Nie mam konkretnej diety, staram się bardzo ograniczać słodkie, bo czuję że mnie czasem po tym muli do spania (choć jak robiłem krzywą glukozowo-insulinową 3P to po szklance glukozy było okej). I może raz w tygodniu zjem orzeszki w posypce paprykowej z lidla "w nagrodę" a jeszcze rzadziej jedną czekoladkę max. Ogólnie staram się jeść zdrowo, ale nie liczę kalorii, ani nie pilnuję się nie wiadomo jak. Jak mam ochotę się nażreć jak świnia, to się nażrę jak świnia
Od może 4 lat staram się jeść więcej sałaty, bo zawsze jakoś mało tego zielonego było w mojej diecie (co w sumie wyszło mi w wynikach krwi na bardzo niskim poziomie kwasu foliowego i to było też chyba przyczyną senności). W czasie covidu i pracy zdalnej, czyli gdy miałem kompletnie praktycznie zero ruchu udało się samym niejedzeniem słodkiego, lnem mielonym i berberyną* zrzucić 10 kg zrzucić ok. 11kg (83->72) w ok. 4 miesiące, podczas gdy co najmniej kilku ludzi w moim otoczeniu przybrało na wadze w tym okresie. Może nie jest to spektakularny wynik, ale musiałem zwężać ulubione jeansy u krawcowej. Dwukrotnie.
Ogólnie myślę, że jak ktoś chce stracić kilogramy bez siłowni i ekstra diety, to musi popracować nad... determinacją. Determinacją aby nie jeść słodkiego. To bardzo dużo zmienia, nawet dwie kosteczki czekolady na dzień potrafią zaburzyć równowagę organizmu, serio. Mi było ciężko wytrzymać na początku bez batonika raz-dwa w tygodniu, stąd wtedy piłem właśnie len mielony (mnóstwo błonnika i białka) z mlekiem, bo fajnie zapychał żołądek. Trochę też suplementowałem chromu, bo właśnie jego niskie wartości sprawiają, że człowiek ma ochotę na słodkie... Choć nie wiem na ile to wpływ jego samego, na ile placebo a na ile silna wolna, ale po czasie po prostu przestałem czuć ochotę. I tak mi zostało. Przejdę obok działu słodkich, popatrzę co nowego i ciekawego, ale praktycznie nie wkładam do koszyka
(*) - berberyna to wyciąg z jednego krzewu, nie jest to "fat burner". Jadłem w postaci tabletek chlorowodorku (HCL, bo ekstrakty choć najtańsze to są nic nie warte) 3x dziennie do posiłku, w działaniu bardzo podobne - choć słabsze - dla leku dla cukrzyków typu 2 (metformina), ogólnie zwiększa wrażliwość tkanek na insulinę, przez co trzustka mniej jej produkuje, aby glukoza była łatwiej transportowana z krwi do tkanek A im mniej trzustka pracuje, tym wyraźniejszy sygnał dla organizmu, aby zamiast magazynować cukier w postaci tłuszczu, to spalać go efektywniej. No i mniej też wymęcza organizm (mniejsza senność - to że nas muli po wielkim kawałku ciasta, to właśnie przez to że trzustka nie nadąża z produkcją insuliny i mamy za dużo glukozy we krwi). Ogólnie dzięki berberynie i braku podjadania byłem w takim stanie "pseudoketozy". Nie jest tak efektywny jak diety LCHF czy keto, ale jestem leniwy aby się tak dietować :). W badaniach naukowych (na ncbi było parę fajnych) podawali, że berberyna zaczyna działać po ok. 3-4 tygodniach od regularnego brania i faktycznie - codziennie się ważyłem i zauważyłem, że trend spadkowy nastąpił właśnie po ok. 4 tygodniach. Niestety nie jest to tanie, a jak patrzyłem ostatnio to wychodzi z 50-60zl za 90 sztuk (miesiąc).