@redve No dobra, to będę drążyć dalej, bo lubię wkładać kij w mrowisko
Miłość jako wolność (wszystko możesz, nic nie musisz) rozumiem tak:
Pokażę to na przykładzie o co mi chodzi: Miałam ochotę okazać mojemu partnerowi miłość i np. wstałam rano i zrobiłam mu kawę i przyniosłam do łóżka. Partner mi za to nie podziękował, ale wypił kawę, lub partner mi podziękował, ale nie wypił kawy, lub partner mi nie podziękował i nie wypił kawy.
Moja reakcja 1: prowadzę w głowie jakąś narrację, że on mnie nie kocha (moja bańka), bo mi nie podziękował i czuję się nieszczęśliwa, bo miałam oczekiwanie, żeby mi podziękował, docenił lub wypił tą kawę. (Nie jestem Bogiem i nie wiem dlaczego mi nie podziękował, może był zaspany albo się zagapił, brak podziękowania nie oznacza, że mnie nie kocha - to są fakty)
Moja reakcja 2: Nie ważne czy on mi podziękował, czy wypił tą kawę, ja jestem szczęśliwa, bo miałam potrzebę okazania mu miłości na swój sposób i to zrobiłam. Jeżeli mi podziękował, to się mu dziwię, ale za co? Przecież zaspokoiłam swoją potrzebę.
Widzisz różnicę? W sytuacji 2 partner nie musiał nic robić, mógł, ale nie musiał, bo nie było w niej mojego scenariusza, który narzuciłam tej sytuacji, żeby poczuć się szczęśliwa.
W Twoim przepisie na udaną miłość widziałam kilka oczekiwań:
- partnerka ma mnie doceniać
- partnerka ma mi pomagać moich w problemach
- partnerka ma być ze mną na zawsze, na dobre i na złe
Nie ma nic złego w tych oczekiwaniach, tylko widzisz, one już skreślają to, że ten partnerka nic nie musi. Musi, jak najbardziej.
Ludzie, którzy obdarzają się dojrzałą miłością, rozumieją, że nie zawsze można dać, że partner nie zawsze może być w stanie spełnić moje potrzeby i oczekiwania i że moje potrzeby, to mój problem. Oczywiście to nie wyklucza, że partner nie będzie w ogóle wspierał w tej relacji. Będzie, ale nie zawsze, bo może nie mieć do tego zasobów, albo choćby ochoty i nie zawsze tak, jak ta druga osoba sobie to wymarzyła. I to jest ok.
Twoja była partnerka mówiła Ci, że to nie jej problem, kiedy czułeś się źle. Mam za mało szczegółów, żeby wyciągać wnioski z tej sytuacji, ale właściwie to co miała zrobić? Czego od niej oczekiwałeś? Może nie chciała bawić się w ratownika, lekarza albo terapeutę, którym nie była i to nie była jej rola. Myślę, że zareagowałabym podobnie do Twojej partnerki, no bo co właściwie mogłabym zrobić?
Jeżeli 5 razy pod rząd wyrzucisz "1", to nie znaczy że trafienie 6 na tej kostce jest niemożliwe, ale jednocześnie szansa na taki rzut to 1/7776, więc jest prawdopodobne że z kostką jest coś nie tak (prawdopodobne =/= pewne, bo oczywiście taka sytuacja jest możliwa z uczciwą kością). Nie mówiłbym że te rzuty nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Oczywiście może być też wina rzucającego, przy czym szukam jej od kilku lat, i większość osób które mnie bliżej znają nie są w stanie mi jej dokładnie wskazać. Uważam że wyciągnąłeś mylne wrażenie z mojego wpisu o tym czego sam oczekuję od związku i od życia
To jest w ogóle super wniosek, który wyciągnąłeś - kostka, która wyrzuca tylko 1 nie oznacza, że można wyrzucić tylko 1 i inne cyfry nie istnieją. Istnieją, tylko może ta kostka jest zła i trzeba zmienić kostkę? Albo rzucający ma złą technikę. No to właśnie skoro wynik jest inny niż oczekujesz, to może trzeba zmienić kostkę albo technikę? Albo zastanowić się nad oczekiwaniami, bo może tak naprawdę nie oczekujesz wyniku 6, tylko wyniku 7 i czy on jest w ogóle możliwy? Kość ma ograniczoną liczbę ścianek i tego się nie przeskoczy.