#perfumyniszowe

1
73

Oferta tylko dla Hejto:


Roja - Oligarch edp - 49/50ml + ori box - 1100zł

Roja - Elysium Parfum 35/50ml + ori box - 800zł - drukowany batch (stawiam na 2018)

Hind Al Oud - Oud Abu Sultan 50ml bez dwóch psików - 1100zł + ori box


#perfumyniszowe

#perfumy

Lekofi

@Qtafonix powysyłaj piękny panie zdjęcia Oud Abu Sultan

pedro_migo

@Lekofi Emarati Oud zrobił się zbyt przyjemny i szukasz mocniejszych wrażeń?

Lekofi

@pedro_migo czyli to nie przyjemniaczek? XD


Emarati poezja, wlasnie mam na sobie

Zaloguj się aby komentować

Czy ktoś jeszcze pamięta ten zapach?


Czekaj. Po tym zobaczysz markę nie przerywaj czytania bo nie jest to kolejny ich masowy zapach.


Wręcz nie wiadomo czy to jest zapach tej marki!


Montale Kabul Aoud


To zapach, który powstał na fali mody ja klimaty Nasomatto Black Afgano.


I tak jak Afgańczyk mi się znudził, jak Gucci Intense Oud zbyt męczył, jak Al Malaki spowszedniał... tak Kabul Aoud dalej mnie fascynuje.


Zapachu nie znajdziesz na Fragrze... bo podobno nie jest to zapach wyprodukowany przez Montale.


Jak to możliwe?


Sam doskonale nie wiem. Ale może ktoś z Was zna szczegóły tej historii?


Niezależnie od jego historii gdybyś kiedyś natrafił na ten zapach w sprzedaży to... daj mi znać. Bo muszę zrobić zapasy


#perfumyniszowe

46c88642-a2f9-4ec5-a7cd-fa080f80c4a3
mordaJakZiemniaczek

Ja pi... tylko perfumiarzy nam tu jeszcze z wykopu brakowało

dziadekmarian

@mordaJakZiemniaczek to się kurwa ocknąłeś po trzech latach.

Zaloguj się aby komentować

Sprzedam 0,3 ml Areej Le Dore Pink Kinam attar.


Ultra trudno dostępny.


Cena rynkowa to zwykle koło 130 euro za ml.


Uwaga: jeśli lubisz śmierdziele lub zwierzaki to nie te klimaty. Pink Kinam to głównie kwiatowy zapach z zielono miętowym vibem.


150 plus inpost 13 pln.


Źródło: jeden z naszych forumowiczów


#perfumy #areejledore #perfumyniszowe

91d025c9-2b85-442d-90db-3530be984575
f1e4047d-d096-4047-a25c-b469ce5f03fc
5080b387-d281-4176-8ecd-8d70e4cda08a
roadie

Cena rynkowa to zwykle koło 130 euro za ml.

@Przem86 IIILLEE???

Earl_Grey_Blue

@roadie może główny skladnik to oud

roadie

@Earl_Grey_Blue a ile kosztuje oud za ml?

pedro_migo

@Przem86 jeśli jest to biorę później odezwę się na priv

Przem86

@pedro_migo jest Twój, na spokojnie napisz w wolnym momencie

Zaloguj się aby komentować

#perfumy #perfumyniszowe #perfumyarabskie #perfumy

Cześć, czy wąchał ktoś z Was Seufi od marki YAS? Chciałbym poznać opinie innych na jego temat, ponieważ w internecie jest tego mało.

Sam go mam i uważam, że jest naprawdę trudny, trzeba go zrozumieć. Zastanawia mnie też, czy faktycznie jest tam naturalny oud, jak deklaruje dystrybutor.

94f0cdc0-e285-4415-8dd7-fc5d3a50d3a7
dziadekmarian

@panKamil Hej!


Nazwa "seufi" odnosi się do tych małych strzępków prawdziwego drewna agarowego, które wyglądają jak ostrza noży. Trudno określić pochodzenie, ale jak najbardziej jest to prawdziwa rzecz.


Nigdy nie udało mi się powąchać Seufi od Yas. Wiedząc, że co oud, to smród, chciałbym sprawdzić, zgadnąć, skąd pochodzi ten komkretny składnik. Choć też domyślam się, że są to ścinki z Hindi Oud. Chętnie odkupię od Ciebie trochę, jeśli uważasz, że masz za dużo Czy mógłbyś opisać, jak go odbierasz, co tam wyczuwasz?

Grzesinek

@dziadekmarian Ja znalazłem taka informacje od Rising Phoenix

Olejki Seufi są produkowane wyłącznie z agaru drzewnego znajdującego się w gałęziach. Wielu nie zdaje sobie z tego sprawy, ale różne części drzewa, a także różne rodzaje infekcji, wszystkie mogą mieć charakterystyczne cechy zapachowe. Olejki Seufi są podstawą smaków Zatoki Perskiej, ale jak możesz sobie wyobrazić, ilość sprzedawanych olejków w porównaniu z liczbą gałęzi do destylacji... będziesz miał szczęście, jeśli „Seufi Oud” na rynku masowym będzie zawierał 3-5% prawdziwego Seufi. Nawet ten niewielki procent może nadać olejkowi charakterystyczny smak, który sprawi, że miłośnicy hindi oudów zaczną się ślinić.

@panKamil na perfuforum w wątku ogólnym o Yas jest wspomniane o tym aromacie . Czytałeś?

panKamil

@dziadekmarian @Grzesinek Tak, już czytałem wpisy na perfuforum.

Właścicielka sklepu Sense Dubai podaje informacje, że jest tam hinduski i kambodżański oud. Co do nazwy Seufi to ma bardzo ciekawe znaczenie, nie miałem o nim pojęcia, ale myślę, że w przypadku tych perfum nie ma co się nią sugerować bo u każdego producenta może oznaczać coś innego, lub być po prostu nazwą


A jak to pachnie? Otwarcie to uderzenie z piąchy w nos dyfuzyjnymi, animalnymi nutami, w towarzystwie dymu, czegoś wilgotnego, jak obornik, siano, a nawet sierść zwierza.

Po otwarciu zapach zmienia proporcje i przez cały czas pozostaje animalny, ale już w inny sposób. Ciekawa jest ta sierść, którą czułem też w innej kompozycji oudowej i nie wiem z czego to wynika, może z molekuł, a może to właśnie jest oud? Dochodzą ostrawe przyprawy, cały czas jest dym, dużo nut drzewnych, na końcu coraz bardziej przebija się drzewo sandałowe ale w żadnym wypadku słodkie, conajwyżej delikatne muśnięcie, ponieważ cała kompozycja jest wytrawna. To nie pachnie jak perfumy, bardzo naturalny zapach, wychodzi tam nawet coś takiego kwaśnego - siano, wilgoć, ziemia, stajnia. No i cały czas czuć to zwierzęce "coś" najbliższe skojarzenia to sierść, ciało, może to skóra, która też w jakiś sposób się odzywa.


Wydajny jest to zapach, wystarczyło ćwierć strzała, żeby osoba wchodząca do pokoju ze skrzywioną miną spytała się, czy znowu coś wędzę (chodzilo o kadzidło) Boję się z nim wychodzić do ludzi.


Nie planuję odlewać, chciałbym zostawić dla siebie, co najwyżej w przyszłości sprzedać jeśli mi się odwidzi.

Zaloguj się aby komentować

"Vanitas vanitatum et omnia vanitas – Marność nad marnościami i wszystko marność"


Motyw śmierci i przemijania jest motywem przewodnim serii Les Vanités od Sy Truonga z Sylhouette Parfums. Bardzo mnie ta seria zainteresowała od momentu, gdy w moje ręce dostał się Molotov Cocktail. Jeżeli perfumiarz potrafił wydobyć takie mocarne parametry to zależało mi na odkryciu reszty "portfolio". Pomijając L'Ardeur Fatale, który wyszedł w zawrotnej ilości 35 sztuk, to te 6 zapachów z serii zamyka dotychczas wszystko co fabryka dała. Tak, łącznie Sy wypuścił 8 zapachów, a Molotovem zgarnął nagrodę Art & Olfaction. Będąc w zeszłym roku w Wietnamie nawet miałem okazję wymienić się paroma wiadomościami z Truongiem (nie było niestety dane nam się spotkać) poszukując jakiegoś sklepu na testy, ale nisza okazała się aż za bardzo niszowa. Obecnie tylko 4 perfumerie na świecie mają Sylhouette w ofercie: 2 w USA, jeden na Tajwanie i jeden na Węgrzech. Z tego, co wiem w planach jest otworzenie wkrótce dystrybucji krajowej, ale mniejsza z tym.


Wróćmy do serii Les Vanités. Przyznam, że jak na sample to wydałem krocie. Za 6 x 1,5 ml z przesyłką z Budapesztu poszło 35 000 forintów (ok. 370 zł). Auć! Ciekawość jednak wzięła górę, a paczka wysłana w piątek przyszła już we wtorek. Miałem duże oczekiwania co do jakości i parametrów. Jak wyszło? Zapraszam do recenzji.


Bible Noire - Po zarzuceniu na ciało zapachu od razu dostajemy gałęzią w ryj. Otwarcie zapachem drewna, które po paru minutach ustępuje zapachowi świeżej, intrygującej żywicy. Pojawiła się świeża, niepalona mirra i olibanum. Po kilkunastu minutach już widzę do czego to zmierza. Zaczyna tu wybrzmiewać zapach dymu i wędzonki skręcający w Vi Et Armis! Jakby sobie samemu nasypać kadzidła na skórę, a potem dać się temu tlić. Przez kolejne kilka godzin zapach robi się ciepły i ambrowy. Szkoda, że projekcja i trwałość takie średnie, bo po 6 godzinach już ledwo wyczuwalne. Gdyby nie to dałbym coś więcej niż 7/10.


Poème Noir - Z korka pachniało to naprawdę intrygująco. Pierwsze psiknięcia i nagle czułem się jak Kargul co mu Pawlak zarzucił wieniec na szyję. Nie lubię za bardzo kwiatów w perfumach, a zostałem wręcz zasypany białymi kwiatami. Intensywny zapach jaśminu, tuberozy i konwalii, której nie ma oficjalnie w nutach. Tak samo w nutach podano whisky, ale mi to bardziej pachniało jakimś brandy lub koniakiem. Oba te zapachy aż przytłaczają swoją mocą i intensywnością, znowu porównam do Beauforta, ale ostatni raz tak miałem z Fathom V. Po kilkudziesięciu minutach do gry zaczęło wchodzić sianko, ale nie takie nachalne jak w Pekji Zeybek. Wszystko oczywiście otulone nadal białymi kwiatami. Najgorsze było jednak zejście, bo przez następne 8-10 godzin zapach zrobił się słony i piżmowy i szczerze to aż się męczyłem. Nie mam porównania, ale moja znajoma określiła ten zapach "Starą, nieumytą ci**". Jeśli ktoś lubi kwiatowe zapachy to się tu odnajdzie, szczególnie przez bardzo dobre parametry, ale w mojej subiektywnej ocenie 3/10 i to głównie przez jakość i trwałość składników.


Chanson Noire - Ok, z tym zapachem miałem naprawdę duży problem, bo ciężko go opisać. Chyba najlepiej można go określić skórą podbitą alkoholem? Jeśli wziąć pod uwagę motyw przewodni to ten zapach byłby zapijaczonym malarzem w skórzanej kurtce i z petem w zębach, który przed śmiercią popełnia swoje największe dzieło (nie mylić z Kusym z Rancza). Czuć ten dym wymieniony w nutach, ale jest on taki zblendowany z resztą składników. Po godzinie, dwóch zapach robi się bardziej słony z narcyzem i geranium, żeby do fazy zejścia przejść zapachem... zwykłego mydełka. Serio, ten zapach jeszcze się długo unosił, choć parametry są takie sobie. Dam tutaj 6/10.


Desir Noir - Tutaj testy średnio się udały, bo mam uszkodzony atomizer i musiałem wielokrotnie pryskać, żeby coś wyleciało. Na te perfumy się czaiłem, bo akurat z kwiatów irys jest super, a miał być jeszcze podany na pudrowo. Próbowałem już ok. 10 różnych irysowych perfum, ale ten pachniał zupełnie inaczej, tak na słodko, wręcz... miodowo? Moja nieoceniona znajoma od razu skwitowała to swoim wyobrażeniem - zapach gabinetu pielęgniarki, która pobiera krew. Mi natomiast przypomniał się mem z pielęgniarką, z dzieckiem przy zastrzyku "Nie boisz się?", "Nie, wacik pachnie jak tata". W nutach podano papierosa, ale nie wiem za bardzo skąd się tam wziął, bo na szczęście nic takiego nie było czuć. Ogólnie DN jest długo wyczuwalny choć projekcja jest raczej delikatna. Naprawdę ciekawy zapach, ale znam lepsze irysy w mainstreamie. 7/10.


Soleil Noir - Nooo, tutaj była przeprawa, bo jak dostałem próbki i powąchałem korek to przekręciłem oczami. Bez kitu, jakbym się zaciągnął przepoconymi skarpetami xD Wszystko przez morelę, która otwarcie ma odpychające i zdecydowanie nie na mainstreamowe nosy. Na szczęście po kilku minutach do akcji wchodzi drzewo agarowe, z którym się już bardziej lubimy i które otula kompozycję. Mimo, że nadal możemy straszyć niektórych ludzi to już da się to znieść. Byłem mocno uprzedzony do tych perfum, ale po pewnym czasie zapach skręca w stronę łąki latem i tak już zostaje do końca. Strach ma wielkie oczy. 5/10 przez morelę.


Romance Noire - Róże w perfumach nie pasują mi do mężczyzn, ale tych byłem autentycznie ciekaw, bo to nie miały być zwykłe róże, a.... suszone! Po zarzuceniu na ciało momentalnie poczułem silny aromat dwóch zapachów, autentycznie zapachniało takimi zleżałymi już różami, ale również leśnymi owocami, jakieś jagody, jeżyny. Może z tego powodu jest też podane w nutach wino, ale nie jakiś leśny dzban tylko zacny napitek z dobrej jakości składników. Tym bardziej, że po czasie te owoce zanikają, a zapach faktycznie splata róże i wino, które ze sobą fantastycznie współgrają. Tak jest już przez następne kilka godzin. Choć minęło jakieś 9 godzin nadal czuję zapach przy nadgarstku. To jest róża jaką mógłbym nosić i aż sam się dziwię, że to piszę. 8/10.


Podsumowując przyznam, że to była niezła wyprawa. Szczerze to spodziewałem się lepszych parametrów, ale poza tym były to często całkiem nowe doświadczenia. Goniąc za tym perfumeryjnym króliczkiem skręciłem tam, gdzie normalnie się nie skręca. Bez dwóch zdań jest to nisza niszy, coś nieoczywistego. Czy kupię z tego jakiś flakon? Raczej nie. Czy jestem zadowolony mimo zaporowej ceny? Jak najbardziej. Będę dalej obserwował wyroby Sy Truonga, bo poprzeczkę zawiesił wysoko, a nóż znowu wypuści jakiegoś potwora?


#perfumy #perfumyniszowe

a4d27f44-1df6-4381-a802-440ca1778840

Zaloguj się aby komentować

Miałem tego nie robić, ale c*uj, zrobiłem sobie prezent na święta.


Dwa miesiące temu, przed wyjazdem do Wietnamu wszedłem na stronkę parfumo sprawdzić, co ten kraj ma do zaoferowania w temacie perfum. Od razu wpadły mi w oko "herbaciane" perfumy, wiadomo, ale pojawił się jeszcze jeden zawodnik o groźno brzmiącej nazwie Molotov Cocktail od Sylhouette Parfumes. Sprawdzam nuty i zrobiłem wielkie oczy - benzyna, wódka, krew, guma, pot wtf.... Szybkie sprawdzenie w necie i widzę dosłownie parę recenzji podlane zachwytem i przerażeniem jednocześnie. Mówię, dobra, zobaczę na miejscu. Chodzę po różnych perfumeriach w Da Nang i wszędzie robią pikachu face. Wchodzę na fanpage producenta i piszą, że skończyli właśnie produkcję, a w Wietnamie tego nie kupię, ostatnie sztuki są na Tajwanie, w Nowym Jorku i Budapeszcie. Więcej pisałem w tym wątku.

https://www.hejto.pl/wpis/moje-serduszko-krwawi-pojechalem-do-wietnamu-troche-z-nadzieja-ze-uda-mi-sie-kup


Odpuściłem sobie temat, jeszcze mi się w tamtym czasie życie pokomplikowało, ale gdzieś z tyłu głowy to zostało. Parę tygodni temu stwierdziłem, ze dobra, kupuję je z Węgier. Niestety zostały już tylko próbki, których nie opłacało się sprowadzać. Tydzień temu wszedłem sobie na stronę sklepu, a tam... flakon znów się pojawił. Biorąc pod uwagę, że już nie będą ich produkować zrobiłem sobie kalkulację i mimo wysokich kosztów kupiłem flakon, który przyszedł po 4 dniach.


Biorąc pod uwage, że nie mam w planach nigdzie wychodzić zrobiłem dzisiaj mały oprysk. Co to jest za potężny zawodnik... Pokój mi się szybko zapełnił zapachem wojny. Palona guma, ogień, spalone wraki. Po kilku godzinach zapach nie chce zelżeć, a w głowie leci mi to https://www.youtube.com/watch?v=EKRkAEjjhpE

Sy Truong wypuścił łącznie 70 butelek. Zdobył za nie ART AND OLFACTION ARTISAN AWARD w Lizbonie, w tym roku. Możliwe, że jestem jedynym ich posiadaczem w Polsce, albo jednym z nielicznych, ale.... możecie też być kolejnymi. Dajcie znać w komentarzach, czy jesteście nimi zainteresowani, a odleję łącznie do 20-25 ml. Wysyłki robiłbym po świętach, lub na nowy rok, tylko jeszcze muszę się zorientować w odlewaniu dekantów, bo nigdy tego nie robiłem


#perfumy #perfumyniszowe

b8d9d607-6da4-4536-824c-a4365ae751be
3f4dea49-0b5e-46fe-81a5-7a9d5004d220
00ffa61f-c100-4208-b6d0-506f8f75d565
wonsz

Gdyby nie ten pot, a i ceny spodziewam się bortnikowej...

Earl_Grey_Blue

@wonsz Z całego tego zestawu nut nie wyczuwam ani potu, ani krwi, dziwne że nie podali dymu

Pirat200

za muzyczkę z Highfleet daję pierona, ale o ceny nie chcę nawet pytać.

Zaloguj się aby komentować

Moje serduszko krwawi. Pojechałem do Wietnamu trochę z nadzieją, że uda mi się kupić unikat, Molotov Cocktail od Sylhouette Parfumes. Chodziłem po perfumeriach i nic... Wszedłem na ich fanpage i okazało sie, ze wypuścili ostatniego batcha i nie zamierzają wypuszczać kolejnego przez brak składników dobrej jakości. Napisałem do nich z nadzieją, że chociaż powiedzą, gdzie to można kupić na miejscu, ale dowiedziałem się, że nie prowadzą sprzedaży w Wietnamie (jeszcze), a male ilosci molotova są w sklepie na Tajwanie, w Nowym Jorku i na Węgrzech (╯ ͠° ͟ʖ ͡°)╯┻━┻


https://www.fragrantica.pl/perfumy/Sylhouette-Parfums/Molotov-Cocktail-92900.html


Pozostaje mi polować na Black Tea i White Tea od Y25. Skontaktowałem się z nimi, więcej informacji za 2 tygodnie ( ͡~ ͜ʖ ͡°)


#perfumy #perfumyniszowe #zalesie #wietnam

58105aa1-f078-4c64-8bd4-0a520d1d8638
b42b2aaf-81c7-431e-b7a4-6d427d3b4871
Earl_Grey_Blue

@dziadekmarian Widziałem, ale właśnie drogo, a jednak chciałbym najpierw to powąchać, bo po recenzjach ten zapach to duże ryzyko.

Cris80

@Earl_Grey_Blue ten zapach to po samych nutach duże ryzyko

Zaloguj się aby komentować

Pogoda zrobiła się jesienna, więc przetestowałem kilka zapachów pasujących na tę porę roku.


100BON Myrrhe & Encens Mysterieux

Otwarcie jest zdecydowanie cynamonowe i jest to cynamon ujęty w sposób nie plastikowo-słodyczowy jak w wantedach czy innych milionach, a pylisty, przyprawowy i korzenny. W duecie z cynamonem gra paczula, przypominająca swym charakterem tą u Jovoya lub Meo. W przeciągu godziny perfumy wyraźnie się wysładzają motywem ambrowo-tonkowym o nieco budyniowym zabarwieniu. Pojawia się również tytułowa mirra, ale przewija się gdzieś na drugim/trzecim planie, a kadzidła frankońskiego nie wyczuwam wcale. Ładne pachnidło, lubię takie klimaty. Koneserom niszy może się wydać zbyt proste i płaskie, trochę jakby to po prostu była mieszanka naturalnych olejków, a nie pieczołowicie przemyślana konstrukcja perfumiarska. Natomiast należy mieć na uwadze, że są to perfumy tanie jak barszcz (zapłaciłem za nie ok 0,9 zł/ml), które jakością zapachu biją na łeb to, co proponują wiodące marki mainstreamowe za wielokrotnie większe kwoty. Ponadto, jeśli kogokolwiek to obchodzi, producent deklaruje, że perfumy są w 100% naturalne i wegańskie, co prawdopodobnie miało wpływ na słabe parametry użytkowe.


Hima Jomo Autumn in Lhoka

Początek jest nieco świąteczny za sprawą fajnej, ostrej nuty cynamonu, podanego w sposób naturalnie przyprawowy jak w Megalium. Perfumy szybko jednak pokazują pazur w postaci smolistego akordu brzozowego dziegciu. Wąchając w ciemno mógłbym pomyśleć, że to jakiś nowy Beaufort. Jest w nim nuta wędzonki w stylu Fumidusa, ale nie tak agresywna, dzięki czemu efekt jest bardziej ułożony i noszalny jak w Hyde. Najciekawszym wyróżnikiem tych perfum jest jednak element zbożowy. Nie ukrywam, że liczyłem na zapach słodu jęczmiennego, gdyż trochę kiedyś hobbystycznie warzyłem piwo i zawsze lubiłem aromat unoszący się podczas ważenia odpowiedniej ilości poszczególnych słodów. Niestety słodu się nie doczekałem, ale w zamian dostałem coś równie miłego - przypieczoną skórkę chleba razowego! W bazie kompozycji dopełnia jeszcze ziemista paczula. I to w sumie tyle, nie jest to skomplikowany zapach, jego ewolucja jest znikoma, ale pachnie świetnie i długo.


JMP Artisan Perfumes Fir of the Light

Otwarcie jest gorzkie i świdrujące, pieprzno-ziołowe, przez chwilę czuć też coś w rodzaju eukaliptusa i trochę cytryny, ale zaraz scenę przejmują drzewa iglaste. I to jest najmocniejszy element tych perfum. Świerki, jodły, sosny, sam nie wiem co jeszcze, ale pachną bardzo esencjonalnie i kompleksowo, bo wyczuwalne są zarówno igły, jak i drewno czy kora. Z czasem ostrość igliwia łagodnieje, a w zamian otrzymujemy nieco kadzidła, mchu i nutę butwiejącego pnia. Wrażenie obcowania z typowym polskim lasem iglastym jest niezwykle realistyczne. To nie są perfumy z elementem nawiązującym do zapachu lasu, tylko dosłowne jego odwzorowanie z minimalnymi tylko ozdobnikami. Z tego powodu może się wydać mało perfumowe, ale mi się podoba. Najlepszy las w płynie jaki dotychczas wąchałem, w dodatku bardzo trwały.


Omanluxury Royal Incense

Zaskakująco świeże, pieprzne otwarcie na tle wilgotnych, zielonych kwiatów. Jakiś wspólny kwiaciarniany mianownik z Fathom V. Perfumy ewoluują bardzo płynnie i powoli. Z czasem spośród tej kwiatowej mieszanki wyłania się róża, świeża, botaniczna jakby podana wraz z zieloną łodygą. Róży towarzyszy charakterystycznie metaliczne kadzidło. Jeszcze później dołącza skóra, grzeczna, elegancka, starannie wyprawiona, bez elementów animalnych. Miód pojawia się dopiero po dobrych kilku godzinach w głębokim drydownie i wtedy też kadzidło nabiera bardziej sakralnego charakteru. Dziwna sprawa, bo przy pierwszych testach perfumy wydawały mi się bardziej różano-mirrowe, coś na kształt Eau Sacree, a teraz tego nie czuję. Wcale nie wydaje mi się też tak słodki jak mogłoby to wynikać z opisów, bo na mnie przez cały czas dominuje profil kwiaciarniano-kadzidlany. Bardzo mocne parametry.


#perfumy #recenzjeperfum #perfumyniszowe #smrodysaradonina

e44fc9e1-c4a0-421d-be29-f3d0557d85d3
HolQ

@saradonin_redux "...cynamon ujęty w sposób nie plastikowo-słodyczowy jak w wantedach czy innych milionach, a pylisty, przyprawowy i korzenny..." - bo dodali prawidziwego olejku, a nie polecieli po taniości dodając czysty cynnalaldehyd kurde zainteresowałeś mnie ta perfuma i tym fire of the light. Muszę poszukać gdzieś w uk do kupienia

saradonin_redux

@HolQ chyba nawet nie. Raz, że to bardzo tani produkt i nie wierzę, żeby ktoś aż tak się starał, a potem sprzedawał to za grosze. Dwa to IFRA jakoś mocno ograniczyła użycie naturalnych ekstraktów w kory czy nawet liści cynamonu z powodu rzekomych alergii. Z substancji występujących w cynamonie skład zaś podaje m.in. Eugenol, Benzyl cinnamate, Cinnamal. Efekt jak dla mnie jest niezły.

HolQ

@saradonin_redux aaaa ok.. To olejek cynamonowy, ale eśli duża zaw Eugenolu to ekstrakt nie z kory, a z liści. Liście mają 70-90% Eugenolu i praktycznie zerowy cinnamaldehyd

HolQ

Faktycznie ten 100Bon tani, już zamówiłem,ale tego fire of the Wood nigdzie nie mogę znaleźć

saradonin_redux

@HolQ Fir of the Light już chyba tylko z drugiej ręki na fb. Jakub robi swoje perfumki w małych partiach i nie wiem czy kontynuuje czy zawiesza. Jest jeszcze mroczniejsza wersja pod nazwą Fir of the Dark, której jeszcze nie testowałem.

dziadekmarian

@saradonin_redux Whisky z gorącą brzeczką... to było coś pysznego.


Alebambrowy Emir Voux Spices (mający być klonem Ivory Route) dość dokładnie - i raczej dość przypadkowo - odtwarza (choć w tanim i slodkim wydaniu) ten przewodni akord z Royal Incense. Bracelets of Kisra II również jest bardzo blisko, ale tu jest jakość. Royal Incense to jeden z pierwszych zapachów, przy których zrozumiałem, że raczej nigdy nie znajdę swoich ulubionych, bo oto stykam się z rodzajem zapachu, o którym przez kilka dekad nie miałem pojęcia, że w ogóle może istnieć.

saradonin_redux

@dziadekmarian akurat brzeczka to zawsze mi śmierdziała, szczególnie po schłodzeniu, ale niektóre słody np. brown albo amber od Fawcetta to pięknie pachniały.

Zaloguj się aby komentować

Dorobił się chłop w końcu kilku dekantów Bortnikoffa. Nie wiem jeszcze czy się dorobi flakonów, bo tanio nie jest, choć nie da się ukryć, że pachnie też drogo i dwie pozycje siadły mocno. Mój wcześniejszy kontakt z marką ograniczał się do Tabac Dore, Santa Sangria i Oud Monarch, z których najlepsze wrażenie wówczas zrobił ten pierwszy. Do rzeczy, popsikał, ponosił razy kilka, czas coś powiedzieć.


Lao Oud 

Od początku dominują dwa składniki: oud i kakao. Kakao jest ciemne, ale posłodzone. Natomiast oud taki grzeczny to nie jest, bo ma intensywnie stajenny charakter. Tak jest, nie obora, a stajnia, ewidentnie zalatuje końskim łajnem. Elegancko się chłop wyperfumował Xd Na szczęście z czasem łajno ulatuje, a profil zmienia się na wytrawny i drzewny, trochę żywiczny, a trochę ziemisty. Dałbym głowę, że czuję mroczną, piwniczną paczulę choć w składzie jej nie ma. Gdzieś w tle pojawia się gorzka kawa i mimo, że lekki koń jeszcze jest, to jest on czysty i można wyrywać koniary. W każdym razie robi się noszalnie, a nawet ciekawie i przyjemnie. 


Musk Khabib

Przedziwny zapach. Początek jest pylisty i przyprawowy, z wyraźnym akcentem gorzkiej gałki muszkatołowej. Szybko jednak wysładza się specyficznym kremowym motywem, który jest trochę kwiatowy, a trochę spożywczy, waniliowy, niemal jadalny. Nie jest to w żadnym wypadku prymitywny gourmand, a raczej coś w rodzaju półwytrawnego domowego wypieku. Nastawiłem się na zwierzaka bydlaka, a tu tak milusio. Z naturalnymi piżmami mam małe doświadczenie i prawdę mówiąc nie jestem w stanie tego tytułowego piżma wyodrębnić, gdyż blend jest spójny, jednolity, kremowy i ambrowo słodkawy. Zupełnie nie moje klimaty i jak dla mnie, to najsłabsza pozycja w tym zestawieniu. Może na kobiecej skórze mógłby lepiej zagrać.


Mysterious Oud

Ciepły drzewny przyprawowiec z wątkiem kwiatowym. Cynamon, goździki, labdanum i róża na miękkiej sandałowo-agarowej bazie. Ta baza jest zmienna, przechodzi przez różne etapy, zarówno wytrawnie-drzewne, jak i słodkawo-animalne, natomiast nie wkracza w obszary mocno smrodliwe. To nie jest zapach typu oud i prawie nic więcej, wręcz przeciwnie - jest bardzo bogaty, dużo w nim się dzieję, więcej niż jestem w stanie opisać. Natomiast należy zaznaczyć, że obywa się bez większych kontrowersji, chyba że ktoś jest miękka pała i mu przeszkadza odrobina bobrowego dupska. Ba, są dni kiedy labdanum dominuje nad oudem, co w zestawieniu z różą i cynamonem przywodzi skojarzenia z arcyciekawym Dev 2 czy jego uboższym krewnym La couche du diable. Oba diabelskie zapachy wbrew nazwie odbieram jako ciepłe i przytulne, jak zimowy wieczór przy kominku, i podobne wrażenia zapewnia Mysterious Oud tylko z naturalnym i bardziej rozbudowanym tematem oudowym. Taka stylistyka do mnie trafia, nawet bardzo. Podoba mi się, piękny zapach.


Oud Maximus

Groźna nazwa, spodziewałem się maximus obornikus, ale nic z tych rzeczy, nawet jest trochę przewrotnie. Otwarcie jest bardzo kwiatowe, z kategorii tych bogatszych. Początkowo jaśminowe, ale jaśmin szybko zostaje przyćmiony przez różę, czyli głównego bohatera tych perfum. Róża w tym przypadku wybrzmiewa bardzo klasycznie, można rzec staroświecko, choć nie bez elementów marmolady. Nie jestem miłośnikiem tej postaci róży, ale znam kogoś, komu powinien idealnie trafić w gust. Wbrew nazwie oud stanowi raczej drugi plan, jest grzeczny, wytrawnie drzewny. Kompozycji dopełnia element piżmowy/cywecikowy i to nawet bez kontrowersyjnych tonów, który to z czasem się wysładza w może nieco fizjologiczny ale jednak przyjemny sposób. Szczerze mówiąc, to średnio mi ten zapach siadł, chyba jest zbyt bezpośrednio różany na mój gust. W podobnej tonacji znacznie przyjemniej nosi mi się Triad.


Oud Monarch

Monarcha otwiera się mixem kwiatowo-przyprawowym. Już któryś raz u Bortka wyczuwam magnolię, a kojarzę ten kwiat tylko dlatego, że w niewielkim ogródku mojej ulubionej lodziarni wiosną kwitną magnolie (pic rel). Żeby nie było banalnie pod spodem mieszka zwierz, nie żaden dzik, a wytarzany w cynamonie sympatyczny futrzak z cygarem w pysku. Sam nie wiem, mam wrażenie, że za każdą aplikacją ten zapach pachnie nieco inaczej, jedne nuty się skrywają głębiej, inne wychodzą na wierzch. Drydown początkowo wydawał mi się drzewny, ale z czasem przekonałem się, że to wcale nie jest takie jednoznaczne. Perfumy dużo zyskują w ciepłe. Ostatnio w ciepłe wrześniowe popołudnie monarcha zapachniał mi czekoladą, może nawet kawą, taką kolumbijską supremo o mocnym czekoladowym profilu. Bardzo ciekawa rzecz dla tych, którzy lubią odkrywać drobne smaczki i detale.


Sayat Nova 

Rdzawobrązowy, lepki płyn trzeba ostrożnie aplikować, bo barwi zarówno ubrania jak i skórę. W pierwszych sekundach odniosłem wrażenie zapachu korka od białego wina, ale już po chwili zapachniało morelową nalewką: słodką, syropową, o alkoholowym zabarwieniu. Znacznie dalej pod spodem skrył się oud o profilu suchego drewna, które z jakiegoś powodu skojarzyło mi się z wysuszonym pniem pokrytym skomplikowanym wzorem stworzonym przez korniki. Bardzo oryginalne złożenie, morela jest w perfumach rzadkim tematem. Perfumy są słodkie, ale nie jest to tania słodycz etylomaltolu, a owocowo-alkoholowa i sprawia wrażenie wręcz luksusowe. Jeśli ktoś oglądał Firefly, to te perfumy pasowałyby do wyjścia na bal z Inarą. Doceniam, ale to nie moja bajka.


Triad

Otwarcie zagrało mi ciepło i alkoholowo, jak świeżo otwarty dojrzały koniak, który jeszcze nie zdążył pooddychać. A potem wow. Oud z różą, temat oklepany do bólu w Triad wniesiony został na zupełnie nowy nieznany mi wcześniej poziom. Niezwykle piękny i złożony profil, nieco mroczny, ale jednocześnie bardzo przystępny, kremowy, pozbawiony trudnych frakcji. Z biegiem czasu róża cofa się na dalszy plan, a profil przybiera bardziej typową, wytrawnie drzewną postać z minimalnym akcentem zwierzęcym. To jest tak dobre, że trudno oderwać nos.


Mimo, że nie wszystkie zapachy są łatwe, to jest klasa.

Moi faworyci: Mysterious Oud, Triad


Ilustracja: magnolie spod lodziarni, zdjęcie własne

Pisałem słuchając: Vladimir Hirsch Selected Piano Works

#perfumy #recenzjeperfum #perfumyniszowe #smrodysaradonina

55d4ac1e-fd81-4a0c-9e93-9528f577867a
dziadekmarian

@saradonin_redux Wyciągnąłeś z nich tak wiele spostrzeżeń... Ja na te zapachy raczej nie byłem gotowy - ich nagła, grupowa obecność w domu skojarzyla mi się trochę z okresem wejścia na polski rynek importowanych Imperial Stoutów. Wiele się tam działo, ale ja z początku czułem przytłaczającą gęstość palonych słodów, kawę, czekoladę... Odbiłem wtedy od nich i wróciłem po dość długim czasie. Wtedy już było inaczej.


Ja bardzo polubiłem Lao Oud, Triad i Musk Khabib. Nie wiem czemu, ale chyba wszystkie te zapachy (lub większość) dosyć szybko traciłem z radaru.


Po tej serii Bortków wziąłem się od razu za ALD Musk Collection. I tutaj to już w zasadzie jestem kupiony. Może po prostu taki styl. Ale fakt, że przy ALD jakoś lepiej mi się myśli.

pomidorowazupa

@dziadekmarian ald to inna liga. Jak dla mnie russian adam jest najlepszy tak ogolnie rzecz biorac.

pedro_migo

@saradonin_redux wnikliwie opisane, sporo udało Ci się tam wyłapać.

A jak oceniasz jakość składników na tle np. niszy? Zajęło mi trochę czasu zanim w 100% przekonałem się do marki i czy warto aż tyle wydawać na perfumy, jednak to właśnie jakość składników przesądziła, że Bortnikoff stał się moją ulubioną marką i ukształtował obecny gust. Aczkolwiek przyznam, że ostatnio delikatnie spadł w moim rankingu, bo jednak bardziej cenię sobie zapachy spod ręki Russian Adama i Ensara.


Moje ulubione kreacje od Dimy to: Sayat Nova, Oud Maximus, Oud Monarch, Tabac Dore, Oud Sinharaja i Moss Cologne - trochę jest, ale z tego grona już miałbym ciężko wybrać, aby się czegoś pozbyć

Co ciekawe nie poznałem jeszcze żadnego zapachu w attarze, jakoś tak odwlekam to już ze 2 lata. Przede mną jeszcze testy tych trzech najnowszych oudów, w których pokładam duże nadzieje.

saradonin_redux

@pedro_migo nie wyczułem ani grama chemii jeśli o to chodzi. Natomiast w kwestii jakości tak oudu jak i piżma to nie mam zbyt wiele odniesień, choć zacząłem doceniać cywecik, tylko że teraz jest o 20 lat za późno. Cenię sobie może nie tyle 100% naturalność składników, co ich naturalne niewymuszone wrażenie, jeśli syntetyk pachnie dobrze i wystarczająco adekwatnie to ok. Nie spinam się na perfekcyjną jakość również jesli zastosowanie syntetyków ma uzasadnienie kompozycyjne i ogólne wrażenie to wynagradza np. cenię sobie Sorcinelliego mimo typowej zakurzonej molekularnosci wielu jego dzieł. Brzydzi mnie tylko nachalna tania chemia, z której zamiast dodatku robi się głównego aktora jak to ma miejsce w Montale czy Terenzi, a co jest coraz częściej spotykanym w 'niszy' zjawiskiem.

pedro_migo

@saradonin_redux sam nie jestem ortodoksem jeśli chodzi o naturalne składniki; nawet Russian Adam otwarcie przyznaje, że w małym stopniu korzysta z syntetyki w swoich zapachach. Pamiętam, że w recenzji Amira Pierwszego napisałeś kiedyś o słabej jakości piżma - wtedy nie mogłem się z tym zgodzić - ale przyznam, że jednak z czasem też to dostrzegłem

Piżmo od Bortnikova akurat nie zrobiło na mnie szczególnego wrażenia (poza tym w Maximusie), mistrzem w tym temacie jest moim zdaniem Ensar i u niego szukałbym piżma w najlepszym możliwym wydaniu; z tych znanych przeze mnie polecam: Homeros, Iris Ghalia, Tonkin Musk, Tibetan Musk, Mongolian Musk.

Natomiast oud jest fajnie "wypośrodkowany" między serwującym mocne doznania Areej Le Dore, a przyjemniakami od Ensara.

Chavez

Bardzo fajnie opisane. Większość przedstawionych przez Ciebie odczuć i skojarzeń majaczylo się rowniez w mojejgłowie podczas testów;) Monarch bardzo zmienny przez co czasem się nim zachwycam a innym mam ochotę pogonić jak wyłazi za dużo słodkiego kako;) Sayat - suche, ekskluzywne drewienko polane gęstym syropem morelowym, choć czasem mam wrażenie ze jest tam jakis dymny element… Lao najtrudniejszy, kompozycyjnie bardziej kojarzy mi się z ALD niż Dimą. Jednak po kłopotliwym początku ukazuje swoje piękno.

Zaloguj się aby komentować

Cisza na tagu, to leci porcja randomowych notatek.


Heeley Zeste de Gingembre

Ech to moje szczęście do letniaczków. Zapach jest naprawdę ładny, pachnie przede wszystkim soczystą limonką ze świeżym imbirem na drugim planie. Z czasem się nieco ociepla za sprawą kardamonu. I to tyle. Heeley po raz kolejny stawia na minimalizm i naturalność aromatów. Świetny zapach, bardzo optymistyczny i realistyczny, który niestety projekcję ma niezłą tylko przez pierwsze pół godziny, po czym staje się bliskoskórny, a po dwóch-trzech godzinach nie ma po nim śladu.


Jazeel Heyam

Heyam to perfumy skórzane, w których skóra podana została w towarzystwie przypraw i irysa, sprawiając wrażenie słodko-pudrowe. Tylko ten irys nie jest maślany, a przybiera formę posypki dla niemowląt. Niestety w tle jest jakaś fujka, coś zjełczałego, nie potrafię wyjaśnić, ale mi przeszkadza, obrzydza wręcz. Dobra wiadomość jest taka, że w ciągu półtorej godziny zanika zarówno fujka jak i posypka, a zostaje fajna, gładka skórka “typu pustynnego” ze szczyptą tytoniu. Miłośnikom skór pustynnych polecanko.


L'Artisan Parfumeur Timbuktu

Patent na bazę perfum znany i lubiany: paczulę zmieszać z wetywerią, dołożyć nieco kadzidła i zmiękczyć benzoesem. Sprawdził się choćby u Meo w Rites de passage, którego bardzo lubię nosić w deszczową pogodę. Złożenie tej bazy z przyprawami może nie jest zaskakujące, ale pozostaje harmonijne i spójne stylistycznie. Natomiast nudy nie ma, ponieważ Bertrand Duchaufour po raz kolejny udowodnił swój kunszt i zaproponował ciekawy twist w postaci elementu owocowego, a dokładniej mango, które dodaje świeżości i przestrzeni kompozycji. Świetny zapach, tylko o niewielkiej mocy, więc trzeba konkretnie się wypsikać.


Tauer Lonestar Memories

Mocne otwarcie brudną skórą, dymem i ziołami. Na pewno jest labdanum, lubię ten aromat, kojarzy mi się z gorzkim ziołowym naparem. Z czasem dochodzą jakieś delikatne kwiatki, mirra i nieco kremowej słodyczy; skórka się wygładza, a zapach robi się znacznie łatwiejszy. Pustynie Tauera zrobiły na mnie średnie wrażenie, ale Lonestar Memories jest znacznie bliżej moich upodobań. Dobre jakościowe perfumy.


Yas Almas

W pierwszych sekundach mam wrażenie kandyzowanej skórki pomarańczy, znaczy taki cytrus, ale jakby ciepły zamiast rześki podany nie wprost. Po chwili okazuje się, że to jednak bergamotka, która choć często bywa jaskrawa, to jednak w Almas została wpleciona na gładko w subtelny motyw kwiatowy. Nie mogę się oprzeć wrażeniu czegoś kwiatowo-mydlanego, ale to na pewno nie jest neroli, bo neroli zwykle mi przeszkadza, a to jest ładne. Baza jest grzecznie skórzasta, nieco słodka, ale nie ulepna, stawiam na ambrę, jakieś żywice (może benzoes?) oraz miękką zamszową skórkę, ale znając arabów to może być nawet łagodna forma oudu w stylu ASQ Safari Extreme. Na pewno przyjemne, nietuzinkowe, ale i nie kontrowersyjne, a bezpieczne perfumy. Nawet komplement wpadł (uuuuu), co rzadko mi się zdarza; i to po zaledwie 4 strzałach, więc projekcja jest konkretna. Sam nie wiem, wydają mi się zbyt ładne i gładkie, chyba jednak bardziej kobiece, a ja jednak wolę jak trochę śmierdzi.


Ilustracja: zajumana z sensedubai

#perfumy #recenzjeperfum #perfumyniszowe #smrodysaradonina

27afdbcf-65ac-4b9c-8efd-fbc958064991
Chavez

Mi tam się Amlas bardzo podoba. Na początku naszej znakomici podejrzewałem go o dalekie powinowactwo z African Leather od Memo. Z czasem gdy się lepiej poznaliśmy to mi minęło, ale czasem jak coś palnie to mam wrażenie ze to chyba jednak stryjka cioteczny brat od strony matki odwiedził to samo biuro podróży co on. Ja zadowalam się 1 psikiem, góra 2 i na cały dzień jestem w aurze z delikatnej skóry, kwiecia i jakiejś żywicy.

saradonin_redux

@Chavez po co jeden psik, skoro można pół Barcola XD ale fakt, parametry to ma top.

dziadekmarian

@Chavez mi też trochę mija to skojarzenie z czasem. Ostatnio trochę zgłupiałem, gdy nie mogłem sobie przypomnieć, czy psiknąłem się Almasem, czy Ivory Route. I to również bardzo dalekoe skojarzenie. Almasik mój książę

Zaloguj się aby komentować

O marce Meleg Perfumes niewiele wiadomo. Część wpisów o niej zostało usuniętych, gdyż jak się okazuje, jej założyciel, Matthew Meleg to postać kontrowersyjna, artysta niepokorny, ignorujący zalecenia IFRA i persona non grata na basenotes.


Civet Cat Chypre 

Do poetycko-stolcowej recenzji autorstwa @dziadekmarian nie mam podjazdu. W znacznej mierze się zgadzam. Pierwsze, co mnie uderzyło zaraz po aplikacji, to moc kwiatów, w szczególności jaśminu, to jest taki kaliber jak w damskich jaśminowych dusicielach, których szczerze nie cierpię. Tuż za nim do nosa docierają nuty fekalne i przez chwilę jest naprawdę mocno. No kupa jak nic. Na szczęście ten stolec zanika w ciągu może półtorej minuty, odsłaniając znacznie wdzięczniejsze cielesne oblicze cywetu. I to jest woń niezwykle zmysłowa, kto wąchał naturalny cywet, ten wie o co chodzi. Dopiero wtedy byłem w stanie dostrzec akordy paczulowe i drzewne. Najpierw dostaje się w ryj butem, którym ktoś wdepnął w papierzaka i trzeba oprzytomnieć. Wówczas robi się fajnie i bogato, bo docierają też i róże, i żywice, i nieco słodyczy, i zapach nabiera orientalnego charakteru. Nie wierzę, że to piszę, ale rewelacyjne pachnidło, tylko trzeba przetrwać pierwsze minuty.


Datura the Moon Flower

Początkowo dominuje ylang-ylang w kremowej postaci, kosmetycznej, jak krem do opalania. Towarzyszą mu cierpkie cytrusy, zapewne bergamota. Po chwili dociera szczypta pikantnych przypraw, a następnie wytrawny drzewny oud i smużka dymnego kadzidła. Jeszcze jest tam odrobina czegoś przypominającego owocowe cukierki nimm2. O ile za tym żółtym kwiatkiem nie przepadam, to jestem pod wrażeniem kunsztu kompozycji, bo udało się stworzyć świetną harmonię pozornie sprzecznych elementów. Niestety szybko zanika do postaci bliskoskórnej i bardzo delikatnej.


Honey Deer Musk 

Przez dosłownie sekundę może dwie miga jakiś cytrus i przechodzimy w główny punkt otwarcia: słodko-kwiatowy, pudrowy, w taki charakterystyczny babciny sposób cechujący heliotrop. Ten zaś zawsze kojarzył mi się z damskimi vintage perfumami. To wrażenie potęguje kryjący się pod spodem cywecikowo-piżmowy zwierzak, który znów pachnie prawdziwie, zmysłowo i wielowymiarowo. Na pewno nie jest to żaden mydełkowy syntetyk. Ponownie czuć bogactwo kompozycji, przewija się przez nią wiele kwiatów i przypraw, na pewno jest goździk i ylang-ylang, które jeszcze bardziej podbijają retro vibe. Miodu jako takiego nie czuję, a słodycz wydaje mi się być kwiatowa i nektarowa. Baza dosłodzona została żywicą benzoesową nadającą nieco waniliowego charakteru. Olfaktorycznie zachwycające dzieło! Perfumy są bardzo retro, naturalne, bogate, a nawet w specyficzny zwierzęcy sposób dekadenckie i seksowne. Tak mogłaby pachnieć tajemnicza dama w długiej sukni z epoki fin de siecle lub początków sanacji.


Impressions of Kannauj 

Intensywnie przyprawowy początek płynnie przechodzi w kwiatowe serce z maślanym irysem. Baza niestety jest bardzo delikatna i trudno mi z niej wyłuskać coś więcej ponad gładkiego sandałowca i odrobiny zwierzęcego brudu.


Meaningful Work

Nawet świeże cytrusowe otwarcie z bergamotką w roli głównej nie jest tak oczywiste, gdyż zawiera w sobie pierwiastek zwierzęcy. W przeciągu godziny perfumy skręcają w kierunku kwiatowo-drzewnym. Ogólne wrażenie jest świeże i zwiewne, ale nie powiedziałbym, że czyste, bo cały czas podszyte lekkim zwierzem.


Morning Petals

Otwarcie jest niemal identyczne jak w Miller et Bertaux A Quiet Morning tylko bez ryżu. Krystalicznie czysty szafran doprawiony świeżo-pikantnym akcentem imbiropodobnym. Dodatkowo uzupełnione prawdopodobnie słodką pomarańczą. Bardzo mi się to zestawienie podoba, wybrzmiewa naturalnie i jest znakomicie wyważone w przestrzeni świeży-słodki-pikantny. Gdzieś w tle pojawia się motyw kwiatowy, lekko słodkawy, znów niebanalny, głowy nie dam, ale strzelam, że gdzieś tam jest plumeria, może magnolia. I te kwiaty dość płynnie przybierają na sile zastępując szafranowe otwarcie i wówczas perfumy nabierają bardziej kobiecego charakteru. Baza jest delikatna, piżmowa i ledwie wyczuwalna. Niezmiernie przyjemne pachnidło, optymistyczne.


Mushin Kyoto Incense 

Ten zapach mnie zaskoczył, w głowie miałem CdG Kyoto, a tu zmyłka. Pachnie subtelnie, pudrowo-kwiatowo, na pewno coś z irysa, ale nie tylko. Kokosowy miąższ nadaje egzotyki. W tle nieco kremowego oudu. Ten kokos coraz bardziej słabnie, a profil zmienia się w drzewny. Szału nie ma, ale całkiem ładne, bezpieczne parfumki na lato, raczej damskie.


Scent is a Language 

Ultra słodka guma balonowa o smaku marakui. Po chwili dołączają jakieś kwiatki, żółte i równie infantylne, podane na słodko. Z czasem wyłaniają się też pudrowe cukierki owocowe i w tą stronę coraz bardziej skręca kompozycja. Drażniąco syntetyczne. Pachnie to dziecinnie i tanio, plastikowo.


Temple of Horus

To co saradoniny lubią najbardziej, czyli kadzidlak. Uwagę zwraca przede wszystkim bardzo naturalnie pachnąca mirra, bardzo lubię ten składnik. Kompozycję uzupełnia orientalne kadzidło o nieco kwaśnym cytrusowym zabarwieniu oraz żywice drzew iglastych. Zapach nie ewoluuje jakoś zbytnio tylko cały czas oscyluje w klimatach żywicznych, ale wcale mi to nie przeszkadza. Niebywale przyjemne perfumy o wysokich walorach jakościowych, lecz niestety o niewybaczalnie słabych parametrach użytkowych.


Vienna 1900

Vienna otwiera się miętą, bardzo ‘in your face’, która pachnie całkiem naturalnie, ale jest na tyle mocna, że można mieć wrażenie gumy miętowej. Jak już ta mięta nieco łagodnieje to wówczas wyłania się paczula, trochę ziemista ale i liściasta zarazem, wydaje mi się że wyczuwam też pokrzywy. W każdym razie bardzo zielony, liściasto-ziemisty zapach, czułem się w nim jakbym wpadł w zielone chaszcze. Z czasem perfumy skręcają w kierunku paczuli polanej Amolem. Ładne.


Poziom artystyczny perfum Meleg Perfumes oceniam na zróżnicowany. Z parametrami też jest różnie, więc nie bardzo byłem w stanie i mówiąc szczerze to nie chciało mi się wnikliwie analizować zapachów, które były ledwie wyczuwalne po pół godzinie, co widać po bardzo skróconym opisie. Muszę za to przyznać, że Matt ma talent do perfum retro i animalnych, ta estetyka wychodzi mu naprawdę dobrze, wręcz wybitnie.


Moi faworyci: Civet Cat Chypre, Honey Deer Musk, Vienna 1900


Ilustracja: profil fb Meleg Perfumes

Pisałem słuchając: Koncertu wiolonczelowego e-moll op.85 Edwarda Elgara w wykonaniu Jacqueline du Pre i Londyńskiej Orkiestry Symfonicznej

#perfumy #recenzjeperfum #perfumyniszowe #smrodysaradonina

da8658f4-1fa9-4969-9a68-2a2ad1d3abaa
Lodnip

@saradonin_redux mam koda 15% na zakupy u Melega, chyba jeszcze aktywny jakby ktoś chciał coś rozbierać, to śmiało walić

wonsz

rewelacyjne pachnidło, tylko trzeba przetrwać pierwsze minuty.

Brzmi jak tani arab XD

saradonin_redux

@wonsz nie do końca, bo tani arab ma zawsze krzywą dzwonową, czyli otwarcie chemia łazienkowa, potem w miarę znośnie, ale na koniec i tak zawsze wyjdzie obrzydliwie chemiczna baza. A tutaj właśnie baza jest najlepsza.

dziadekmarian

Moje ulubione Melegi to zdecydowanie Civet Cat Chypre i Temple of Horus - o którym nie zrobiłem notatek, ale wrzuciłem na listę "wanted" w Parfumo. Ale mam notatkę z Honey Deer Musk i w sumie czułem to podobnie, tylko z miodem:


"Honey and Deer Musk

Mimo użytych składników to niekontrowersyjny blend. Daleko mu pazurzastością do np. Diaghileva czy Bogue MEM, z którymi w pierwszych minutach może się nawet kojarzyć jako ich bardziej słodki, miodowy braciszek. Tak, braciszek - bo jego otwarcie wzbudza głównie męskie skojarzenia. Ten rządzący w otwarciu cywet - niczym kot, który wy⁎⁎⁎ał się na stolnicy pomiędzy słojem miodu a zwojami cynamonu, po krótkiej chwili zostaje wykryty przez state, choć czujne babcine oko, złapany za fraki i ciśnięty w otchłań przedpokoju, a piękna trajektoryjna smuga zapachu powstała w powietrzu po jego nieszczęsnym locie, powoli zarasta drewnem i słodyczą. Całość w miarę szybko łagodnieje i wysładza się za sprawą tych wszystkich użytych wanilii, heliotropów, helikopterów, róży i cynamonu. A mówiąc "w powietrzu" mam bardziej na myśli maksymalnie tak ze 20 cm od ciała - taki jest zasięg tych perfum po dwudziestu minutach. Ładne i dość oryginalne. I nad wyraz naturalne.


Zapach 7/10 (otwarcie

Projekcja: raczej dla siebie."

Zaloguj się aby komentować

Hejka, chętnie odleję nieco przepięknej pozycji, jaką jest:


Les Jeux sont Faits Jovoy Paris


suszone owoce, tytoń, rum, kmin, dzięgiel..


w cenie 5zl/ml, zapraszam!


#perfumy #perfumyniszowe #rozbiorka

ef093cef-0a76-477d-9759-399e19ed1279
Pirat200

@fantasmagorian a ile tego masz do rozlania? I rok produkcji poproszę...

A i czyta się Le Że Są Fe

wonsz

@Pirat200 leżą, są fe


@fantasmagorian noooo tego, brzmią dobrze, wzmacniam pytanie kolegi powyżej: ile tego masz do odlania?

Pirat200

@fantasmagorian @wonsz Dla rozwiania wątpliwości: Im starszy baczyk, tym więcej chcę

mujcion

Ile ml zostało jeszcze ?

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

vanrzuf

@fantasmagorian biere 20

Zaloguj się aby komentować

Słoneczko za oknem, wiosna coraz bliżej

Serdecznie zapraszam do rozbiórki jednego z moich ulubionych zapachów i jednocześnie ulubionego twórcy - Filippo Sorcinelli !


Zapach niesamowicie sensualny, majestatyczny, i przede wszystkim cnotliwy.

Jeśli nie znacie żadnych dzieł owego Pana, to serdecznie zapraszam po mililitry, mogę również udostępnić moje ostatnie rozbiórkowe krople zapachu, który stoi u mnie od dłuższego już czasu na półce w top piątce - Quando Rapita in Estasi.

Ale do rzeczy:


Filippo Sorcinelli Unum - Opus 1144


Cena: 7,5/ml


Do odlania mam łącznie ok 70ml.

+3 szklo, 2 pakowanie, wysyłka inpost.


#perfumy #perfumyniszowe #rozbiorka #mililitry

c50a307a-1da5-4eac-8f51-5a1d380266c8
cad281ec-ba8b-45bd-b305-590a2d57651e
adae7045-985c-4d35-ad32-6276a0eba6f3
150b2a3e-a5fe-46d7-8e32-dd3e7f60dd1d
7321e2e6-5389-41d7-9752-c997682bc854
em-te

@fantasmagorian jakim cudem ludzkie cechy przypisujesz zapachom?

sensualny, majestatyczny, cnotliwy

Zaloguj się aby komentować

Dzień dobry, a właściwie dobry wieczór Państwu!


Do rozbiórki polecają się trzy pozycje od świetnej marki Nishane


Nishane Fan Your Flames 7,5/ml


Nishane Sultan Vetiver 8/ml


Nishane Pachuli Kozha 10/ml


Dorzuci śmiało mogę również dwa dekanty z Mana oraz Shem, podesłać na priv również mogę listę, zapraszam i spokojnego wieczorku życzę


#perfumy #perfumyniszowe #rozbiorka

38037b79-cbed-4f1c-9733-ac62a00110e6
60abc57f-cbe5-4142-bc67-54305baafd6d
d7c1808d-8936-44de-ace2-d60182e94381
Nedkely

Nie lepiej sie rumem oblac po prostu?

fantasmagorian

@Nedkely dziś akurat kąpiel w mleku, ale dziękuje za troskę!

Zaloguj się aby komentować

Są tu fani kadzidlaków?

Proponuje rozbiórkę najlepszego kadzidlaka (zaraz po Marsie hehe) zapachu genialnego Filippo SorcinellI - Quando rapita in estasi.


zapach ponownie dostępny na msb wiec świetna okazja! mogę polać od 3ml:)


cena - 10/ml


do odlania 70ml

#perfumy #perfumyniszowe #rozbiorka

2d7d46a1-f3c4-414c-9de3-fd1eccc3fe65
a3d1bdf9-cb3e-4326-8e8e-aca5515ea145

Proponuje tez #rozbiorka kadzidlaka, a dokładniej świetnie zapowiadającej się marki Coreterno - Freakincense.


4,6/ml


do odlania byłoby 80ml

znajda się chętni?

#perfumy #perfumyniszowe

d8bdd4c4-2747-4ada-88a3-783c1bcc2be8
ea8b687c-fdb8-4084-909a-a5571918d01b

Zaloguj się aby komentować

witam po paru miesiącach nieobecności.

może jakaś #rozbiorka na start?


Francesca Bianchi Tyger Tyger


9,6/ml


do odlania 20/23mililitry, zapraszam!

#perfumy #perfumyniszowe

4df4d256-d07b-4965-8a1c-5e6f8619268a
e652580d-f676-49d0-bd79-f58e8a48e452

Filippo Sorcinelli - pudełko 2. część 3, czyli ostatnia.


Dolcissimo Sollievo - zapach jednocześnie świeży i słodki, ewidentnie molekularny i nieskomplikowany. Akordy kwiatowe gardenii i maślanego irysa podane zostały na bazie wodno-piżmowej, lekko posłodzonej i dałbym głowę, że czuję charakterystyczny aromat masła shea. Konstrukcja jest spójna i zwiewna, a ogólnym wrażeniem przypomina luksusowy kosmetyk, krem do twarzy, czy może balsam do ciała. Mimo pewnej sterylności są to fajne perfumy, ale moim zdaniem zdecydowanie kobiece, office-friendly i raczej na sezon wiosna-lato. Parametry średnio-słabe.


Notre-Dame 15.4.2019 - ostre gryzące otwarcie wyładowane pod korek galbanum, pod którym kryje się dym, cypriol, rozpuszczalnik nitro i bliżej nieokreślone kwiaty. Po kwadransie, gdy już to wszystko osiądzie zapach robi się drzewno-dymny, ale w formie starego olejowanego drewna, a dym przybiera postać spalanego węgla. No i w tym momencie niby powinno mi się podobać, a w rzeczywistości średnio mi siedzi, bo nie mogę odeprzeć wrażenia pewnej sztuczności. Parametry znów średnio-słabe.


Luce dei Cuori - no i to mi się podoba. Już od strzała jasnym jest, że główną rolę w tej kompozycji gra kremowy sandałowiec, któremu towarzyszą: irys, kadzidło i tonka. Irys został zaprezentowany w sposób elegancki, nieco chłodny, kojarzący mi się z Interlude Black Iris. Co ciekawe, po raz pierwszy mam wrażenie (mogę się mylić), że zastosowano prawdziwy olejek z kadzidłowca, bo nie jest to kadzidło mocno dymne, ani zimne kościelne, nie metaliczne ani techniczne, tylko ciepłe, miłe orientalne kadzidełko, które w połączeniu z sandałem przypomina mi odrobinę TRNP Sanctum. Tonka nadaje dodatkowego słodkiego wymiaru, który początkowo schowany, uwidacznia się z biegiem czasu. Bardzo przyjemnie, komfortowe perfumy, przytulne, ale niebanalne. Miłe zaskoczenie tym bardziej, że względem linii SuperFluo? miałem zerowe oczekiwania. Projekcja skromna, ale trwałość bardzo dobra.


***

Podsumowanie


Filippo Sorcinelli na pewno jest artystą nietuzinkowym. Jego perfumy są w znakomitej większości odważne i niezwykłe pod względem kompozycyjnym, a zdarzają się też zapachy bardzo wymagające i awangardowe.


Jako ciekawostkę powiem, że testując wiele jego zapachów pod rząd daje się wyodrębnić coś na kształt dwóch sygnaturowych syntetycznych akordów okołokadzidlanych: pierwszy - mocny i trudny, buchający kłębami smolistego dymu z nutą rozgrzanego tonera (Quando_rapita_in_estasi, Io Non Ho Mani Che Mi Accarezzino Il Volto, Reliqvia), drugi - wręcz przeciwnie, drzewny, przygaszony i zakurzony, jak jasna smużka tląca się gdzieś w kącie drewnianej chatki (Plein Jeu III-V, Contre Bombarde 32).


Nie zachwyciła mnie natomiast jakość stosowanych składników, gdyż pomimo dość wysokiej ceny, wiele spośród testowanych perfum wybrzmiewało syntetycznie. Oczywiście nie wszędzie i daleko im do agresywnych chemoli Mancery czy Lorenzo. Być może w niektórych przypadkach było to zabiegiem celowym, mającym podkreślić industrialny charakter kompozycji (Io Non Ho Mani Che Mi Accarezzino Il Volto, but not today) i w takim przypadku miało to sens, ale w tych bardziej ludzkich utworach (Voix Humaine 8, Contre Bombarde 32) chciałbym jednak poczuć większą naturalność.


No dobra, ale czy będzie z tego flakon? Nie wiem, bardzo możliwe, że jeśli wpadnie okazja w dobrej cenie, to może coś z poniższej topki kiedyś u mnie zawita.


Moje top:


  • Unum Lavs - kadzidlak TOP

  • Luce dei Cuori - przyjemniaczek, miłe zaskoczenie

  • Plein Jeu III-V - łatwy i relaksujący 

  • Quando_rapita_in_estasi - bardzo bogaty, choć niełatwy kadzidlak


Słabiaki:


  • Ennui Noir - jakieś takie mdłe i nijakie to pachnidło

  • Hæc dies - generyczny fruity-floral


Ultra nisza:


  • Io Non Ho Mani Che Mi Accarezzino Il Volto - industrialny potwór, pożar w fabryce lakierów

  • Quando_rapita_in_estasi - trudny i złożony kadzidlak

  • but not today - zwierzęco-instrustialny dziwak


Osobiste rozczarowanie:


  • Reliqvia - to nie jest zły zapach, ale po Lavsie miałem duże oczekiwania, a wyszło średnio

#perfumy #recenzjeperfum #perfumyniszowe #smrodysaradonina

1d4725a8-2351-4f29-ae37-710d0e60c234
TerazMnieWidac

Dzięki za recenzje. Jakbyś kiedyś coś z topki sobie sprawił i odlewał, to nie wahaj się zawołać.

Zaloguj się aby komentować

Następna