Ja mam takie pytanie techniczne. Jak pomoglibyście alkoholikowi, jakie są Wasze pomysły...? Człowiek to alkoholik, który nie uchlewa się na umór, ale jednak robi to (pije) codziennie. Piwskiem się upija, żadnymi mocniejszymi alkoholami. Ja już tracę cierpliwość. Zastanawiam się z której strony uderzyć...

#kiciochpyta #alkoholizm

db549109-e3cb-4270-9ed7-eb3b0549e544

Komentarze (50)

Pawel45030

Po prostu nie pić. Nie ma innej drogi jeżeli nie chcesz pić.

AdelbertVonBimberstein

@razALgul nie da rady. Nie warto. Jeżeli możesz zerwij z nim kontakt zanim jeszcze nie zepsuł ci życia.

Jeżeli w domostwie są dzieci to Gminna komisja rozwiązywania problemów alkoholowych czy coś i w dwa lata sąd może wysłać na przymusowe leczenie. Jeżeli nie ma dzieci, nic się nie da zrobić.

Każda pomoc, podwiezienie samochodem gdy jest na kacu, gazie; przywiezienie czegoś, poklepanie po plecach to utwierdzanie go w alkoholizmie. To tworzenie korzystnych warunków do picia.

Zerwać kontakt jeśli można.

razALgul

@AdelbertVonBimberstein brutalna prawda

jonas

@AdelbertVonBimberstein No i unikać nazywania tego "chorobą", bo to zdejmuje odpowiedzialność z pijaka, wszak nic biedulek nie może zrobić, bo jest chory. Poniechałem już nawet wkurwiania się na to wszystko, szkoda czasu i wysiłku. Odciąć linę i niech tonie sam.

AdelbertVonBimberstein

@jonas jeden się na mnie wkurwił, bo przecież to choroba to go wyjaśniłem, że może mi być żal pijaka jak coś z tym faktycznie robi, bo choroby się leczy.

Jak gnój się świetnie bawi i zatruwa ludziom życie to niech zdycha. Nie jest ci żal gościa co 30 lat jarał faje. Nie jest ci żal gościa co ma chorobę serca ale wpierdala karkóweczki, golonki i piwkiem popija.

Choroby się leczy. Jak coś konkretnego z tym robisz, dzwoń. Potrzebujesz pogadać, dzwoń. Ale jak ci daję dobrą, oczywistą radę (nie bij deki, teścia na potęgę teraz bo sobie rozjebiesz hormony i wpadniesz w huśtawkę i zaczniesz chlać) a on ma ją w dupie to krzyż mu na drogę. Nawet mnie nie zdziwiło, że po 9 miesiącach abstynencji wystarczyły dwa od tej rozmowy i znowu dwutygodniowy cug.

Mówiłem dzwoń jak będzie ciągnąć, jak już pijesz to spierdalaj.

jonas

Nie da się pomóc, jeśli alkoholik nie zamierza pomóc samemu sobie. Podobno jakieś 4% alkoholików wychodzi z nałogu, reszta albo daje sobie spokój i chleje, albo żyje na ciągłej smyczy i pod ścisłą kontrolą. Przemoc fizyczna da tu podobne rezultaty co w przypadku agresywnego psa - działa tylko dopóki na widoku pozostaje bat i ręka, która go dzierży oraz nie zawaha się użyć. Czyli w zasadzie nie działa.


Jako syn, brat, zięć i wnuk alkoholików dawno temu straciłem wszelkie złudzenia i chęć pomocy, więc tylko staram się minimalizować ich wpływ na życie moje i mojej najbliższej rodziny. Mi akurat geny pijaka nie przypadły, jedna z sióstr odziedziczyła.

razALgul

@jonas mi szkoda człowieka. Wiem,że jakby chciał, dałby radę. Ale ten jakiś właściwy impuls...

jonas

@razALgul Nie ma żadnego impulsu poza wewnętrznym, a tego nie da się - co logiczne - narzucić z zewnątrz. Mój dziadek chlał tęgo większość dorosłego życia, w tym szemraną berbeluchę spuszczaną z kolejowej cysterny, spirytus i inne świństwa. I któregoś razu obudził się w nieznanym miejscu, w nieznanych ciuchach i bez towarzystwa, za to solidnie wychłodzony, głodny i zarzygany po kostki. Powlókł się do lekarza, ten mu zaś powiedział, że albo skończy chlać natychmiast, albo umrze za kilka miesięcy. I skończył chlać, a pożył jeszcze potem wiele lat. Perswazje, terapie, płacze, namawianie, policja, przywiązywanie pasami do łóżka - wszystko jak krew w piach.


A że szkoda - no pewnie, że szkoda. Mi tak samo szkoda marnować sobie czas i wysiłek na sikanie pod wiatr.

razALgul

@jonas szkoda, że już takich lekarzy nie robio...

jonas

@razALgul Robio, tylko rzadko udaje się trafić. Mój fatrowski (on akurat nie był alkoholikiem, tylko mamełe) jarał jak lokomotywa - 3 do 5 paczek dziennie przez kilkadziesiąt lat, a potem dostał diagnozę raka ślinianki. Wtedy inny lekarz o podobnie zasadniczym podejściu przedstawił mu dwie pigułki - czerwona z dalszym paleniem i perspektywą życia nieco tylko dłuższą niż jętka-jednodniówka oraz niebieską, z odstawieniem szlugów natychmiast i leczeniem raka dopóki jest operacyjny. Udało się tylko częściowo - szlugi precz niemal z dnia na dzień, ale żadne konowały nie będą nic tu kroić, a poza tym właściwie nie boli, więc dziewięć lat później wypadł pogrzeb. 61 lat to trochę za szybko, no ale cóż.


No i to nadal tylko słowa jakiegoś typa w kitlu. Jeśli nie ma wewnętrznego przekonania, że dobra, dosyć tego chlania/jarania/grania w kasynie/gierek komputerowych/ruchania czego popadnie, to na nic wszelkie wysiłki otoczenia. I jeszcze ten festiwal drobnych kłamstewek, gówniarskich oszustw niskiego lotu, nieudolnego maskowania nałogu, po co to komu.

GazelkaFarelka

@jonas Mojego ojca po pierwszym zawale chirurg spytał, czy będzie jeszcze palił. Bo jak tak, to tylko szkoda jego roboty, niech się nawet nie umawia i nie przyjeżdża na kolejny zabieg.


Chyba go to ruszyło, bo przestał od razu.

jonas

@GazelkaFarelka No i to czasami działa, taki klaps w dziąsło i ocierające się o psychopatię podejście jak do świńskiej półtuszy, żadne tam tiutiutanie nad biednym chorym misiem.

GazelkaFarelka

@jonas Razem z nim na oddziale zdarzały się typy, którym ktoś z rodziny albo znajomych dowoził fajki. Typy parę dni po zawale latali na klatkę schodową zapalić...

jonas

@GazelkaFarelka O, to mój fatrowski taki był, ale on przeszedł w sumie trzy zawały krótko jeden po drugim. I jak tylko mógł zwlec się ze szpitalnego wyra, to cyk w jakieś zakamarki z sobie podobnymi tytanami intelektu na fajeczkę albo pięć.

Niedawno byłem u pulmonologa z uporczywym kaszlem i okazało się, że mam jakąś nadreaktywność oskrzeli, prawdopodobnie nabytą dzięki biernemu paleniu od wczesnego dzieciństwa. Thanks, Obama.

totengott

@razALgul Musi dobić do dna i trzeba mu na to pozwolić. To będzie początek impulsu do zmiany. Tak mi w ośrodku powiedział terapeuta.

voy.Wu

@jonas albo skończy chlać natychmiast, albo umrze za kilka miesięcy. I skończył chlać

czasami to właśnie taki prymitywny lęk przed śmiercią pomaga bardziej niż cztery wszywki, wszelakie autosugestie, wszyskie dobre rady i wielokrotne prośby od kogokolwiek

Gustawff

Tylko lekarz może skutecznie nastraszyć. Uderzałbym w jakieś nadciśnienie albo cukrzycę.

razALgul

@Gustawff a weź teraz takiego znajdź...

AdelbertVonBimberstein

@Gustawff przecież alkusy mają to w dupie.

Gustawff

@AdelbertVonBimberstein jedne mają inne się przejmą. Warto spróbować jak komuś zależy.

darkonnen

@Gustawff to nie działa. mam nadciśnienie i cukrzycę i też się piwem uchlewam

voy.Wu

@darkonnen to przynajmniej jak przestaniesz odpisywać na hejto to będziemy wiedzieć co się stało

WatluszPierwszy

@razALgul możesz pogadać, ale szansa na refleksję nikła. Poczytaj trochę o alkoholizmie. Każdy alkoholik musi sam chcieć a to często równa się tzw. sięgnięciu własnego dna. Musi nastąpić moment przełomowy, często szokowy, by taki ktoś się ogarnął.

jonas

@WatluszPierwszy Bywa też tak, że upadek na dno jest tak szybki i bolesny, że kończy się zgonem i wtedy już za późno, żeby się ogarnąć.

Byk

Zasadniczo drogi są dwie:

- utrata, spadniecie na dno i chęć wyrwania się z tego

- cud- przerwanie działania systemu iluzji i zaprzeczeń i chęć zmian zanim dotrze się do pierwszego sposobu.


Trudno jest pomóc, wiem po sobie.

Wszyscy mówili, że mam problem, ja go nie widziałem, chociaż czułem, ze mają rację.

razALgul

@Byk no dobra, to co Cię sklonilo, do zaprzestania? Tak najbardziej?

Byk

@razALgul rodzina, dzieci, bez tych ,,kotwic" to bardzo trudne by było.

razALgul

@Byk może w te struny uderzę...

Byk

@razALgul osobiście bardzo nie chcę by moje dzieci przechodziły przez takie piekło, to był dla mnie argument koronny.


Jeżeli chłop siedzi w swojej ,,bańce" mocno i nie doznał dużych strat przez picie, nie mówię o okresowym gubieniu rzeczy, to szansa jest mała, że na niego wpłyniesz.

Może jakbyś wiedział dlaczego pije, co zapija i w trakcie rozmowy doprowadził go do łez, to może klapki by mu spadły z oczu na moment.


Psychodeliki, jak niektórzy tu piszą, są pomocne, ale po pierwsze mogą stać się zamiennikami, a po drugie nie do końca wiadomo co mogą uruchomić.


Dodam jeszcze, to co wielu powtarza. Spróbuj pomóc, wyznacz sobie ilość prób, które podejmiesz, a jeżeli nie przyniesie to skutku, to ogranicz kontakt, do minimum informując przy tym, dlaczego tak się dzieje.

Byk

Zasadniczo drogi są dwie:

- utrata, spadniecie na dno i chęć wyrwania się z tego

- cud- przerwanie działania systemu iluzji i zaprzeczeń i chęć zmian zanim dotrze się do pierwszego sposobu.


Trudno jest pomóc, wiem po sobie.

Wszyscy mówili, że mam problem, ja go nie widziałem, chociaż czułem, ze mają rację.

owczareknietrzymryjski

@razALgul imo samemu nic nie zdzialasz

razALgul

@owczareknietrzymryjski też prawda, ale nie chce skreślać.

eloyard

Terapia szokowa: jak ktoś nawet z szeroko pojętej rodziny i znajomych będzie umierał z powodu alkoholizmu, za fraki ciągać delikwenta na odwiedziny w szpitalu a potem na pogrzeb. Nie komentować, nie dodawać nic, nie moraliziwać - niech po prostu widzi. U mnie w rodzinie na kilku pomogło jak "wysoce funkcjonujący alkoholik" prawie z miesiąca na miesiąc zniknął.

eloyard

@jonas nie wiem czemu, ale od zobaczenia pierwszego wykonania tej piosenki przez nią (to chyba była jej dyplomowa?), czułem niesamowite obrzydzenie i żenadę w związku z tym utworem.

jonas

@eloyard Czyli w sumie przekaz dotarł - nie bierz narkotyków, bo cię zmiotą z planszy.

eloyard

@jonas nie - po prostu chujowa piosenka

cebulaZrosolu

@razALgul wydaje mi się, że nic nie zdziałasz. Na mnie nawet żona nie dawała rady wywrzeć odpowiednio dużej presji.


Jak ta osoba sama nie będzie chciała to nic jej nie pomoże. Tak mi się wydaje

Margines

@razALgul taki człowiek musi pierdolnąć o dno. I jeżeli wtedy pojawi się u niego chociaż cień refleksji, można podsuwać mu lekarzy, terapie, AA itd. Wtedy jest szansa. A jeżeli po takim pierdolnięciu nadal będzie uważał, że wszystko jest ok, że to tylko przypadek, potknięcie, to trzeba dać sobie spokój. To dno to może być np. utrata pracy, związku, rodziny, wypadek po pijaku.

pvintage

Jeśli cokolwiek, poza wewnętrznym impulsem, ma szansę zadziałać, to chyba tylko grzyby. Zarzuć alkusowi 5g golden ticzerów w kefirku dzień po. Jeśli śmierć ego go nie ruszy, to nic go nie ruszy ( ͡° ͜ʖ ͡°)

WilczyApetyt

@razALgul chyba nic więcej nie mogę dodać niż przedmówcy. Sam doskonale wiem, że ciężko jest patrzeć z boku jak ktoś, szczególnie bliski, toczy się po równi pochyłej i się jeszcze z tego cieszy. Alkoholik myśli inaczej. Stara się oszukać wszystkich, manipulować, robić z siebie ofiarę (bo przecież to „choroba”).


Moja rada pokrywa się ze zdaniem @AdelbertVonBimberstein - odciąć się w miarę możliwości, nim staniesz się kolejną ofiarą na tej drodze spierdolenia.

razALgul

@WilczyApetyt dużo daje, to co piszecie.

WilczyApetyt

@razALgul 3 lata starałem się z tego gówna kogoś bliskiego wyciągnąć. Prośbą, groźbą. Byłem tak samo oszukiwany, manipulowany. W końcu machnąłem ręką i się odciąłem. Aktualnie mam spokój ducha, a nie mogę sobie zarzucić, że nie próbowałem pomóc.

GazelkaFarelka

@razALgul Obejrzyj i daj tej osobie do obejrzenia mini serial "Informacja zwrotna" (netflix), mi nieźle przeorał banię - jeżeli ta osoba ma rodzinę, to może mocno dać do myślenia.


Chociaż akurat może nie jestem ekspertem, bo nigdy bezpośrednio nie miałam do czynienia z takim problemem.

Kaligula_Minus

Ciąża pomaga odstawić alkohol ( ͡° ͜ʖ ͡°)

mordaJakZiemniaczek

Nic nie zrobisz bez poświęcenia części życia na monitorowanie takiej osoby. A w pozostałym czasie i tak nie upilnujesz. Albo zamknięty ośrodek albo mieszkanie razem i niańczenie.

Dzemik_Skrytozerca

Alkoholik to nie jest osoba, to nalogowiec.


Nalogowiec pozostaje nałogowcem do konca zycia.

Drzwi do nalogu pozostaną otwarte na zawsze.


Jeśli nalogowiec odstawi alkohol i zacznie rehabilitację, ma szansę. Warunkiem jest 100% czystość, unikanie pokus i zero alkoholu w otoczeniu.


Kluczem do naprawy jest tylko przyjęcie tego do wiadomości przez alkoholika.


Rodzina i znajomi mogą tylko dać mu wybór - zrób to teraz, juz, na zawsze, bez wyjątku, albo odchodzimy.


----


Znałem gościa, który przez dwadzieścia lat wracał co jakiś czas do rodziny. Najdłuższy okres czystości jaki zdołał osiągnąć to dwa lata. W najgorszym okresie próbował sprzedać z domu wszystko, co nie było przymocowane.


Na dół ciągnęli go znajomi, praca, on sam, fakt, że co jakiś czas mu wybaczano.


Pomogło (rodzinie) tylko odcięcie. Utonął (metaforycznie, to było samobójstwo) sam.


Znam takich opowieści kilka. Jedna zakończyła się pozytywnie (przestał, i jak sądzę jest czysty do teraz). Pozostali - jedna nie żyje (z innych przyczyn), a jeden jest wrakiem, i pozostały mu miesiące.


Taka jest rzeczywistość.

voy.Wu

 Zastanawiam się z której strony uderzyć...

z lewej, prawy prosty i poprawiasz lewym na wątrobę. i wtedy dopiero gadasz do typa.


skoro Ci na tej osobie zależy to daj mu znać, tylko wiadomość musi być na tyle mocna żeby się przebić do jego świata, bo alkoholik żyje w swojej odrębnej rzeczywistości. tacy od kilku piwek, "mający wszystko po kontrolą" to najgorsi. dopiero do takich którym śmierć zajrzy w oczy dociera gdzie są (a najczęściej są już wtedy w d⁎⁎ie) i przestają ignorować rzeczywistość.

Legendary_Weaponsmith

@razALgul blyat, skasowalo mi dluzsza wiadomosc i nie mam czasu pisac od nowa.


dużo ludzi powiedziało wiele mądrego, ale po przeczytaniu innych komentarzy stwierdzam, że czegoś mi tu brakuje.


Przez ostatnie lata zrobiliśmy duży progres w poznawaniu mechanizmów działania narkotyków, systemu dopaminowego, który jest "hackowany"

przez narkotyki w przypadku uzależnienia, oraz tym jak działa wychodzenie z narkomanii od strony technicznej. Mnie zawsze fascynuje jak działają rzeczy i lubię je rozumieć.


Polecam zgłębić trochę te tematy. Huberman Labs ma dużo wiedzy odnośnie dopaminy, uzależnień i wychodzenia z nich. A na polskiej scenie też pewnie znajdzie się dużo rzeczy (chociażby goście Przemka Górczewskiego). W skrócie, mechanizmy są rozumiane, i są sposoby na wychodzenie z narkomanii. To nie znaczy, że nie potrzeba chęci z drugiej strony.


I nie mogę też nie wspomnieć o tym co Ram Dass kiedyś powiedział na ten temat (świetny psycholog wyrzucony z Harvadu w '60 za badania nad psychodelikami, który został w Indii nauczycielem duchowym). Parę lat temu na online Q&A starszego już Ram Dassa zapytano skąd się biorą uzależnienia. Powiedział, że uzależnienia biorą się z tego, że ludziom brakuje miłości.

onpanopticon

@razALgul To ja byłem kiedyś tą osobą o której piszesz, też piwo. Więc powiem ci co zrobić.


Powiedzieć prosto w oczy co sądzisz o tym i zerwać kontakt. Dlaczego? Bo absolutnie żadne dyskusje na nic się zdadzą. Niezależnie czy taka osoba zdaje sobie sprawę z problemu, czy jeszcze go wypiera.


I dać tylko jedną jedyną furtkę. Że jak powie, że chce z tym skończyć, to ma twoje pełne wsparcie i pomoc.


Dlaczego tak? Bo żeby to zakończyć, to sam pijący musi podjąć ostateczne postanowienie, a przyspieszyć taką decyzję może tylko szybsze tracenie gruntu pod nogami. Dopóki się to "jakoś toczy", to tak jak napisał Adelbert, będziesz go utwierdzał i niechcący trzymał przy piciu.


To sam pijący musi sobie zdać z tego sprawę. Dopóki nie jest to pełne postanowienie, nieraz nawet i wymuszone okolicznościami wylądowania na dnie, to nic się nie zmieni. Będą krótkie okresy bez, a potem powrót. Przeszedłem przez to, przewaliłem się przez dno kompletne i dopiero ta świadomość pokazała, że mam wybór - nie mieć już nigdy nic, poza alkoholem, albo powrócić do żywych, nie pijąc absolutnie nic - bo dla alkoholika nie ma powrotu nawet do pół piwka. Minęły lata i jest dobrze. Alkohol w mojej głowie jest na równi ze zgniataniem sobie jajec, mam skrajną awersję. Tylko nie wyrobiłaby się ona, gdyby wszyscy mnie poklepywali po pleckach. Musiałem zacząć tracić.


Tylko pozostaw furtkę. Żeby w momencie w którym chce powrócić do żywych, tak szczerze i mocno. To ma wsparcie i pomoc. Wtedy będzie mu potrzebna, ale do tego czasu - nie istnieje dla ciebie.

Zaloguj się aby komentować