Od prawie dwóch tygodni jestem w USA, więc myślę, że mogę opisać kilka spostrzeżen, jak to u nas w Ameryce jest, póki pamiętam jeszcze polski.
Ogólnie Amerykanie bardziej otwarci, lubią zagadywać i są dobrzy w small talk. Ja jako i introwertyk średnio się w tym odnajduje.
Uwielbiają też swoją flagę, można ją spotkać na każdym kroku.
W mieszkaniach prysznic przytwierdzony do ściany na stałe, nie ma na słuchawki. Dla mnie jest to dość upierdliwe, bo nie myje codziennie włosów. Jak chce się wykąpać bez moczenia głowy to muszę się kręcić jak kebab xD
Z kanałów w NYC często leci para z kanałów. Ma trochę dziwny zapach, jakby trochę wymieszana z kurzem i czymś jeszcze czego nie potrafię nazwać.
Bardzo często słychać i widać język hiszpański, reklamy często są w dwóch językach. W markecie, w którym robiłam zakupy w językiem dominującym był hiszpański.
Często można płacić tylko gotówką.
W sklepie ceny na produktach są podawane bez podatku. Jest on doliczany dopiero przy kasie.
Cheeseburger z Maca smakuje w zasadzie tak samo jak w Polsce. Podobno w USA miał być gorszy. Jak dla mnie na tym samym niskim poziomie
Coca cola jest trochę inna, mniej słodka.
Pieczywo jest bardziej mokre i gumowe i trochę słodsze. Bajgle i precle nie są pieczone jak u nas, tylko najpierw gotowane.
Prawie wpadłam na Adama Sandlera. Trochę się zirytowałam, bo typ stał na środku i z kimś rozmawiał i musiałam go specjalnie omijać. Dopiero mój facet mi powiedział, kto to był XD
W Central Parku stoi pomnik Władysława Jagiełły.
Muzeum History Naturalnej w NYC ma w lepszy sposób wyeksponowane szkielety dinozaurów niż muzeum historii naturalnej w Londynie.
W parkach jest dużo wiewiórek
Dorzucam zdjęcia widoku z dachu Rockefeller Center na Central Park i dzielnicę biznesową
#podrozujzhejto #usa








