Zdjęcie w tle
fyttt6

fyttt6

Inspirator
  • 11wpisy
  • 567komentarzy

Tabsy i ich efekty - życie z depresją oraz nerwicą lękową.


*nie zagłębiam się czasem w szczegóły, aby chronić swoją prywatność. Nie jestem pisarzem, więc będzie może nieco chaotycznie, z pominięciem wielu kwestii, ale nie chcę zanudzać.


Złe początki złego.

[skocz do następnego rozdziału jeśli kontekst Cię nie interesuje]


To co opiszę w tym rozdziale, zrozumiałem dopiero w ostatnich latach. Przeżycia które opiszę były wtedy dla mnie nie tyle „normalne”, co nie łączyłem ich z żadną przypadłością. Pojawiały mi się myśli, że może jakieś stany depresyjne mam, albo że mam niską tolerancję na stres (w istocie tak jest), ale to wszystko. Dopiero z perspektywy czasu, wiem, że zaczęło się dosyć wcześnie tj. w w okresie dorastania, prawdopodobnie końcówka liceum i początek studiów. Wahania nastroju (często z niewiadomego powodu), które z błachego powodu powodowały nawet myśli samobójcze, czarna rozpacz bo czekam od kilku godzin na kontakt od dziewczyny… po czym uspokojenie, marazm. Niczym reset komputera, wracałem do względnego balansu, prawie jak po medytacji z Dalaj Lamą. Bardzo lubiłem ten stan, bo mogłem działać, choć na relatywnie niskich obrotach, jednocześnie miałem w sobie zdrową „wyjebkę”. Czułem się spokojny, czułem się jak prawdziwy praktyk stoicyzmu.


Te myśli samobójcze szczególnie towarzyszyły mi w okresie dojrzewania i na studiach. Tylko raz było na tyle źle, że przestudiowałem materiały w internecie o sposobach na „dobre” samobóje (ah ten internet circa 2000 rok) że po celowo nieprzespanej nocy, wykończony wziąłem dodatkowo tabletki ziołowe (:D) na wspomaganie snu, zszedłem do garażu i uruchomiłem auto. Po 15 minutach, nie mogąc zasnąć i będąc z własnymi myślami, otrzeźwiałem, że przecież ktoś tu będzie musiał w końcu wejść i od razu padnie po paru wdechach. To była jedyna próba „samobója”. Nawet trochę ciężko mi nazwać to próbą


W okolicach studiów zaczęły się u mnie rozwijać „nadprogramowe” lęki. Zwykły egzamin powodował u mnie takie natężenie emocji jakbym zaraz miał lądować na plaży Omaha. W nocy przed egzaminem nie spałem, byłem sparaliżowany, ciśnienie gigantyczne itd. Im lepiej byłem przygotowany, tym bardziej się stresowałem. Jak niewiele umiałem, to z góry pojawiała mi się „wyjebka”. I to był spory problem, bo skoro dobrze się czuję wtedy kiedy mam wyjebkę, a wyjebka jest tylko wtedy jak nie umiem… Egzamin na 11, pojawiałem się na uczelni o 6. Dopiero wtedy lęki oraz chęć zaliczenia powodowały dużą dozę skupienia (coś z czym miałem problem wcześniej) i miałem kilka godzin nauki.


Imperium upada.


Pierwsza bomba atomowa (Hiroshima) spadła na mnie na początku kariery zawodowej, gdy rozsypał się mój związek z prawdopodobnie miłością mojego życia. Nawet nie opiszę Wam tego dobrze, ale byłem w takim stanie psychicznym, że do teraz jest kilka sytuacji które nie wiem czy miały miejsce czy tylko w mojej głowie zaszły (!!!) Minęło wiele lat zanim się z tym jako-tako pogodziłem, ale więcej nie chcę o tym pisać, bo nadal czuję ból. Druga bomba atomowa (Nagasaki) spadła na mnie w pracy. Śmieszne, bo przecież moje pierwsze lata w tej bardzo fajnej firmie przebiegały dosyć dobrze (mimo sytuacji które powodowały u mnie palpitacje Doczłapałem się nawet stanowiska managerskiego z fantastycznym zespołem, a następnie po zaledwie kilku latach kolejny awans na managera „średniego” (kontrowersyjne stwierdzenie) szczebla, ale z zespołem i managerem, który spowodował lawinę. Jak tu być managerem gdy struktura ogranicza decyzyjność, przy jednoczesnych oczekiwaniach że „dowieziesz”. Mój dyrektor dobry człowiek, ale w komunikacji bardzo szorstki, czasem z dnia na dzień wymagał przygotowania podsumowań na specjalne spotkania. Zespół przejęty na miesiąc przed pandemią i całkowitą pracą z biura, więc żadnych głębszych relacji nie stworzyłem, a co więcej mój brak umiejętności czytania ludzi, oraz ich reakcji na odległość spowodowało, że przez 2 lata żyłem w ciągłym stresie. Pomijam już to, że trafiły mi się dwa gagatki które latały dwa szczeble wyżej za każdym razem gdy im się coś nie podobało. Managerowie dawali mi wsparcie, ale funkcjonowanie w ciągłym napięciu co nowego zaraz się odjebie, nie służyło mi. I pewnego dnia, siedzę sobie na podłodze w mieszkaniu, oglądam YouTube, jest piątek wieczór, a ja mam totalną pikawę w klatce piersiowej i nie wiem jak sobie z nią poradzić. Stan paniki, stan totalnego pomieszania - myślę „przecież nic się nie dzieje, przecież już weekend, czas odpocząć, wszystko ok”. Bańka w końcu prysła i wiedziałem, że zadziało się coś złego, wiedziałem, że muszę zobaczyć lekarza… oczywiście zacząłem od neurologa


Neurolog jakieś tam badania porobił, okazało się że w spoczynku mam ciśnienie 160/110, powiedziałem o częstych migrenach i bólach głowy od ciśnienia, dostałem tabletki na migreny i tekst „pójdzie Pan do psychiatry”.


To był ten moment, w którym zacząłem mocno się zastanawiać nad swoim zdrowiem, również psychicznym. Symptomy takie jak częsta pikawa w klatce piersiowej, nieprzerwany stres przeplatany stanami depresyjnymi, bóle głowy które średnio raz na tydzień wyłączały mnie z dnia, tendencje ucieczkowe, regularne wybudzanie o 5 nad ranem, no i przecież rzecz najważniejsza - potwornie obniżone libido


Leczenie czas zacząć, czyli psychiatra, psycholog i tabletki dla pojebów.


Jak dziecko we mgle zacząłem się zastanawiać jak sobie pomóc. Zacząłem od psychologa, a na początku pandemii w grę wchodziło tylko spotkanie wirtualne. Po godzinnym spotkaniu byłem w lekkim szoku jak bardzo niezainteresowana była pani prowadząca spotkanie, po czym od razu skierowała mnie na tabletki. Nawet nie zaproponowała drugiego spotkania itd. Drugie spotkanie z inną psycholog było równie owocne - kompletny brak zainteresowania. Pomyślałem - j⁎⁎ać tych „specjalistów”, idę do psychiatry. A wierzcie mi, to był ogromny krok, bałem się tabletek.


Nie wiedząc gdzie iść i jak to wygląda, wybrałem psychiatrę z dobrymi ocenami niedaleko miejsca zamieszkania. Po krótkim 5-10 minutowym wywiadzie, gdzie głównie ja mówiłem jak się czuję, dostałem Trittico CR („pan się wyśpi, uspokoi, i libido wróci”). Wbrew tego co mi mówiono i czego oczekiwałem już po pierwszej lub drugiej nocy i przyjęciu 25mg wstałem rano z drągiem i przede wszystkim życie było w innych kolorach. Moje obawy, że będę innym człowiekiem po przyjęciu tabletek dla pojebów zupełnie się nie sprawdziły. Popatrzyłem na siebie w lustrze - „ten sam człowiek” pomyślałem. Co więcej… przyszła do mnie przerażająca myśl: „To tak się czuje zdrowy człowiek? Tak normalnie?” I to uświadomienie, że żyłem okropny sposób przez ostatnie ~15 lat, a ostatnie lata wręcz równia pochyła.


Niestety Trittico CR po 2 miesiącach „przestało działać”, spróbowaliśmy Trittico XR. Przez 5 miesięcy było dobrze, ale zwiększane dawki dawały coraz więcej efektów ubocznych (np. senność w trakcie dnia) a coraz mniej korzyści. Trittico odrzuciliśmy i zaczęliśmy spokojnie… tj od Agomelatyny. Z której jestem zadowolony i nadal korzystam. Lek pierwszego rzutu tj. z tego co mi powiedziano często przepisywany osobom relatywnie zdrowym ale z „lekkim” snem - oczywiście dramatycznie upraszczam. Agomelatyna jest miła ( i nie dawała żadnych efektów ubocznych), ale niestety niewystarczająca. Czułem że kręcę się w koło, a dodatkowo zacząłem zwracać uwagę na to że w zasadzie lekarz po prostu strzela i próbuje.


U innego psychiatry przepisano mi Bupropion po 5-10 minutowym wywiadzie. Tym razem musiałem poczekać na efekty 3 tygodnie. I tylko się poirytowałem, ponieważ (ponoć nie jest to standardowa reakcja!) zwiększyła mi się senność, nie odczuwałem żadnej poprawy jeśli chodzi o nastrój, a dodatkowo moje libido sięgnęło absolutnego dna.


Zacząłem czuć pewnego rodzaju desperację, bo już wiedziałem jak się czuje zdrowa osoba i wiedziałem że tabletki mogą pomóc… Do trzech razy sztuka. Poszedłem do psychiatry dosyć młodego, być może nawet młodszego ode mnie (no zabrzmiało to jakbym był młodziakiem!) i tu po raz pierwszy poczułem różnicę w jakości lekarza. Wywiad trwał 40 minut, nie tylko mówiłem, ale pytania jakie mi zadawał psychiatra były bardzo przenikliwe, w punkt i doskonale pomagały mi wyrazić swój stan. Dodatkowo empatia z drugiej strony (nawet jak wyuczona) i jasne komunikaty jak widzi moją terapię, jakie będą wyzwania i czego się spodziewać spowodowały że się trochę uspokoiłem. Podtrzymał Agomelatynę, ale w pierwszym okresie leczenia dołączył Tianesal, który może być pomocny w przypadkach wieloletniego uporczywego stresu. Nie dawał żadnych efektów ubocznych i po wielu miesiącach mogłem odstawić czując poprawę w moich reakcjach na stres - mój system się zresetował i mózg i organizm zaczął bardziej prawidłowo interpretować i reagować na bodźce. Dostałem też pół roku temu Mozarin, który okazało się pozytywnie zaczął wpływać na stany lękowe. Spowodował że mam bardziej „normalne podejście” do życia. Nie jest to jeszcze to czego oczekuję, i mamy w zanadrzu jeszcze jedno rozwiązanie ale to dopiero za dwa miesiące, w trakcie których również będę odstawiał Agomelatynę.


Efekty uboczne


Jeśli chodzi o efekty uboczne terapii, w zasadzie większość tabletek miała niewielkie minusy (głównie senność w trakcie dnia przy większych dawkach - aby była jasność dla tych którzy nie mają nic wspólnego z takimi tabletkami - ta senność jest taka, że jak pracujesz z domu, to w końcu nie dasz sobie rady i Twoja drzemka w trakcie dnia będzie trwała 3 godziny np. , więc nie można zignorować tego efektu).


Trittico XR: gdy testowałem większe dawki, powodował u mnie brak skupienia, „pustkę” w głowie (np. brałem książkę i nie mogłem przebrnąć jednej strony!). Efekt nieprzyjemny.

Trittico CR: większa dawka powodowała u mnie senność w trakcie dnia.

Bupropion: działał na mnie najgorzej - spowodował prawie całkowity zanik libido, przesadzony spokój (w zasadzie marazm), brak energii itd. Nie było też pozytywnych efektów więc szybko odpuściłem ten lek.

Agomelatyna - wspomaga sen, brak efektów ubocznych

Tianesal - brak efektów ubocznych - uregulował reakcje na stres.

Mozarin - brak efektów ubocznych, dobre efekty terapeutyczne, jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że polepszyło mi się trochę libido (aczkolwiek bez szału), i mogę znacznie przedłużyć stosunek (ale bez problemu z osiągnięciem orgazmu, co ponoć czasem niektórzy pacjenci zgłaszają gdy się leczą psychiatrycznie..)


O przygodach z psychologami mógłbym poopowiadać, ale i tak już przesadziłem z długością tego tekstu… dość powiedzieć, że w końcu jestem na terapii z psychologiem z którym znalazłem wspólny język i wsparcie którego potrzebuję.


Przede mną długa droga (dlatego zapodam sobie Krejzi Froga), ale jest światełko w tunelu - mam tylko nadzieję, że to nie pociąg towarowy.


#psychologia #psychiatria #depresja #medycyna #ciekawostki

DerMirker

Bardzo ciekawy tekst, pisz więcej. Mnie też zapewne czekają tabletki.

Zaloguj się aby komentować

SuperSzturmowiec

gwiazdor a tagów nie umie dodać

bojowonastawionaowca

@fyttt6 proszę na przyszłość o tagowanie wpisów

Zaloguj się aby komentować

Jako nastolatek chciałem spróbowac Warhammera i jak tępak z ulicy wszedłem do sklepu (chyba Fenix we Wro...) i kupiłem sobie zestaw High Elves. Jak ostatnia p⁎⁎da pomalowałem i zacząłem z kolegami coś pogrywać (po dokupieniu jeszcze czegoś tam). Z braku kasy i innych szybko to rzuciłem w kąt.


Po wieeeeelu latach na fali popularności Warhammer 40k, stwierdziłem że poza budową chaty, pracą itd może jeszcze znajdzie się miejsce na gupie gierki. Tym razem już nie jak tępak, rozejrzałem się dobrze na rynku Warhammera, obejrzałem chyba 50 filmów na YT jak malować, od czego zacząć (tym razem zestaw startowy wybrałem, aby ocenić czy sprawi mi to radość zanim zacznę sprzedawać motocykl, aby sobie więcej drogocennego plastiku kupić), i po 3 tygodniach przymiarek dziś pomalowałem swoją pierwszą mini. Wyszło tak se... ale i tak czuję dumę w sercu że mój Space Marine będzie mógł przypiec jakiegoś Tyranida!


Patrzcie i podziwiajcie drogie Muminy!


#warhammer40k #malowaniefigurek #bitewniaki #warhammer #chwalesie

2bc0ac3a-f09f-4b52-a66d-4ee284e87048
Bjordhallen

@fyttt6 pierdoly gadasz, dobrze pomalowane!

Dawaj teraz trochę przypal ich lutownica i będzie 10/10

fyttt6

@Bjordhallen Dzięki! Odzywa się we mnie perfekcjonista, bo oglądam go z każdej strony i już wnioskuję: "gdyby mieć mniejszy pędzelek, najlepiej naturalny", "gdyby się nauczyć blendować dobrze" itd Ale dzięki za opinie, która motywuje do rozpoczęcia kolejnych minisów.

Romanzholandii

Kurde, mam w szafie juz 19 lat prawie cala kompanie. Wyjechalem za granice. Ani czasu, ani z kim grac.

baklazan

@fyttt6 Grzebię sobie w tagu i trafiłem na ten post, ładne malowanie, poprawnie i czyściutko, mam nadzieję że jeszcze Ci nie przeszło ; D!


Gdzieś na początku pandemii naszło mnie na malowanie figurasów, najpierw kupiłem sobie zestaw "3 figurki pędzel farbki" żeby zobaczyć czy w ogóle mi się to podoba. Potem od razu kupiłem starter set do WH:AoS ; D.

Powiem tak: to jest hobby, którego już się nie pozbędę, wrosłem w nie, pomimo przerw i braku motywacji, będę zawsze do niego wracał. Przesuwam ostatnio tylko wektor w stronę tego żeby bawić się z moimi dzieciakami.


Grywasz gdzieś we Wro? Zmieniłeś system? Pomalowałeś coś ostatnio?

fyttt6

@baklazan Dzięki pomalowałem wszystkich trzech dokładnie tak samo. Nie mam problemu z motywacją, bardziej duże problemy z czasem bo jednak budowa domu systemem gospodarczym, męcząca praca i zespół w którym gram zabierają mi bardzo dużo czasu... Ale ostatnio (czytaj 3 tygodnie temu) kupiłem Kapitana tego z obrazka i jestem napalony na malowanie. "Jedyne" co jeszcze potrzebuję to zestaw farb który jest bardziej rozbudowany. Bardzo dobre opinie nt. zestawu Army Painter Fanatic są i kolory do mnie przemawiają i myślę że na początek zestaw 50 powinien być ok...


Zostanie na pewno WH40k, ale raczej mniej patrzę na punkty i rozgrywkę, a bardziej na malowanie i może kiedyś stworzenie dioramy ( szczególnie klasycznego Ultramarine vs Ork)...


Jaką armią grasz? - wstaw coś co pomalowałeś bo inspiracja zawsze w cenie

9b4f1ed5-1655-489e-9f49-376740cf90fc
baklazan

@fyttt6 no to bomba, życzę ułożenia sobie czasu tak, żebyś mógł się tym cieszyć jak najwięcej!


Ja finalnie zrezygnowałem z Games Workshop, zacząłem szukać trochę mroczniejszego fantasy niż AoS i skończyłem na Conwuest: The Lasy Argument od Kinga, ale to zupełnie inna bajka niż WH40K. Mimo wszystko szukam ostatnio czegoś co bardziej pod moje dzieciaki, bo próbuję je wkręcać w malowanie, więc póki co mam na tapecie Talisman: Magia i Miecz, myślę czy dla nich nie przerzucić się na Marvel: Crisis Protocol, ponoć świetne choć to nie mój klimat; D.


Ale nie mam dobrych zdjęć : / - wymieniłem telefon w zeszłym roku i nie myślałem o zdjęciach i nie potrafię go zmusić żeby robił poprawnie, także chyba się nie pochwalę, mogę coś wygrzebać jak siądę do kompa, ale to innym razem ; ).


Jeśli chodzi o farbki to mam kilka uwag:

- Vincent Venturella bardzo polecał te Army Painter Fanatic, a więc możesz je kupować w ciemno, polecam jego kanał bardziej niż cokolwiek!

- jeśli chodzi o farbki jako takie - spróbuj znaleźć takie które Tobie pasują, na początku też nakupowałem farbek Citadela, których większości stosunkowo szybko przestałem używać, bo spodobały mi się Scale75, ale do niektórych rzeczy używam Valleho its - nie ma producenta który dobrze ogarnia wszystkie farbki i barwy. Ostatnio w ogóle zacząłem przesiadać się na takie w tubkach, a bawiłem się nawet olejnymi (są rewelacyjne, ale maluje się nimi absolutnie inaczej, śmierdzą i długo schną; P).


Powodzenia w budowie domu! Przechodziłem to 5 lat temu, choć nie gospodarczo ale wiem ile to kosztuje czasu i wysiłku!

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Przeszukując czeluści internetu w celu znalezienia pewnej książki, trafiłem na ciekawą stronę internetową - wziętą żywcem z lat 90tych ( Magazyn Nautologiczny)


https://www.graptolite.net/Facta_Nautica/


Warto wejść zobaczyć choćby dlatego, że to istny wehikuł czasu, nostalgia totalna.

Warto też z tego powodu, że strona jest cały czas aktualizowana przez autora - jest wiele bardzo ciekawych i niszowych tekstów.


Nie wrzucam tu tego, aby w jakikolwiek sposób traktować stronę i autora w sposób prześmiewczy - wręcz przeciwnie - to fantastyczne że pasjonaci od tylu lat tworzą coś dla społeczności.

def

Bardzo się dla mnie podoba ten comic sans

VonTrupka

czegóż to poszukiwałeś matrosie, że dopłynąłeś aż do tej strony internetu? (☞ ゚ ∀ ゚)☞

fyttt6

@VonTrupka Taka historia - jak byłem nastolatkiem wpadła mi w oko książka w bibliotece: Hitlera Wojna U-Bootów (Clay Blair). Składa się z dwóch tomów które mi bardzo się spodobały, w kilka dni je przeczytałem. Jakieś dwa lata temu zobaczyłem pierwszy tom ("Myśliwi") w księgarni za niewielkie pieniądze i od razu kupiłem, nie mieli niestety tomu drugiego ("Ścigani")... i od tamtego czasu poszukuję w rozsądnej cenie tego drugiego tomu... Nowe wydania sprzedają za 300zł często

VonTrupka

@fyttt6 szukanie tejże knażki wiąże się z trafieniem na wymienioną stronę?

sierzant_armii_12_malp

@fyttt6 Brakuje księgi gości i licznika odwiedzin. Przydałby się jeszcze zegar na stronie.

em-te

@sierzant_armii_12_malp  i ostrzeżenia przed wirusem millenium

Acrivec

@em-te nie wirusem tylko bugiem

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

bizonsky

No no niezła narracja, a wyraźnie widać na filmiku jak rosyjskie maszyny niszczą ukraiński pocisk swoim pancerzem

HolenderskiWafel

Jaki cudem on z 3 km trafia w tak mały cel? Może jak się w końcu przedrą Ukraińcy przez pola minowe to będzie więcej takich filmów

dildo-vaggins

Komputer balistyczny, mówi to panu coś panie Ferdku?

L4RU55O

@HolenderskiWafel W strzelectwie zwykły karabinek szturmowy powinien strzelać ze skupieniem 1 minuty kątowej (jeżeli strzelec nic nie spieprzy) czyli 29mm na 100 metrów.


2.8 kilometra to ok. 80 centymetrów, T-80 ma 2.2 metra wysokości i ponad 3 metry szerokości. Trafiłbyś z karabinu półcalowego a jak czołg ma jeszcze całą elektronikę i stabilizowaną armatę to w ogóle.

dildo-vaggins

Jako ciekawostkę dodam: Podkalibrowy pocisk ma prędkość wylotową około 1.8km/s, a z 2km przebijalność około 740mm pancerza (stalowego - pancerze kompozytowe to troche zmieniają).

Dużo zmienia też komputer balistyczny, który zasadniczo działa trochę jak aimbot w grach, oznaczamy cel a czołg sam wylicza odległość i dostosowuje wszystkie zmienne do lotu pocisku. Warto dodać że 2A6 to prawie najnowocześniejszy sprzęt używany obecnie a T80 to konstrukcja z lat 70 ulepszona o pancerz reaktywny dający mu około 540mm ochrony.

Zaloguj się aby komentować

Pytanie do społeczności.


Czy Ukraińską ofensywę można określić jako nieudaną? Po dwóch miesiącach walk, w których Ukraina traci sporo sprzętu i ludzi, efekty to w najlepszym wypadku 4-5 km zdobytego terenu na Zaporożu oraz zniwelowanie flankujących kacapów przy Bachmucie. Pojawił się też komentarz niedawno ze strony Ukraińskiej o wprowadzeniu szkolonych przez zachód jednostek do walki, jednak efekty są zerowe.


Czy Ukraina zdoła jeszcze osiągnąć coś przed jesienną chlapą?

Czy są szanse że "zachód" zaczyna się męczyć wspieraniem Ukrainy? (vide wniosek Bidena o przekazanie części funduszy na Taiwan; coraz częste komentarze że zachodnie kraje nie przekażą Taurusów, ATACMS; duze problemy ze startem szkolenia na F-16)

Coraz częściej się pojawiają komentarze specjalistów of geopolityki że Ukraina jest w coraz gorszym położeniu.


Ciekawią mnie wasze przemyślenia nt ofensywy i perspektyw. Jesteście optymistami? Pesymistami? Jakie są Wasze przewidywania na następne dwa miesiące?

bojowonastawionaowca

@fyttt6 Czy jest nieudana? To zależy. Wiadomo było, że te pierwsze kilometry będą koszmarnie umocnione i przedarcie się przez nie nie będzie łatwe. Z całą pewnością sukcesem nie jest, bo brak jest dużego postępu, na który Ukraińcy na pewno liczyli — co im mocno nie w smak, bo potrzebują takich sukcesów dla umacniania morale i podtrzymywania uwagi zachodu. Natomiast porażką IMO też nie jest, bo jednak widać, że nie został wprowadzony jeszcze cały sprzęt z zachodu i całe siły, wyczekujące na chociaż jeden przełom i możliwość rozwinięcia skrzydeł. Takie umocnienia i zaminowanie zmuszają do pokonywania pola bitwy centymetr po centymetrze i nie ma sensu tam rzucać najważniejszego sprzętu, który utknie na pierwszej/piątej/dwudziestej/setnej linii min. Niestety potrzeba cierpliwości i obu zachodowi jej wystarczyło.


A na kolejne miesiące wciąż trzymam kciuki za to, że chociaż jeden taki przełom się znajdzie. To wymusi przerzucanie ruskich wojsk i ułatwi Ukrainie walkę na każdym froncie

fyttt6

@bojowonastawionaowca Mnie chyba najbardziej właśnie martwi goniący ich czas do końca sezonu - potem będą znowu miesiące na przetrzymanie i nadzieja na dalsze wsparcie zachodu. Choć pamiętam, że Cheroń został odbity dość nagle po miesiącach napierania.

Trupus

@bojowonastawionaowca A biorąc pod uwagę że powoli przegryzają się przez te obsadzone umocnienia, od czasu do czasu odpierając kontrataki, to straty nie wyglądają źle. Zaryzykowałbym stwierdzeniem, że są małe (jeśli wierzyć oryxowi).

inskpektor

@fyttt6 Myślę, że Ukraina nie ma genu agresora i ogólnie nie przygotowywała się na działania ofensywne. Myślę, że zachód trochę zmusił Ukrainę do takiej a nie innej taktyki. Dla Ukrainy lepsze jest siedzenie w okopie i nękanie orków artylerią, dronami, małymi kontratakami bez poświęcania wielu swoich. W Rosji, wiadomo, nikt się nie liczy z życiem Saszki z Buriacji i będą ich tam rzucać bez końca, a ogłupiony naród nie zaprotestuje. Myślę że czas na strzelanie w Rosyjskie miasta, bo coś takiego jak opinia publiczna w Rosji i tak nie istnieje, ich zdanie się nie liczy - oni i tak powtórzą tylko konformistyczne brednie dyktowane przez propagandzistów w tv. Opinia zachodnich społeczeństw natomiast powinna zrozumieć, że jeśli chce ono handlować nadal z Rosją jak to robi aktualnie, to musi cześć zysków przeznaczać na długofalową i dużą pomoc dla Ukrainy, zarówno w uzbrojeniu jak i gospodarczą.

kodyak

@fyttt6 przede wszystkim widać pewien impas. Z jednej strony Ukraińcy nie chcą tracić wojsk we frontalnych atakach a z drugiej strony Rosja pokazuje że ma w d⁎⁎ie życie swoich żołnierzy.


Jest teoretycznie kilka płaszczyzn. Np gospodarczych czy też terytorialnych. Dla niższczenia gospodarki potrzebny jest czas który jest w interesie zachodu w przeciwieństwie do postępów terytorialnych które są w interesie ukrainy.


Było wiadome że to nie będzie akcja spod Charkowa bo linie są mocno ufortyfikowane a największym problemem są pola minowe a wróg dosyla mięso w dużych ilościach.


W tym roku pewnie będą kolejne postępy ale wygląda że nieduze jeśli chodzi o terytorium ale zawsze może zdarzyć się out of control. Rosja jak zwykle pręży muskuły najmocniej kiedy jest słaba.


Moim zdaniem co się musi wydarzyć to most kerczenski musi zostać zniszczony a Ukraina musi pokazać że panuje w jakim stopniu nad morzem. Czy to się uda? Trudne ale nie niemozliwe

Zaloguj się aby komentować