Jest sobie kawałek ode mnie taka droga wewnętrzna prywatna, prowadząca do kilku działek budowlanych i na pole.
Okazało się, że właściciele działek, mający udziały w tej drodze, zagrodzili ją szlabanem, żeby rolas dzierżawiący to pole im po prywatnej drodze nie jeździł.
I co się okazuje. Rolas jeździł po drodze "grzecznościowo" hen hen od dawien dawna odkąd pole dzierżawi, ale prawa żadnego nie miał.
Do pola innego dojazdu nie ma, bo z jednej las, z drugiej ogrodzone sady, a z trzeciej droga wojewódzka z pokaźnym rowem.
Wjazd na pole w zasadzie powinien być od tej wojewódzkiej, ale panie, kto by jakieś pozwolenia brał, wyjazdy robił, to kosztuje.
No i rolas przyjechał ciągnikiem, chce wjeżdżać, a tu szlaban.
Ło panie! Policja, straż pożarna i pogotowie, bo się ponoć pobilł z autochtonami o ten szlaban.
Sołtys to skarbnica informacji o życiu we wsi.
Swoją drogą rolasy to potrafią być niezłe k⁎⁎⁎ie. Wypasy inwentarza na prywatnych działkach, przejeżdżanie ciężkim sprzętem po czyjejś działce, bo szybciej i prościej, itp.
Znajomy kiedyś pojechał na letnisko, a tam na ogrodzonej działce byk. Okazało się, że miejscowy mu się włamał i wpuścił byka, "żeby na ogrodzonym chodził".
A potem ta mentalność jedzie do miast...
#hydepark #gownowpis #heheszki #patologiazewsi
@Mikel Teraz to manipulujesz. Podobnie jak ja, nie byłeś na miejscu, więc nie wiesz kto miał pretensje, czy były prośby i grzeczne pytania i kto do kogo wystartował z łapami. Wyłamanie szlabanu to zniszczenie własności, karygodne i nie powinno mieć miejsca, więc za to zapewne odpowie finansowo. Chodzi o to że nasza dyskusja jest czysto akademicka: łatwo ją prowadzić gdy nie byłeś na miejscu, za to możesz na bieżąco czytać przepisy prawa w necie. Prosty chłop mógł prawa zwyczajnie nie znać i być pewien że postępuje zgodnie z nim. Jasne, nieznajomość prawa nie zwalnia z obowiązku jego stosowania, ale jechać po wszystkich rolnikach dlatego że jakiś jeden wyłamał szlaban bo mu go postawili na drodze którą dojeżdża być może od parudziesięciu lat - to jest przesada.
Jedyne co postulowałem w takiej sytuacji, to spróbować się trochę wczuć w racje drugiej strony, a nie jebać bez żadnej refleksji nie tylko po tym jednym chłopie, ale i wszystkich z jego grupy zawodowej. Ta sprawa, jak i wiele podobnych, mogła być z pewnością załatwiona polubownie, ale do tego trzeba chęci porozumienia i rozmowy (z obu stron) a nie od razu pięści czy nawet szlabanów.
I nie, nie nazwał bym się rolnikiem, choć mam kawałek ziemi i mieszkam na wsi. Może właśnie dlatego jestem wyczulony na sytuacje gdzie ludzie nienawidzą się od pół wieku, bo wtedy właśnie krowa jednego drugiemu w szkodę wlazła i zamiast pogadać jak biali ludzie, to w ruch poszły sztachety.