@elmorel Sorry, że po dwóch dniach, ale mnie ścieło fest - na bank wirus z przeszkola xD
No generalnie chodzi o współpracę z rodzicami, a raczej jej brak..
My wychodzimy z założenia, że to wszystko dla 'dobra dziecka', więc jak się pojawiały jakieś potrzeby (kurde choćby duży karton żeby mogły na nim zrobić plansze edukacyjne, czy pierdoły z firmy na festyn i loterię, albo upieczenie rogalików na dzień dziadków) to się po prostu zgłaszaliśmy z żoną, bez większego zastanowienia.
Z tego wynikło tyle, że siłą rzeczy złapaliśmy jakiś kontakt z opiekunkami no i te zaproponowały m.in. nas do trójki klasowej i rady rodziców.
Do takich obowiązków należy współudział w organizacji wszelkich 'atrakcji', festynów, dni babć itd. Oraz kupowanie prezentów (dzień dziecka, święta) - tu był pierwszy zgrzyt, ale może i mój błąd, że chciałem skonsultować z rodzicami xD
Na dziecko wychodziło jakieś oszałamiające 25zł, więc trudno za tę kwotę znaleźć coś czego by nikt nie miał, czy coś konkretnego, a dzieci też wolą raczej kilka pierdołków niż jedno 'lepsze'. Zaproponowałem zestaw puzzle + popity + pieczątki + coś słodkiego - no i się zaczęło - ktoś tam narzekał, że jego dziecko już ma popita inny, że ma tych pieczątek pełno (wow, moje też, ale to pierdoła za 5zł, z której dzieciak zawsze ma radochę), ktoś proponował alternatywę przekraczającą budżet, ktoś inny sugerował, że KTOŚ może się postarać o rabat. Następnie zaczęły się stękania o słodycze i licytacje co jest zdrowsze, a może im marchewki dać xD Bo wiadomo, że jak dziecko raz w roku zje Lubisia to się uzależni od cukru, a w domu to żadne dziecko nie je
Odpowiadanie rodzicom na postulaty czemu dzieci rzadko wychodzą na spacery innym czemu tak często..
Ale czarę goryczy przelała próba organizacji przedszkolnej integracji z rodzicami - ja zaproponowałem wyjazd do zagrody edukacyjnej w lesie, gdzie najpierw miała być gra terenowa w szukanie obiektów z kartki (szyszka, mrówka, kwiatek etc.), później warsztaty, na których wspólnie robilibyśmy domek dla ptaków/lampion/szkatułkę i w międzyczasie ognisko z kiełbaskami - poza tym jest tam masa przestrzeni do zabawy dla dzieci. Koszt 50zł za 2 osoby + 10zł za drugiego rodzica.
Nawet transport zobowiązałem się zorganizować (zrobiłem rozeznanie i kto by mógł to zabrałby inną rodzinkę, a jak by nie starczyło aut to sam bym pojechał na dwa razy te 3km).
No i się zaczęło:
- czemu tak daleko
- czemu tak drogo
- w lesie są robaki
- dzieci się pobrudzą
- dlaczego w środę
- dlaczego nie w sobotę (opiekunki nie pracują i chłop był zdziwiony, że 'charytatywnie' nie przyjadą)
- a może byśmy wynajęli autobus i pojechali do parku rozrywki na cały dzień (xD chętnie, ale inni mają problem 3h znaleźć i 50zł im przeszkadza to nie wiem kto by się zapisał)
- ja nie będę brał urlopu żeby z dzieckiem na wycieczkę jechać
Chętnych bez obiekcji było mniej niż połowa rodziców.
Wkurzyłem się niemożebnie, ale bardzo spokojnie im odpisałem, że w takim razie integracja nie ma chyba sensu, doceniam wszystkie rady i dziękuję, ale ja nie potrafię ich ze soba pogodzić, ale ja bardzo chętnie wraz z dzieckiem wezmę udział w jakimkolwiek wydarzeniu, które komuś uda się zorganizować godząc wszystkich rodziców i nawet ta sobota mi pasuje jeżeli ktoś się podejmie organizacji to serio pomogę i na 100% będę ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Cisza zapadła na grupie chyba na miesiąc.
A ja w tym czasie napisałem do rodziców, którzy byli chętni i zorganizowałem nam 'prywatną' integrację, nawet jedna z opiekunek 'charytatywnie' przyjechała w wolnym dniu, nieskromnie powiem, że obecni byli bardzo zadowoleni i faktyczni etrochę przy ognisku się zintergrowaliśmy, a relacje trochę wyluzwały i nie ograniczały się potem do sztywnego 'dzeiń dobry' na korytarzu
A się rozpisałem xD Ciągle mnie to wkurwia jak sobie przypomnę