Przez ostatnie dwa tygodnie miałem przyjemność mieszkać na terenie Parku Narodowego w drewnianym domku z dala od ludzi. W okolicach 21:00 całkowicie zachodziło słońce i wokół domku panowała nieprzenikniona ciemność - coś niesamowitego w porównaniu do życia w mieście, w którym bez przerwy coś świeci. Spokój, cisza - w pobliżu płynie rzeczka i to ona generowała największy „hałas”. Naprawdę, świetnie się spało bez nocnych krzyków pijaków za otwartym oknem, pisków opon przy nagłym hamowaniu, trąbienia klaksonem et cetera.
Jednakże pobyt w tej ostoi uświadomił mnie, jak bardzo męczą mnie ludzie.
Chociażby palacze, którzy nie potrafią powstrzymać się w Parku Narodowym, w którym zresztą panuje zakaz palenia papierosów. Człowiek idzie prawie że w dzicz, żeby nacieszyć się świeżym powietrzem, a czuje smród papierosów. Nawet zwrócenie uwagi nic nie daje - usłyszałem odpowiedź, że wiedzą, że nie można palić, ale i tak palili dalej. A najgorsze, że tylko raz widziałem, że ktoś zabrał niedopałek ze sobą. Co rusz można się natknąć na leżące pety na ziemi.
Tym bardziej, że znaki o zakazie palenia stoją co rusz. Ale też byłem świadkiem, że to nic nie daje. Nad jednym jeziorkiem jak byk stoi zakaz dokarmiania kaczek. Co robili ludzie? Dokarmiali kaczki. Hitem był dziad, który siedział TUŻ PRZED TYM ZNAKIEM i rzucał kawałki bułki.
Ludzie to też okropni śmieciarze. Naprawdę nie rozumiem, jak można wyrzucić coś ot tak i przestać przejmować się w momencie, kiedy to coś spadnie na ziemię. Idą objuczeni w pełne butelki wody czy innych napojów, biorą ze sobą jedzenie i zamiast zabrać ze sobą puste opakowania, które opróżnione są o wiele lżejsze, to nie, lepiej wyrzucić. Dramat. Resztki też są zostawiane, a potem byłem świadkiem, jak młody lisek podszedł do skupiska ławek, żeby dokończyć po turystach.
Męczy mnie też to, że nie potrafią chodzić. Mamy ruch prawostronny, prawda? Wielokrotnie spotykałem się z tym, że szedłem prawym skrajem ścieżki, a ludzie i tak leźli prosto na mnie, prawie że zmuszając mnie, żebym im ustąpił. O zajmowaniu całej szerokości ścieżki już nic nie mówię.
Trzeba też dodać kolejny brak poszanowania zasad panujących w PN, czyli zrywanie chociażby owoców leśnych. Zdaję sobie sprawę, że wyglądają bardzo kusząco, ale o to chodzi w Parkach Narodowych, żeby jak najmniej ingerować w naturalnie zachodzące tam procesy. Chociaż przy obecnym nawale turystów, trzeba by te tereny całkowicie odizolować, ponieważ nie da się upilnować wszystkich ludzi.
Nie rozumiem, dlaczego poszanowanie tak prostych zasad przychodzi ludziom z takim trudem. Czy są po prostu ignorantami, którzy mają wszystko gdzieś? Czy może nie operują na tyle rozwiniętym aparatem poznawczym, żeby zrozumieć co i jak?
#zalesie