W lato oświadczylem się swojej dziewczynie, z ktorą jestem od końca liceum (prawie 6 lat razem). Wszystko jest spoko, mamy praktycznie taki sam światopogląd, dogadujemy się, dużo oboje sobie zawdzięczamy. Jej rodzina mnie lubi, moja ją. Ale niestety jak to zwykle bywa, nic nie jest doskonałe.
Moja narzeczona pochodzi z rodziny wierzącej i sama jest wierząca, ale nie jakos skrajnie. Stara sie być co tydzień na mszy, co jakiś czas spowiedź. Jakoś rok temu kiedy byla u spowiedzi, ksiądz nie chciał jej dać rozgrzeszenia, bo powiedziala mu, ze mieszka ze mną bez ślubu xD Od tego czasu przestała chodzić do spowiedzi, ale na msze dalej dość regularnie chodzi. Ogólnie ta sytuacja sprawiła w niej niechęć do instytucji kościoła, ale nie do wiary, lecz to nie temat tego wpisu. Ja z kolei jestem niewierzacy i dobrze ona o tym wie i do tej pory w normalnym naszym życiu to jakoś nie przeszkadzało.
Wcześniej, jeszcze przed zaręczynami staralem sie unikać tematu ślubu. Niestety po oświadczynach, juz się tego nie da. Tam zbytnio ucinałem temat, aby nie było kłótni. Ok miesiąc temu byłem u przyszłego teścia na urodzinach i w trakcie rozmowa też zeszła na temat ślubu. Oczywiście narzeczona się gorączkowała co to nie będzie za wesele, a ja znowu aby szambo nie wybuchlo mówiłem, że jeszcze musimy się zastanowić itp.
Pod koniec poprzedniego tygodnia narzeczona przycisnęła mnie o ślub, to jej wprost powiedzialem, ze wolę cywilny i maly poczestunek dla najbliższych i jakiś dłuższy wypad zza granicę. Nie zamierzam też obarczać naszych rodziców kosztami wesela, bo nas po prostu nie stać, a wiem, że z kopert w znacznej większości się nie zwraca. Zaczęła się kłótnia, że jak to tak bez ślubu kościelnego i wesela, ze co sobie rodzina pomyśli i znajomi, a bo ktoś tam miał i my też musimy, czy uwaga, że nic mi się nie stanie jak wezmę kościelny. Skończyło się tak, że zrobiła focha i się do dzisiaj praktycznie do mnie nie odzywa (mieszkamy razem).
Naprawdę jestem załamany, że przez taką głupotę są takie problemy, a nie chce pomyśleć co sie stanie, jak powiem, że nie chcę aby nasze dzieci były ochrzczone.....
Czy naprawdę wiara ro⁎⁎⁎⁎⁎doli mój związek?
#zwiazki
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #6418d1fc0455798ff1490a7e
Post dodany za pomocą AnonimoweHejtoWyznania: https://anonimowehejto.pl - Zaakceptowane przez: HannibalLecter
@anonimowehejto Ty to nazywasz glupota? To jest bardzo wazna rzecz. Rzecz ktora bedziesz wspominal do konca zycia. Ah, ten jestem niewierzacy.
Pierwsza sprawa, to zrozumienie powagi sytuacji. To nie jest glupota, jak bedziesz wychodzil z takiego zalozenia, to zostaw dziewczyne niech znajdzie sobie porzadnego faceta, a nie egoiste.
Jak to mamy za soba, to teraz druga sprawa, ktora jest kompromis. Obydwoje musicie na niego pojsc, teraz kwestia dogadania sie. Na co jestes w stanie sie zgodzic? A na co nie? Gdzie ona pojdzie na kompromis.
Jezeli wesele to kwestia kasy, to juz tutaj zalezy od Twojej rodziny. Pogadaj z nimi. Wesele to najlepsza impreza jaka bedziesz wspominal, nigdy nie zapomnisz i moim zdaniem warto. To czy sie zwraca zalezy od pazernosci, jak robisz fajerwerki cuda i eksluzywny lokal - tak nie zwroci sie. Jak siadziesz i to przeliczysz (bo sie da), to bedziesz wiedzial czy sie zwroci czy nie. Moze rodzice chca wam pomoc i beda sie z tego cieszyc, kto wie. Wasza sprawa, imho mala impreza to gowno i nie warto robic w ogole w tedy, zenada.
Co do slubu, jest cos takiego jak slub polowiczny, w kosciele, ona przysiega na boga, normalna ceremonia, Ty nie masz przysiegi na boga. Bylem juz na takim slubie, ale wtedy TYLKO kosciol jakis zakonnikow. Zwykle koscioly tego nie robia. Jednak jest to rozsadny kompromis.
Powodzenia.