Zdjęcie w tle
Piechur

Piechur

Osobistość
  • 267wpisy
  • 1337komentarzy

Lubię chodzić po górach i oglądać filmy.

Siema,
Kiedy @George_Stark motywuje, to się szybko ripostuje. Jeszcze jedna #diriposta na utwór di proposta w bitwie #nasonety
----------

Jesień

Za oknem plucha coranna
Dzień mija wśród burz pomruków 
Uschły wszystkie liście buku
W domu za to - kwarantanna

Gdy te chwile chorobowe 
Spędzasz w łóżku, to za ścianą 
Tam, za okna szybą szklaną 
Rzeczy dzieją się bajkowe

Bo człowiek piękna łakomy 
Wszędzie znajdzie go ogromy
I tam, gdzie drogi błotniste

On widzi liście barwiste
Ciesząc oko wszystkim wkoło
Przed Jesienią chyląc czoło

----------

Różna #tworczoscwlasna , choć głównie #poezja , w kawiarence #zafirewallem
splash545

O Panie za takie ujęcie jesieni to ja szanuję

CzosnkowySmok

Zabolało


Gdy te chwile chorobowe 

Spędzasz w łóżku, to za ścianą 

Tam, za okna szybą szklaną 

Rzeczy dzieją się bajkowe

George_Stark

Niby kwiecień

a tu Jesień!


Kwiecień-plecień, bo przeplata...

No, w przysłowiu tym pogoda

@Piechur -plecień, bo przeplata

w cyklu wierszy zgrabnie słowa.


Więc proszę @Piechur a (a może Pielgrzyma?),

ciekaw jestem czy nas w kwietniu czeka jeszcze Zima?

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Przed nami 12 podsumowanie wpisów z #piechurwedruje w ramach #poradnikpiechura
---------
67. Wpis: Gorc Troszacki, Kudłoń
Wnioski:

  • Prognozy przewidujące mgłę mogą zniechęcić do wycieczki w góry, ale według mnie warto się przejść w takich warunkach, zwłaszcza zimą - klimat jest niesamowity.
  • Przy dużych mrozach może dochodzić do wycieków gazu z kartuszy, gdy są podłączone do kuchenki.

68. Wpis: Ciecień, Księża Góra
Wnioski:

  • Miejsca warte odwiedzenia nie zawsze znajdują się bezpośrednio na szlaku. Przy planowaniu wycieczki można prześledzić trasę na dużym przybliżeniu, żeby sprawdzić, czy w niedalekiej okolicy nie znajduje się coś ciekawego.

69. Wpis: Niemcowa, Wielki Rogacz, Radziejowa, Złomisty Wierch
Wnioski:

  • W przypadku dłuższych i intensywnych wędrówek w górach odpowiednie obuwie powinno być już częścią naszego ekwipunku. Zwykle sportowe buty mogą przynieść dużo bólu, zwłaszcza podczas schodzenia.

70. Wpis: Magurki
Wnioski:

  • Warto odkrywać nowe trasy, nigdy nie wiadomo, na co się trafi, a może się okazać, że odkryje się piękne, nieznane jeszcze miejsce.

71. Wpis: Cichoń, Ostra, Jeżowa Woda, Modyń
Wnioski:

  • Dobrze sprawdzać co jakiś czas nawigację, żeby upewnić się, czy nie zboczyło się ze szlaku lub nie poszło w złym kierunku.
  • Warto uważnie prześledzić wyznaczoną przez siebie trasę, jeśli nie chce się np. iść zbyt długo odcinkami drogi asfaltowej - nie należy to do najprzyjemniejszych rzeczy.

72. Wpis: Rysy, Trigan
Wnioski:

  • Idąc w Tatry należy pamiętać o wykupieniu biletu do TPN oraz odpowiedniego ubezpieczenia. Jeśli trasa prowadzi przez Słowację lub choćby wzdłuż granicy, ubezpieczenie takie powinno być na kraje Europy, nie tylko na Polskę.
  • Miejsce na parkingach przy TPN (np. w Palenicy) trzeba rezerwować internetowo z wyprzedzeniem.
  • Rysy są najczęściej odwiedzanym szczytem w Tatrach i nawet w przypadku wycieczki w środku tygodnia oraz w godzinach porannych można się tam spodziewać dużej ilości osób. Na łańcuchach często tworzą się kolejki.
  • Trasa jest mocno eksponowana, dlatego może nie nadawać się dla osób z lękiem wysokości/przestrzeni.
  • Przed wyprawą grupową dobrze jest ustalić zasady, na jakich ma się ona odbywać: czy planuje się iść indywidualnie, co ile robi się przerwy, czy wszyscy powinni starać się iść w miarę razem - pozwoli to uniknąć niepotrzebnych nieporozumień.

-------
W kolejnych wpisach niedawne rodzinne wycieczki, trochę nocnego łażenia i odrobina jesieni

#gory #podroze #wedrujzhejto #pasja
55511bb5-3e38-420a-8687-799cdce75af4

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Kolejna #diriposta na utwór di proposta w bitwie #nasonety
----------

Lato

Fala ciepła nieustanna
Zieleni się liść na buku
Patrz, ile barw w tęczy łuku
Gdzie wodą tryska fontanna

Spójrz w to niebo lazurowe
Baranek tam jeden stanął
Słońce ręką pozłacaną
Obejmuje dni lipcowe

Widok z dawna utęskniony
Sercu memu tak znajomy:
Niebo jasne i przejrzyste

Krzewy i drzewa strzeliste
Wszystko się zazieleniło -
Wiwat! Lato powróciło!

----------

Różna #tworczoscwlasna , choć głównie #poezja , w kawiarence #zafirewallem
UmytaPacha

Spójrz w to niebo lazurowe

Baranek tam jeden stanął

Słońce ręką pozłacaną

Obejmuje dni lipcowe

@Piechur nie cierpię lata, ale opis śliczny : 3

splash545

@UmytaPacha Ty to wszystko na odwrót lata nie cierpi, dnia nie cierpi. Weź się na jaką Islandię przeprowadź czy co

UmytaPacha

@splash545 ej no dzień lubię

splash545

@Piechur Bardzo ładny sonet ale...


... znowu mnie nie zawołało kurde bele (╯ ͠° ͟ʖ ͡°)╯┻━┻

George_Stark

To Pory Roku od @Piechur a:

łzy pojawiają aż mi się w oczach.

Czytam i zaraz mięknie mi rura

Ej! Pisz kolego! Nie daj odpocząć!


Życie, życie jest nobelon

której nigdy nie masz dosyć

wczoraj było o wiośnie dzieło

dzisiaj o lecie; ja nie mam dosyć!


Życie życie jest nobelon

raz przyjazną a raz wrogą.

Na czytanie sonetów mnie wzięło

i, całe szczęście, że mam od kogo!

Piechur

@George_Stark Choroba, po takiej zachęcie wstyd byłoby nie dociągnąć tego do końca Dzięki!

UmytaPacha

@George_Stark Dżordż to umie zachęcić : D

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Zapraszam na #piechuroglada - kids edition Swoje wrażenia jak zawsze przedstawi Mysz.
----------
Tytuł: Kicia Kocia w przedszkolu
Reżyseria: Marta Stróżycka
Ocena Myszy: 6/5

Format podobny jak w poprzednich filmach, czyli kompilacja kilku nie powiązanych ze sobą historii. Przyjemne opowiastki, fajny dubbing i animacja, sceny z życia praktycznie każdego dziecka. To już chyba ostatni film z tej serii i na koniec Kicia Kocia żegna się z dziećmi, zachęcając je do odpowiadania na kilka pytań - warto zachęcić dziecko do mówienia z innymi, moja młoda miała z takiej małej rzeczy dużo radochy.

[OP]: Na czym byliśmy teraz w kinie?
[Mysz]: Na Kici Koci!
[OP]: I co robiła Kicia Kocia?
[M]: Emmm... Podpowiesz mi?
[OP]: Co robiła z dziadkiem?
[M]: Robiła pięęękną szafkę. Widziałeś jaka piękna?
[OP]: Była też Kicia Kocia na placu zabaw?
[M]: Była. I nieczego nie chciała się bawić z innymi dziećmi, bo nie wiedziała jak mają na imię.
[OP]: Ale potem się odważyła?
[M]: Eche, i przyjaźniła się z... z... z dwomami koleżankami i z dwoma kolegami.
[OP]: A na samym końcu zadawała Wam pytania?
[M]: Tak jak Ty teraz.
[OP]: To co, na ile gwiazdek oceniasz film?
[M]: Na sześć.
[OP]: A komu byś poleciła ten film?
[M]: Kuzynom.

#filmy #kino #ogladajzhejto #dzieci
12e0b874-d459-464c-a667-6fa9ee77bc05
RACO

Jest teoria że ojciec kici koci to też ojciec packa tylko się nie przyznaje że poszedł w tango z matką packa żeby nie było przypału.

Piechur

@RACO Pacek to tam ciul, ale sama Kicia Kocia mnie zastanawia - niebieskie oczka, biała sierść, a patrz na rodziców.

Ojciec beciak ewidentnie wychowuje nie swoje dziecko, no ale takie już są te k0tki, najpierw się marcują z kim popadnie a później nagle są gotowe na "stabilizację" ech...

57cd3dfc-6031-437b-9879-ef38d7e25aee
Felonious_Gru

@Piechur czysty części miały być chyba

Zaloguj się aby komentować

Kasza gryczana ze skwarkami, jajka sadzone z lejącym się żółtkiem, ogórki kiszone z piwnicy sprzed dwóch sezonów + czosnek ze słoika na deser. Chodziło za mną od kilku tygodni

#jedzenie #gotujzhejto #foodporn
7c4cac33-ed50-424f-adc3-e130c4a4503c
splash545

@Piechur widzę, że wielkość porcji jak u @moll . Dla mnie to na jedną nogę

Piechur

@splash545 Talerz duży i ogóra utra dryblasa wylosowało, to optycznie pomniejszyło danie

splash545

@Piechur No chyba, że tak bo 2 żółtka widzę to myślałem, że małe te jajca po prostu

Enzo

@Piechur Smacznie i zdrowo.

UmytaPacha

jajka sadzone z lejącym się żółtkiem

@Piechur ahhh porządny człowiek, wspaniałe danie

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Dziś w #piechuroglada film polecany ostatnio przez @SuperSzturmowiec w tym wpisie.
----------
Tytuł: This Boy's Life
Reżyseria: Michael Caton-Jones
Moja ocena: 3.5/5

Młody chłopak podróżuje wraz ze swoją matką, która próbując uciec od swoich problemów co chwila zmienia miejsce zamieszkania. Ich życie ma się jednak niebawem ustabilizować, gdy poznaje ona nowego partnera, czarującego mechanika samochodowego, i ostatecznie bierze z nim ślub. Pozory bywają jednak bardzo mylące, o czym wkrótce obydwoje się przekonują, gdy zamieszkują razem w jego rodzinnym domu leżącym w małej mieścinie.

Pod względem technicznym nie mam filmowi niczego do zarzucenia, ale też brak w nim jakichkolwiek niekonwencjonalnych zagrań wartych wspomnienia. Historia jest natomiast poprowadzona bardzo przyjemnie, nie dłuży się, praktycznie każda scena czemuś służy, czyli jest tak, jak być powinno. Młody DiCaprio gra świetnie, ale zdecydowanie najlepiej wypadają sceny z De Niro - atmosfera momentalnie gęstnieje, jest niemal nie do zniesienia. Jego postać jest antypatyczna do granic wytrzymałości, momentami sam czułem się atakowany. Poczucie zaszczucia, niesprawiedliwości, ale też niemocy towarzyszy nam przez większość filmu. Podobała mi się postać matki granej przez Ellen Barkin i trochę szkoda, że w połowie drugiego oraz w trzecim akcie zeszła na dalszy plan. Sam koniec filmu wraz z kulminacyjną sceną mającą dać widzowi swoiste katharsis mógł być bardziej rozbudowany, miałem wrażenie, że wydarzenia potoczyły się trochę za szybko. Mimo wszystko jestem zadowolony, że obejrzałem to dzieło. Polecam osobom lubiącym dramaty rodzinne. Film może być zbyt ciężki dla ofiar przemocy domowej (zwłaszcza ze strony rodziców/opiekunów).

#filmy #kino #recenzja #dramat
54e714fc-afdd-45ad-8a52-43e41de7d1a8
koszotorobur

@Piechur - dobry film ale osobom wrażliwym na krzywdę innych może być ciężko przez niego przebrnąć.

Piechur

@koszotorobur Oj, momentami było ciężko. Tym bardziej czapki z głów dla De Niro. Był dla mnie zupełnie nieprzewidywalny, trochę jak pitbull - wiesz, że w każdej chwili może ugryźć, ale nigdy nie masz pewności kiedy.

Zaloguj się aby komentować

Siema,
#diriposta na utwór di proposta w bitwie #nasonety . Trudne te rymy w pierwszym wersie.
----------

Wiosna

Dawno spalona Marzanna
Na nic twe lamenty kruku
Rosną już pędy na buku
Tańczy wkoło Kwietna Panna

Muska drzewa owocowe
Gładzi łąkę wydeptaną
Maluje dłonią rozgrzaną
Pąki różnokolorowe

Zrzuci czasem z nieba gromy
Podniesie wody poziomy
Spuszczając deszcze rzęsiste

Wróci wszak niebo przejrzyste
Słońce znów będzie świeciło -
Droga Wiosno, bądź nam miłą!

----------

Różna #tworczoscwlasna , choć głównie #poezja , w kawiarence #zafirewallem
UmytaPacha

@Piechur ale podnieśliście z @moll poprzeczkę poziomem na start, oba śliczne ʕ•ᴥ•ʔ

Piechur

@UmytaPacha Dzięki, ale akurat mi nie wyszedł tak gładko jak cioci @moll i musiałem gnieść długo i w bólach

UmytaPacha

@Piechur może i poród rozerwał cię do pępka, ale warto było!

Zaloguj się aby komentować

Już zaspawana
Maximilianalem
Po owcy dziura

#kubkinado #haiku #haikuzhejto
Piechur

@KLH2 Idealna wizualizacja

CzosnkowySmok

@maximilianan nie widziałem twojego komentarza a dodałem to samo

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Dziś w #piechurwedruje o małym sukcesie i dużym nieporozumieniu. Zachęcam do czytania i obserwowania mojego tagu
---------
Szczyty: Rysy, Trigan (Tatry)
Data: 20 lipca 2022 (środa)
Staty: 26km, 10h30, 1.850m przewyżyszeń

Na to wyjście ostrzyłem sobie zęby od dłuższego czasu, a powodów było kilka: raz, że z mojej rodziny najbliżej Rys zaszła tylko moja babcia, która ze względu na mgłę musiała niestety odpuścić zdobycie szczytu (doszła do Chatki pod Rysami, miala wtedy bodajże trochę ponad 70 lat); dwa, że był to kolejny wierzchołek należący do #koronagorpolski ; wreszcie trzy, najważniejsze, że kilka lat temu zostałem przez tę górę upokorzony, o czym kiedyś już pisałem.

Tym razem miało być inaczej - forma dopisywała, tamtego roku pochodziłem już w Tatrach na podobnym dystansie, a kilka dni wcześniej skoczyliśmy na trasę przygotowawczą na Modyń. Klarowała się idealna pogoda, więc wraz z bratem i koleżanką, która w rok zdobyła wszystkie szczyty z #koronagorpolski , zostawiając sobie najwyższy szczyt w Polsce na koniec, umówiliśmy się na wspólne wyjście.

Kilka dni wcześniej zarezerwowaliśmy przez internet miejsce parkingowe w Palenicy Białczańskiej, kupiliśmy bilety do TPN i zaczęliśmy się zastanawiać nad tym, którą opcję wejścia wybrać. Stanęło na wejściu z polskiej strony i zejściu słowacką. Tutaj bardzo istotna kwestia: koniecznie trzeba wykupić ubezpieczenie na wycieczki w Europie, nawet jeśli idzie się tylko wzdłuż granicy - w przypadku akcji ratunkowej HZS (słowacki TOPR) jej koszt pokrywa ratowany.

Na parking dojechaliśmy o 4:30, przebraliśmy buty, sprawdziliśmy czy mamy wszystko, co potrzebne, i ruszyliśmy na trasę. Mimo, że był środek lipca, było dość chłodno. Czekał na nas prawie 8 kilometrowy odcinek prowadzący asfaltową drogą, od czasu do czasu dający możliwość wejścia w las. Brat jak zwykle zasuwał tak, że ledwo można było za nim nadążyć. Byłem jednak nabuzowany energią i ekscytacją, więc jakoś mi się udawało. Koleżanka została trochę w tyle, ale znając jej możliwości z wcześniejszych wypadów nie martwiłem się tym wcale - kondycję miała niesamowitą i zazwyczaj to ona zostawiała w tyle mnie, często czekając na mnie dopiero na szczytach.

Minęliśmy Wodogrzmoty Mickiewicza i wśród pierwszych promieni słońca kontynuowaliśmy marsz. Nad polanami unosiła się delikatna mgiełka, niektóre szczyty otaczających gór kąpały się już w świetle dnia. Doszliśmy do Morskiego Oka, przy którym dołączyła do nas koleżanka, z którą poszedłem przybić pieczątki do książeczek. Wśród innych turystów, którzy również planowali tego dnia zdobycie Rys, zajęliśmy się smarowaniem kremem do opalania i jedzeniem. Miałem przygotowaną butelkę z izotonikiem i starałem się co jakiś czas z niej pić, poza częstym piciem wody - nie chciałem, żeby cokolwiek mnie zaskoczyło.

Staw wyglądał jak zwykle wspaniałe, odbijając w swojej tafli otulające go zbocza gór. Ruszyliśmy w dalszą drogę, kierując się na Czarny Staw. Przyjemny spacer wzdłuż brzegu wkrótce zmienił się we wspinaczkę po ostrym zboczy złożonym z dużych bloków skalnych. Ten krótki bądź co bądź odcinek jest dobrym testem kondycji i świetnie pokazuje, z czym przyjdzie zmierzyć się później. Na tym etapie znowu znaleźliśmy się z bratem z przodu i poczekaliśmy na moją znajomą dopiero przy samym stawie.

Nad głowami wisiał nam rogal księżyca, coraz mniej widoczny na błękitnym niebie. Po dłuższej chwili dołączyła do nas koleżanka, która jak się okazało poznała po drodze samotnie wędrującą dziewczynę i okazało się, że fajnie się dogadują. Gdy byliśmy już gotowi, ruszyliśmy w powiększonej ekipie wzdłuż Czarnego Stawu, który piękną barwą czystej wody cieszył oko. W oddali widać było już drobne sylwetki wspinających się ludzi, którzy z naszej odległości wyglądali jak małe robaczki. Wkrótce dołączyliśmy do tego korowodu, rozpoczynając wspinaczkę na szczyt.

Mimo wczesnej godziny i środka tygodnia turystów było mnóstwo. Na tym etapie nie tworzyły się jeszcze kolejki, ale w kilku węższych miejscach trzeba było odstać swoje. Brat już dawno zostawił mnie w tyle, więc szedłem sam, odpowiednim dla siebie tempem. Podejście było bardzo ciężkie i obciążające dla nóg - wysokie stopnie skalne angażowały zupełnie inne partie mięśni, niż w miarę płaskie beskidzkie ścieżki. Co jakiś czas piłem wodę, żeby uzupełnić to, co wypociłem. Samopoczucie miałem jednak świetne i kondycyjnie dawałem radę (co oczywiście nie znaczy, że nie dyszałem jak parowóz).

Po tym intensywnym kilometrze, w trakcie którego zdobyliśmy 400 metrów wysokości, znaleźliśmy się na Buli pod Rysami, przy której leżały jeszcze gdzieniegdzie placki śniegu. Dołączyłem do brata, który czekał już tam od dłuższego czasu i razem wypatrywaliśmy koleżanki. W końcu pojawiła się, idąc już nie z jedną, a z dwoma nowo poznanymi dziewczynami. Byłem pełny podziwu dla jej zdolności socjalizacyjnych, bo sam mam z tym ogromne problemy. Wspomniałem o tym z resztą, na co dostałem odpowiedź, że za szybko idziemy z bratem. Obróciłem to w żart i zbagatelizowałem, wspominając nasze poprzednie wędrówki.

Brat już się trochę niecierpliwił (po wypadzie miał mieć przed sobą jeszcze 4 godziny jazdy na Lubelszczyznę), więc ruszyliśmy dalej. Spod Buli trasa na szczyt prowadziła już tylko łańcuchami, które wzbudzały moją ekscytację. Zaczęliśmy się wspinać i niebawem całe podniecenie opadło - ludzi było tyle, że stworzyła się posuwająca się w ślimaczym tempie kolejka. Nie tak to sobie wyobrażałem, ale nie powiem też, że się tego nie spodziewałem, bo czytałem wcześniej o tym, co dzieje się w tym miejscu. Brat znów uzyskał solidną przewagę, więc szedłem sam. Łańcuchów nie trzeba było trzymać się w każdym miejscu, jednak stwierdziłem, że warto z nich skorzystać biorąc pod uwagę, że skala może być jednak śliska (północna ściana cierpi wszakże na brak nasłonecznienia).

Ekspozycja była spora, więc osoby cierpiące na lęk przestrzeni bądź wysokości mogłyby mieć na tym odcinku problem. Ja jednak dość szybko zacząłem się nudzić, tym bardziej, że co chwila trzeba było zatrzymać się, aby umożliwić zejście osobom, które na szczyt wspięły się wcześniej. W końcu dotarłem do miejsca, w którym trzeba było iść granią, mając po obu stronach przepaść. Trochę trwało, zanim udało się tamtędy przejść, bo cały czas trzeba było przypuszczać osoby schodzące, a gdy w końcu przyszła na mnie kolej poczułem, że nogi lekko mi wiotczeją. Trwało to jednak sekundę, także trzymając łańcuch przeszedłem to zwężenie i znalazłem się po drugiej stronie.

Nareszcie dotarłem na szczyt, zadowolony z siebie i z tego, że ostatecznie nie byłem jakoś specjalnie zmęczony. Ludzi była chmara, a wśród nich także jakieś smyki mające może 7 lat. Odnalazłem brata, który czekał na mnie już od jakiegoś czasu, lekko poirytowany, bo liczył na to, że o tej godzinie będziemy już schodzić (była 10:15). Koleżanka wraz z poznanymi dziewczynami przyszła dopiero po pół godzinie, więc opóźnienie względem jego planów jeszcze się zwiększało. Liczyłem jednak na to, że schodząc nadrobimy trochę czasu, bo wszyscy powinniśmy mieć w miarę podobne tempo.

Pokręciliśmy się jeszcze po szczycie, zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia, staraliśmy się chłonąć chwilę. Było fajnie, ale na moje gusta trochę zbyt skaliście, bo jednak lubię zieleń. Poszliśmy jeszcze na wyższą część Rys po słowackiej stronie i podjęliśmy decyzję o schodzeniu. Umówiliśmy się, że spotkamy się przy Chatce pod Rysami, do której wraz z bratem ruszyliśmy od razu. Była już godzina 11:30.

Zejście prowadziło po skalistej drodze pełnej ogromnych głazów. Szło się po tym beznadziejnie, bo każdy kamień ustawiony był w inną stronę i kilka razy mało brakowało, żebym zwichnął sobie kostkę. Widoki jednak rekompensowały niewygody schodzenia - zdecydowanie czuć było przestrzeń (czego nie można powiedzieć o intymności, bo turystów były krocie). Doszliśmy do Chatki, w której przybiłem kolejną pieczątkę do #koronagorpolski i wypatrywaliśmy dziewczyn, które, jak nam się wydawało, były niedaleko od nas. Zanim jednak przyszły minęło kolejne 45 minut i mojego brata zaczął trafiać już szlag. Zdecydował, że zejdzie sam i będzie łapał stopa po słowackiej stronie, żeby szybciej dojechać na parking w Palenicy. W oryginalnym planie miał nas odebrać partner koleżanki, dlatego wiedząc, że ma z kim schodzić, i że będzie miała pewną podwózkę, postanowiłem dołączyć do brata, żeby nie szedł sam. Poinformowaliśmy o tym dziewczyny i ruszyliśmy w drogę.

Niebawem dotarliśmy do miejsca, w którym znajdowały się drabinki i łańcuchy w ilości większej, niż się spodziewałem. Nie sprawiały jednak trudności i czuję, że dużo gorzej schodziłoby się od strony polskiej. Słońce grzało mocno, gdy między olbrzymimi odłamkami skalnymi mijaliśmy Žabie pleso (czyli Wielki Żabi Staw; będę jednak starać się używać nazewnictwa słowackiego). Droga nie poprawiła się i komfort schodzenia po dużych kamieniach był nikły. Dodatkowo zaczęły mi się odzywać kolana, jednak starałem się to ignorować i dotrzymywać kroku pędzącemu bratu.

Dotarliśmy w końcu nad Žabí potok, od którego droga już łagodniała. Zrobiło się także bardziej zielono i mniej surowo. Potok płynął wartko i wesoło, w kilku miejscach przecinając szlak. Po jakimś czasie kamienista ścieżka zmieniła się w klasyczną leśną dróżkę, co było dla nóg miłą i oczekiwaną odmianą. Po drodze mijaliśmy ludzi wnoszących na drewnianych stelażach kegi do Chatki pod Rysami. Nie wiem jak ci ludzie byli w stanie to robić: stelaż nie wyglądał na wygodny, na pewno nie był lekki, a dodatkowo upał robił się konkretny.

Dość szybko dotarliśmy do schroniska znajdującego się przy Popradské pleso. Podczas króciutkiej przerwy przybiłem pieczątkę, po czym zielonym szlakiem pomaszerowaliśmy na Trigan, który znajdował się na trasie. Las, którym szliśmy, bardzo mi się podobał - był gęsty, wysoki i pachniał cudownie. Pomiędzy koronami drzew migały od czasu do czasu wierzchołki otaczających go szczytów.

Z Trigana zeszliśmy do naszego ostatecznego celu, którym było Štrbské pleso. Jest to miejsce typowo turystyczne, obfitujące w hotele, restauracje oraz wątpliwej jakości rzeźby z drewna. Staw okala ścieżka i widok z niej był akurat niczego sobie - można było zobaczyć zarówno Rysy, jak i olbrzymią skocznię narciarską.

Zaczęliśmy szukać jakiegoś połączenia z Palenicą, albo w ogóle z Polską, ale niestety los nam nie sprzyjał - trafiliśmy w okienko kompletnego bezruchu. W akcie desperacji zaczęliśmy chodzić po okolicznych sklepach prosząc o jakiś kawałek kartonu i pisak, żeby ułatwić sobie złapanie stopa. Ustawiliśmy się przy wyjeździe z parkingów i, z kciukami w górze, liczyliśmy na łut szczęścia. Niestety tu również ponieśliśmy fiasko, bo na około 30 mijających nas samochodów zatrzymał się tylko jeden, a jego kierowca poinformował nas, że co prawda jedzie gdzie indziej, ale życzy nam szczęścia.

Staliśmy tak ponad godzinę i cały plan, żeby wrócić szybciej, spalił na panewce. Wtedy dostrzegłem znajome mi auto i kierowcę, którym był partner koleżanki. Podeszliśmy szczęśliwi, że jednak uda nam się wrócić. Kolega wpuścił nas do środka i pojechaliśmy po dziewczyny, które jak się okazało miały niedługo schodzić z niebieskiego szlaku znajdującego się kilka kilometrów dalej. Początkowo gadka jakoś dziwnie się nie kleiła, co trochę mnie zastanawiało, ale potem się rozkręciliśmy. W końcu zobaczyliśmy dziewczyny, które weszły do samochodu - i wtedy się zaczęło.

Okazało się, że moja koleżanka poczuła się przez nas opuszczona, a wręcz porzucona, o czym mówiła zupełnie bez żartu swojemu partnerowi. Zrobiło mi się gorąco, bo dopiero wtedy dotarło do mnie, że wszystkie założenia i ustalenia, które miałem w głowie i wydawały mi się oczywiste oraz jasne dla niej, w ogóle nie zyskały u niej potwierdzenia. Atmosfera była gęsta, próbowałem jakoś ją rozluźnić, ale szło to marnie. Dojechaliśmy na parking w Palenicy i pożegnaliśmy się, po czym już osobno pojechaliśmy w stronę Krakowa.

Jest takie fajne powiedzenie po angielsku: "When you ASSUME, you make ASS of U and ME". Nie porozumieliśmy się przed rozpoczęciem wyprawy i każde z nas wychodziło z innym zestawem założeń. Mój brat, że ekipa, w której idzie, ma super kondycję i uda się szybko zrobić trasę tak, żeby nie musiał później jechać kilku godzin na Lubelszczyznę w nocy. Moja koleżanka, że skoro idziemy razem, to trzymamy się razem, zwłaszcza, że, jak się okazało, nie czuła się jeszcze pewnie w górach, a tym bardziej w Tatrach. Wreszcie ja, że koleżanka ma po prostu świetną kondycję i zwyczajnie sobie poradzi, a pokonywanie szlaku osobno, gdy każdy idzie swoim tempem, jest dla niej ok, bo tak wyglądały moje dotychczasowe z nią wyprawy, gdy zostawałem z tyłu. Lekcja, jaką wyniosłem z tej historii, jest taka, żeby przy podobnych eskapadach ustalić wcześniej zasady, jak będzie wyglądać droga, żeby później nikt nie czuł się niemiło zaskoczony. Tyczy się to zwłaszcza grup, w których nie wszyscy wzajemnie się znają.

Co się zaś tyczy samej trasy, to gorąco ją polecam i uważam, że była ciekawa, malownicza, ale też trudna i jednak męcząca. Idąc na Rysy trzeba się liczyć z tym, że nawet w środku tygodnia i o wczesnej porze ludzi na szlaku będzie pełno - szczyt ten jest jakby na to nie patrzeć najczęściej odwiedzanym w Tatrach. Należy mieć też na uwadze, że przy łańcuchach tworzą się kolejki, ale nie oznacza to, że przestaje być tam niebezpiecznie. Na tym odcinku dobrze mieć ze sobą kask, bo wystarczy strącony przez kogoś kamień, aby fajna wycieczka zakończyła się tragedią. Natomiast dla tych, którzy chcą iść na ciekawy szczyt z łańcuchami, ale nie zależy im, by był to najwyższy szczyt w Polsce, polecam Świnicę z wejściem z D5S.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wycieczka #wedrujzhejto #fotografia #tatry
5a2c12cb-7d3f-4d40-bc09-88011be5bc8f
67abed02-aaa3-402b-a31f-82973ebff756
91cb9672-06b9-4ecb-8be0-be4a12fdafa3
e5db69dc-94f4-4a72-9c2f-0441b831e653
4b096b39-5d31-4d14-b4da-4913730a01a9
sireplama

Koleżanka to nie palaczka aby? Byłem ostatnio na wycieczce z dwoma pałeczkami i półtorakilometrowy, płaski odcinek w mieście zrobiliśmy w półtorej godziny z 6 przerwami na fajeczkę i zakupy w lokalnym sklepie, bo "fajeczki się skończyły"... W którymś momencie chciałem znieść jajo, wysiedzieć je, wychować jak własne i wysłać na studia...


#hejtnapalaczy

Piechur

@sireplama Coś tam popala, ale nigdy na trasie. Ogólnie kondycyjnie była bardzo dobrze przygotowana - praktycznie co tydzień chodziła w góry, codziennie rower, co jakiś czas wykręcała na nim 200km. Nie wiem co się wtedy stało, może gorszy dzień, a może zbyt stresowała się trasą.

sireplama

O, kwa! Ten tragarz to jakiś robot z Boston chyba...

Piechur

@sireplama Turbo szacun dla nich. Wyobraź sobie - idziesz zadowolony, że zdobyłeś Rysy, a tu obok przechodzi gość z takim ekwipunkiem

Joterini

Na Rysy to tylko nocą chodzę, ale serdecznie polecam Miegusze, generalnie przełęcz pod chłopkiem i stamtąd leciutki poza szlak. Pustki i tylko obserwujesz kolejki idące na Rysy.

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Zapraszam na #piechurwedruje - dzisiaj trasa bez fajerwerków, ale jako taka.
---------
Szczyty: Cichoń, Ostra, Jeżowa Woda, Modyń (Beskid Wyspowy)
Data: 16 lipca 2022 (sobota)
Staty: 14km, 4h20, 745m przewyżyszeń

Przez jeden lipcowy tydzień stałem się słomianym wdowcem, także chciałem dobrze wykorzystać możliwości, które ten stan dawał. Razem z bratem i koleżanką już od kilku miesięcy przebąkiwaliśmy, że można by spróbować wspiąć się na Rysy, a że warunki pogodowe zapowiadały się nieźle, postanowiliśmy kilka dni wcześniej rozgrzać się krótką trasą.

W zanadrzu miałem kilka pętelek, które zaplanowałem wcześniej w wolnych chwilach, a że towarzystwu było obojętne, gdzie pójdziemy, postawiłem na Modyń. Do naszej ekipy dołączyła jeszcze szwagierka i psiak koleżanki, i w sobotni poranek ruszyliśmy wszyscy na trasę z małego parkingu w Wierzyce.

Czarnym szlakiem weszliśmy pod Cichoń, spod którego mieliśmy od razu udać się na Ostrą, jednak trochę się zagapiliśmy i poszliśmy w przeciwną stronę. Dopiero mijając Tokań coś nas olśniło, że takiego szczytu nie było chyba na trasie, i po sprawdzeniu lokalizacji musieliśmy zawrócić. Nie ma jednak tego złego, bo po drodze szwagierka ustrzeliła aparatem pięknego motyla (może jest tu ekspert, który powie, co to za gatunek?).

Aby dotrzeć do Ostrej trzeba było zejść do drogi, a następnie po drugiej jej stronie wejść znów w las - ścieżka była wąska i słabo widoczna. Po krótkiej wspinaczce byliśmy już na górze. Teren się wypłaszczył i zanim się obejrzeliśmy, mijaliśmy Jeżową Wodę. Psiak koleżanki latał dookoła wesoło, a trasa nie sprawiała nikomu problemów. Miało się to jednak niebawem zmienić.

Aby wejść na Modyń, musieliśmy najpierw zejść niebieskim szlakiem do miejscowości Młyńczyska. Zaraz po wyjściu z lasu, jeszcze podczas schodzenia, nastał jednak najgorszy etap wycieczki: kolejne 3 kilometry trzeba było iść po asfalcie. Słońce grzało okrutnie, wiatru było jak na lekarstwo, cienia brak, a my musieliśmy człapać pod górę po twardej drodze. Nie polecam wchodzić od tej strony, zero frajdy.

W przełęczy Cisowy Dział, gdzie w końcu się wspięliśmy, była wiata, w której upoceni zrobiliśmy przerwę na posiłek. Zaraz obok znajdowała się droga krzyżowa, a kawałek dalej ogromny krzyż, który tradycyjnie w podobnych miejscowościach musi górować nad okolicą. Zjeżdżały tam również samochody z turystami, którzy planowali szybką eskapadę na szczyt - z tego miejsca było na niego ledwo półtora kilometra.

Założyliśmy plecaki i ruszyliśmy dalej. Niebieski szlak wkrótce zaczął prowadzić dość ostro nachyloną ścieżką, którą drwale zwozili ścięte drzewa za pomocą małych traktorów. Podejście nie stanowiło jednak dla nas kłopotu, najważniejsze było, że w końcu schowaliśmy się w cieniu.

Jak wspominałem, ten odcinek na Modyń nie był długi, więc dość szybko znaleźliśmy się na szczycie, co stało się jasne, gdy między gałęziami ujrzeliśmy znajdującą się tam wieżę widokową. Zanim się na nią wspięliśmy, zrobiliśmy przerwę przy kamiennym stole, na którym życie mógłby poświęcić sam Aslan, a następnie strzeliliśmy zdjęcie przy tabliczce z nazwą szczytu. Polana pod wieżą, bo chyba tak należy nazwać to miejsce, była całkiem spora i oferowała kilka miejsc do siedzenia.

Gdy weszliśmy na wieżę pogoda akurat się skaprysiła: zrobiło się pochmurno i zaczął wiać chłodny wiatr. Popatrzyliśmy chwilę na okolicę, po czym zeszliśmy na dół i czarnym szlakiem udaliśmy się w drogę powrotną do samochodu. Po krótkim odcinku szeroką leśną ścieżką znów trafiliśmy na asfalt, którym dotarliśmy już na mały parking.

Trasa miała stanowczo za dużo odcinków prowadzących jezdnią, dlatego wiem, że kolejny raz na pewno nią nie przejdę. Na tamten moment spełniła jednak swoją funkcję, bo z rozgrzanymi odpowiednio nogami byliśmy już gotowi na zaatakowanie najwyższego szczytu w Polsce.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wycieczka #wedrujzhejto #fotografia #beskidwyspowy
d11c3561-ca2b-4cd7-9a0b-6baa2e68df71
3aee6ffd-2361-47a7-b119-4e18994baba5
42d7baa7-9b0a-4dfc-8478-a308c77fceb6
76c3f63c-b0fd-478a-a1cb-8177304efb82
4296a898-a526-45dd-988b-5a70e8b178f3
ZygoteNeverborn

@Piechur Straszne twarze od tego chodzenia po górach się robią.

szymek

@ZygoteNeverborn nie wzięli rutinoscorbinu

Zaloguj się aby komentować

Siema,
W #piechuroglada się nie próżnuje, tylko filmy ogląda. Zapraszam.
----------
Tytuł: If....
Reżyseria: Lindsay Anderson
Moja ocena: 3/5

Uczeń wyższego roku, mieszkający w typowo angielskim internecie, wraz z kilkoma kolegami buntuje się przeciw surowym zasadom panującym w collegu oraz mocnej hierarchizacji społeczności studenckiej, w której osoby o niższym statusie łatwo mogą stać się ofiarą przemocy ze strony starszych.

Film jest ciekawy, ale nie porywający. Podzielony na rozdziały opowiada całą historię w sposób zwięzły, w miarę trwania pozwalając sobie na coraz większe absurdy. Nie brak wielu aluzji oraz zobrazowanych przykładów zepsucia akademickiej braci: ksiądz lubieżnie spoglądający na młodych chłopców, prymusi wykorzystujący swoją wysoką pozycję i władzę, uczniowie znęcający się nad słabszymi. Są również przedstawione zachowania i sytuacje homoerotyczne, wynikających zapewne z braku kontaktu z płcią przeciwną. Sami bohaterowie nie są w żadnym stopniu nieskazitelni - buntownicy, zafascynowani rewolucjonistycznymi ruchami, w swoim zachowaniu są raczej bezrefleksyjni; z łatwością wypowiadają różne przemyślenia na temat wojny, jednocześnie należąc do bardzo uprzywilejowanej kasty. Cały bunt, począwszy od jego pierwszych oznak, a kończąc na grande finale, wygląda wręcz komicznie i niepoważnie. Nie będę ukrywał: nie do końca zrozumiałem wszystkich aspektów filmu, np. logiki stojącej za kręceniem niektórych scen w czerni i bieli, a przy końcówce zacząłem się już patrzeć na zegarek. Mimo wszystko koncept był ciekawy, a gra aktorska w porządku, zwłaszcza młodego McDowella (ta rola otworzyła przed nim z resztą drzwi do późniejszej kariery, grał m.in. u Kubricka w Mechanicznej Pomarańczy, czy w Kaliguli od Tinto Brassa). Polecam osobom lubiącym kino buntu, lub tym, które są zainteresowane angielską rzeczywistością lat 60. - wiele z tego, jak wyglądał Hogwart w Harrym Potterze, nabrało nagle sensu.

#filmy #kino #recenzje #dramat
10ffb2b5-dac9-4528-bf71-80a5aa6ed936
NiedyspozycjaRzeczywistosci

@Piechur W podobnym klimacie i z tym samym aktorem, ale w całościowo lepszej oprawie - O Lucky Man 1973 i Clockwork Orange 1971

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Obiecany update: mapa siadła idealnie Zero narzekania, frajda z wycieczki i ogromna radość z odkrywania. Szybciej co prawda nie było, ale widząc zaangażowanie młodej w ogóle mi to nie przeszkadzało. Polecam

#kreatywnosc #rodzicielstwo #dzieci #wycieczka
3748d70b-a0a7-4986-b15a-1cd19f9ea3ad
fad9af1e-4c73-4289-add5-32e8c610f2bc
8f382fa7-8070-4317-8126-4199fa295db9
Gepard_z_Libii

tez chcę takiego tatę

vredo

@Gepard_z_Libii No tatuś z niego z pierwszej ligi

Piechur

@Gepard_z_Libii Uruchomimy proces adopcji, zawsze marzyłem o gepardzie

pol-scot

@Piechur Kalwaria Zebrzydowska, bardzo fajne miejsce na spacery, zabrałem tam kiedyś mamę i ciocię...

Piechur

@pol-scot O tak. O dziwo byłem tam po raz pierwszy, a ledwo 40 minut od mojego miejsca zamieszkania.

pol-scot

@Piechur ja też ale ode mnie to kawał drogi...

Pawelvk

Co było skarbem, bo nie mogę się doczekać

Piechur

@Pawelvk Taki zestaw do nauki literek (pudełko z tablicą magnetyczną i magnesikami) + żelki i kinderki

Pawelvk

@Piechur na wypasie

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Idziemy z Myszą na wycieczkę, a że zwykle wiąże się to z jakimś tam narzekaniem, to postanowiłem zrobić mapę skarbów, żeby urozmaicić jej wyjście

Po drodze będziemy mijać charakterystyczne punkty umieszczone na mapie, a na końcu będzie rzecz jasna skarb-niespodzianka Na razie jeszcze o niczym nie wie, planuję podrzucić kartkę na parkingu tak, żeby ją przypadkiem znalazła.

Dam znać jak poszło: czy wykazała w ogóle zainteresowanie, i czy mniej marudziła podczas wyprawy

#kreatywnosc #dzieci #rodzicielstwo #czaswolny
c949912b-8ede-47c2-bf14-74f2541659e5
alaMAkota

Te mapy to dobra zabawa dla wszystkich. Często w góry takie robimy. Możesz skorzystać z wyprawy questów(do znalezienia za darmo w necie). Mają mapy na całą Polskę

Piechur

@alaMAkota Dzięki za info, poszukam Choć nie ukrywam, że samemu fajnie się przygotowywało, więc pewnie zostanę przy takiej metodzie

alaMAkota

@Piechur to jest propozycją na "za chwilę". Mi się pomysły urwały po pół roku, bo fajnie jest czymś zaskoczyć w każdej mapie. Albo chowam skarb (najczęściej stare klucze gdzieś na końcu drogi), albo dodaje jakieś info o legendzie danego miejsca, albo ze znaków po drodze układamy szyfr (takie harcerskie najprostsze szyfrowania). Z szyfrem było najprościej, bo po prostu wyciągałam z plecaka notes i otwierałam kolejna stronę, na której trzeba było rozszyfrować coś.


Z questami jest też różnie. Jeden nas prowadził po poboczu bardzo ruchliwej ulicy. Frajdy nie było:) ale są tez bardzo ciekawe.

Fen

@Piechur jaki lvl ma twoja Mysza? Ja mam 2lv Czorta i zachowam sobie twój pomysł na przyszłość

Piechur

@Fen Moja ma teraz 4, ale spokojnie od 3 roku można zacząć

travel_learn_wine

@Piechur kto mówi na córkę mysz?

Piechur

@travel_learn_wine Jak słyszę po znajomych to każdy, kto ma córkę ¯\_(ツ)_/¯

_Maniek_

@Piechur jako ojciec parolatki potwierdzam

Zaloguj się aby komentować

Siema,

Już jakiś czas temu ten wpis kolegi @Moose zainspirował mnie, do zrobienia własnej wersji jego gry, żeby fajnie spędzić czas ze swoją córą. Pomyślałem wtedy, że fajnie by było, gdyby podobne inicjatywy były łatwo dostępne w jednym miejscu - dlatego stworzyłem tę społeczność

Zachęcam do dołączenia wszystkich, którzy szukają inspiracji do kreatywnego spędzenia czasu z dziećmi oraz (a może - zwłaszcza) tych, którzy chcieliby się dzielić swoimi pomysłami lub znaleziskami w tym temacie. Ja obiecuję wrzucać posty, gdy tylko wpadnie mi coś do głowy, co uda się zrealizować.

Pozdrawiam!

#dzieci #grybezpradu #kreatywnosc #rodzicielstwo
Bjordhallen

@Piechur super pomysł

Ja wrzucę tutaj wpis jak zrobić legobloodbowl

Piechur

@Bjordhallen Ekstra, czekamy

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Dzisiaj napiszę o fajnej trasie w sam raz na rodzinną wycieczkę - różne atrakcje po drodze, wieża widokowa i polana z pięknym widokiem. Fotki bonusowe w komentarzu Zapraszam na #piechurwedruje
---------
Szczyt: Magurki (Gorce)
Data: 2 maja 2023 (wtorek)
Staty: 11km, 3h30, 420m przewyżyszeń

Nadchodziła majówka, a jako, że udało mi się ją przedłużyć biorąc wolne między świętami, w głowie zaczął kiełkować pomysł, by sprzyjające warunki wykorzystać. Podczas kreślenia możliwych do przebycia tras natknąłem się na Magurki - szczyt w Gorcach, do którego prowadziła jedynie zielona ścieżka dydaktyczna. Widząc, że znajduje się na nim również wieża widokowa pomyślałem, że fajnie byłoby udać się tam na wschód słońca. Sprzedałem pomysł tacie, który jak zawsze wyraził natychmiastową chęć na wspólną wycieczkę.

Z Krakowa wyjechaliśmy o godzinie 1:30 i po mniej więcej półtorej godzinie znaleźliśmy się w małej miejscowości o nazwie Jaszcze Duże. Zostawiliśmy samochód na parkingu (według map był płatny, ale o tej godzinie nikogo kto mógłby pobierać opłaty tam nie było) i ruszyliśmy w ciemności rozświetlanej latarkami wzdłuż asfaltowej drogi w stronie Jaszczy Małych, z których planowaliśmy wejść na teren Gorczańskiego Parku Narodowego. Odcinek ten miał prawie 3 kilometry i przy wyprawie z dziećmi można spokojnie go pominąć zwyczajnie podjeżdżając na kolejny parking w Jaszczach Małych - nie zrobi się wtedy co prawda pętli, jednak według mnie nie ma w tym żadnej straty.

Asfalt wreszcie przeszedł w utwardzoną drogę, po czym weszliśmy w las. Było bezwietrznie i przyjemnie chłodno. Po krótkiej chwili doszliśmy do polany Łonnej, przy której znajdował się mały zbiornik wodny dla płazów. To pierwsza z atrakcji, którą można sprzedać maluchom przed wycieczką, dzięki czemu będzie się szło od celu do celu - w takim trybie jest zwykle mniej naruszenia.

Minęliśmy polanę i znajdując się ponownie między drzewami pobawiliśmy się trochę latarkami, wyławiając z ciemności fantastyczne kształty sięgających w nieznane gałęzi i powykręcanych korzeni. Po jakiejś chwili teren zaczął być bardziej nachylony, co czuć było w nogach, jednak nie był to odcinek długi, a prowadził do kolejnej atrakcji. Przy drewnianej chatce (do której można było wejść) znajdował się pomnik bombowca Liberator. Z racji tego, jak został wykonany, dawał możliwości na ponowne zabawy ze światłem.

Spod pomnika do szczytu było już bardzo blisko, więc ruszyliśmy dalej. Minęliśmy polanę Pańska Przehybka i wkrótce doszliśmy do kolejnej polany nazywającej się Tomaśkula. Niebo zaczęło się już rozjaśniać i nabierać pięknych barw, dając obietnicę pięknego wschodu. Jeszcze kilka kroków i znaleźliśmy się pod wieżą na Magurkach, a więc największą z atrakcji na szlaku.

Widok z góry był po prostu zjawiskowy. Kolory na nieboskłonie zmieniały się z każdą chwilą, robiły się coraz intensywniejsze i to był jeden z nielicznych momentów, gdy mogłem zobaczyć na oczy co to znaczy, że barwy się rozlewają. Na wschodzie coraz śmielej królowały mocne pomarańcze i żółcie, na południu natomiast chmury nad Tatrami zyskały wspaniały różowy odcień i wyglądały jak wata cukrowa. I wreszcie słońce wykipiało, głaskając ciepłymi promieniami okoliczne szczyty i lasy. Do tej pory był to jeden z najpiękniejszych wschodów, jakie było mi dane zobaczyć - podobał mi się znacznie bardziej niż te na Babiej Górze, które opisywałem w poprzednich odcinkach.

Tutaj chciałbym jeszcze wspomnieć dlaczego Magurki tak mi się spodobały. Ze względu na to, że jest to szczyt niższy niż znajdujące się na północy i zachodzie wierzchołki, nie widać z niego miast, jedynie porośnięte pięknymi lasami zbocza gór. Na południu natomiast wznoszą się Tatry, które sprawiają wrażenie, jak gdyby były ledwie kilka kroków dalej. Z wieży widać również inne gorczańskie szczyty, na których też znajdują się wieże widokowe, czyli Gorc i Lubań. Wszystko to sprawia, że klimat na Magurkach jest niesamowicie wręcz przytulny i niepowtarzalny. Ta górka stała się dla mnie jednym z fajniejszych odkryć.

Dość długo siedzieliśmy na czubku wieży zachwycając się niebiańskimi wręcz widokami i pejzażem namalowanym przez naturę. W końcu trzeba było jednak zejść. Minęliśmy miejsce na ognisko, które znajdowało się na szczycie, a następnie przeszliśmy przez rozległą polanę, z której widać było jeszcze Tatry. Było fantastycznie.

W drodze na parking minęliśmy jeszcze kilka punktów widokowych, jednak droga była już bardziej rozjeżdżona, mijając położone przy trasie domy. Raczej nie było na niej niczego, co mogłoby jakoś zainteresować dziecko, dlatego wspomniałem wcześniej, że nie robienie pętli na tym szlaku nie będzie skutkowało utratą jakichś atrakcji. Niebawem znaleźliśmy się przy samochodzie i w pełni usatysfakcjonowani opuściliśmy Jaszcze wiedząc, że jeszcze tam wrócimy.

Gorąco polecam tę trasę - albo w wariancie, który przedstawiłem, albo w tym rodzinno-dziecięcym, czyli startując z Jaszczy Małych, robiąc przystanki we wspomnianych punktach i wracając tą samą trasą na parking. Jeśli będę miał okazję przetestować tę opcję ze swoimi dziewczynami w tym roku, to na pewno dam znać.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia #gorce
b992a3fb-5d2f-456f-8180-69796f69cc48
a9f26cfa-cbd2-42f1-9c9e-b0f66d20b2f6
c0042572-b440-44d8-8870-c2dc6d21bc9a
42be34e7-d7b7-48d2-bcb5-ac47f9bee95b
8297fa40-33a5-4e7b-80ce-41b92a290212
Piechur

Ktoś prosił o więcej zdjęć plecaka taty

1a9db5a2-9558-4ae5-8d35-69ec7849314b
dd6e7862-caab-430a-bf09-38a76be6367d
45873e7d-c448-4830-a4df-2862ad220dda

Zaloguj się aby komentować