Dzisiaj wbiło równe 56 kg, cel został osiągnięty.
Łącznie zrzucone 9.2 kg w 4 miesiące.
Poszło łatwiej, niż się spodziewałam. Dieta low carb z niskim indeksem glikemicznym, bez liczenia kcal, z limitami tylko ilości węglowodanów oraz ilości posiłków (2, czasami 3 posiłki dziennie) oraz godzin spożywania posiłków (8-17), z ćwiczeń tylko 30 minutowe spacery. Najgorszy był początek, "detoks" od węglowodanów, ból wszystkich mięśni, koszmarne sny, ale potem osiągnęłam stan, w którym w zasadzie odzwyczaiłam się od jedzenia, zmniejszył się apetyt. Dwa syte posiłki popite kawą wystarczają, żeby nie szukać przekąsek po szafkach. Białkowo-tłuszczowe śniadanie i normalny obiad (gotuję dla całej rodziny), tylko ograniczałam sobie na talerzu ilość ziemniaków, ryżu czy kaszy. Nawet nie mam ciśnienia na słodkie. No dobra, czasami na deser wjechał pasek gorzkiej czekolady. Łącznie przez te 4 miesiące zjadłam 8 sztuk czekolad, które miałam w szafce i normalnie używałam tylko do ciasta.
Z dietą tą miałam już doświadczenia podczas ciąż (cukrzyca ciążowa), w każdej z nich przytyłam tylko 4-5 kg (gdzie same dzieci ważyły po 3.2 kg), chociaż wtedy celem była nie redukcja wagi, ale kontrolowanie poziomu glukozy we krwi. Już wtedy dało mi to pogląd na składy różnych produktów oraz - z glukometrem w dłoni - ich działanie na poziom glukozy.
Łącznie ze spacerów wbitych na Stravie nazbierało się 250 km, 47 godzin.
#odchudzanie

