Bolesław Leśmian, Zwierzyniec (z tomu: Napój cienisty), 1936


Flamingo, różowiejąc, smukli się nad wodą


Skrzydlatego jedwabiu zaciszną urodą.


Sama dal tak w nim skupia swe znikliwe dzieje,


Że — czy leci, czy stoi — zawsze daleczeje.


Wielbłąd w słońcu zapłowiał stąd o kroków siedem


Jak sprzęt Boży, okryty poniszczonym pledem.


Świat, co szuka oparcia dla swego zamętu,


Korzysta z pogarbionej ciszy tego sprzętu.


Ślepie, z których się słońce nigdy dość nie wylśni,


Patrzą na mnie z plamiście rozwrzaskanej pilśni,


W której mrok się tygrysiem gęstwi uścierwieniem, —


Ten sam mrok, co w ogrodzie był tylko — brzóz cieniem...


Pies mój, kwiat oszczekując, łbem się tuli ku mnie, —


By poistnieć w mym świecie trafnie i beztłumnie, —


I oczami po prośbie w twarz mi się człowieczy,


A ja wchodzę — w Mgłę zwierząt i w Tuman wszechrzeczy.


Ilustracja: Józef Chełmoński, Świt. Królestwo ptaków, 1906

236eecd2-6df2-4984-bda0-dc10fd397f8e

Komentarze (0)

Zaloguj się aby komentować