Prywatny licznik: 5/12
Tytuł: Cierpienia młodego Wertera
Autor: Johann Wolfgang Goethe
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: GREG
Format: książka papierowa
ISBN: 978-83-7327-161-6
Liczba stron: 108
Ocena: 6/10
Historia nieszczęśliwej miłości Wertera do zaręczonej kobiety opowiedziana za pomocą listów, które bohater pisze do swojego przyjaciela Wolfganga (pierwsze dwie części), oraz noty "Wydawca do czytelnika", która zawiera w sobie informacje na temat ostatnich dni zakochanego przekazanych za pomocą narracji trzecioosobowej, a także urywków listów i notatek.
Staram się obecnie nadrobić zaległości z czasów szkolnych, gdy większą część obowiązkowych lektur omijałem szerokim łukiem. Nie mogę powiedzieć, że żałuję, iż nie przeczytałem Cierpień... wcześniej. Nie uważam się za człowieka pozbawionego romantyzmu i jakiejś wrażliwości na piękno, ale z Werterem trudno było mi się utożsamić, a ze względu na formę powieści trochę ciężko mi się ją przyswajało.
Werter jest bohaterem wrażliwym, porywczym, uczuciowym, spędzającym większą część czasu w swojej głowie, skupiając się głównie na uczuciach i odczuciach. Jest przy tym niezwykle naiwny, romantyzując na temat pracy chłopskiej, samemu będąc dość uprzywilejowanym i posiadającym aż nadmiar wolnego czasu. Jest raczej dobry, a przynajmniej lubi tak o sobie myśleć, jednak bez opamiętania wpycha się pomiędzy narzeczeństwo - Lotę i Alberta - stając się jednym z wierzchołków miłosnego trójkąta, choć dobrze zdaje sobie sprawę, że nie powinien tego robić. Możemy go sobie określić jako bohatera tragicznego, współczuć mu i żałować, co zresztą narracja z jego perspektywy ma chyba ułatwić, jednak czuję, że gdyby ktoś podobny pojawił się w moim otoczeniu, to zamiast na litość mógłby raczej liczyć na niezbyt przyjemne traktowanie (Albert był bardzo cierpliwy i wyrozumiały).
Co do samej formy, to uważam ją za interesującą - zarówno listy jak i powieść szkatułkową zamykającą dzieło. Wszystko zmienia się w miarę rozwoju uczuć bohatera, pojawiają się motywy cierpienia, beznadziei, obłąkania. Same listy czytało się raz lepiej, raz gorzej. Najcięższy fragment (na szczęście krótki) pojawia się pod koniec w formie pieśni Osjana, które są opowieścią w opowieści - nie mogłem się zorientować, co się właściwie dzieje i kto jest kim.
Ogólnie uważam, że Cierpienia młodego Wertera spokojnie można sobie odpuścić. Na ich korzyść działa mała ilość stron - nie wyobrażam sobie czytania tego dzieła, gdyby było choć dwukrotnie dłuższe. Nie mogę też powiedzieć, że czytało się to dzieło źle - niekiedy trochę mnie nudziło, ale w miarę zbliżania się do punktów kulminacyjnych nabierało tempa i mocy. Ale jako lektura obowiązkowa? Hmm...
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter #ksiazki #czytanie #literaturapiekna #dwanascieksiazek #czytajzhejto
