Rosjanie nie odczuwają nienawiści do Ukraińców. Uważają ich za braci. Nie chcą niszczyć ich kraju ani mordować ludzi, tylko wcielić ich do Rosji. Irytuje ich, że Ukraińcy tego nie chcą i wszystkie ostrzały, naloty, niszczenie infrastruktury, ludobójstwa, tortury, gwałty i grabieże traktują jako pacnięcie po łapkach, które ma ich przywołać do rozsądku. Nawet najkrwawszej wojny w Europie w XXI wieku nie nazywają wojną, tylko "specjalną operacją" przywracającą porządek w zbuntowanej prowincji.
Gdyby przyszło do wojny z Polską, nie byliby tacy kurtuazyjni i łagodni. Nie miejcie złudzeń. Gdyby tylko mogli, to zrzuciliby na nas bomby atomowe i zamieniliby nasze miasta w radioaktywne gruzowiska, a potem by weszli i wymordowaliby nas bez pardonu, jednego po drugim. Po czym wylaliby w ONZ wiadro krokodylich łez, że szkoda szkoda, krew nie woda, ale skoro głupie Pszeki w swojej rusofobii odmówili poddania się pod opiekę Moskwy i uwzględnienia jej interesów bezpieczeństwa, to sami są sobie winni.
Oni w swojej masie nie rozumieją takich pojęć jak wolność, demokracja i prawo do samostanowienia. Dla nich najwyższą misją jest szerzenie ruskiego miru i carskiej władzy na całym świecie, a zbrodnie i kłamstwa traktują jako niezbędne narzędzia, które prowadzą do tego celu. Czy pod carem, czy pod Stalinem, czy pod Putinem – to wciąż ci sami, starzy, (nie)dobrzy, doskonale nam znani z historii Rosjanie. I mają na nas dużą złość za blokowanie im pomostu bałtycko-czarnomorskiego, zamykanie drogi do Europy, okupację Moskwy w XVII wieku, bunty w czasach PRL, wsparcie Ukrainy, posiadanie toalet w domach i w ogóle ciągłe robienie im koło pióra. Te sentymenty nie znikną, tylko będą pielęgnowane i przekazywane młodszym pokoleniom, razem z odpowiednio wykrzywioną wersją historii. I gdy w końcu nadejdzie czas, to przyjdą po nas, żeby wziąć co im się należy. Jak nie teraz, to za dziesięć, dwadzieścia lub sto lat – ale przyjdą.
Gdybyśmy nie byli w NATO, nie moglibyśmy wesprzeć Ukrainy w takim stopniu jak wspieramy ją obecnie ani wysyłać do Moskwy odpowiednio brzmiących argumentów odstraszających. Rosja mogłaby poważnie myśleć nad budową nowej wersji Związku Radzieckiego i inwazji na Polskę. Z Zachodem mogłaby wówczas negocjować pokój i tani gaz.
Bogom niech będą dzięki, że nasi politycy w czasach transformacji posłuchali społeczeństwa i starczyło im determinacji oraz jaj, żeby wbrew przeciwnościom wewnętrznym i zewnętrznym uparcie dążyć do strategicznego celu, aby go osiągnąć w 1999 roku.
#polska #nato #rosja #ukraina #wojna
