Mijają dwa tygodnie od kiedy rzuciłem ten syf i jestem czysty. Pierwszy tydzień to była masakra - syndrom odstawienia na pełnej, chodziłem wkurzony i nie mogłem usiedzieć w miejscu. Teraz w miarę. Przez ostatnie trzy miesiące nie było dnia, żebym czegoś nie brał. Doszło do tego, że miałem towar pokitrany w różnych miejscach i dawkowałem po kryjomu jak jakieś pieprzone zwierzę. Najbardziej chowałem się przed żoną, bo czułem wstyd, a i nie chciałem być oceniany. Chcę być dla dzieciaków przykładem, ale, cholera, ciężko jest.
Stąd pytanie: jak Wam udaje się panować nad jedzeniem słodyczy? Macie jakieś sposoby na rozwinięcie silnej woli? W miesiąc przywaliłem 3kg, kurde bele. Miałem już kilka podejść do odstawienia słodyczy, ale wszystkie kończyły się fiaskiem w okolicach świąt (duh)
#gownowpis #nalogi
