Przed chwilą przeczytałem tutaj wpis o tym, że zamiast budować orliki i muzea powinniśmy się zbroić. Może jestem naiwny, może nie widzę całego obrazka ale czy obecnie Polska naprawdę jest zagrożona? Rosja pomimo przestawienia gospodarki na tryb wojenny, dużych poborów i wielu lat przygotowań nie jest w stanie zając kilku wiosek na wschodzie Ukrainy - najbiedniejszego kraju Europy. Ktoś może powiedzieć, że to dzięki pomocy krajów zachodu i to oczywiście prawda, ale mimo wszystko to co dostaje Ukraina to tylko ułamek potęgi NATO. Z tego co rozumiem, to Ukraina dostała ok. 120 czołgów, głównie leopardów, challengerów i abramsów, ale w dość starych i ubogich wersjach. Polska dysponuje ponad 250 leoporadami. Podobnie z samolotami, albo stary poradziecki sprzęt albo F16 w ubogiej wersji. W dodatku widać potężne problemy wewnętrzne Federacji Rosyjskiej, bunt Prigożyna, brak wsparcia ze strony Białorusi.
Może źle na to patrzę, ale czy nie byłoby tak, że gdyby rosjanie przekroczyli Bug to po dwóch tygodniach pilibyśmy wódkę na placu czerwonym? Może patrzę przez różowe okulary, rosja to głębia startegiczna i niezliczona ilość gotowych do poświęcenia dusz, ale czy to ma znaczenie w starciu z armią nato? Oczywiście nie biorę pod uwagę wojny jądrowej, ale ona nie jest chyba w niczyim interesie.
#przemyslenia