Dzięcioł duży to jest w ogóle osobna instytucja. Leśny spammer piorunów, który działa szybciej, niż Owca zdąży napisać: „Gdzie masz # ?”
W całym lesie nie ma drugiego takiego stworzenia. Wszystkie inne ptaki wrzucają swoje ćwierki poprawnie otagowane: #jedzenie, #gniazdo, #latanie. A dzięcioł duży? Ten nawet nie wie, że tagi istnieją. On działa w trybie „uderzam – reszta niech się martwi”.
Siada na drzewie, pochyla łepek i odpala tryb turbo: TUKTUKTUKTUKTUKTUK Każde uderzenie to jak piorun, który powinien wpaść pod wpis. Zero rozmowy, zero kontekstu, tylko agresywne rozdawnictwo energii jak rozdawanie piorunów pod wpisem o kawie.
Drzewa drżą, bo wiedzą, że jeśli dzięcioł duży zacznie rozdawać swoje pioruny, to już nie ma dyskusji. To nie jest ankieta. To jest dekret.
I teraz najlepsze: gdy inne ptaki próbują coś dodać, np. wrona wrzuca wpis typu: „Dzisiaj zebrałam trochę gałązek #gniazdo”, to dzięcioł duży przelatuje obok, słucha pięć sekund i myśli:
„Bez piorunów to nawet nie zaczynam czytać.”
Po czym wpyla w pierwsze lepsze drzewo taki młot perkusyjny, że wszystkie inne ptaki przewracają się z wrażenia.
Owca siedzi gdzieś na gałęzi i obserwuje. Widzi dzięcioła, słyszy jego dzikie TUKTUKTUK, po czym krzyczy:
„A GDZIE MASZ #?! Halo?! To nie jest tak, że możesz sobie walić bez tagów!”
A dzięcioł duży? On nawet nie przerywa. Nawet się nie odwraca. Bo jego filozofia jest prosta:
„Nie ma tagów? To trudno. Ale pioruny i tak dostarczę, bo ktoś musi.”
I wszyscy w lesie wiedzą, że dzięcioł duży nie taguje, nie tłumaczy, nie wchodzi w dyskusje. On generuje moc. Na dziko. Chaotycznie. Agresywnie. W tempie, które obraża fizykę i regulamin Hejto.pl jednocześnie.
Owca może upominać, może powtarzać, może pisać elaboraty o kulturze tagowania — ale dzięcioł duży i tak robi swoje.
Bo gdy masz w dziobie młot pneumatyczny, to tagi są problemem innych ptaków.
#las #mojezdjecie






















