@Mikel
>A co ze zwrotami czy słowami nie przetłumaczalnymi?
Przecież dosłownie o tym napisałem w poście. Przeczytałeś pierwszą linijkę i już uznałeś że sam wszystko wiesz? Cytuję:
>Jeszcze rozumiem wykorzystywać obce słowa, gdy faktycznie w naszym języku brakuje odpowiednika.
Masz, moje słowa. Jakbyś przeczytał, to byś wiedział.
>Ale jakiś random z internetu uważa mnie za półgłówka bo pragnie podbudować własne ego uważając się za lepszego...
Takie mieszanie języków w wypowiedziach może mieć trochę głupie konsekwencje, bo to w oczywisty sposób może prowadzić do nieporozumień i utrudniać komunikację. Ja jestem młodszy i angielski znam przyzwoicie, to załapię, ale jak widzę niektórych co piszą to dopiero po paru sekundach dociera do mnie co zostało napisane.
>Żyje w Polsce ale w pracy w 99% używam języka angielskiego (Poziom C1/C2). Jeżeli mam opowiedzieć co w pracy słychać to muszę często zastanawiać się nad tłumaczeniem.
To również jest wg mnie zrozumiały przypadek. Bo w pracy używasz obcego języka, a inny język to nie jest tylko tłumaczenie słówek. Cała struktura zdań ulega zmianie, to widać na najprostszym "jak masz na imię?" które po angielsku dosłownie tłumaczone brzmi "jakie jest twoje imię?". Gdy sam opisuję swoją interakcję z obcokrajowcem (bo zdarzyło się coś nietypowego, zabawnego), to nie tłumaczę tego co sobie powiedzieliśmy, bo to często zmienia sens. Po prostu cytuję po angielsku.
>Natomiast ja nie rozumiem ludzi którzy chcą pokazać swoją wyższość kosztem innych bo ktoś nie zachowuję się zgodnie z ich oczekiwaniami. Już czujesz się lepiej po tym jak pokazałeś że innych uważasz za debili? Ego podbudowane bo jesteś (niby) lepszy? Nie jesteś.
Bycie lepszym nie jest zdeterminowane tym, jak ktoś mówi. Teraz ci powiem, że sam bardzo szybko przypiąłeś mi etykietkę i napisałeś długi komentarz, którego nawet nie musiałeś, bo w samym poście odniosłem się do połowy twojej wypowiedzi.