Parę dni temu zmarł przyjaciel mojego ojca, a także mój znajomy. Zmarł dwa lata przed emeryturą.
Zacząłem sobie go przypominać. Był niezwykle pracowity - pracował 10-12 godzin dziennie od 19. roku życia. Nawet na urlopie coś majsterkował. Miał taką Trad Wife, którą poznał jak miał 20 lat. Dzieci wyjechały za granicę kilka lat temu. Kilka lat temu też zaoszczędził pieniądze i sprowadził sportowe auto z USA oraz zakupił nieruchomość w górach. Powiedział, że już niedługo "odetchnie sobie". Niestety, nie dożył tego momentu. W dniu śmierci auto po kilku latach miało mniej niż 300 kilometrów na liczniku.
Patrząc na dane, okazuje się, że to jest los co czwartego mężczyzny w Polsce. Co czwarty mężczyzna 25% nie dożyje emerytury, a mały procent trafi na nią bez większych komplikacji. To w dużej mierze tłumaczy, dlaczego system emerytalny nadal funkcjonuje. Jednak dla nich zmartwieniem jest fakt, że jeśli nie założą rodziny lub będą żyć dla siebie, to nikt nie dostarczy im mitycznej szklanki wody na starość. Jednak jaka jest alternatywa? Umrzeć pracując. Dla mnie brzmi trochę jak słaba inwestycja wysokiego ryzyka.
#gownowpis
