Mówcie co chcecie, ale zamknięcie granicy z Białorusią było ruchem mistrzowskim.
Kacapy z Kartoflem pobrzękiwali szabelką i prężyli muskuły, koncentrując wojska niedaleko granicy, ćwicząc inwazję na przesmyk suwalski i wysyłając drony w polską przestrzeń powietrzną – a tu Polska nie tylko nie dała się zastraszyć, nie dopuściła do chaosu i nie ma zamiaru się wycofać ze wspierania Ukrainy, ale w odpowiedzi stwierdziła: to nie do nas tak, do nas nie, zamykamy granicę.
Oczywiście z Mińska i Moskwy podniosły się głosy oburzenia, że Polska narusza interesy swoich partnerów, nadużywa swojej lokalizacji geograficznej i "prywatyzuje" sobie unijną granicę. Szef chińskiego MSZ nawet przyjechał w tej sprawie do Warszawy, ale Polacy odpowiedzieli że bezpieczeństwo kraju jest ważniejsze od taniego frachtu i sorry, koniec dyskusji, jak chcecie mieć otwarty szlak do Europy, to zróbcie porządek ze swoimi przydupasami, którzy Europie zagrażają. Podobała mi się też odpowiedź na konferencji prasowej na pytanie, czy Polska to uzgadniała z europejskimi partnerami – nasze MSZ odpowiedziało że nie, to była suwerenna decyzja Polski. Jak było naprawdę – nie wiemy, ale wiadomość dla Chińczyków jest prosta: nie szukajcie prostych rozwiązań i nie myślcie że granicę otworzy dla was Berlin albo Bruksela, jak chcecie się dogadać, to z Warszawą.
Wujek Xi ma prawo się rozzłościć, bo zainwestował w tę trasę miliardy dolarów i dobrze żarło, dopóki nie zdechło. Transport morski jest wolny, transport lotniczy jest drogi, a koleją bezpiecznie, relatywnie szybko i tanio szły towary wysokiej wartości: elektronika, części samochodowe, maszyny, artykuły przemysłowe, lekarstwa itp. Niby wolumen nie największy, ale najbardziej prestiżowy i dochodowy, przy takiej masie mówimy o miliardach dolarów. Chiny stały sobie wygodnie w rozkroku, robiąc jedno, mówiąc drugie i czerpiąc zyski zarówno z handlu z Rosją, jak i z Europą. Aż tu nagle Polacy w jedną noc wskazali im palcem minusy takiej polityki i wyłączyli kluczową ścieżkę wielkiego Projektu Pasa i Szlaku. Kontenery się tłoczą po białoruskiej stronie i blokują tory i terminale, których nie ma jak rozładować; odbiorcy w Europie strzelają z d⁎⁎y, pytają gdzie towar i grożą, że za opóźnione dostawy nie zapłacą, a następnym razem kupią gdzie indziej. Trzeba kontenery przekierować na ścieżkę północną lub południową, tylko że tam infrastruktura słaba, przepustowość niska, a ceny wysokie. I nie wiadomo, jak konstruować kolejne oferty dla Europejczyków, czy ta trasa będzie dostępna czy nie. To boli. A wszystkiemu winny jest botoksowy dziadek i jego imperialne pierdololo; nie pogłaszczą go za to.
Propsy dla naszych polityków, którzy potrafili w tej sprawie się dogadać i zawiesić wojny plemienne. Polska stała się już w Europie i regionie ważnym graczem, a ten ruch ma wpływ także na scenę światową. Teraz trzeba trzymać gardę i nie pozwolić się zastraszyć; Azjaci (zarówno z Moskwy, jak i Pekinu) liczą się tylko z silnymi. I trzeba silnie wystraszonemu Zachodowi wskazać drogę.
#polska #bialorus #chiny #rosja #ukraina #polityka #geopolityka



