Mój wpis będzie nawiązaniem do wpisu @ZohanTSW i wpisu @pigoku na temat opieki nad osobą z Alzheimerem. Znam temat z autopsji więc opiszę moje doświadczenia i mój punkt widzenia.
Opiekuję się mamą z demencją od ponad 10 lat, wcześniej opiekowałam się obojgiem rodziców - obydwoje z demencją. Wcześniej kiedy u ojca choroba już się rozwijała, w dosyć zaawansowanym stanie była moja ciotka - siostra ojca. Kiedy na początku ojciec zaczął chorować nie wiedzieliśmy co się dzieje. Rodzice byli już po siedemdziesiątce i nagle ojciec zaczął śledzić moją mamę jak wychodziła na spacery z kijkami do nordic walking. Jego zachowanie wydawało nam się dziwne aż kiedyś podszedł do mnie i zapytał o co to chodzi że matka tak wychodzi, że na pewno go zdradza a my ją kryjemy. Szczęka opadła mi do ziemi ale gdy ta jego paranoja zaczęła się nasilać wiedzieliśmy że prawdopodobnie wchodzi Alzheimer. Objawy nasilały się przez kilka lat o przez ten czas ojciec robił nam z życia piekło. Zaczęło się od śledzenia mamy na spacerach, potem doszło chodzenie z latarką w nocy po domu żeby sprawdzić czy jest u niej kochanek, potem doszły awantury i wyzwiska, przestał dokładać się do utrzymania a pieniądze chował w coraz to innych skrytkach po czym jak nie pamiętał gdzie je schował oskarżał najpierw mamę potem i mnie o kradzież jego pieniędzy. Nie ograniczał się zresztą do samych oskarżeń i awantur bo potrafił pójść na policję i zgłosić kradzież albo na prokuraturze zgłosić że rodzina się nad nim znęca. Co prawda organa te w trakcie wyjaśniania spraw rozumiały co się dzieje i sprawy były umarzane czy nie wszczynane ale wezwania na policję, wizyty dzielnicowego czy raz nawet przeszukanie lekkie (bo ojciec powiedział że jak nie przyjdą szukać jego pieniędzy to złoży na nich skargę) - to nic przyjemnego dla nas. Potem zaczęły się ucieczki z domu. Wychodził wieczorem i nie wracał na noc. Szukaliśmy go, martwiliśmy się a on sobie w tym czasie nocował w hotelu (czego domyśliłam się po znalezionych u niego hotelowych mydełkach). Ze dwa razy wybrał się z niezapowiedzianą wizytą do dalszej rodziny w tym raz błąkał się po polach aż zapukał do jakichś ludzi że zmarzł i oni wezwali policję. Oczywiście zgłaszałam takie zaginięcia bo nigdy nic nie wiadomo. To wszystko kosztowało nas masę nerwów i zdrowia. To było życie na tykającej bombie. Czy mogliśmy go wtedy umieścić w DPSie? No nie, bo musiałby wyrazić na to zgodę. Nie był ubezwłasnowolniony więc nie mogliśmy zrobić niczego bez jego zgody. Żeby go ubezwłasnowolnić potrzebowalibyśmy opinii psychiatry a on nie zgodziłby się pójść do psychiatry.

W końcu wyszedł rano z domu i nie wrócił do wieczora. Po sprawdzeniu szpitali, zgłosiłam zaginięcie na policję. Przywieźli go o 3 nad ranem. Patrol natrafił na niego przez przypadek na drodze przez las. Był odwodniony, nie potrafił wskazać adresu ale że było zgłoszenie to go dostarczyli na miejsce. Zachowanie policjantów z patrolu to historia na oddzielny wpis. Ojciec twierdził że wybrał się na grzyby no i błądził cały dzień po lesie (wtedy był dosyć upalny dzień). Zapytał mnie skąd policja wiedziała, że on zaginął więc mu powiedziałam że zgłosiłam zaginięcie - na co on odpowiedział, że jakby wiedział że go szukają to by gówno znaleźli. Nie powiem, rozbawiło mnie to wtedy nawet. Na drugi dzień po tym zaginięciu ojciec trafił do szpitala z objawami zawału - ekg i badania krwi wskazywały zawał. W szpitalu zrobili mu koronografię i okazało się że jednak to nie był zawał tylko kardiomiopatia stresowa po tym błąkaniu się w lesie. No ale po koronografii nie można przez tydzień wstawać z łóżka a wiedziałam że ojca po kilku dniach dopadnie paranoja i albo będzie się chciał wypisać na własne żądanie albo po prostu da dyla ze szpitala więc zgłosiłam to lekarzowi prowadzącemu a tam wezwali do niego psychiatrę, który przypisał mu duże dawki ketrelu i dostaliśmy jako zalecenie przy wypisie podawanie ketrelu w mniejszych dawkach w domu i to było prawdziwe błogosławieństwo. Ojciec się wyciszył, skończyły się paranoje, no może nie do końca ale się nie awanturował. W tym samym czasie chorowała też jego siostra - te same objawy - mąż ją "zdradzał" z sąsiadką z góry, którą ukrywał w wersalce. I jak mój ojciec był już na ketrelu jego szwagier nagle wylądował w szpitalu i zmarł a ciotka, która już była niekontaktowa została sama, my byliśmy jej najbliższą rodziną. Nie miałam zamiaru się nią osobiście zajmować bo miałam już na głowie ojca i choroba zaczynała się już u mamy. Ojciec z wiadomych przyczyn nie mógł się już też zajmować siostrą. Porozmawiałam z nim wtedy i powiedziałam że się zajmę jej sprawami, znajdę jej jakiś ośrodek ale żeby za to dał mi upoważnienie notarialne do reprezentowania jego w razie czego (jedyna okazja żeby się na coś takiego zgodził) i takie upoważnienie mi dał. Wcześniej takie pełnomocnictwo notarialne dała mi też mama w momencie kiedy musiałam już całkowicie przejąć zajmowanie się sprawami urzędowymi bo nie była w stanie sama tego ogarniać. Natomiast z ciotką był problem bo nie była w stanie mnie do niczego upoważnić. Nie mogłam jej tez ubezwłasnowolnić bo to mogą zrobić tylko krewni w linii prostej. Ojciec też już nie był w stanie ogarnąć procedur. Ale znalazłam sposób (jakby ktoś był zainteresowany to mogę powiedzieć) i udało się ciotkę ubezwłasnowolnić i umieścić w ZOL-u. Nie w DPS-ie bo nie było by nas na to stać. Po drugie wydaje mi się że wtedy dostałam info że DPS nie przyjmują osób całkowicie niesamodzielnych. Zresztą umieszczenie ciotki w ośrodku to też cała historia na osobny wpis. W każdym razie jak ogarnęłam skierowanie do ZOL-u, które wystawia lekarz to trafiła do takiego ośrodka, który nie cieszy się dobrą sławą. Zawieźliśmy ją tam i uwierzcie mi, nie była to moja ukochana ciocia, wręcz przeciwnie - jak była zdrowa to była straszną megierą i dużo złego zrobiła mojej rodzinie, od jakiegoś czasu nie utrzymywaliśmy kontaktów, ale jak ją tam zawiozłam to nie mogłam jej tam zostawić. Warunku tragiczne, niesamowity smród, po korytarzu chodziła rozebrana kobieta na która pielęgniarki nie zwracały uwagi a przy przyjmowaniu ciotki chcieli żebyśmy podpisali zobowiązanie że nie będziemy rozmawiali z prokuraturą (!). Musiałam ją tam zostawić bo nie miałam co z nią zrobić ale zaraz po przyjeździe do domu zaczęłam obdzwaniać okoliczne ZOL-e żeby znaleźć jej inne miejsce i udało się to zrobić w tydzień. Nie byłam w stanie zostawić istoty ludzkiej w takich warunkach jakie tam były. W tym drugim ZOL-u było w miarę normalnie co też nie znaczy że różowo. Powiem tak, mogę żyć z tym że zawiozłam tam ciotkę ale swoich rodziców nie chciałabym tam widzieć.

Po śmierci ciotki wprowadziliśmy się z rodzicami do jej mieszkania bo było większe, poprzednie wynajęliśmy a ja zajęłam się opieką nad nimi na cały etat. Moja próba pójścia do pracy na pól etatu zakończyła się odkręconym gazem, bó próbowali usmażyć jajecznicę. Dobrze że moje dziecko akurat było na wakacje w domu i naszło na tą sytuację. Udało mi się załatwić sobie świadczenie pielęgnacyjne na mamę - po też bardzo długich bojach z urzędami. Ojciec się trochę uspokoił, z mamą było coraz gorzej i co najdziwniejsze do ojca mialam więcej cierpliwości niż do mamy pomimo, że z nim zbyt dobrze ostatnio nie żyłam a mama była dla mnie zawsze wsparciem. Może dlatego że on trochę zdawał sobie sprawę że coś się z nim dzieje a ona zachowywała się jakby się nic nie działo. Podnosiłam na nią głos pomimo tego, że doskonale zdawałam sobie sprawę, że to nie jej wina że pyta mnie dziesiąty raz o to samo w przeciągu pół godziny albo że opowiada jakieś niestworzone historie z przeszłości i nie da sobie przetłumaczyć że to nie tak było. Moje dziecko wysłało mnie do psychiatry i gdy powiedziałam że chcę dostać coś co mnie wyciszy żebym nie złościła się na mamę bez sensu i powodu bo ona na to nie zasługuje i dostałam antydepresanty (chociaż nie miałam depresji). I to był po ketrelu dla ojca, kolejny game changer. Okazało się że prozac wyprostował mi wszystkie drogi życia. Życie stało się przyjemniejsze, spokojniejsze a opieka nad rodzicami to nic takiego i można to robić nie tracąc nic z życia. W 2019 ojciec zmarł na raka płuc i szczerze mówiąc nie żałuję że się nim opiekowałam chociaż przed ketrelem nieraz życzyłam mu najgorszego i chciałam żeby zniknął z naszego życia. A dzięki temu że się stało jak się stało mam wrażenie że trochę zaczęłam go rozumieć, udało nam się spędzić trochę czasu razem. To był dla mnie jakiś taki okres pojednania z ojcem. Mieszkanie ciotki było w dzielnicy gdzie mieszkałam z rodzicami jako dziecko (więc trochę powrót na stare śmieci) i było blisko lasu więc codziennie brałam rodziców na spacer, przeważnie do lasu. To były na prawdę fajne chwile. Mieszkanie miało dużą kuchnię gdzie można było wspólnie jadać posiłki co robiliśmy a dodatkowo wprowadziłam tradycję rozgrywania paru partyjek domina z rodzicami póki dawali radę. Cieszę się że mieliśmy taką możliwość.

Gdy ojciec zmarł do opieki została mi tylko mama ale mama nigdy nie była tak kłopotliwa jak ojciec. Zawsze była pogodna, wesoła i zawsze mi ufała że chcę dla niej dobrze. Choroba nie zmieniała jej charakteru tylko odcinała jej krok po kroku funkcje poznawcze. Na końcu zaczęła podupadać jej sprawność fizyczna, mózg już nie zawiaduje tak dobrze ciałem wiec mama ma problemy z najprostszymi czynnościami, nie rozumie co się wkoło niej dzieje więc nieraz próbuje mnie uderzyć albo mnie zwyzywa od bydlaków bo robię przy niej rzeczy sprawiające jej dyskomfort a ona nie rozumie dlaczego. Czy mi to przeszkadza? Nie, co najwyżej trochę śmieszy - to trochę tak jak by się widziało małe dziecko, które mówi ci, że cię już nie kocha bo mu nie kupiłeś zabawki. Nieraz umycie jej, przebranie, zmiana pieluchy to wyzwanie ale z czasem człowiek wypracowuje sobie swoje sposoby i automatyzmy, dzięki którym wszystko przebiega szybciej i sprawniej. Staram się żeby mama jak najdłużej zachowała jak największą sprawność fizyczną bo jak przestanie wstawać z łóżka to będzie źle. Więc pomimo tego, że nie jest sama w stanie podnieść się z łózka codziennie rano ją sadzam, zbierając przy tym trochę jobów bo jak się domyślam jest to dla niej trochę bolesne (każdy po 40 wie jak się wstaje rano z łóżka a moja mama ma 92 lata), Pomimo, że nie jest w stanie chodzić ani sama ani z chodzikiem, prowadzę ją codziennie trzymając za ręce do łazienki oraz do stołu na posiłki. Gdyby jakieś dwa lata temu jak już urwał się z nią kontakt trafiła do ZOL-u pewnie by już nie żyła albo była by już całkowicie leżąca. Nie chcę tu powiedzieć że ZOL i DPS to zło, bo nieraz są koniecznością. Nie wyobrażam sobie na przykład opieki nad osoba chorą jak się pracuje. Ja na pewno nie dałabym rady. Ratuje mnie to że mam to świadczenie pielęgnacyjne i nie muszę iść do pracy, a dobrze płatnej pracy w naszym regionie i tak bym nie znalazła, to raz.

Dwa - jest mi łatwiej bo zaczynałam opiekę jak rodzice byli jeszcze sprawni i kontaktowi, w miarę postępów choroby miałam czas żeby się do pewnych rzeczy przyzwyczaić, nauczyć. Na przykład, na początku strasznie bałam się pampersowania. Zawsze byłam osobą "obrzydliwą" i nie wyobrażałam sobie że miałabym zmieniać pieluchy dorosłej osobie choćby i najbliższej. Początki były koszmarne, torsje aż mnie mięśnie bolały, zmiana pieluchy trwała z pół godziny ale okazało się że to co mówią ludzie to prawda - z czasem się przywyka.

Po trzecie nie miałam już małych dzieci - nie wyobrażam sobie wybierać między dzieckiem a rodzicem potrzebującym opieki. Wiadomo że dziecku należy się nasza uwaga bardziej i jeśli miałoby na tym ucierpieć to sorry batory.

Po czwarte miałam wsparcie bliskiej osoby - kiedyś partnera teraz już męża. Nigdy nie narzekał na to że jesteśmy w takiej a nie innej sytuacji, nigdy nie sugerował że byłoby nam lepiej jakby moi rodzice byli w zakładzie opiekuńczym. Pomaga mi w tym w czym może mi pomóc. Mogę do niego ponarzekać.

Po piąte zarówno ja jak i mąż potrafimy się śmiać ze wszystkiego. Poczucie humoru i nie branie wszystkiego do siebie też pomaga. A chorzy na demencję ludzie robią trochę śmiesznych rzeczy. Mam nadzieję że mnie źle nie zrozumiecie - nie śmiejemy się z osoby, która wiadomo że ma ograniczone możliwości poznawcze ale z jej pomysłów, które nieraz są zabawne.

Po szóste, trzeba zmienić swój sposób myślenia o chorej osobie. Moja mama ma już swój świat, nie widzę żeby czuła się nieszczęśliwa albo żeby cierpiała (oczywiście ma jakieś dolegliwości fizyczne ale nie są dla niej mocno dotkliwe) więc nie rozpatruje w myślach jaka była kiedyś, jaka by była gdyby była zdrowa. To jest na początku najtrudniejsze - ktoś kto zawsze był normalny, inteligentny, zaradny nagle nie potrafi zapamiętać prostej informacji albo zrozumieć najprostszej rzeczy. Wtedy czuje się złość bo ma się wrażenie że gdyby ta osoba wysiliła się trochę bardziej to dałaby radę. Z czasem zaczyna się zapominać tą osobę, która była kiedyś i wtedy jest czas żeby zaakceptować tego nowego człowieka, to duże dziecko. I nie wymagać od niej zachowania logicznego tylko traktować trochę jak dziecko. Ja w tej chwili z moją mamą nawet rozmawiam jak z dzieckiem. Jak to się nam gdzieś w głowie przełamie to wyparowuje ta złość na chorego że jest jaki jest, wyparowuje ta litość że " co to się z człowiekiem zrobiło, kiedyś przecież była taka energiczna, inteligentna, mądra" Odkąd pożegnałam mamę taką jaką była, zaakceptowałam ją taką jaka jest. Dzięki temu nie czuję żeby opieka nad nią obarczała mnie emocjonalnie.

Po siódme o to jest chyba najważniejsze - robimy przy osobie chorej to co jest niezbędne. Opieka nad mamą nie zjada mi całego czasu. Nie można pozwolić żeby opieka nad chorym stała się całym twoim życiem. Nie siedzę przy mamie cały czas, pielęgnacja rano, posiłki, prowadzenie do kibelka (na zasadzie jak z małym dzieckiem, sama już nie woła więc po wstaniu rano i po posiłkach i przed snem), podanie leków - w sumie nie zajmuje mi to więcej niż praca na etat. Oprócz tego zwykłe obowiązki domowe, sprzątanie gotowanie ale udaje mi się znaleźć chwilę dla siebie, na duolingo, na książkę, na obejrzenie filmu, na przejrzenie neta. Normalne życie. Nie mogę wyjechać na wakacje ale umówmy się przy moich kotach i psach i tak bym nie mogła i to jest akurat mój wybór. Zresztą lubię relaksować się w domu.

Nieraz ludzie mi współczują że mam tak ciężko bo mama chora, opieka. Niektórzy z Was wiedzą że przeprowadziliśmy się ostatnio do własnego domu ale chyba nie pisałam, że oprócz tego że to było nasze marzenie to trochę też była to dla mnie jedyna droga wyjścia z sytuacji. Moja starsza ode mnie o 15 lat siostra zaczęła zdradzać objawy takie same jak mama. Zaczęło się we wcześniejszym wieku niż u mamy i mam wrażenie że postępuje szybciej. Więc doszła mi opieka nad siostrą a ciężko mi to było robić na dwa mieszkania więc teraz siostra wprowadziła się z nami do naszego domu i mam je obie pod kontrolą. Na razie siostra jest mi jeszcze w stanie trochę pomóc przy mamie, nie wiem jak długo. Ale nie martwię się na zapas (co jest dużą zasługą SRII )Zarówno moja mama jak i siostra dużo mi w życiu pomagały więc nie wyobrażam sobie żebym nie miała dla nich zrobić tego samego tym bardziej że (to moje osobiste odczucie) mnie to wcale dużo nie kosztuje. Nie czuję się wykluczona z życia, czuję się szczęśliwa i zadowolona z mojej obecnej sytuacji. Ale rozumiem że nie każdy tak potrafi i nie każdy ma warunki (praca, dzieci) i ZOL czy DPS jest jedynym wyjściem. Nie wiem jak jest w DPS-ach ale ZOL-ach często nie jest różowo. Moja koleżanka miała mamę w ZOLu ale w tym samym mieście i odwiedzała ja co drugi dzień - i to się sprawdzało. Koleżanka pracuje więc jej mama była bez opieki w domu sama przez kilka godzin aż w końcu złamała nogę. W zakładzie miała podstawową opieką zapewnioną a koleżanka pilnowała żeby się nią tam dobrze opiekowali, dowoziła jedzenie, pilnowała leków, sprawdzała sama czy ze zdrowiem mamy wszystko ok. I taki system się sprawdzał bardzo dobrze.

Podsumowując moje przydługie wynurzenia - dom opieki czy samodzielna opieka to kwestia możliwości i okoliczności. Dom opieki może być dobrym wyjściem ale warto często sprawdzać warunki i odwiedzać chorego. Samodzielna opieka nie musi być koszmarem i marnowaniem swojego życia ale to też zależy od charakteru chorego i opiekuna i od tego ile czasu i uwagi opiekuna wymaga (nie może stać się całym życiem opiekuna) A tak na marginesie bardziej obciążająca psychicznie jest opieka nad osoba chorą fizycznie, umierającą, zmagającą się z ogromnym bólem. Przy czymś takim nie da się żyć normalnie poza chorobą. Choroba i cierpienie są osią życia dla całej rodziny chorego, szczególnie jak jest w domu. A szczególnie jak nie ma żadnej alternatywy bo brak miejsc w hospicjach.


#demencja #chorobaalzheimera

Komentarze (44)

koszotorobur

@serotonin_enjoyer - dzięki za ten wpis.

Dzielenie się takimi doświadczeniami jest ważne na wielu płaszczyznach - mnie osobiście skłania do wielu niełatwch przemyśleń.

A Tobie życzę dużo zdrowia, siły i wytrwałości!

serotonin_enjoyer

@koszotorobur Dziękuję. Napisałam ten wpis bo najczęściej postrzega się te dwa podejścia jako "oddać i mieć z głowy, pozbyć się problemu" a to nie musi tak być bo można to tak zrobić żeby było dobrze; a drugie podejście jako "poświęcić się" a można to zrobić bez poświęcania się i zrobić z opieki część normalnego życia w niektórych przypadkach.
Mam nadzieję, że Twoje niełatwe przemyślenia doprowadzą cię do dobrych konkluzji.

JackDaniels

@serotonin_enjoyer z tymi podejściami to opisałaś skrajności - bardziej to chodzi o szukanie pomocy na zewnątrz vs ogarnięcie wszystkiego samemu. Czy w tym pierwszym przypadku chodzi zawsze o "pozbycie się problemu"? Często pewnie tak, ale sama napisałaś, że nie każdy potrafi i ma warunki aby opiekować się chorymi. A druga opcja? Uważam że trzeba mieć jednak do tego specjalne predyspozycje i sama miłość i wdzięczność np. w stosunku do chorych rodziców tutaj nie wystarcza. Ty najwyraźniej masz takie predyspozycje + jeszcze przyzwyczajenie/akceptacja sytuacji , tym bardziej że to jak piszesz nie pojedynczy przypadek w rodzinie. Tyle przypadków ile ludzi, każda sytuacja będzie inna.

serotonin_enjoyer

@JackDaniels oczywiscie, chciałam żeby wlasnie o tym byl moj post. Żeby nie demonizować ani jednego ani drugiego. Ja tez mam pomoc z zewnatrz bo mam swiadczenie pielegnacyjne od państwa dzięki któremu mogę zostac z mama w domu i nie pracować. Co do predyspozycji to sie nie zgodzę, ja nie mialam ich zupelnie. Urodzilam sie jak rodzice mieli 40 lat, byla duza roznica wieku miedzy mna a rodzeństwem i mama sie zawsze nade mna trzęsła. Nie mialam żadnych obowiazkow w domu. Z pewnymi rzeczami musialam nauczyc sie sobie radzic jak w wieku 20 lat zaszlam w ciążę ale i tak mialam w tym wsparcie mamy. Nie bylam totalnie gotowa na opiekowanie się osobą niesamodzielną. Panicznie sie tego bałam. I musialam sie tego nauczyć. Tu jak juz napisalam pomocne było ze choroba postepowala powoli i robilismy razem krok za krokiem. Druga pomoca był Seronil 🤷 Kiedys myslalam ze nie dam rady w żaden sposób ale jak musialam to dałam.

ataxbras

@serotonin_enjoyer Właściwie nie mogę się odnieść merytorycznie do Twojego wpisu, bo nie mam takich doświadczeń.
Ale mogę stwierdzić, że jesteś Człowiekiem przez duże C, takim jakich chciałoby się więcej, a jest ich tak mało.

A co do chorób neurodegeneracyjnych - coraz więcej dzieje się w ich poznawaniu i zatrzymywaniu. Zajmuję się tym wyłącznie obocznie, bo patologie mają wpływ na zmiany kognitywne i poznanie ich wzorców, ale myślę że powinnaś się tym tematem głębiej zainteresować (choć sądzę, że już to robisz) ze względu na siebie i dzieci.

Jako aspie mam problem z interpretacją emocji, ale Twój wpis był tak rzeczowy, że aż go czułem. Dziękuję.

serotonin_enjoyer

@ataxbras dziekuje za te miłe słowa. Oczywiscie interesuje sie tematem. Ostatnio obilo mi sie o uszy ze suplementacja litem odwróciła procesy demencyjne u myszy ale od myszy fo ludzi daleka droga. Problem jest ogólnospołeczny wystepuje coraz częściej wiec myślę że nauka bedzie szukać rozwiązań.

ataxbras

@serotonin_enjoyer Tutaj masz przegląd kierunków badań nad demencją - https://www.dementia.org.au/sites/default/files/2025-02/Dementia-Research-2025.pdf

Sama strona dementia.org może być dobrym punktem wyjścia.

Trwają prace nad modyfikacjami genetycznymi, wykorzystaniem komórek macierzystych, wreszcie terapiami odwracającymi efekty starzenia (z całkiem ciekawymi informacjami dotyczącymi cofania efektów epigenetycznych). Jest tego sporo, niewykluczone, że rozwiązanie jest tuż za rogiem.

serotonin_enjoyer

@ataxbras Dzięki, z chęcią przejrzę

Z_buta_za_horyzont

Pamiętam jak rodzice przywieźli babcię, którą któryś raz sąsiad do domu zawoził bo nie pamiętała gdzie mieszka. Z racji tego, że babcia była listonoszem znali ja sporo osób a ona sama lubiła kilkugodzinne spacery po swoim rejonie. Jako młody nie potrafiłem zrozumieć czemu babcia przestała pamiętać moje imię. Najgorsze było zamykanie drzwi i szybkie wychodzenie z domu żeby babcia nie uciekła. Potrafiła wtedy walić w drzwi i krzyczeć, że ją więzimy na szczęście sąsiedzi szybko zrozumieli babci chorobę. Jeśli się wychodziło z nią na spacer to na ogół na zmiany bo nadal potrafiła chodzić po 2 - 4 godziny. Wychodząc z mieszkania nie potrafiła już do niego wrócić. Było też sporo wesołych momentów jak pomyliła drzwi i weszła do sąsiada obok siadła w kuchni i zaczęła sobie robić herbatę ku zdziwieniu lokatorów. Zawsze myliła cukier z solą ale twardo piła słoną herbatę. Cukier później chowaliśmy bo potrafiła łyżkami jeść. Czajnik z gazówki musieliśmy schować i kupiliśmy elektryczny, który nie wiedziała Do czego służy ale już nie robiła co chwilę herbaty dla całej rodziny i nie było obawy, że dom spali. Kilka razy dziennie potrafiła się pytać kogo my dzieci jesteśmy i co tu robimy. A zdanie, które powtarzała wciąż to: "Doktor Szcześniak poleca piwo na nerki i pięćdziesiątkę na lepsze krążenie" do dzisiaj nie wiemy gdzie to usłyszała. Tak jak piszesz z biegiem czasu zaczęliśmy traktować ją jak dziecko i życie z nią stawało się dość proste i wesołe. Niestety pozostała lista chorób sprawiła, że nie została z nami długo na tym świecie.

serotonin_enjoyer

@Z_buta_za_horyzont przykro mi ze babci juz z Wami nie ma ale fajnie że tez potrafiliscie podejsc do jej stanu z humorem i dystansem

Gustawff

Cały ten czas jesteś na prozacu?

madhouze

@serotonin_enjoyer podbijam pytanie

serotonin_enjoyer

@Gustawff @madhouze tak chociaż nie koniecznie ze wzgledu na chorobę mamy. Ten lek to dla mnie prawdziwy game changer. Nie bylabym tu gdzie jestem bez tego. Ale to dlugo by pisać

Furto

Nie jestem sobie w stanie przypomnieć (sic?), czy kiedykolwiek przeczytałem w internetach coś, w co tak mocna wsiąkłem i zarazem to przeżyłem. Jesteś naprawdę wspaniałą osobą. No i już wiadomo, skąd się wziął Twój nick

serotonin_enjoyer

@Furto dziekuje za mile slowa chociaz chcialam tym wpisem przekazać ze nie trzeba byc wspaniałą osoba żeby opiekowac sie czlonkiem rodziny i nie miec z tego powodu traumy. Jesli jest w tym moja zasluga to tylko taka ze staram sie byc zawsze osobą samoświadomy i nazywac to co czuję dzięki temu moglam dojsc do takiego stanu ducha że ta sytuacja jest dla mnie naturalna. Ma prawde nie czuje żebym sie poswiecała dla mamy. To trochę dla mnie "win win situation" Nie musze rano wstawac do pracy żeby kebac na tego zlodzieja Janusza 😉Sama jestem sobie szefem przy obowiazkach domowych moge słuchać książek albo muzyki. A mama tez korzysta ze jest wsrod rodziny, ze do niej cos tam gadamy, ze troche aktywizujemy ja fizycznie. No takie zycie po prostu.

serotonin_enjoyer

@Furto aha, a genezę nicku dobrze odgadleś 👍

Furto

@serotonin_enjoyer Możesz sobie to oczywiście "skromnie" interpretować i pisać o takim życiu, ale takie koleje losu nie zdarzają się każdemu i tym bardziej nie każdy potrafiłby/mógłby je udźwignąć. Duży szacunek i powodzenia.

madhouze

@serotonin_enjoyer mocne. Pamiętam, jak spotkało to mojego dziadka. Tak samo, wszędzie widział "murzyna", z którym zdradzała go babcia, chodził do banku wypłacać całą emeryturę i rozdawał ją pod sklepem. Babcia zupełnie nie dawała sobie rady z sytuacją i nie była w stanie zrozumieć, że to już jest inny człowiek, a ona uparcie oczekiwała od niego racjonalnych zachowań

ZohanTSW

Ciekawa sprawa z tym lekiem od psychiatry, że to taki game changer. Wielokrotnie próbowałem mamę namówić na wizytę u psychiatry. Sam przyjmowałem leki więc wiem że to nic strasznego, ale wyszło z tego tyle, że się dowiedziałem od ojca, że mama uważa, że chcę z niej robić wariatkę.

Czapki z głów za to że tak ogarniasz

serotonin_enjoyer

@ZohanTSW No ja mam taka teorie ze kazdy mózg jest inny sam w sobie i nie ma czegos takiego jak norma, dlatego roznie sobie radzimy z różnymi sprawami. Dlatego trudno oceniac kogos na podstawie tego czy jest czy nie jest w stanie cos zrobic. Dopoki to samemu zainteresowanemu nie przeszkadza, nie ma potrzeby nic z tym robić ale i nie powinno sie nikogo oceniac ani wymagac zeby byl bardziej zaradny, bardziej ekstrawertyczny albo spokojniejszy , bo tym wszystkim zawiafuje chemia w mózgu i nie mamy na to duzego wplywu. Tam gdzie ja mialam pewne deficyty lek je zrównoważył. Nie wiedzialam że życie moze być tak proste. Przez ponad 40 lat do niczego nie doszlam bo balam się podjąć jakiekolwiek ryzyko. Caly czas mieliłam w głowie faile z przeszłości i lęki przed przyszłością. Serotoninka osadzila mnie tu i teraz, nie martwie sie na zapas nie z wyboru tylko dlatego ze nie czuje takiej potrzeby. Naprawdę jakosc życia zmienila mi sie bardzo mocno na plus. Ale wiem ze ludzie boja sie psychiatry i boja się leków. Ja widze to tak ze mam jakieś genetyczne niedobory neuroprzekaźników i leki mi je wyrównują dzieki czemu jest jak byc powinno.

ZohanTSW

@serotonin_enjoyer nie proponowałem tego mamie na zapas, ona bardzo ciężko to znosi, a z natury jest paranoiczna, więc tylko podsyca swoje lęki i stresy. Na mnie leki zadziałały świetnie, a przynajmniej zostały doskonale dobrane, po prostu czułem się normalnie, wszystko było tak jak każdego innego dnia minus rzeczy które psuły mój nastrój. Po prostu nie działały na mnie, były obok, widziałem je i nic. Coś wspaniałego

serotonin_enjoyer

@ZohanTSW Dokladnie tak samo czuje

Fafalala

Wow, powiedzieć że jestem pod ogromnym wrażeniem to jak nic powiedzieć. Moja mama jest już wiekową kobitką i tego momentu braku sprawności i konieczności opieki boję się jak ognia. Pomimo tego, że kocham ją nad życie. Piękne jest to co napisałaś i warto ten wpis zachować na później.

serotonin_enjoyer

@Fafalala Uwierz mi też tak się bałam. Wiem jak to jest. Mialam problemy nie tylko z takimi bardziej obrzydliwymi stronami takiej opieki ale mialam problem ze zmniejszeniem takiego dystansu fizycznego z mamą. Czulam sie bardzo dziwnie rozbierajac ją, myjac, dotykając, jakbym naruszala jakies tabu. A teraz nie mam problemu z przytuleniem jej, pogladkaniem po wlosach, pocalowaniem w czoło. Strach przed opieka nad rodzicami towarzyszyl mi przez dlugi czas w życiu bo kestem późnym dzieckiem ale okazalo się trochę ze strach mial duże oczy.

spawaczatomowy

Teściowa zachorowała dwa lata temu na zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. Nawet przez chwilę nie myśleliśmy o dps gdy jej stan się pogarszał. Lekarze nas uprzedzili, że jeśli przeżyje, to będzie osobą wymagającą całodobowej opieki. Nasze życie ułożylibyśmy żeby jej zapewnić godne życie. Niestety bakteria była tak zjadliwa, że nie dała jej szans. Nie bagatelizujcie chorób u osób starszych, nawet głupi kaszel może się przerodzić w poważną chorobę

serotonin_enjoyer

@spawaczatomowy Przykro mi bardzo że twoja żona straciła mamę a ty teściową. Jest dokladnie jak mówisz w starszym wieku wystarczy zlamac nogę i to moze szybko doprowadzic do końca. Ciesze sie ze moja mama jak na razie, tfu, tfu odpukać, prawie mi nie choruje. Stary przedwojenny rocznik.

3cik

Mocny wpis. Wielkie dzięki za podzielenie się tymi trudnymi tematami. Większość z nas prędzej, czy później zdarzy się z opieką nad niesamodzielnym członkiem rodziny, a takie posty pomagają oswoic się nieco.

serotonin_enjoyer

@3cik Dzięki, ze tak myślisz

motokate

@serotonin_enjoyer Aż się boję o to spytać - jeśli jest tyle przypadków w rodzinie, czy nie obawiasz się, że i Ciebie to spotka? Lekarze coś mówią na ten temat? Są jakieś sposoby, żeby z wyprzedzeniem coś zadziałać?

serotonin_enjoyer

@motokate No jaha że się boje. Ale nie mam na to wplywu, staram sie byc aktywna umyslowo, ucze się języków, ale nie wiem czy to tak na prawde coś może pomóc jak choroba mialaby mnie dopaść. Pocieszeniem dla mnie jest ze u najstarszego brata, 21 lat starszy ode mnie, na razie nie ma śladów choroby. Druga siostra tez raczej ok. A przypadkow w rodzinie bylo nawet wiecej. Z mamy strony nie ale ze strony ojca to jeszcze jego matka i jej wszystkie siostry, jego kuzyn. Ale tego sie na razie nie da skutecznie leczyc ani powstrzymać. Jak bedzie ze mna, zobaczymy.

motokate

@serotonin_enjoyer Trzymam kciuki, żeby nic nie było! Szacun za wszystko, co robisz i jak do tego podchodzisz.

GazelkaFarelka

Podziwiam cię mocno, ja wiem - nawet w czasie, gdy łatwo mówić i szlachetne deklaracje nic nie kosztują - że nie dałabym tak rady tak poświęcić wszystkiego. Pewnie zatrudniłybyśmy na spółę z siostrą kogoś do opieki, potem szukalibyśmy dobrego domu opieki. I z drugiej strony, sama też nie chciałabym, żeby moje dzieci się poświęcały zajmowaniem mną. Mają się zajmować sobą, własnymi dziećmi i wnukami.

serotonin_enjoyer

@GazelkaFarelka Ja też nie chciałabym żeby moje dziecko sie mną musiało zajmować. Ale tak jak pisałam jak bedzie to wychodzi w praniu. Ja też myślałam że się do tego nie nadaje a okazało się to nie takie straszne, przynajmniej dla mnie. Gdybym nie dawala rady pewnie szukalabym innych rozwiązań. Bo podkresle to jeszcze raz taka opieka ma sens jak opiekunowi zostaje jeszcze normalne życie. Jak to mialo by byc zrezygnowanie ze swojego zycia na rzecz opieki to absolutnie nie. Kazdy z nas ma jedno życie zeby je przeżyć i nie można z tego zrezygnowac dla innej osoby, ktora moze nawet nie zdaje sobie sprawy z wszystkiego dookoła.

Lemon_

@serotonin_enjoyer Dziękuję. To chyba najlepszy i najważniejszy wpis, jaki czytałem na tym portalu. Każdy ma kogoś bliskiego, kto się starzeje, ale woli o tym na razie nie myśleć, więc ten wpis daje pojęcie o tym, co może się zdarzyć. Znajomi ze szkoły niedawno wrzucili zdjęcia nauczycielki matematyki, która ma 103 lata, ale jest w pełni sprawna fizycznie i psychicznie, ugościła ich kanapeczkami, wesoło rozmawiali. Więc demencja, Alzheimer to niekoniecznie musi dotyczyć wszystkich, poza tym medycyna ciągle wymyśla różne fajne lekarstwa, więc może wymyślą kiedyś także na to.

Zdziwiło mnie, że Alzheimer odwiedził całą Twoją rodzinę, jak wynika z tego wpisu. Nie wiedziałem, że to jest jakby... genetyczne?

serotonin_enjoyer

@Lemon_ Nie wiem czy genetyczne. Z tego co wiem problem wystepuje coraz częściej w populacji wiec moze i wzgledy srodowiskowe się dokładają. A tak gwoli ścisłości to Alzheimera diagnozuje się jak wscieklizne badając mózg po śmierci. Sa chyba tez jakies badania genetyczne ale psychiatrzy ich nie zlecają wiec trudno tak naprawde powiedzieć czy demencja jest spowodowana chorobą Alzheimera czy innymi zaburzeniami na tle na przykład naczyniowym.

DonMarudo

@serotonin_enjoyer Dziękuję Ci za ten wpis. Otwarte i bezkompromisowe, a jednocześnie takie ludzkie i swoiście ciepłe mówienie o za⁎⁎⁎⁎ście trudnych sprawach. Gratuluję Ci podejścia i deceniam.

Madius

Ile miałaś lat gdy przeszłaś w ten tryb opieki na pełen etat?

Twoją historię odbieram że przejście w taki tryb, było spójne z Twoim stylem życia.
Ja byłem jedynie obserwatorem jak opieka na babcią wyniszcza moją matkę i ciotkę, dlatego z dużym zainteresowaniem przeczytałem Twoją perspektywę. Gratuluję tego jak sobie to ułożyłaś i jak sięgnęłaś po pomoc specjalistów (leki).

serotonin_enjoyer

@Madius Coś ponad 40 i tak bylo w pewnym sensie spójne. Staralam sie tak ulozyc sobie życie zeby bylo mi wygodnie w mojej sytuacji i sie udalo.

serotonin_enjoyer

@madhouze To częste u ludzi ze starszego pokolenia, że nie odróżniają zachowania wynikajacego z choroby od zlej woli chorego. Moja mama też zawsze wrzucala na ojca a ojciec na swoją siostrę. Sam sledzil mamę a jak ciotka robila awantury mężowi ze go sasiadka odwiedza to moj ojciec mowil że to wariatka. Jakos ludziom ze starszych roczników nie miesci sie w głowie że choroba moze sterowac człowiekiem.

Fly_agaric

Fantastyczny i ważny wpis, ale nie będę mnożył wszystkiego, co zostało już dopisane.

Moja starsza ode mnie o 15 lat siostra zaczęła zdradzać objawy takie same jak mama.

To niestety, bardzo zły prognostyk dla ciebie.

serotonin_enjoyer

@Fly_agaric Dzięki za ostrzeżenie 😉 Wiem ze moge skonczyc tak samo ale nie jestem w stanie nic na to poradzic, tak że ten. Mam jeszcze 21 lat starszego brata i 18 lat starszą siostre i z nimi na razie ok.

Fly_agaric

@serotonin_enjoyer Jakie tam ostrzeżenie. Raczej smutna konstatacja, ale masz rację, że trzeba być dobrej myśli!

Man_of_Gx

@serotonin_enjoyer bardzo rzeczowy wpis, mój ojciec zaczął zapominać w wieku około 80 lat, dożył 94, przez ostatnie kilka miał na stałe opiekunkę więc mogę poświadczyć że piszesz samą samą prawdę.

Gx



Zaloguj się aby komentować