Trochę prywaty dla Państwa do oceny

Ja i moja partnerka mamy zupełnie inne podejście do spędzania czasu z rodziną — jej rodziną. Zapraszam do dyskusji xD

Małe tło:

Moja rodzina od zawsze była „rozproszona”. Ojciec mieszka na południu, mama nad morzem, rodzeństwo w różnych miejscach, a ja przez ponad 10 lat żyłem za granicą. Widywaliśmy się zaledwie raz, dwa razy do roku. Chciałem częściej, dlatego wróciłem do Polski i zamieszkałem w centrum kraju. Teraz odwiedzam rodziców około cztery razy w roku, jestem na wyciągnięcie ręki. Relacje są dzięki temu znacznie bliższe, zwłaszcza z tatą.

Nasza rodzina ma raczej „outsiderskie” podejście do życia — każdy ceni sobie bycie samemu ze sobą, co nie oznacza żadnej niechęci do świata, a raczej radość ze spokoju. Od zawsze szanowano u nas wolność drugiego człowieka. Więzy rodzinne były ważne, ale jeśli nie miałem na coś ochoty, nikt mi niczego nie narzucał — ani religii, ani filozofii życia, ani nawet posiłków. Byli, kiedy ich potrzebowałem, ale naszym znakiem rozpoznawczym było samostanowienie. Dziś świadomie decyduję o byciu blisko, ale to moja decyzja, nikt mnie do tego nie zmuszał. Tak mamy do dzisiaj. Do tego warto dodać, że głębię odczuwamy poprzez jakość bycia ze sobą, nie ilość. Z Mamą i Tatą rozumiemy się, uważam, na wielu płaszczyznach - intelektualnej, emocjonalnej, duchowej. Nie potrzebujemy do tego częstotliwości. A jak już jestesmy blisko - np. mieszkałem ostatnio u mojej mamy przez 2 miesiące jako 3x latek i mieliśmy równe 0 kłótni, fajne rozmowy i chill. Rodzice mają po 72 lata.

Podejście rodziny mojej partnerki:

Jej rodzina jest inna — żyją jak jedna wspólnota. Rodzice, dziadkowie i rodzeństwo mieszkają dom w dom, za nimi jest las i rzeka. Spędzają razem czas niemal codziennie, prowadząc wiejski styl życia. Moja partnerka jest outsiderką, wyprowadziła się do miasta, mimo że rodzice postawili jej dom zaledwie 20 metrów od rodzeństwa — nie chciała tam mieszkać, wybrała życie 20 minut od wsi.

Mi osobiście nie przeszkadza, jak ktoś żyje i jak często spotyka się z rodziną. To ich wybór. Jednak kiedy zaczynają się spotkania „rodzinne”, okazuje się, że mamy zupełnie inne standardy.

Ja widywałem rodzinę raz do roku, a cztery razy to dla mnie 400% normy. U partnerki z kolei dzwoni się do siebie codziennie — z prośbami o umówienie lekarza, zakupy online, spotkania itp. Spotkania rodzinne są bardzo częste: urodziny wszystkich krewnych, imieniny, rocznice, święta, dzień babci i dziadka, a do tego wesela, chrzciny, odwiedziny, noclegi u nas i u nich, obiady trwające nawet 8-24 godziny, bo "zostańcie na noc".

Dla mnie to jest totalna abstrakcja. Rozmawiając z partnerką, powiedziałem jej, że pochodzimy z dwóch różnych światów w tej kwestii, ale nie mam problemu się dostosować i pójść z nią na najważniejsze imprezy. Nie jesteśmy ufoludkami, a ja - bardzo lubię towarzystwo ludzi. Jak nic ode mnie nie chcą w szczególności.

Jednak na chwilę obecną wygląda to tak: idziemy na urodziny w sobotę i wracamy w niedzielę, a już w poniedziałek po pracy słyszę: „rodzice pytają, czy idziemy w weekend na kręgle”. W środę „babcia ma urodziny za 3 tygodnie”, dzień później „w sylwestra jedziemy na cztery dni w góry z nimi, czy nie?” i tak non stop. Czuję się, jakbym dostał obuchem w głowę. Totalne przebodźcowanie. I to jest już kompromis, bo o wielu propozycjach mi nie mówi. Przypuszczam, że słyszałbym o jej rodzinie, lub jej rodzinę, codziennie. Najbardziej wymęczające jest to ciągłe mówienie "nie". Jak dosadnie mówię to może widzimy się raz w miesiącu z nimi. Jakbym nic nie mówił to widzielibyśmy się co chwilę.

Nie wyobrażam sobie mieszkania na stałe w promieniu 150 km od nich, bo po prostu nie chcę z nimi spędzać tyle czasu. Mam do nich dystans, nie oceniam, po prostu nie dzielimy klimatu. Tak, jak cenię wieś, tak pochodzę z wielkomiejskiego, nieco artystyczno-biznesowego otoczenia. Rozmawiamy w inny sposób, to na pewno. Ale oni są śmieszkami i ja jestem śmieszkiem więc się lubimy razem pośmiać i na pewno lubimy sie jako ludzie. Wolę jednak widywać się 4-6 razy do roku lub raz na dwa miesiące — wtedy jest spoko, inaczej zaczynam tracić do nich sympatię.

Pytanie do Was:

Jak wygląda to u Was w związkach? Czy mieliście podobne przemyślenia? Jak powinna wyglądać ugoda między dwojgiem partnerów, gdy pochodzą z diametralnie różnych środowisk i rodzinnych standardów?

Pytam, bo wiem, że zarówno ja, jak i moja partnerka, pochodzimy ze skrajnie różnych środowisk. Więc nasze opinie są nieco spaczone.

Dodam tylko, że ogólnie jestem totalnym luzakiem tak długo, jak się nie wymusza czegoś na mnie, a obecna sytuacja zakrawa już o "wymuszanie", bo partnerka chce żebyśmy byli wszyscy blisko. Ja nie chcę. Nie potrzebuję ich i nie chcę, żeby traktowali mnie jak kolegę, jak syna. Do tego dochodzi ważna sprawa. Są to ludzie, którzy z wielkim trudem rozumieją "nie" wypowiedziane przez innego człowieka. Właściwie nie mają takiego słowa w swoim słowniku. A ja mam i brzmi bardzo dosadnie, i co najdziwniejsze, najbardziej zaskakujące dla nich - "nie" u mnie oznacza po prostu "nie", a nie "spróbuj inaczej to sie zgodzę".

Przed chwilą dostałem zapytanie czy jedziemy z nimi na sylwestra. W międzyczasie (przed sylwestrem) 2 oficjalne spotkania + święta. Jesteśmy po 3 oficjalnych spotkaniach w ostatnich 2 miesiącach i jakichś dodatkowych. Jestem o krok od bardzo solidnego wkurwienia się.

#zwiazki #kiciochpyta

Komentarze (45)

cebulaZrosolu

@Afterlife poczekaj aż Cię na wykopki wezmą a później będą oczekiwać, że na każde zawołanie będziesz przyjeżdżał im pomagać bo "na wsi zawsze jest co do roboty a wy w mieście to c⁎⁎ja o życiu wieta".


U mnie było podobnie, żona też z takiej dosyć blisko że sobą żyjącej rodziny, ale sama raczej ałtsajderka. U mnie kontakty rodzinne to średnia opcja, oprócz mamy zapraszajacej co chwilę na obiad to spotykamy się na urodzinach i świętach.

(Tzn teraz to z mamą widzę się kilka razy w tyg. Bo przyjeżdża spędzać czas ze szczypiorkiem).


Na początku żona jeszcze się starała, jeździła, zapraszała itp. ale w pewnym momencie zrozumiała, że ma tego dosyć, że aby ją to męczy zamiast sprawiać radość i zaniechała. Jeździmy tylko od święta, teściowa czasem przyjedzie na kawe jak ma akurat wizytę u lekarza czy cos. Częściej to szwagierka przyjeżdża i zawraca d⁎⁎ę...

Piechur

Z tego co piszesz, to fajnie by było, gdyby Twoja partnerka była też Twoim rzecznikiem w kwestii komunikowania swojej rodzinie, że czegoś nie chcesz. Mi bliżej akurat do klimatów bliskości, chociaż nie przesadnej, bo cenię sobie przestrzeń. W każdym razie dobrze na początek określić granice i się ich trzymać, może rodzinie partnerki będzie ciężko to zrozumieć, bo to dla nich abstrakcja, ale w końcu powinni się przyzwyczaić. Mój szwagier na przykład z grzeczności raz na jakiś czas się pojawi na jakimś spotkaniu, ale widać, że chce się szybko zmywać, bo ma ciekawsze rzeczy do roboty (hobby, sport etc.), więc go nie ciśniemy.

Afterlife

@Piechur Tutaj jest pies pogrzebany. Dopiero zaczyna się to dziać, ale wątpie czy usłyszeli dokładny komunikat bo jej też zależy na tym, żebym uczestniczył.

paulusll

@Piechur No mam takiego "przyszłego" szwagra, który na komunii od mojego nie potrafił wysiedzieć. Zeżarł obiad, dał prezent a jak młody lvl 7 musiał iść jeszcze do kościoła to pojechał bez cześć pocałuj mnie w dupe.

d.vil

@paulusll też dałbym prezent, zjadł obiad i spierdalał, nie ma gorszej imprezy jak komunia...

dolitd

Korzystałeś z ChatGPT przy pisaniu tego?

Afterlife

@dolitd Tak, bo kilka zdań chaotycznie ułożyłem i poprosiłem go o poprawienie, bo już nie chciało mi się w stylistykę bawić (pisane na szybko, kilku znaków specjalnych brakowało) i stworzył coś takiego, praktycznie 1:1 z oryginałem, więc zdziwko

Sweet_acc_pr0sa

@Afterlife mialem podobna dziewczyne do niedawna, xD u mnie relacje rodzinne jako ze kazdy ma ADHD poprostu "są" XD wiemy ze istniejemy jak trzeba sobie pomoc czy cos sie dzieje to nie ma problemu widzimy sie na swieta, co dwa lata czasami czesciej xD

a ona widzi sie z rodzinca TJ całą, ciotki itd z raz w miesiacu najmniej i troche mnie to przerastalo xD

paulusll

@Afterlife Ma racje twoja partnerka. Czasem trzeba schować swoją dumę do kapsy i przytakiwać. Ja jestem rodzinny i mam całą swoją rodzinę w promieniu 50km i się dogadujemy.

Rozpierpapierduchacz

@paulusll Nie rozumiem stwierdzenia "ma rację" w tym kontekście, bo w całym tekście nie widzę nic o racjach

Afterlife

@paulusll "Czasem trzeba schować swoją dumę do kapsy i przytakiwać"

XDDD Chłopy pańszczyźniane może tak lubią dać się popychać bez wyrażania własnego zdania

Plus nikt się nie kłóci więc skąd mowa o racjach. Dość obiektywnie opisałem przypadek do dyskusji.

paulusll

@Afterlife Taa chłopy pańszczyźniane przynajmniej nie muszę się martwić o swoje dzieci, gdy nie mam czau i jestem zawalony robotą mogę liczyć na swoją rodzinę. Teściu mi tylko raz powiedział coś o wychowaniu, że on nie musi. Miesiąc wytrwał i teściowa dzwoniła kiedy wpadniemy

paulusll

@Rozpierpapierduchacz ma racje jego partnerka.

Afterlife

jagnięcym futerkiem wałek pokryty

Rozpierpapierduchacz

@paulusll umiem czytać, po prostu mówię, że to nie ma sensu w kontekście tego wpisu

paulusll

@Rozpierpapierduchacz Ma sens, moja żona jest identyczna.

piotrlionel

@paulusll klasyczny p0lak wyciągający kartę racji. A może zatrudnią nianie, może nie chcą mieć dzieci i nie będą mieli tego problemu. A jak będą mieli zwierzę to są hotele dla zwierząt i znajomi.


Moja racja jest taka że Twoja partnerka i Ty nie odcieliscie pępowiny i tak żyjecie na kupie zamknięci w swojej bańce, że tak jest lepiej.

Afterlife

@paulusll Można żyć w zgodzie i wzajemnie sobie pomagać bez nadstawiania dupska i rezygnowania ze swoich wartości, ale to poziom dla zaawansowanych, btw.

paulusll

@piotrlionel Ja pierdole, co jest z wami? p0lak, lewak, prawak. Mam dwa małe gizdy z których jestem dumny. Mam wsparcie w wychowaniu, chce pojechać pobawić sie z żonką to ktoś się znajdzie żeby przenocować młodych. Co sobą reprezentujesz? Piwniczak zwiedzający świat, nie ma dzieci to może.

paulusll

@Afterlife Twoja partnerka myśli inaczej. Nie myśli źle i samemu powinieneś zluzować.

MalyDiabel

@paulusll brzmi jakbyś miał żal że masz dzieci i nie możesz zwiedzać świata

paulusll

@MalyDiabel Nie no gdzie? W przyszłym roku Grecja, jak dadzą radę w samolocie to planujemy Japonię za dwa lata.

piotrlionel

@paulusll ale ja Ci nie bronię być dumnym. Słusznie, że jesteś. Ja się przyjebałem, że od razu piszesz że ma partnerka OPa ma rację a OP powinien potulnie chodzić na meetingi.


A może jest samotnikiem i obecny stan to kompromis. Nie każdy chce mieć codziennie zbiorowe rodzinne widzenie.


A jeśli jestem piwniczakiem to źle? A co z ludźmi niechcącymi mieć dzieci? Tacy też są gorsi?


Zrozum, że każdy ma swój punkt widzenia a nasze p0lackie pisanie "Moja racja" jest rakowe w opór

paulusll

@piotrlionel Bo ma rację, wyniosła z domu coś zupełnie innego niż op który ma rodzinę w promieniu 500km. To TY mnie atakowałes, więc zejdź do piwnicy i tam zostań.

piotrlionel

@paulusll no cóż. p0laczek* wychodzi z Ciebie na pełnej. Tu już tylko specjalista może pomóc i może Ci kiedyś wytłumaczy jak "poprawnie" działa pojmowanie świata wkoło ¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯

paulusll

@piotrlionel A tak na koniec. Nie jestem p0laczkiem, tylko Ślązakiem który ceni sobie rodzinę i jest dla mnie jedną z największych wartości. Dla ciebie może nie jest aż tak istotna i ok, nie wyzywam cie od lewaków. Tym właśnie się różnimy Piwniczaku.

trixx.420

Niektórzy tak mają, jak daleka rodzina różowej (gdzieś spod Łęcznej) - co rano o 10 wszyscy krewni i znajomi spotykają się na kawce ( wszyscy mieszkają w jednej wsi). Dla mnie kosmos jak tam byliśmy xd

Spider

@Afterlife Andrzej to w bliskiej perspektywie j⁎⁎⁎ie. Pogadaj z partnerką jak to widzisz.

niebylem

@Afterlife dokładnie to co kolega @Spider wyżej napisał. Plus moje wrażenie z przeczytania Twojego tekstu jest takie że:

  • Ty nakładasz na Wasz związek schematy utrzymywania kontaktów ze swojej rodziny - dobrze

  • ona nakłada na Wasz związek schematy utrzymywania kontaktów z jej rodziny - źle

Tak trochę to egoistycznie dla mnie brzmi XD Ale najważniejsze żebyście porozmawiali i znaleźli wspólne rozwiązanie, inaczej zmień imię na Andrzej (o ile nie masz tak na imię ).

Afterlife

@niebylem Możliwe, tylko zasadniczym elementem (według mnie) jest to kto do kogo przychodzi po zasoby. To nie ja pukam do czyichś drzwi z napisem "wolny czas" i mówię "od teraz czas spędzasz tak i tak". Ja jak pukam do takich drzwi to zawsze mówię "Czy chcesz..." - tak jestem wychowany - nie każdy musi podzielać moje zainteresowania i sposób życia. Przy zadawaniu pytania jestem gotowy na odpowiedź "nie" i niskim lotem byłoby robienie czegoś tej osobie, "bo się nie zgodziła", na przykład obrażaniem się, manipulowaniem słowem, odbijaniem piłeczki, etc. A jest to raczej powszechne jeśli "coś idzie nie pomyśli". Zawsze jestem gotów robić coś, czy po prostu żyć kompletnie sam. Dlatego uważam, że jestem gotowy żyć z ludźmi bo nikogo nie ciągnę za rękaw.

Ale oczywiście na płaszczyźnie potrzeb to przepychamy się "o swoje", odczuwając dyskomfort kiedy nasza potrzeba jest niespełniona (na tym polu jest po równo i jest "walka" o swoje - to racja). A w momencie gdy ktoś (na potrzeby tej rozmowy - ja) czuje dyskomfort to ma pełne prawo walczyć o powrót do komfortu. W takim celu jest stworzone ego i w takich sprawach powinno być wykorzystywane. Definicją ego jest tutaj świadomość własnych potrzeb, artykułowanie ich i bronienie. NIe uważam, żeby moje potrzeby były ważniejsze od potrzeb partnerki, ale nie będę udawał, że nie odczuwam dyskomfortu.

niebylem

@Afterlife pod tym kątem masz rację grunt to pogadać, a widzę że umysł masz biegły. Trzymam kciuki

wielbuont

@Afterlife mojej partnerki rodzina jest w podobnym klimacie i po prostu jeździ do nich sama, a ja raz do roku ise z teściem napije.

RogerThat

Ja to myślę, że na niektóre z takich okazji różowa może śmiało pojechać sama. Święta albo sylwester to okazje, gdzie rzeczywiście fajnie się spotkać i przede wszystkim przeżyć je z partnerką, więc fajnie być gdzieś razem, nawet u jej rodziny. Ale jakieś urodziny, imieniny i inne pierdy to niektóre z nich możesz chyba odpuścić. Ona chyba zrozumie, że KOLEJNY raz akurat ty nie musisz tam jechać, jak nie chcesz, a to co powie jej rodzina, to już można mieć w nosie, bo pewnie będą psioczyć. I niech psioczą. Ale ty tylko nie pojawiłeś się na imieninach, więc żadna zbrodnia, niech tam psioczą. Na któreś w końcu pojedziesz.

szymek

@Afterlife nie odniosę się do meritum, ale widzę u Ciebie mega cechę zrozumienia drugiej strony. Masz fajne, szerokie spojrzenie, obiektywną ocenę. Rozumiesz ich styl, rozumiesz swój i widzisz różnicę. Super, że szanujesz ich potrzeby. Tak tylko chciałem napisać, bo strasznie rzadko widzę jak ktoś zachowuje się z taką klasa w "konflikcie", mimo, że problem dla niego jest dość istotny. Szacun i mam nadzieję, że wypracujecie jakieś akceptowalne dla Was obojga zasady.

Maciek

@Afterlife u mojej różowej było podobnie. Była wychowana że rodzinę się odwiedza "bo tak wypada", a ja z kolei mam podejście jeszcze inne niż ty, bo moje doświadczenie mówi że z rodziną to dobrze tylko na zdjęciach. Dużo rozmów musiało się odbyć żeby zrozumiała że nie jestem zawsze potrzebny na wizytach, że one nie zawsze są konieczne, a potem stało się kilka rzeczy które sprawiły że obecnie mamy identyczne podejścia i jeździmy 2 razy do roku na tak krótko jak się da. Ale co się nawkurzałem że znów jakieś imieniny, jakaś rocznica, urodziny cioci, to już nie policzę.

Fafalala

Nie jesteś doklejką towarzyską swojej partnerki. Jesteś Ty, jest ona i są wasze potrzeby. Z jednej strony stawianie muru nic nie da, ale przekraczanie granic nie sprawia że czujesz się szczęśliwszy. Mój partner jest dzikiem, ja również, ale nie aż takim. :p Wpadam do rodzinki częściej niż on, ale też nie mam takiej ścisłej enklawy. Pytam niebieskiego czy chce gdzieś jechać, jak nie to akpetuje to. A jeżeli mi bardzo zależy na jego obecności, to wyczuje, bo rzadko pojawia się taka potrzeba. Ja osobiście nie rozumiem takiego zawłaszczania przestrzeni innej osoby. Myślę, że to jest głębszy problem niż się wydaje, chociażby na tym poziomie, że Twoją różową nie potrafi zawalczyć o Twoją przestrzeń znając Ciebie i Twoje zdanie o tym. Czy to już jakąś spolegliwość rodzinna? Może zrób bilety np. półroczne na ilość wyjść z rodziną różowej. No 8 biletów na pół roku jeżeli nie umie odpuścić. :p

d.vil

@Afterlife mnie niespecjalnie bawi czas spędzany z rodziną żony. Nie chodzi o charakter, czy jakieś konflikty. Po prostu nie lubię cały dzień siedzieć przy stole i tracić czasu na gadanie o pierdołach. Żona i dzieci bywają często, ja wpadam raz na jakiś czas. Nikomu to nie przeszkadza.

ps. nawet wiedzą, że w urodziny mają nie przyjeżdżać, nie dzwonić. To są MOJE urodziny, więc najlepszy prezent to dać mi spokój bym mógł je świętować po swojemu

Afterlife

@d.vil Brzmi bardzo znajomo. Dla nich spędzanie czasu razem przy jednym stole to quality time, bo są rodziną. Dla mnie czas zmarnowany. Tzn, do 2h jeszcze akceptowalne.

d.vil

@Afterlife otóż to, obiadek, może kawka i ewakuacja

nodrog

Więzy rodzinne mogą być oparte o relacje krwi albo mogą rozwinąć się na bliskie relacje osobiste. W odniesienie do twojego opisu, u ciebie relacje rodzinne nie rozwinęły się ponad to co wynika z relacji krwi. Dostałeś podstawowy pakiet opieki i wytworzona została podstawowa relacja krwi. Nie wytworzyła się bliska relacja osobista. Także jak masz zrozumieć i dogadać się z osobą pozostającą w bliskiej relacji ze swoją rodziną?


Zadając takie pytania pokazujesz, że nie rozumiesz na czym polega budowanie związku. Więc odpowiem: na integrowaniu się, czyli im dwoje ludzie jest do siebie bardziej podobnych - tym łatwiej zbudować im bliską relację. Dotyczy to wszystkich cech osoby: od higieny, przez nawyki do światopoglądu. Im więcej różnic (np. katoliczka/ateista, wege/mięso, prysznic 3xtydzień/codziennie, zmywa/odkłada, wydaje/oszczędza, itd.) tym większy kompromis z obu stron żeby związek utrzymać. Zwróć uwagę, że piszę utrzymać a nie pogłębiać. Jeżeli bliskie relacje rodzinne partnerki to jest dla ciebie aż taki problem, to zmień sobie babę na samotniczkę odciętą od rodziny. Albo wypracuj kompromis, tak jak we wszystkich innych kwestiach was różniących. To będzie dotyczyć każdego aspektu życia. Jak to zrozumiesz to nie będziesz musiał pytać obcych ludzi w internecie co zrobić ze swoim życiem.


Każda inna odpowiedź w stylu: "powinieneś się do niej dostosować" albo "ty masz swoje standardy i nikt nie może od ciebie wymagać"... to jest pierdolenie ludzi którzy nie rozumieją na czym polega budowanie związku.

Afterlife

@nodrog

"Nie wytworzyła się bliska relacja osobista."
xD Nie wytworzyła się wysoka częstotliwość. To, że ktoś spotyka się codziennie nie znaczy, że jest blisko ze sobą - wspomniałem o tym wyżej we wpisie w takiej formie, że owszem, jesteśmy blisko ze sobą na różnych płaszczyznach zrozumienia i szacunku i innych, ale wątpię, czy przeprocesujesz.

"Zadając takie pytania pokazujesz, że nie rozumiesz na czym polega budowanie związku."
xD

"Jeżeli bliskie relacje rodzinne partnerki to jest dla ciebie aż taki problem, to zmień sobie babę na samotniczkę odciętą od rodziny."
xD

"to jest pierdolenie ludzi którzy nie rozumieją na czym polega budowanie związku."
No dobrze panie "niepierdolący". A może jednak...

Dam Ci ksywkę ekstremalny frustrat. Ekstremalny bo widzisz świat albo na maxa biały albo na maxa czarny, a frustrat, bo jesteś sfrustrowany. Narty

nodrog

@Afterlife Zero zrozumienia tego co napisałem. W dodatku inwektywa. Nie nadajesz się do rozmowy, za duże ego. Walisz rozbudowane kocopoły na 10 minut czytania, niby się pytasz a zupełnie nie jesteś nastawiony na odpowiedź którą dostałeś. Zresztą twój niedojrzały "XD XD XD" komentarz świadczy o tym, że na partnera dla tej rodzinnej dziewczyny też się raczej nie nadajesz. Po tym co tu przeczytałem pasuje do ciebie określenie egoistyczny dupek, który u obcych ludzi w internecie szuka potwierdzenia swoich wymagań wobec kobiety.


Odnośnie "bliskiej relacji z matką" Jakość relacji nie przekłada się na częstotliwość ale od częstotliwości zależy. Przede wszystkim jak możesz mówić o bliskiej relacji z matką skoro widzisz ją na oczy 4x w roku a rozmawiasz przez telefon okazjonalnie. Nic nie wiesz co ją boli na co dzień. O czym myśli, z kim rozmawia, jakie ma problemy, z czego się dzisiaj śmiała a co ją zasmuciło. To jest właśnie bliska relacja którą uprawia twoja dziewczyna a z której ty jesteś wykastrowany.

MalyDiabel

@nodrog A wiesz że telefon działa w dwie strony i matka może zadzwonić jak chce?

W rodzinie OPa wykształcili relacje, które bardzo wyraźnie respektują granice i dają dużo własnej przestrzeni. To Ty twierdzisz że ,,nie wykształcili relacji" bo nie wyglądają jak u ciebie i na dzień dobry umniejszasz z tego powodu. Życie to nie simsy że im więcej gadasz z kimś to masz lepsze relacje. Nie ma jedynego poprawnego wzorca i jedynego najlepszego typu charakteru, ludzie są różni.

Madius

Zacny wątek który ciekawie opisałeś.
Ja widziałem się z rodziną mojej byłej partnerki kilka razy (<10) w przeciągu 6 lat. Gdzie tylko raz to było spotkanie przy kawie, takie zapoznawcze.
Ona w tym czasie była u mnie na święta lub niedzielne obiadki.
Ani ja ani ona nie wymuszaliśmy na sobie nawzajem spotkań z naszymi rodzinami.
Nie wiem czy to było "zdrowe" lub "normlane" ale było zgodne i nigdy nie było z tym jakichś problemów.

Zwalisty

Są to ludzie, którzy z wielkim trudem rozumieją "nie" wypowiedziane przez innego człowieka.


@Afterlife Stawiam tezę, że takie ich podejście do "nie" manifestuje się głównie w przypadku odmów odwiedzin. Jest to odbierane przez nich osobiście, bo dla nich spędzanie wolnego czasu w sposób przyjemny to właśnie w rodzinie, do tego Twoja partnerka została wychowana w takich wzorcach i teraz nagle ktoś odmawia - no to pewnie nas nie lubi.

Miałem podobną sytuację z moją byłą, dla niej spotkania z rodziną były (są) najlepszą rozrywką, a dla mnie w dużym natężeniu stawały się nudą i torturą. Ja lubię sobie pogrzebać w komputerze nad własnymi projektami czy chociażby poczytać książkę. Lubię towarzystwo a także lubię (lubiłem wtedy) się napić, ale w ograniczonym stopniu, wystarczy mi powiedzmy raz na dwa tygodnie. Ona odwrotnie, jakby mogła, to by codziennie spotykała się z rodziną. Innymi słowy ona regenerowała się na takich spotkaniach, a spędzanie czasu samemu ją dołowało, ja odwrotnie, dołowało mnie zbyt wiele spotkań i odżywałem w swoim "me time".

Nie pomagała tematyka rozmów, ja ze swoimi znajomymi to mieliśmy nieraz jakieś rozkminy, zastanawialiśmy się jak coś funkcjonuje, czy to w społeczeństwie, czy np. w nauce. W przypadku jej rodziny było odwrotnie, gadania było co niemiara, ale tematyka najpłytsza z możliwych, np. tak szczegółowe relacjonowanie prozaicznych wydarzeń, że chwilami lepszą rozrywką wydawało się walenie głową w ścianę.

To są fundamentalne różnice, na które nie ma (protstego) rozwiązania. Wdrukowaną w dzieciństwie przyjemność sprawiają Wam różne rzeczy.

Z jej punktu widzenia to też nie jest łatwe, bo każde spotkanie z rodziną, na które chciałaby Ciebie zabrać, poza tymi tradycyjnymi typu święta, to jest dla niej negocjacja i niezrozumiały opór.

A Twój wkurw też nie zmaleje, ja jako osoba bliższa charakterem Tobie też zaczynałem się denerwować tylko czytając to, do jakiej ilości spotkań ona chciałaby Cię nakłonić.

Kompromis taki, z którego oboje będziecie mniej lub bardziej niezadowoleni oczywiście jest możliwy, tylko pytanie, czy to niezadowolenie będzie znaczące, wpływające na samopoczucie na co dzień. Jeśli dla Twojej partnerki każda wizyta, na którą się nie wybierzesz będzie wywoływała negatywne emocje, możliwe, że podsycane jakimiś uwagami, całkiem możliwe, że biorącymi się ze szczerej chęci spotykania się z Tobą jej rodziny, to z czasem zacznie szkodzić relacji.

Z moją ex byłem w czasie, gdy prowadziłem firmę, kilkuosobowe biuro. Poza sprawami firmy miałem do kilkudziesięciu telefonów dziennie od klientów i kontrahentów, są ludzie, których to nakręca, mnie to męczyło na dłuższą metę, a z kolei w domu czekała mnie kolejna paplanina, która nie była dla mnie przyjemna po całym dniu właśnie gadania. Więc początkiem końca było m.in. to, że zostawałem w biurze pod pozorem natłoku pracy, a tak naprawdę się relaksowałem, regenerowałem baterie.

Dla kontrastu miłość mojego życia, niestety również ex (powody rozstania to osobna historia), opowiadała mi o swoich przemyśleniach, których nie miała codziennie, i wtedy nie paplała, tylko jedną z naszych rozrywek było np. wspólne czytanie książek, czasem innych, czasem tych samych, ale razem w jednym pomieszczeniu, z okazjonalnym muśnięciem się czy np. propozycją zrobienia herbaty oraz czasem rozmową o treści książek, nawet jeśli czytaliśmy coś innego, to na przykład analizowaliśmy daną sytuację czy zachowanie bohatera. Uwielbiałem jej słuchać i nie mogłem się doczekać, kiedy po pracy znajdę się w domu. To drastyczna różnica w porównaniu z tym, że będąc w związku z kimś innym wolałem siedzieć sam w biurze, niż z tą osobą w domu. Obawiam się, że jesteś w podobnej sytuacji, gdy bycie w związku zaczyna bardziej męczyć niż cokolwiek innego.

Masz temat do poważnej rozmowy, spróbuj powstrzymać wkurw i postaraj się na spokojnie przekazać, że rozumiesz jej zajawkę spotkaniami, ale trudno Ci coś poradzić na to, że spotkania z jej rodziną w dużej częstotliwości Cię męczą.

Zaloguj się aby komentować