#ciagbezalkoholowy

4
9

Trochę miałem ostatnio na głowie i nawet nie odnotowałem, że cały 2024 rok nie piłem alkoholu ( ͡° ͜ʖ ͡°) nie to, że jakiś #alkoholizm, na początku roku brałem leki, potem nie było okazji jakoś do września , a potem szkoda było mi przerwać passę.

#gownowpis #ciagbezalkoholowy

PlatynowyBazant20

@Aksal89 ja tak mam na razie w 2025, od sylwestra nic, bo przeziębienie

bori

@Aksal89 Też się chyba na to pokuszę w 2025 roku

Jim_Morrison

Nieźle, takiego wyniku to mnie się nie udało wykręcić nawet w 2025!

Zaloguj się aby komentować

Jako że mamy piątek postanowiłem się czymś podzielić. Od jakiegoś czasu udzielam się na tagu #alkoholizm i zauważyłem pewien schemat. Trafiają się osoby które przejawiają cechy uzależnienia ale odsuwają od siebie potrzebę udania się na terapię. To jest pewien że schematów osoby uzależnionej od substancji. To że ktoś zrobił sobie jakąś przerwę to dobrze ale często daje to tylko poczucie złudnej kontroli nad uzależnień i bez dodatkowych umiejętności zdobywanych podczas terapii prowadzi często do powrotu do picia. Skąd to wiem? Bo sam piłem, chodzę od ponad roku na terapię i większość z uzależnionych tak działa. Samemu można ale ze wsparciem poprostu jest łatwiej. Każde większe miasto posiada ośrodki leczenia uzależnień, są za darmo, nie chodzą tam tylko "menele" do których mimo uzależnienia zawsze było mi daleko. Terapia zwykle opiera się na spotkaniach grupowych i indywidualnych. Dla osób które choć raz pomyślały że coś jest nie tak, polecam poszukać koło siebie, zadzwonić i poprostu zobaczyć. Poczucie kontroli dla uzależnionych jest poprostu bardzo mocnym złudzeniem. Niestety

#ciagbezalkoholowy #uzaleznienie #codzienneniepiciu #anonimowehejtowyznania

Jnanon

@Jarem Zgoda, ale ryzykowne picie to coś na co trzeba zwrócić już uwagę bo granica jest cienka. Jak się komuś urwał raz albo dwa film to luz. Gorzej jak uzna że to spoko i leci dalej. I warto o tym mówic bo naprawdę wiele osób myśli że pije normalnie(długo ja) a tak naprawdę rozkręca sobie nałóg. A czemu tak naprawdę to Cię denerwuje, myślałeś może o tym?

splash545

@Jnchl ja dodam, że jeśli ktoś ma problem ze zmobilizowaniem się do pójścia na terapię to można próbować samemu ale z głową. Uczyć się tego w jaki inny sposób ogarnąć swoje stany emocjonalne niż przy pomocy ucieczki w używki. Sam się w ten sposób ogarnąłem przy pomocy technik stoickich i mogę polecić 83 odcinek podcastu 'Ze stoickim spokojem' właśnie w tym temacie. Albo poszukać sobie jakichś książek, podcastów o radzeniu sobie z emocjami bo jak ktoś przestanie pić i nic poza tym to prędzej czy później wróci do tego

pi0t

Wedle badań takie samouzdrowienie to z tych co próbują osiąga około 20%,terapię są różne warto zawsze przynajmniej spróbować. Zwykle terapię kończy 6 na 10 osób, z tego też niektórzy wracają do nałogu. To ciężka walka. Są różne style, czasem przy powiedzmy lekkim uzależnieniu ewentualnie już tym umiarkowanym (picie ryzykowne/szkodliwe) można wejść w opcje nie tyle terapii tradycyjnej a terapii tzw POP (czasem też i pod innym skrótem z ang.) czyli program ograniczania picia, jeśli ktoś jeszcze nie stracił kontroli, jest wczesny etap to potrafi to pomoc, choć nie wszyscy z tą formą terapii się zgadzają.

Z racji powiedzmy branży dość pokrewnej i częstej styczności, widzę jedno ciężko zacząć, a nawet jeśli to zdążają się nawroty, czasem trzeba zwyczajnie uciec od towarzystwa i własnych stron, żeby od pewnych osób wokół się odciąć. bo predzej czy później demony wracają. Ale każda próba jest ważna i cenna, a zbyt często brak próby w efekcie końcowym prowadzi do dramatów rodzinnych i karnych. Wtedy już jest dużo dużo trudniej i gorzej. Lepiej spróbować nawet z ciekawości jak to wygląda "za wcześnie" niż być zmuszanym jak już jest "za późno".

Zaloguj się aby komentować

LondoMollari

@Alawar W 2:45, warto zwrócić uwagę na rękę kierowcy. Dlatego robiąc w terenie dziwne manewry ryzykujące wywrotką, warto mieć zamknięte okna i drzwi.

Zaloguj się aby komentować

TL, DR: Minęło mi 5 lat bez alkoholu, pijcie ze mną kompot!


Jest to coś, z czego jestem niezwykle dumna, dlatego pomyślałam sobie, że podzielę się z Wami swoją historią i jakimiśtam przemyśleniami. Postaram się, by nie brzmiało to w żaden sposób moralizatorsko, bo to nie moja rola.


Zaznaczę: nie jestem ekspertką od uzależnień. Nie mam wykształcenia pod tym kątem. Nigdy nie byłam na spotkaniu AA. Mogę opisać tylko swoją perspektywę, posiłkując się wiedzą pozyskaną z materiałów o uzależnianiach oraz rozmów z terapeutą.


Jak to się stało, że przestałam pić


...A może zacznę od tego, jak zaczęłam. Moja "historia" nie jest jakoś szczególnie oryginalna, ale może to właśnie dlatego jakoś się ze mną utożsamicie. 

W moim domu alkohol był obecny od zawsze, choć nie pochodzę z domu patologicznego. Wiecie, typowa klasa średnia, rodzice wykształceni. Jedno z rodziców jest wysokofunkcjonującym alkoholikiem - jak większość osób z problemem alkoholowym. Alkohol w moim domu rodzinnym był traktowany jako pocieszacz, medium do celebrowania wydarzeń (świąt, rocznic, urodzin, imienin), wieczorny uspokajacz, rozkręcacz imprezy. 


Uzależnienie od alkoholu jest też częściowo warunkowane genetycznie. Szacuje się, że takie rodzinne obciążenie może odpowiadać za około 60% skłonności do uzależnienia się przez potomstwo.


Siłą rzeczy nie rozmawiałam z rodzicami na temat niebezpieczeństw związanych z alkoholem, jego negatywnych stron. Z ich perspektywy problem alkoholowy jest wtedy, kiedy człowiek się upadla, upija do nieprzytomności, zaczyna zaniedbywać swoje obowiązki. Do tego, dlaczego ten wniosek jest szkodliwy jeszcze wrócę.

Pierwsze piwa piłam w latach nastoletnich, ze znajomymi (zarówno jako wyraz buntu, jak i chęć przynależności do grupy). Każde wyjście oznaczało 2-3 piwa, bo bez nich nie ma spotkań towarzyskich. Na tym etapie nie czułam jeszcze chyba takiej organicznej potrzeby sięgnięcia po alko, choć przyszła ona po paru latach.


Tak się złożyło, że na studiach zaczęłam szukać pracy, aby sobie dorobić. Zapytałam o możliwość w pracy w pubie, do którego lubiłam przychodzić ze znajomymi. Generalnie w pubach z kraftami przepracowałam jakieś trzy lata. Naturalnie, pracując w takim miejscu masz na bieżąco kontakt z alkoholem. Pijesz za barem, bo to normalne. Spotykasz się ze znajomymi w miejscu pracy, bo to normalne.


Przyszedł czas pisania magisterki (nomen-omen, o piwie) i przeprowadzki, który był jednym z gorszych okresów w moim życiu. Wraz z kolejnymi latami częstotliwość picia się zwiększała, na tyle, że sama spokojnie wypijałam butelkę wina wieczorem, żeby się znieczulić. Naturalnie byłam wysokofunkcjonującą osobą z depresją i problemem alkoholowym. W pracy nigdy nie zawalałam terminów i obowiązków, robiłam, co do mnie należy.


To... jak to się stało, że przestałam pić?


W pewnym momencie jednak pogłębił się mój kryzys psychiczny (i maskowanie go alkoholem oraz uśmiechem przestało działać), który rzutował na moje życie osobiste. Coraz częściej zamykałam się w sobie, dysocjowałam, pojawiło się rozdrażnienie, problemy ze snem. Poszłam do psychiatry z poczucia bezsensu swojego życia, powoli przestając widzieć nadzieję dla siebie.

Dostałam diagnozę stanów depresyjnych. Psychiatra zapytała mnie, jak wygląda moja relacja z alkoholem. I wiecie, co? Poczułam wtedy pierwszy raz taki... wstyd. Bo uświadomiłam sobie, że faktycznie piję za dużo.

Psychiatra przepisała mi antydepresanty oraz leki nasenne, i powiedziała, że nie wolno ich łączyć z alkoholem. 

Jestem z natury osobą dość obowiązkową, więc tamtego dnia przestałam pić alkohol. I mija mi 5 lat.


Czy wystarczyło po prostu przestać pić?


No nie, no. Silna wola to absolutna pułapka dla osób z problemem alkoholowym, bo ona nie jest wcale silna Na tzw. dupościsku nie da się jechać w nieskończoność. Człowiek na dupościsku w końcu powie "już się wystarczająco natrzeźwiłem, to mogę się już spokojnie napić". I cykl się zaczyna od nowa.


I tu moje przemyślenie: picie nie jest problemem samym w sobie, jest objawem większego problemu.


Oprócz farmakologicznego leczenia depresji (na które zareagowałam bardzo dobrze) podjęłam też psychoterapię w nurcie CBT (poznawczo-behawioralnym). Zasadniczo ta forma terapii ma trwać krótko, zaś moja przeciągnęła się na jakieś 3 lata. Okazało się wtedy, że psychicznie funkcjonowałam bardzo źle: spychałam swoje potrzeby na boczny tor, próbowałam uzyskać aprobatę innych, uzależniałam obraz samej siebie od tego, co inni mogą o mnie pomyśleć, nie miałam swoich marzeń czy pragnień, nie umiałam odpoczywać, miałam wiecznie zawaloną głowę strumieniem myśli, nie wyrażałam złości, byłam piekielnie zestresowana. Nie będę was zanudzać, natomiast po paru miesiącach terapii uświadomiłam sobie, dlaczego tak naprawdę potrzebowałam alkoholu. Żeby po prostu nie myśleć.


Osoby z problemem alkoholowym potrzebują go do regulowania emocji, i problemem nazywa się go niezależnie od litrażu. Jeśli potrzebują sięgnąć po alkohol, by się dobrze bawić, by się zrelaksować, by się odstresować, by o czymś zapomnieć, by zasnąć - to mają problem z alkoholem. Jeśli mówią sobie, że nie piją codziennie, ale piją w weekend "bo im się należy", "bo chcą sobie wypić i się niczym nie przejmować, zresetować się" - mają problem z alkoholem. JJeśli potrzebują alkoholu, by zrobić sobie dobrze - mają problem z alkoholem. Jeśli asocjują spotkanie towarzyskie z alkoholem jako coś całkowicie naturalnego - mają problem z alkoholem. Jeśli zastanawiają się, czy nie piją za często/za dużo - mają problem z alkoholem. 


Tu zachęcam do odsłuchania tego odcinka podkastu "Co ćpać po odwyku" , w którym chłopaki dobrze przedstawiają te aspekty. W przypadku wątpliwości i chęci rozwinięcia tematu skierujcie się tu. W ogóle gorąco polecam ten podkast.


Co po rzuceniu alko?


Terapia wzmocniła mnie, pomogła poukładać na nowo. Dzięki niej zrozumiałam przyczyny swoich zachowań, ale też przyczyny tego, dlaczego sięgałam po alkohol.


Oczywiście, antydepresanty i terapia nie były jedynymi narzędziami, po które sięgnęłam w trzeźwieniu. Były też duże ilości słodyczy (bo organizm na detoksie domaga się czegoś, co podwyższy serotoninkę, poziom endorfin, doda cukru), kofeina i nikotyna (z której udało mi się z sukcesem zrezygnować ponad 2 lata temu po wielu latach palenia).

Osoba, która odstawia alkohol, nagle zyskuje dużo wolnego czasu, który w początkowym etapie jest bardzo trudny do przetrwania. Tu potrzeba kontaktu z innymi ludźmi, najlepiej tymi, którzy poważnie podchodzą do Twoich zmagań (u mnie było to wsparcie męża), ale też czegoś, co zajmie Ci czas, a najlepiej, jeśli doda trochę endorfin i serotoninki do obiegu. Malowanie, bieganie, rower, majsterkowanie, chodzenie po górach... w moim przypadku były to książki, zgłębianie tematu uzależnień w podkastach, spacery, wędrówki oraz joga, która towarzyszy mi od 4 lat. Nie w formie uduchowionej, ale w formie odstresowującej aktywności fizycznej, dzięki której dbam o kondycję i spokój psychiczny.


Ciekawe jest to, że przy trzeźwieniu rzadko można wskazać taką bezpośrednią myśl: "chciałabym/chciałbym się teraz napić", "brakuje mi alko". Objawami domagania się organizmu o alkohol w procesie trzeźwienia są rozdrażnienie, smutek, napadowe łaknienie słodyczy, uczucie braku czegoś, problemy ze snem... przyczyn jest wiele. Dla ciekawych, zachęcam do wygooglania "Dzienniczka głodu alkoholowego", który jest używany przez AA oraz terapeutów uzależnień.


Czy zrezygnowałam z życia towarzyskiego? 


I tak, i nie. Nigdy nie byłam imprezowiczką, dlatego rezygnacja z wyjść do klubów czy pubów nie była tak dotkliwa. 


Picie alkoholu od paru lat przed jego rzuceniem było dla mnie przede wszystkim związane z samotnym jego spożywaniem, dlatego nie odczuwam presji grupowej na picie w pubie, knajpie czy na imprezie, gdzie inni piją. Nie mam problemu z tym, że znajomy w moim towarzystwie napije się alko - nie czuję, że coś tracę. Dobrze bawię się na trzeźwo. Mam w tym też wsparcie męża, które jest chyba najważniejszym elementem tego społecznego aspektu trzeźwienia. Nie lubię tylko zapachu alkoholu - odrzuca mnie tak, jak dym papierosowy.


Od razu też powiem, że wielu alkoholików jest triggerowanych piwami 0% i niealkoholami. Mnie one nie triggerują, chętnie piję piwa bezalko (choć dla swojego komfortu psychicznego unikam takich, które mają 0.5% albo kombuchy czy innych fermentowanych napojów, mogących zawierać alkohol) czy drinki bezalkoholowe. Ostatnio w Gdańsku otworzył się Dromader Dry Bar, serwujący drinki 0%, który jest wspaniałym miejscem, i do którego często przychodzę. Gorąco polecam, jeśli będziecie mieli okazję skoczyć.


Czy traktuję siebie jako osobę uzależnioną?


Tak, bo mam problem z alkoholem. On nie zniknie, będzie mi towarzyszył zawsze.

Wciąż istnieje ryzyko, że coś będzie nie tak, że spotka mnie jakiś kryzys i sięgnę po alkohol. To wpłynie na wytworzony ciężką pracą obraz samej siebie, którego jednym z filarów jest to, że jestem trzeźwa. Dlatego każdy trzeźwiejący, który traktuje sprawę poważnie, w momencie napotkania sytuacji stresowej po prostu czuje lęk: "czy ten stresor sprawi, że sięgnę po alkohol?", "czy dam radę?".

Osoby z problemem alkoholowym nie są w stanie kontrolować swojego picia. Nie da się "pić tylko trochę". To tak nie działa. Co więcej, nie ma bezpiecznej dawki alkoholu - każda, nawet najmniejsza, jest szkodliwa dla organizmu. 


Co więcej, osoba czynnie pijąca i mająca problem z alko będzie trwać w mechanizmie iluzji i zaprzeczeń. Że skoro ogarnia życie, to nie ma sobie nic do zarzucenia. Bo dla niego łatka "alkoholika" jest jednoznacznie negatywna i stygmatyzująca - jej przypięcie wywołałoby falę myśli egodystonicznych, rujnujących poczucie własnej wartości, i urzeczywistniło zinternalizowane negatywne odczucia na swój temat. 

A mi to nie robi, bo wiem, że uzależnienie od alkoholu jest chorobą (ma swój numer statystyczny w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD – 10 i jest to numer F10. 2.). Są gruźlicy, są cukrzycy, są alkoholicy. 

Nazwanie swojego problemu jasno też daje pewne poczucie wolności - uwalnia od wstydu, od potrzeby kłamania na temat swojego niepicia (alkohol jest jedyną substancją uzależniającą, w przypadku której jeśli jej nie przyjmujesz, to ktoś się pyta, czy nie jesteś chory), co pomaga w procesie trzeźwienia. 


No i, wiecie, osoba uzależniona nie przestanie pić w inny sposób, niż z własnej, nieprzymuszonej woli. Nie da się "namówić kogoś, żeby przestał pić". Można mu jednak odebrać komfort picia - tak, żeby za każdym razem po sięgnięciu po alkohol wracały do niego myśli, że chyba jednak ma problem. Chyba używa właśnie alko do tego, by regulować swoje emocje. Chyba coś jest nie tak.


Co teraz?


A w sumie git. Jestem szczęśliwa. Mam dobrą relację z samą sobą, ze swoim poczuciem własnej wartości. Schudłam, dbam o siebie, chodzę na jogę. Mam pasje, w których się spełniam. Przede wszystkim robię rzeczy w zgodzie ze sobą. I ani trochę nie żałuję, że przestałam pić. 


Każdej osobie, która dotrwała do końca, dziękuję za uwagę. Cieszę się, że możecie świętować razem ze mną. :) 


PS. Zadanie dla chętnych: bardzo polecam ten odcinek podkastu "Niemyte dusze" , w którym lekarz psychiatra opisuje problematykę uzależnienia od alkoholu.


#chwalesie #alkoholizm #uzaleznienie #trzezwosc #ciagbezalkoholowy

2cabfbdc-25a9-41c3-b425-7ac883361a2e
Wrzoo userbar
Pan_Buk

@Wrzoo taka ciekawostka statystyczna:

2ca68f53-6848-466a-8531-c3598bff5750
sireplama

Mam pasje, w których się spełniam.


@Wrzoo "piję wodę" ... Zastanawiałaś się czy nie zamieniłaś jednego uzależnienia na inne? Może odstaw wodę na miesiąc, dwa - sprawdź jak radzisz sobie bez niej w swoim życiu

dolchus

@Wrzoo Jak nazywa się aplikacja ze screena?

Zaloguj się aby komentować

Dzień 4: chyba zrobię sobie przerwę z publikacjami kolejnych moich wpisów. Męczą mnie już komentarze ludzi, którzy bez czytania całości przybili mi łatkę nałogowego alkoholika dla którego nie ma ratunku, albo te, w których mowa o tym, że takie zakłady, to najgorszy objaw alkoholizmu.


Gwoli przypomnienia, zrobiłem wpis ile piorunów tyle dni bez alkoholu, intencją było pokazać, że można spędzać majówkę bez piwka, można odmówić teściowi albo dawno niewidzianemu kumplowi, bo alko w sumie nie jest konieczne do szczęścia. Owszem napisałem, że po sobie widzę, że alko pojawia się w sytuacjach, w których mógłby się nie pojawiać, że widzę go częściej w swoim życiu, stąd rzucam hasło nie piję przez x dni, ile dacie piorunów i zobaczymy co będzie.


Dostałem sporo komentarzy z życzeniami powodzenia, trzymania kciuków i jakieś heheszki ale dostałem też mnóstwo wywodów domorosłych psychologów i co chwilę byłem wzywany do tablicy, żeby odpowiedzieć np. dlaczego piję flaszkę dziennie? What? xD


Rok temu zacząłem stosować post przerywany, co za tym idzie nie jem kolacji, w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Ciekawe, czy gdybym zrobił post „ile piorunów, tyle dni bez kolacji” też bym dostał info zwrotne, że na pewno mam problem, nie dam rady i nie ma dla mnie ratunku? A w ogóle, to jestem chory, a to podstępna choroba i dostanę zwrotnego strzała ze zdwojoną siłą – będę jadł potem podwójne kolacje xD 


Konkludując, co do samego mojego postanowienia, ma się dobrze i zamierzam go dotrzymać, na ten moment wychodzi na to, że robię przerwę od alko jakoś do początku 2025. Cholernie jestem ciekawy jak odbije się to w pozytywnym znaczeniu na moim organiźmie. Co do wpisów, to może po prostu będę robił jakieś tygodniowe podsumowania? Wtedy ci „eksperci” z komentarzy będą mniej upierdliwi, nie wiem, przemyśle to

#ciagbezalkoholowy

958350b3-7857-45ed-be23-53a7f2072674
Pan_Buk

@jaczyliktoo A tak z ciekawości, oznaczałeś sobie bilirubinę? Bo ja to "tylko jedno piwko dziennie" i wyszło 1,59 mg/dL

Więc chociażby to jest powodem, żeby trochę spasować z piciem.

kotybazyla

@jaczyliktoo Toksyczni ludzie są wszędzie. Trzeba mieć wyjebane.

brain

@jaczyliktoo @HolQ

Myślę że spora cześć nieporozumień w wątkach takich jak ten i ogólnie w dyskusji o alkoholizmie i uzależnieniu wynika z tego że różnimy się w tym co te słowa dla nas oznaczają. Słowo alkoholik jest tak negatywnie nacechowane że nie chcemy go usłyszeć w kontekście nas samych i podejrzewam że większość osób pijących często i dużo oburzyłoby się gdybyśmy ich tak nazwali. Dlatego przynajmniej w niektórych terapiach unika się z początku słowa alkoholik, tylko używa określenia że ma się problem z alkoholem. Inne zagadnienie jest ze słowami uzależnienie i przyzwyczajenie, które co niektórzy mogą stosować jako synonimy w kontekście spożycia alkoholu, ale te drugie nie wywołuje w nas takich negatywnych odruchów jak te pierwsze. I tak w głowach wielu pojawia się ciąg myślowy: ktoś pije regularnie -> jest uzależniony -> jest alkoholikiem.

Inna sprawą w uzależnieniach alkoholowych jest fakt że wyróżniamy różne rodzaje uzależnień. Są uzależnienia substancjonalne (czyli alkohol, narkotyki, lekki, tytoń itp.) jak również uzależniania behawioralne gdzie nasze zachowania - można nawet powiedzieć przyzwyczajenia - wpływają negatywnie na nasze życie, a my mimo tego dalej się ich trzymamy. Spożywanie alkoholu może przejawiać negatywne skutki w czyimś życiu na długo zanim osoba ta uzależni się od substancji, ale zgodnie z definicją to już będzie alkoholik. W części literatury tematycznej stosuje się definicję że alkoholizm to choroba w której spożywanie alkoholu przez jednostkę powoduje jakiekolwiek szkody u tej jednostki lub społeczności w której żyje. Jest ona bardzo szeroka i nie mamy problemu z przypięciem alkoholizmu do kogoś kto pije dużo i często, mam przez to problemy w pracy albo cierpi na tym jego rodzina. Ale czy osoba pijąca rzadko, ale kiedy piją to w takich ilościach że kilkukrotnie przekracza zalecane przez WHO dzienne i tygodniowe limity ilości spożywanego alkoholu, też sobie przypadkiem nie szkodzi? Przez to jak szeroka jest ta definicja i jak negatywne wywołuje emocje ja jej nie lubię i staram się stosować wspomniane wcześniej “mieć problem z alkoholem”.

Zaloguj się aby komentować

Dzień 3: dzisiaj wcześniej, bo wena jest. Póki co widzę coraz więcej przesłanek, że alko to w moim przypadku nawyk, nie nałóg. Zmiana nawyku nie jest trudna o ile robi się to z głowq, w skrócie, zastępuje jeden innym, a nie pozostawia po nim dziurę. Oczywiście nawyk słaby najlepiej zastępować lepszym, u mnie wjechał sport. No i trudno mówić o tym, że zmiana już nastąpiła, bo jak wynika z badań, na to potrzeba określonego czasu. Polecam książkę "Siła Nawyku" Duhigga


Oczywiście zaraz odezwą się ci którzy przybili już mi alkoholizm po pierwszym wpisie, że jeszcze zobaczę, że jeszcze mnie złapie, póki co luz blues. Czy miałem ochotę się napić wieczorem? Jasne, ale tak samo mam ochotę być teraz na Malediwach, to że mnie tam nie ma, nie jest sprawą mającą wpływ na kulistość ziemi i postrzegania przeze mnie wszechświata.


Kolejne 35 pln, leci do skarbonki, pozdro Hultaje!

#ciagbezalkoholowy

bfdc4907-89f4-473d-8a1d-384ced48840b
Dudleus

@jaczyliktoo przeczytaj jeszcze "atomic habits ". Wcześniej piłeś tyle czasu, że nie miałeś czasu na sport?


W co inwestujesz zaoszczędzone pieniądze?

OlFunkyBastard

@jaczyliktoo samo to, że musisz rzucać jest objawem alkoholizmu. Jest wiele różnych typów tej choroby.

u-xrb73

Fajny zakład, taki który jeśli wytrzymasz utwierdzi Cię w w złudnym przekonaniu ze „kontrolujesz, a jeśli nie wytrzymasz to sobie wmowisz ze to tylko taki zakład na fajnym portalu.


Jakby nie było jestem z Tobą i powodzenia.

Ps zawołaj jak się skoczy pozdro

Zaloguj się aby komentować

Dzień 2: Właściwie to 3, bo ostatni raz alko w ustach miałem w środę, no ale powiedzmy, że liczymy od wczorajszej deklaracji. Poprzedni wpis ma 242 pioruny, więc najbliższy alkohol wypiję najwcześniej w wigilię! Dzięki za zaangażowanie i troskę o moje zdrowie


Jakieś zmiany przez te 2/3 dni? Drogi żółciowe odpoczeły, jak pijecie i kuje was wątroba, to najpewniej nie wątroba, bo ta nie jest unerwiona ale woreczek żółciowy, który zbiera syf z alko w ten sposob, że zagęszcza zbyt mocno żółć, w dużej mierze przez odwodnienie i wypłukanie minerałów, a przez to większa szansa na złogi i kamienie żółciowe, które powodują ból i wrażenie "nabrzmiałości". Coś tam mnie uciskało i przestało, poza tym poranki bez ciężkiej głowy (dzisiaj pobudka o 6:30) większa lotność umysłu i więcej siły w ciągu dnia, więc bardzo na plus.


Finansowo, zakładając jaką łychę piłem, to jakieś 35 pln w kieszeni i tyle idzie na subkonto Lecimy dalej! #ciagbezalkoholowy

ad900c54-8cb0-49a3-b532-fcb1cf0f11eb
AdelbertVonBimberstein

@jaczyliktoo trzymaj się. Dzisiaj umarł mój wujek lat 51. Zabił go alkoholizm.

W jednym się nie mylił jak sprzedawał ziemię na działki dwa lata temu i powiedział:

"Już nigdy w życiu nie będę musiał pracować."

Zaloguj się aby komentować

No dobra Kasie i Tomeczki, piątek wieczór to dobry moment, żeby zacząć #ciagbezalkoholowy ile piorunów tyle dni bez alkoholu i żeby nie było, że to puste słowa, to będę zdawał Wam relacje każdego dnia jak mi idzie i jakie widzę różnice w psychice i organiźmie.


W czym rzecz? Zaraz minie rok od czasu jak zacząłem walkę z sadłem pozbywając się 16 kg, teraz czas na pozbycie się nawyku drineczka bo stres, drineczka bo radość, czy drineczka bo smutek. Może nie było to nadużywanie ale zacząłem łapać się na tym, że coraz częściej ten drink mi towarzyszy. Pora powiedzieć stop, a nic tak nie motywuje, jak deklaracja na forum, tak więc czas na dziennik:


dzień 1 - dawno nie było piątku wieczór bez szkalneczki dobrej whisky, w sumie na co to komu, komu to potrzebne, chociaż dziwnie tak na czysto celebrować początek weekendu, czas start!

20357cc3-220c-44ae-8d60-f92de33d3e42
Michumi

@jaczyliktoo ech.. Też muszę. Za dużo wale

dolchus

@jaczyliktoo Wierzę że piszesz szczerze więc kibicuję też szczerze. Aktualnie też mam postanowienie na no-alko aż do osiągnięcia pewnego celu. Wcześniej przez długi czas była zasada że alko i inne używki tylko sb, nd i święta i za⁎⁎⁎⁎ście się z tym czułem że się tego trzymam niezależnie od okoliczności - szacunek do samego siebie.

Nie ma co życzyć powodzenia bo chodzi o silną wolę i dyscyplinę więc ogarniesz ᕦ( ͡° ͜ʖ ͡°)ᕤ

Mr88m

Łap pioruna na zachętę i wytrwaj Ja nie pije od Bożego Narodzenia 2022 i jakoś leci Żuć alko dla siebie a nie dla codziennej relacji na Hejto bo to nie pamietniczek za rok się pochwal jak Ci poszło Powodzenia.

Zaloguj się aby komentować