Co roku na Boże Ciało wychodzę z domu i... znowu to samo. Zamknięte ulice, blokady, spóźnione autobusy, dzieci sypiące kwiatki i dorośli wpatrzeni w monstrancję jak w złoty relikt. A gdy zapytasz, dlaczego moje codzienne życie musi ustąpić czyjejś wierze — słyszysz: „To nasza tradycja, trzeba szanować!”
Ciekawe. Bo gdy inni ludzie – na przykład społeczność LGBT+ – też chcą zamanifestować swoją tożsamość, też idą w marszu, też zamykają ulice — nagle słyszymy: „Dlaczego muszą się z tym obnosić?”, „Niech to robią w domu!”, „To demoralizacja dzieci!”.
Ale dzieci na procesji? W porządku. Dzwonki, pieśni, transowe mantry i złote szaty – wszystko „dla dobra rodziny”.
Jeden marsz to „atrybut cywilizacji śmierci”, drugi to „święto duchowości”. Jedna grupa ludzi „prowokuje swoją obecnością”, druga „pokazuje wiarę”. Czyli w sumie: chodzi o to, kto niesie sztandar.
Bo jak ty niesiesz – to tradycja. A jak ktoś inny – to prowokacja.
#gownowpis #polska

