@bojowonastawionaowca
co by Was mogło zachęcić? Co można dla Was zrobić, żebyście się odważyli?
Mnie chyba nic. Obawa nie jest przed badaniem, a przed jego wynikami. Wolałbym nie wiedzieć o nowotworze i umrzeć wcześniej, ale nagle. Aniżeli w sumie nagle zakończyć życie, samą wiedzą, że umieram.
Bardzo nie chcę dostać informacji, że jestem nieuleczalnie chory, bo umarłbym w sobie wraz z nią. Wiem, że odbieram sobie tym samym szansę na wczesne wykrycie i wyleczenie, ale opór silniejszy. Mam ogromną nadzieję na śmierć niespodziewaną i przeogromną obawę przed choćby krótkim okresem życia ze świadomością daty zgonu.
Są to lęki irracjonalne, swojej postaci w grze bym tego nie zrobił. Ale znam siebie i ignorancja w tym temacie pozwala mi funkcjonować.
Zatem w moim przypadku więcej się już zrobić nie da. Na badaniach i tak co jakiś czas mimowolnie ląduję, jeśli jakaś inna choroba/przypadłość tego wymaga. 3 lata temu przeleciałem prawie wszystkie możliwe badania poszukując przyczyny ataków na staw kolanowy. Niejednoznaczność diagnoz i wymyślenie mi tysiąca chorób doprowadziło do dość gruntownego przeglądu. Wyszła ostatecznie borelioza i udało się to opanować. Niemniej liczba chorób którymi mnie konowały atakowały i metod leczenia - w tym zabiegowego i to na już - tylko mnie oddaliły od dalszych chęci w przyszłości. Bo całe szczęście nie chciałem zawierzyć i szukałem dalej powodów, a nie przystałem na propozycję orania kolana. Jak się okazało - bardzo słusznie.
Poza tym jest jeszcze coś czego nie lubię, ale się nie mogę pozbyć z głowy. Obserwacja, że kto z moich znajomych/bliskich zaczął wielkie leczenie się, to już go nie zakończył i albo nadal trwa, albo już ich z nami nie ma. Jak z moją śp babcią, która nie badając się, nie wiedziałaby o naczyniaku w głowie. Diagnoza była taka - musimy operować, bo może pęknąć w każdej chwili. Umrzeć może Pani jutro, ale i za 15 lat, nie da się ocenić. Umarła 2 tygodnie później podczas operacji. Super sprawa.