@serotonin_enjoyer nie no, żarty żartami- teraz tylko 2 poważne remonty podczas już mieszkania, 1 rozpierdol wywołany nagłą awarią CZEGOŚ i się przyzwyczaisz A tak na poważnie to wiadomo- jest inaczej niż w bloku, trzeba jednak samemu się troszczyć o to, czy ci dach nie cieknie, czy ci piwnicy nie zalewa, o to czy masz opał, żeby trawę skosić i całą resztę drobnych pierdół, ale powiem tak- do czasu pójścia do gimnazjum mieszkałem w bloku, potem się przeprowadziliśmy do domu. Trzeba się wszystkim samemu zająć, ale i tak bym po takim czasie nie wrócił z powrotem do bloku. Nie musisz się gnieździć w klitce, nie musisz się przejmować, że jakiś szurnięty sąsiad zacznie ci klepać miotłą w strop, albo klepać kotlety w niedzielę o 6 rano (to ten z góry). Albo że będą przez pół roku robić "remont" dzień w dzień napierdalając młotami udarowymi aż w końcu spółdzielnia zareagowała na skargi i kazała mu skończyć z tą imprezą (to ten z dołu). Albo że przejście do twojej komórki szumnie nazywanej piwnicą będzie wiecznie zastawione starymi szafami, lodówkami, dywanami, rowerami wszystkich sąsiadów wcześniej i żaden nie poczuwa się do posprzątania tego chlewu "bo im się to jeszcze może przydać" albo nie chce im się tego chować do swoich komórek więc ty jak chcesz iść po kompot do piwnicy to musisz się szykować jak na wyprawę na Himalaje. Wreszcie masz swój ogród, na który możesz wyjść i sobie siąść albo coś porobić. Jak pokombinujesz to nawet warsztat sobie urządzisz. A i mam takie jakieś wrażenie, że przez to, że wszyscy ludzie muszą tak samo się zajmować swoimi domami naokoło, to jakoś ludzie są sobie dużo milsi, bardziej otwarci i skorzy do interakcji. Nie jak w bloku, gdzie mówisz sąsiadowi dzień dobry, a ten nawet nie odburknie nic, a czasem to się nawet nie raczy spojrzeć.