Dobra, słońce zaszło. Już w pełni oficjalnie: trzeci dzień bez szluga. O dziwo tym razem mnie aż tak nie telepało od głodu nikotynowego no ale słabsze papierosy paliłem niż jak ostatni raz sobie przerwę robiłem. Gdzie właśnie trzeci dzień pamiętam, że zasadniczo agresor miałem w kosmos wywalony - wziąłem sobie zapobiegawczo deskę naszukowałem żeby w nią pięściami bić albo nożami porzucać żeby się wyżyć w razie co ale nie było trzeba.
Może być, że przy chorobie organizm siły nie miał na takie kombinacje chociaż w sumie dziwne to moje przeziębienie, bo umysł całkiem przyzwoicie niemalże cały czas mi funkcjonuję - może być, że osłabienie jest jednak częściowo spowodowane tym brakiem nikotyny właśnie.
Zobaczymy czy dalej wytrzymam, bo póki co nikogo palącego nawet nie widziałem jak psa wyprowadzałem a tak to będzie mocniejszy nacisk na mnie i impulsy mogą się mocniej odezwać. Inna rzecz, że jak sklep mijałem to też musialem szybko myśli wygłuszać... Będzie trzeba mieć plan co kupić w sklepie jak w stanie bezmyślności jednak nogi same pokierują i w sytuacji lekkiego stresu człowiek sam siebie będzie wpędzać w zakup szlugów.
Generalnie furtkę bezpieczeństwa mam, bo założenie jest żeby papierosów nie palić, cygara itd. zakazane nie są ale cygaro planowo ma być w nagrodę za miesiąc niepalenia xD
#nalogi #chwalesie