"To jest actually bardzo dobry point" - bo przecież nie ma polskich odpowiedników tych słów.
Jeszcze rozumiem wykorzystywać obce słowa, gdy faktycznie w naszym języku brakuje odpowiednika. Albo w odpowiednich branżach np. informatyka. Ale to jest często w tak durny sposób forsowane, że aż mi się rzygać chce. A jeszcze śmieszniej jest, gdy ktoś próbuje się popisać znajomością angielskiego, a widać że nie zna do końca tego języka.
"That's make sense" - xD
A z takich zupełnie durnych anomalii to nie wiem co za półgłówek wpadł na pomysł żeby zamiast "pw" będącego skrótowcem od "prywatnej wiadomości" pisać "pv".
#zalesie #gownowpis
@solly
polaczki [...] czują potrzebę uegzotycznienia
Natomiast ja nie rozumiem ludzi którzy chcą pokazać swoją wyższość kosztem innych bo ktoś nie zachowuję się zgodnie z ich oczekiwaniami. Już czujesz się lepiej po tym jak pokazałeś że innych uważasz za debili? Ego podbudowane bo jesteś (niby) lepszy? Nie jesteś.
Żyje w Polsce ale w pracy w 99% używam języka angielskiego (Poziom C1/C2). Jeżeli mam opowiedzieć co w pracy słychać to muszę często zastanawiać się nad tłumaczeniem. Jeżeli używam jakiegoś zwrotu w pracy częściej niż w życiu prywatnym to zdarza mi się, wśród znajomych użyć zwrotu angielskiego zamiast zastanawiać się nad tłumaczeniem. Muszę tylko się czasami pilnować w drugą stronę, bo na przykład takie słowo 'rezolucja' nie znaczy wcale rozwiązania problemu. Tak samo po polsku nie eskaluje się spraw.
A co ze zwrotami czy słowami nie przetłumaczalnymi? Słowo 'compliance' nie ma dobrego polskiego tłumaczenia. Słowo 'zgodność' nie oddaje natury rzeczy bo co niby znaczy "we are compliant"? Wolę też użyć zwrotu "what has been seen cannot be unseen" w oryginalnej formie aniżeli usilne coraz popularniejsze polskie tłumaczenie "odzobaczyć". Nie potrafię po polsku przetłumaczyć "took me as granted" jeżeli opowiadam o czyimś związku tak żeby w 100% zachować sens tego co dla angola jest oczywiste. W tym kontekście użyłbym "traktuje jak własność" aniżeli najczęstsze tłumaczenie na które trafiam "wziąć za pewnik" - dalej obydwa tłumaczenia są naciągnięciem tego co autor, (czyli ja) miał na myśli.
Ale jakiś random z internetu uważa mnie za półgłówka bo pragnie podbudować własne ego uważając się za lepszego...
@Mikel
>A co ze zwrotami czy słowami nie przetłumaczalnymi?
Przecież dosłownie o tym napisałem w poście. Przeczytałeś pierwszą linijkę i już uznałeś że sam wszystko wiesz? Cytuję:
>Jeszcze rozumiem wykorzystywać obce słowa, gdy faktycznie w naszym języku brakuje odpowiednika.
Masz, moje słowa. Jakbyś przeczytał, to byś wiedział.
>Ale jakiś random z internetu uważa mnie za półgłówka bo pragnie podbudować własne ego uważając się za lepszego...
Takie mieszanie języków w wypowiedziach może mieć trochę głupie konsekwencje, bo to w oczywisty sposób może prowadzić do nieporozumień i utrudniać komunikację. Ja jestem młodszy i angielski znam przyzwoicie, to załapię, ale jak widzę niektórych co piszą to dopiero po paru sekundach dociera do mnie co zostało napisane.
>Żyje w Polsce ale w pracy w 99% używam języka angielskiego (Poziom C1/C2). Jeżeli mam opowiedzieć co w pracy słychać to muszę często zastanawiać się nad tłumaczeniem.
To również jest wg mnie zrozumiały przypadek. Bo w pracy używasz obcego języka, a inny język to nie jest tylko tłumaczenie słówek. Cała struktura zdań ulega zmianie, to widać na najprostszym "jak masz na imię?" które po angielsku dosłownie tłumaczone brzmi "jakie jest twoje imię?". Gdy sam opisuję swoją interakcję z obcokrajowcem (bo zdarzyło się coś nietypowego, zabawnego), to nie tłumaczę tego co sobie powiedzieliśmy, bo to często zmienia sens. Po prostu cytuję po angielsku.
>Natomiast ja nie rozumiem ludzi którzy chcą pokazać swoją wyższość kosztem innych bo ktoś nie zachowuję się zgodnie z ich oczekiwaniami. Już czujesz się lepiej po tym jak pokazałeś że innych uważasz za debili? Ego podbudowane bo jesteś (niby) lepszy? Nie jesteś.
Bycie lepszym nie jest zdeterminowane tym, jak ktoś mówi. Teraz ci powiem, że sam bardzo szybko przypiąłeś mi etykietkę i napisałeś długi komentarz, którego nawet nie musiałeś, bo w samym poście odniosłem się do połowy twojej wypowiedzi.
@Mikel Punkt za wiedzę, za znajomość języka w tym przypadku ang. Nie odbierz tego negatywnie:
Ale: BRAWO TY!!
Ale piernikowe narzekanie. To jest slang internetu a internet to życie. Sam dla beki czasem tak mówię i nie spotkałem się nigdy aby ktoś tak na sto procent gadał. Może jakaś przetiktokowana 12 latka w potocznej rozmowie z rówieśnikami .Naciągane pod tezę bo oczywiście wokol ciebie to aż taki problem, że postanowiłeś się zrobić czerwony.
Ty pewnie z tych co ludziom przecinki wytyka w internecie.
Takie malkontenctwo jest już bardziej triggerujące bo to nie ci ludzie mają z czymś problem, tylko ty z dostosowaniem się do rzeczywistości AKCZUALI
@bejonse
>to nie ci ludzie mają z czymś problem, tylko ty z dostosowaniem się do rzeczywistości
I co, sądzisz że jeśli społeczeństwo coś robi to znaczy, że jest dobre?
@bejonse
>Ale piernikowe narzekanie.
Mam, kurwa, 22 lata XD
Zaloguj się aby komentować