboy

@Ilustrowany Endrju jaki diabel zlotousty

Zaloguj się aby komentować

Mariusz Grzebalski, Potem (z tomu: Drugie dotknięcie), 2001


Potem wynieśliśmy jego meble. Na podwórku


czekała ciężarówka gotowa do drogi.


W środku resztki cementu, splątane łańcuchy,


szmaty, tłuste papiery, koce.


Tyle rzeczy — nagle — stało się śmieciem.


Odwrócone krajobrazy lustra, kredens


z kolejnymi warstwami farby, które pękały


jak rzeczne dno po ustąpieniu wody,


licznik sprawdzany przez niego dzień przed


wizytą inkasenta. Oraz inne. Potem


opuściliśmy to miejsce, krzycząc i kłócąc się


o drobiazgi. Nie obejrzała się nawet


na poszarpane odłamkami ściany. Potem, w innym


mieście, podarła wszystkie zdjęcia i listy


od niego i zestarzała się szybko. Wspomina, płacze,


przeklina. Potem wyniesiemy jej meble.


Ilustracja: Czesław Tański, Pochód śmierci po drodze życia, 1898

a7913a35-b4b7-4aea-8401-54598c8800b3

Zaloguj się aby komentować

Juliusz Słowacki, W pamiętniku Zofii Bobrówny, 1844


Niechaj mię Zośka o wiersze nie prosi,


Bo kiedy Zośka do ojczyzny wróci,


To każdy kwiatek powie wiersze Zosi,


Każda jej gwiazdka piosenkę zanuci.


Nim kwiat przekwitnie, nim gwiazdeczka zleci,


Słuchaj — bo to są najlepsi poeci.


Gwiazdy błękitne, kwiateczki czerwone


Będą ci całe poemata składać.


Jabym to samo powiedział, co one,


Bo ja się od nich nauczyłem gadać;


Bo tam, gdzie Ikwy srebrne fale płyną,


Byłem ja niegdyś, jak Zośka, dzieciną.


Dzisiaj daleko pojechałem w gości


I dalej mię los nieszczęśliwy goni.


Przywieź mi, Zośko, od tych gwiazd światłości,


Przywieź mi, Zośko, z tamtych kwiatów woni,


Bo mi zaprawdę odmłodnieć potrzeba.


Wróć mi więc z kraju taką — jakby z nieba.


Ilustracja: Henryk Rodakowski, Portret Zofii Dzieduszyckiej (Juliuszowej), 1874

0edab6a2-cebd-43ec-93c5-6a1eef0571d9

Zaloguj się aby komentować

Czesław Miłosz, Œconomia divina


Nie myślałem, że żyć będę w tak osobliwej chwili.


Kiedy Bóg skalnych wyżyn i gromów,


Bóg Zastępów, kyrios Sabaoth,


Najdotkliwiej upokorzy ludzi,


Pozwoliwszy im działać jak tylko zapragną,


Im pozostawiając wnioski i nie mówiąc nic.


Było to widowisko niepodobne, zaiste,


Do wiekowego cyklu królewskich tragedii.


Drogom na betonowych słupach, miastom ze szkła i żeliwa,


Lotniskom rozleglejszym niż plemienne państwa


Nagle zabrakło zasady i rozpadły się.


Nie we śnie ani na jawie, bo sobie odjęte


Trwały jak trwa to tylko, co trwać nie powinno.


Z drzew, polnych kamieni, nawet cytryn na stole


Uciekła materialność i widmo ich


Okazywało się pustką, dymem na kliszy.


Wydziedziczona z przedmiotów mrowiła się przestrzeń.


Wszędzie było nigdzie i nigdzie, wszędzie.


Litery ksiąg srebrniały, chwiały się i nikły.


Ręka nie mogła nakreślić znaku palmy, znaku rzeki, ni znaku ibisa.


Wrzawą wielu języków ogłoszono śmiertelność mowy.


Zabroniona była skarga, bo skarżyła się samej sobie.


Ludzie, dotknięci niezrozumiałą udręką,


Zrzucali suknie na placach żeby sądu wzywała ich nagość.


Ale na próżno tęsknili do grozy, litości i gniewu.


Za mało uzasadnione


Były praca i odpoczynek


I twarz i włosy i biodra


I jakiekolwiek istnienie.


Berkeley, 1973

Zaloguj się aby komentować

Adam Mickiewicz, [Snuć miłość...], 1838


Snuć miłość, jak jedwabnik nić wnętrzem swym snuje,


Lać ją z serca, jak źródło wodę z wnętrza leje,


Rozkładąć ją jak złotą blachę, gdy się kuje


Z ziarna złotego, puszczać ją w głąb, jak nurtuje


Źródło pod ziemią - W górę wiać nią, jak wiatr wieje,


Po ziemi ją rozsypać, jak się zboże sieje,


Ludziom piastować, jako matka swych piastuje.


Stąd będzie naprzód moc twa, jak moc przyrodzenia,


A potem będzie moc twa, jako moc żywiołów,


A potem będzie moc twa, jako moc krzewienia,


Potem jak ludzi, potem jako moc aniołów,


A w końcu będzie jako moc Stwórcy stworzenia.


Ilustracja: Gustav Klimt, Der Kuß (pol. Pocałunek), 1907-08.

a0b67ecb-ae00-4ab6-b058-72df3d2c51d0

Zaloguj się aby komentować

Tadeusz Gajcy, Modlitwa za rzeczy (z tomu Wiersze niewymierne), 1942


Uspokój serca zegarów, zmęczone są —


żarówkom przygaś powieki, za długo patrzą na nas,


tramwajom pozwól odpocząć,


niechaj nie drepcą wciąż


i domom zabroń się wspinać


w miastach obłych jak w dzbanach.


Zdyszanym kołom pociągów


kwietny spoczynek nakaż,


płuca motorów napełnij ciszą wonną od gwiazd,


trupim wydechem spalin


niech się więcej nie żali


kominów wysoki pochód w nieodgadniony czas.


Sprzętom naszym milczącym głos zamarły wyzwól,


piórom ześlij wytchnienie, papier zostaw bez liter,


niech przemówią znad półek książki kurzem przybite,


krajobrazy więzione na płótnach


niech zejdą w pokoje nasze —


Za wszystkie rzeczy smutne,


za wszystkie serca maszyn


prosimy cię Panie.


Ilustracja: Władysław Ślewiński, Maska i książki, ok. 1897

59202a1e-d407-47da-8a3a-880c767a4902

Zaloguj się aby komentować

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Na Zaduszki (z tomu: Balet powojów), 1935


Zardzewiały pąk róży, fiolek purpurowy,


Ziarna maku z uciętej, niegdyś szumnej głowy,


Liść zatrzymany w biegu


I płaczu pokusę


Zalejmy jak łza czystym, mocnym spirytusem.


Jeszcze garść pocałunków —


Zwarzonych jarzębin


I niech butlę na słońcu wiatr jesienny ziębi,


Byśmy mieli, na tydzień krzyżami pocięty


«Zaduszkówkę»


Bo innej nie widzę pociechy...


Ilustracja: Wojciech Gerson, Cmentarz w górach, 1894

b5d917da-e301-4da8-912a-8506dd199b00

Zaloguj się aby komentować

Krzysztof Kamil Baczyński, Święto umarłych (fragment), 1944


Smutek jakże ogromny. Zmierzch duszny dławi.


Drzewa i dymy rosną, ziemia się łączy z przestrzenią;


zachodzą w sobie jak włosy deszczu białymi kwiatami,


to znów, jak sięgnąć, światło porasta brunatną ziemią.


Ludzie i zioła jesienne zmieszani, splątani drżą,


wiatr niemi targa i dzwoni, nie wiedzieć w serca, czy w liście,


a oni coraz bledsi, a drzewa rumienią się, gną,


jakby po kropli z nich piły, syciły swój kolor ich krwią.


Jak ciężkie statki spływają na dno milczenia domy.


W tym kraju ludzie żywi po jednym schodzą do ziemi,


mieszkają w głębi ciemności coraz to niżej i niżej,


a rude niebo zwolna zaludnia szelest cieni;


nie wiedzieć, czy glina tak miękka, że stopy pochłania, gdy liże,


czy taka przestrzeń już gęsta, że wchodzą powoli w śmierć


po szarych stopniach powietrza. O co uderza pierś,


kiedy w szumieniu cmentarza spotyka łodyg ruch,


umarli to są, czy żywi tak przemieniają się w puch?


Ilustracja: Leon Baranowski, grafika przedstawiająca cmentarz w Druskiennikach, ok. 1930, sygn. Poczt.13361 BN.

a22596b9-d1c9-46e5-aa75-152b5bf529ee

Zaloguj się aby komentować

Daniel Naborowski, Na toż, XVII w.


Dzień jeden drugi goni i potem zostawa


Tam, skąd wiek wszytkokrotny odwrotu nie dawa.


Żaden dzień i godzina bez szkody nie bywa


Człowieku, który ze dniem zarówno upływa.


Karmia byt nasz godziny, która leci snadnie;


Więcej się ten nie wraca, kto z regestru spadnie;


Już w nocy wiekuistej sen przyjdzie spać twardy.


Na to masz zawsze pomnieć, o człowiecze hardy:


Dwakroć żyje, kto żyjąc umrzeć się gotuje;


Umiera dwakroć, kto się śmiertelnym nie czuje.


Ilustracja: Michael Wolgemut, Taniec śmierci (z inkunabułu Hartmanna Schedla Liber chronicarum, s. CCLXI), 1493.

b7111072-8e22-4bbe-b822-5162124159f0

Zaloguj się aby komentować