Opiszę wam sytuację, która być może wy⁎⁎⁎ie was z kapci.
Trochę czytania będzie.
To się działo kilka lat temu. Jako, że auta potrzebowałem tylko na dojazdy do pracy i po mieście, to miałem zasadę, że kupuję samochód za 3-4k i w przypadku gdyby coś się mocniej psuło to za grosze na OLX albo na złom.
I tak też skończył Focus po którym kupiłem Astrę.
Normalnie to jeździło, aż pewnego dnia pod pracą patrzę, że mam maskę otwartą. Dobrze, że maska ma 2 zabezpieczenia.
Ok. Astra jest hybrydą, pali benzynę i olej to maskę często otwieram. Może nie domknąłem. "Jeździć, obserwować". Po jakichś 2 tygodniach patrzę pod pracą - maska otwarta. I nie wiem, czy się otworzyła po drodze, czy kiedy, bo to zima była i po ciemku jechałem. Dobra. Tak nie może być, bo się zabiję jak się całkiem otworzy na ekspresówce. Zimą, na parkingu sprawdziłem każdy jeden element od otwierania maski. Poczyściłem, posprawdzałem, no musi kurna działać. Po około tygodniu - maska otwarta. Tu już w lekką paranoję popadłem. Sprawdzałem za każdym razem jak wsiadałem do auta, jak wysiadałem, nawet się gapiłem czy na wybojach, albo progach zwalniających się nie otwiera. Nic. Myślę sobie - jeszcze raz się to otworzy, a sprzedaję ja w pizdu.
Pewnej pięknej soboty pojechałem na duże zakupy z żoną. Żona polazła do auta, aj z wózkiem z zakupami pod bagażnik. I nagle słyszę takie "jeb" i maska się otworzyła. I widzę, że moja podnosi głowę z miejsca kierowcy.
-CO ty robisz?!!
-Bagażnik ci otworzyłam.
-Ja pierdoleee. Tym się maskę otwiera
-Ja zawsze ci tym otwieram jak mamy ciężkie zakupy.
-K⁎⁎wa, ja się przez to nerwicy nabawiłem. Skąd taki pomysł?
-W Fordzie był guzik do otwierania bagażnika (fakt, był) a tu taką dźwignię znalazłam...
#motoryzacja #kobiety trochę #heheszki bo z perspektywy czasu zaczęło mnie to bawić.

