A po drugie zawsze mi robi się trochę głupio, że taki sprzedawca ma gównianą pracę, zmarnował czas i paliwo, a nie zarobi na mnie ani złotówki.
@A.Star hehe, do dziś pamiętam sytuację za małego gówniaka, jak jeszcze mieszkaliśmy w bloku. Któregoś dnia zaczął po południu łazić jakiś nawiedzony krawaciarz-akwizytor o tym jak to w blokach twarda woda jest i w ogóle źleeee i niedobrzee i w ogóle to spółdzielnie o ludzi nie dbajooo i oni mają na sprzedaż jakiś magiczny-fantastyczny filtr-zmiękczacz-odkamieniacz za jedyne w-chuj-i-jeszcze-wiecej złotych. Promocja! Ograniczona czasowo!
Nie wiedział tylko, że pukając do naszych drzwi trafił gorzej, jak łoniak między zęby, bo trafił na mojego tatę, który niewiele wcześniej wrócił z roboty 😀 A że tata był techniczny z takich rzeczy, to go zaprosił i ciągnął z nim tą durną dyskusję o pozytywnych aspektach systemów zmiękczających wodę na elementy instalacji wodociągowej przez ponad GODZINĘ. Do dziś nie mam pojęcia czemu akurat wtedy włączył mu się taki troll, bo zwykle sam był na nich cięty, a dodatkowo ledwo wrócił zmęczony z pracy. No cóż- po godzinie z hakiem jak typ wypstrykał się z dosłownie wszystkich haseł z podręcznika naciągacza, wyciągnął jakiś papier-niby-umowę, że już wszystko wiadomo, tylko wystarczy tu- o- złożyć podpis i następnego dnia rano przyjedzie ekipa zamontować turbo-hiper-mega-filtr-zmiękczacz-odkamieniacz-masturbator, dzięki któremu nawet rury młodnieją... iiii chuj. Bo tata stwierdził, że w sumie to nie jest zainteresowany ofertą "a teraz pan wybaczy, ledwo wróciłem do domu, chciałbym z rodziną zjeść obiad". Najpierw był szok. Potem było niedowierzanie. A na końcu przerodziło się we wkurwienie. Typ jak wychodził, był tak czerwony na ryju, jakby zaraz miał wybuchnąć od ciśnienia i się dosłownie trząsł. Absolutne złoto w jebaniu tych naciągaczy.
Nienawidzę akwizycji. Z dwóch powodów. Po pierwsze nie lubię, gdy ktoś próbuje wykreować u mnie potrzebę posiadania rzeczy, bez której do tej pory bez problemów żyłam. A po drugie zawsze mi robi się trochę głupio, że taki sprzedawca ma gównianą pracę, zmarnował czas i paliwo, a nie zarobi na mnie ani złotówki.
Ostatni raz, jakieś 10 lat temu miałam wątpliwą przyjemność gościć sprzedawcę cudownego odkurzacza. Zasmrodził mi tylko pokój swoim zbyt osobistym zapachem, a na odchodne zasugerował, że jestem matką, która pozwala potomstwu żyć w brudzie i ciągłym narażeniu na alergię i choroby. I to wszystko było po to, aby koleżanka mogła dostać w gratisie jakąś końcówkę do tego sprzętu.
Pamiętam też pokaz cudownych i koszmarnie drogich soków z aloesu. To był dopiero gwałt na logice.
Nigdy nie wpuszczę już do domu nikogo z drogim robotem, kołdrą, chemią czy magiczną ścierą.