@Z_buta_za_horyzont To niekoniecznie chodzi o to, że takie rzeczy są postrzegane jako luksus - to są po prostu rzeczy z kategorii "nigdy nie wystarcza nam na to środków". Zagospodarowujesz budżet na cały miesiąc i okazuje się, że po opłaceniu czynszu, rachunków, wykupieniu przynajmniej części leków, zakupieniu najtańszego jedzenia nie wystarcza Ci już pieniędzy na nowe buty czy na drobny artykuł niekoniecznie pierwszej potrzeby, jak choćby książka.
Na opał przy skromnych dochodach zwyczajowo odkłada się małą sumę co miesiąc, ale czasem naprawdę nie ma z czego odkładać. Albo po odłożeniu paru stówek nagle okazuje się, że padła pralka, albo trzeba pilnie wyłożyć kasę na prywatną wizytę u specjalisty i po oszczędnościach.
O luksusach - takich prawdziwych, jak lepsze jedzenie w lodówce, porządne i ładne ubrania, pójście do fryzjera - nawet się w takiej sytuacji nie myśli, bo głowę zajmują Ci bardziej podstawowe potrzeby. Jeśli ktoś okazjonalnie zaoferuje Ci pomoc, odruchowo przychodzą Ci na myśl rzeczy, które byłyby w miarę osiągalne, gdybyś miał choć trochę dodatkowych pieniędzy w budżecie. Rzeczy często przyziemne, z kategorii "może kiedyś, jak coś zostanie na koniec miesiąca". Zresztą, masz poczucie, że na lepsze jedzenie czy fryzjera i tak nigdy nie będzie Cię stać, więc w sumie żyjesz pogodzony z myślą, że to luksusy z kategorii "chyba nigdy".
Wyobrażam sobie, że sprawiliście tym ludziom wielką radość, tym bardziej, że być może podarowaliście im opał na kilka sezonów. Wielki szacun. Wykupienie opału czy konieczność opłacenia ogrzewania to zawsze ogromna bolączka przy wiecznie za małych dochodach. Gdyby w czasach najcięższej biedy ktoś ot tak załatwił mojej rodzinie cztery tony węgla, radość w domu byłaby jak po trafieniu szóstki w totka.