Opowiem Wam krótko o dwóch "dziennikarzach" i o tym, co ich historie mówią nam o reżimie Żoliborskiego Naczelnika.
- Pierwszy "dziennikarz" to Adrian Klarenbach. Adrian przez kilka lat grzeczniutko pracował w reżimowej telewizji, mówił to co mu kazano mówić, robił k⁎⁎wę z logiki i faktów, szczuł jak mu wskazano. Aż mu się niedawno zachciało przykozaczyć i przesadził. W studio gościł posła z sekty ziobrystów, który postawił zakład: jeśli ktoś znajdzie w Polsce człowieka przyjmującego większą emeryturę niż Donald Tusk, to on, poseł z sekty ziobrystów, przekaże swoją wypłatę na dom dziecka. Nie wiem co strzeliło do głowy panu Klarenbachowi, ale przez chwilę zachował się jak normalny dziennikarz i szybciutko znalazł sekciarzowi, że owszem, są tacy ludzie i występują w ilościach znacznych, robiąc z sekciarza idiotę.
- W normalnej telewizji potraktowano by taką orkę jako element pracy dziennikarskiej, ale rzecz działa się przy Woronicza. Adrian Klarenbach został szybciutko awansowany w dół do regionalnej TVP3 Info, o której istnieniu nie wiedzieliście pewnie aż do przeczytania tego zdania. Adrian musiał kogoś porządnie przeprosić, bo po miesiącu pozwolono mu wrócić do centrali, czyli zdegradowano go w górę.
Sygnał był jasny. Władza nie toleruje nawet takich pojedynczych wyskoków.
- Drugim "dziennikarzem" jest Bronisław Wildstein. Jeden z wierniejszych mediaworkerów Prezesa, który dla niego nawet wynosił z IPN zmanipulowane dokumenty o rzekomych tajnych współpracownikach SB, których publikacją chciał dochrapać się tytułu Drugiego Macierewicza, co dużo mówi o jego ambicjach. Wildstein również był w studio na Woronicza i powiedział co następuje:
"Więc chodziłoby mi o to żeby Polacy sobie uzmysłowili, że my nie jesteśmy skazani na Unię Europejską. My powinniśmy w niej być tak długo, jak długo ona przynosi korzyści. Jak ona przestaje przynosić korzyści, a zaczyna kosztować coraz więcej, to powinniśmy się racjonalnie zastanowić, mówić o tym racjonalnie, czy nam się to opłaca czy nie. I w ogóle zacząć mówić o tym racjonalnie, bo się zamyka usta pokrzykując o "polexicie"."
I absolutnie nic się nie stało.
- Zrozummy. Zaufany "dziennikarz" Prezesa, który bez jego zgody nie może pierdnąć. W programie w reżimowej telewizji, która jest po prostu narzędziem propagandowym Partii, wypisz wymaluj Dziennik Telewizyjny lub Rassija 1. Mówi, że Polska nie jest skazana na UE i że musimy się, zastanowić, czy nadal nam się ta cała impreza opłaca. I chłop to mówi tam gdzie mówi, będąc tym, kim jest. I nic się nie dzieje. Żadnej kary. Żadnego awansu do TVP3.
Widocznie Partia się z tym utożsamia.
- I jak pięknie odwrócił kota ogonem. On nie nawołuje do polexitu, nie. To WY, łajdaki jedne, zakrzykujecie go tym polexitem. A on bidulek chce tylko racjonalnie rozmawiać. A że jego zrozumienie racjonalizmu kończy się na antyzachodnich teoriach spiskowych i bazarowym podliczeniu dotacji i składek to pewnie przypadek, nie dopytujcie. O to czy w tej części Europy da się nie być w UE i nie być obiektem troski putinowskiego imperium - też nie pytajcie. Zaufajcie racjonalizmowi Wildsteina.
- Popatrzmy na to, jak Partia rozumie czy ta cała UE to nam się "opłaca". Że Partia uważa Unię za terra barbarica leftorum - to wiemy. Że propaguje najbardziej idiotyczne teorie spiskowe o tejże i ewidentnie nie poczuwa się do bycia częścią nowoczesnej (czytaj: liczącej sobie dobre 300 lat), oświeceniowej kultury europejskiej, zamiast tego rojąc coś o chrześcijańskich wartościach - to wiemy. Że uważają, że UE to nas tłamsi, represjonuje i kto wie czy nie kolonizuje - również.
- No i teraz może uprzejmie przypomnę, że dzięki staraniom tych autokratów, już od dwóch lat mamy zamrożone jakieś 160 miliardów złotych i wbrew recyklingowanym zapewnieniom niektórych dziennikarzy, że "Prezes potrzebuje hajsu z KPO, by wygrać wybory" - niewiele wskazuje na to, by miały być one przed wyborami rzeczywiście odmrożone. A po wyborach to niby po co? Przypomnę również, że od kilku miesięcy przedstawiciele Komisji Europejskiej coraz częściej mówią, że KPO to jedno, ale zamrożony może być zaraz także Fundusz Spójności. Czyli tak jakby dwa razy więcej, circa 300 miliardów.
- Informacja o tym, że Unia może przestać nam płacić, chyba nie przeraziła ani Polaków, ani Partii. Może to nie jest tak ważne, a ja histeryzuję, nie wiem. Wiem natomiast, że jeśli Polacy dalej będą udawali, że tego nie widzą, to w partyjno-ziobrowsko-wildsteinowskim rozumieniu, Unia rzeczywiście nie będzie się nam opłacać. Bo skoro i tak jest nam niby obca kulturowo, opresyjna, coś nam ciągle każe, a teraz jeszcze przestała płacić... cóż, chyba pora zacząć się racjonalnie zastanawiać, towarzysze.
A nawet jak nie... to przecież formalnie w 2027 i tak staniemy się płatnikiem netto. Akurat przed końcem ewentualnej trzeciej kadencji Partii. Racjonalny człowiek zadziałałby z wyprzedzeniem, prawda?
- Nie udawajmy też może, że z takich niby-racjonalnych wypowiedzi nie wyłazi lekko tylko przypudrowana narracja putinofilskich ekspiertów od gieopolityki, którzy również tylko nawołują do racjonalizmu, który jakoś dziwnym trafem w 10 przypadkach na 10 kończy się konkluzjami wyjętymi wprost z ruskiej propagandy. Różnica polega na tym, że Sykulski czy Braun bredzą te brednie w zaciszu swoich baniek i szczęśliwie nie mają zbyt wielu wyznawców. Natomiast Wildstein to oficjalny aparatczyk Partii, który mówi to w jej oficjalnym kanale propagandowym.
To jest element oficjalnego stanowiska Partii. Polexit. Oni to mówią wprost. Przestańmy k⁎⁎wa udawać, że nie.
#wiadomoscipolska #putinowskapolska #polityka #jebacpis #bekazpisu
(tekst nie mój, źródło: Doniesienia z putinowskiej Polski na fb)

