O ile w 1993 roku obóz solidarnościowy poniósł porażkę, w 1995 roku poniósł całkowitą klęskę. Formacja, która tak dobrze poradziła sobie w czasach PRL, pomaszerowała prosto ku przepaści. Nie była to piękna śmierć, ale bratobójcza młócka, której efektem była śmierć bez sensu i bez klasy. Śmierć, która nie była przegraną z przeciwnikiem, ale samozniszczeniem.
Gdy się spojrzy na wydarzenia z 1989 roku bez okularów, jakie nakłada solidarnościowa legenda, zobaczymy, że PZPR wcale nie przegrała przez nokaut. Opozycja widziała swoje 99 procent w Senacie, przeoczyła natomiast to, że w tych samych wyborach kandydaci PZPR dostawali po 40 procent głosów. Analizując dawne wyniki, łatwo dostrzec, że sukces SLD w 1993 roku był bardziej naturalny, niż sądzono. Natomiast fakt, że 20 procent starczyło SLD do rządzenia, był efektem rozbicia prawicowej konkurencji.
W 1995 roku, w wyborach prezydenckich, Wałęsa był skazany na sukces. Polska solidarnościowa ciągle była liczniejsza niż Polska postkomunistyczna. Wbrew temu, co sądziły media, wbrew temu, co pisali politolodzy, Wałęsa był realnym faworytem tamtych wyborów. Swoją legendą, swoją siłą, swoją brutalną zręcznością bił rywali o głowę.
Kwaśniewski w tych wyborach występował w komfortowej roli. Nie musiał ich wygrać. Zmierzenie się z Wałęsą w drugiej turze było już wystarczającym sukcesem. Mimo to ruszył do kampanii z dziką energią. I z profesjonalizmem.
Zatrudnił sławnego francuskiego konsultanta Jacques’a Séguélę – Kwaśniewski został odchudzony, ubrany, uczesany. Ustalono, co ma mówić, jak ma mówić, jak się uśmiechać, jak patrzeć w kamerę. Kwaśniewski miał naturalny urok, świetnie przemawiał, ale gdy do tego doszły piarowskie chwyty, efekt okazał się zdumiewający. Nie sposób go było nie lubić. Na tle nudnych i sztywnych rywali wypadał rewelacyjnie. Wyglądał jak zachodni polityk: młody, wysportowany, wesoły, znający języki, mający ładną żonę. Do tego tryskający optymizmem.
Obóz solidarnościowy zareagował na tę kampanię autentycznym oburzeniem. Korzystanie z piarowskich metod potraktowano jako przejaw politycznego cynizmu, jako oszustwo, manipulowanie ludźmi. Nawet tak niewinne zachowania jak przestrzeganie diety, korzystanie z solarium czy występowanie na niebieskim tle szeroko komentowano jako coś niegodnego polityka. Łatwo się domyślić, jak w takim razie wyglądały kampanie przeciwników. Siermiężne, szare, nudne.
Kwaśniewski wygrał pierwszą turę. Zebrał 35 procent głosów, o 2 procent więcej niż Wałęsa.
Séguéla zaproponował Kwaśniewskiemu, aby wystąpił z pomysłem debat telewizyjnych. Oczywiście Wałęsa się zgodził, w przekonaniu, że zmiecie rywala.
Świadomie spóźniony Kwaśniewski wszedł do studia w ostatniej chwili i przywitał się ze wszystkimi poza Wałęsą. Chwilę potem, kiedy debata się rozpoczęła, Kwaśniewski wstał, podszedł do Wałęsy i przekazał mu swoje oświadczenie majątkowe z komentarzem
„Jestem człowiekiem uczciwym i apeluję do prezydenta, by uczynił to samo”.
Kompletnie tym zaskoczył Wałęsę i całkowicie wyprowadził go z równowagi. Wałęsa stał się arogancki i stracił swoją lekkość. Na koniec debaty Kwaśniewski zadał ostateczny cios. Próbował się pożegnać z rywalem, a Wałęsa burknął, że może mu podać nie rękę, lecz nogę. Widzowie nie znali kontekstu, nie wiedzieli, że wcześniej Kwaśniewski nie podał Wałęsie ręki. Byli oburzeni chamstwem Wałęsy.
Wałęsa natychmiast zrozumiał skalę błędu. Drugą debatę telewizyjną zaczął od przeprosin:
Prowadziłem kampanię pozytywną. Dopiero pierwsza debata zburzyła ten obraz. Pan Kwaśniewski zachował się nie fair. Ale wszystkich zdegustowanych przepraszam.
Ale było już za późno. Kwaśniewski wybory wygrał. Zebrał 51,72 procent głosów.
Osobliwością sukcesu Kwaśniewskiego było to, że nie miał on wystarczająco głosów, by pokonać solidarnościowy elektorat. Został wybrany dzięki solidarnościowymi wyborcom. 40 procent elektoratu Kuronia przerzuciło swój głos na Kwaśniewskiego, 20 procent elektoratu Olszewskiego postąpiło podobnie. Po raz pierwszy ujawniły się nowe tożsamości w solidarnościowym obozie. Nowy antykomunizm, dla którego największym złem nie byli postkomuniści, lecz Wałęsa i Unia Wolności. Oraz liberalna wrażliwość, dla której prawica była czymś gorszym od postkomunistów. I te właśnie tożsamości, zbudowane przez Kaczyńskiego i Michnika, zmieniły bieg historii.
Całą władzę w Polsce przejęli postkomuniści. Imponujące było nie to, że wzięli władzę, ale to, na jakich warunkach to osiągnęli. Bez kajania się za przeszłość, bez czystek we własnych szeregach, bez odcinania się od dawnych liderów – od Jaruzelskiego, Rakowskiego, Urbana. Sojusz wziął władzę jako lojalna partia córka PZPR, nie na drodze zerwania, lecz ostentacyjnej kontynuacji.
Warto to dobrze zrozumieć. Sojusz, który z pozoru tak mocno odcinał się od przeszłości, od samego początku demokracji prowadził wielką historyczną krucjatę. Walczył w niej nie tylko o demokratyczny mandat dla siebie, lecz także o pośmiertną rehabilitację PZPR. I tę batalię wygrał. Obronił polski komunizm przed demokratycznym trybunałem. Dawni ministrowie, pracownicy aparatu PZPR, ideologowie partyjni, propagandziści – wracali do władzy za sprawą demokratycznej większości. Wracali nie dlatego, że ukryli swoje korzenie pod lewicowym sztandarem. Odwrotnie, wracali do władzy, ponieważ tych korzeni nie skrywali. Polacy, głosując na nich, wiedzieli, że są kontynuacją PZPR.
Taki właśnie był sens wydarzeń z lat 1993–1995. To nie była rekomunizacja demokracji, lecz rehabilitacja polskiego komunizmu. To był wielki sukces PZPR, symboliczna odpowiedź na porażkę z 4 czerwca 1989 roku.
I to najbardziej zabolało obóz solidarnościowy. Nie to, że stracił władzę, ale że władza wróciła do tych samych rąk. Że po sześciu latach prezydentem i premierem byli ministrowie rządu Rakowskiego, którzy przy Okrągłym Stole siedzieli po drugiej stronie. Do tego doszła symbolika przegranej Wałęsy, która porażkę zamieniła w pełne upokorzenie. Mandat historii, jaki obozowi solidarnościowemu dał upadek komunizmu, został mu przez społeczeństwo odebrany. Demokracja unieważniła historię. Politycy solidarnościowi i postkomunistyczni stali się sobie równi. W sześć lat obóz solidarnościowy stracił wszystko. I władzę, i chwałę.
#historia #historiapolski #czytajzhejto
Pamiętam te wybory "lech walesa kupa miesa " rozmowy na przerwie na korytarzu, kazdy oczywiście mial poglady swoich rodzicow...
@NatenczasWojski
kazdy oczywiście mial poglady swoich rodzicow...
racja, a najważniesze w życiu, to dojść do etapu swoich poglądów. Pamiętam kiedy Kwaśniewski wygrał a ja chodziłem przybity, bo mi starzy powiedzieli, że będzię znowu PRL i z Polski będzie druga rosja. Masakra jakich głupich miałem rodziców
@jaczyliktoo Z drugiej strony spójrz na historię patrząc wyłącznie na ten artykuł: wynika z tego, że rzeczywiście postkomuna wróciła. Nie dziwię się twoim rodzicom, że mieli takie odczucia
@twombolt postkomuna którą uciekała przed ruskimi wprowadzając nas do Nato i UE
@jaczyliktoo Ok, ja też jestem wdzięczny SLD za to co zrobili, bo naprawdę naprostowali ten kraj, ale spójrz z perspektywy jestem tydzień po wyborach w 1995 i wygrała postkomuna
@twombolt kumam ale jednocześnie posłuchaj sposobu wypowiedzi ale też merytoryki Wałęsy, ja słuchając go za dzieciaka czułem zażenowanie, będąc dorosłym to już w ogóle, bałbym się odpalać archiwalnych nagrań
@jaczyliktoo moi z kolei byli za Kwasniewskim, na przerwach śmiałem sie ze on taki nowoczesny a Lechu to taki zacofany, poprzednia epoka, wiesniak. Lol jak nic nie rozumialem.
@smierdakow to powinno być uczone w szkołach, a nie jakieś kacze gówno opowieści. Dla ludzi po 30 te wydarzenia są jak antyczni Grecy i Rzymianie. I zamiast poznać i zrozumieć swoją historię najnowszą, przeżywają ją w kółko.
@smierdakow to materiał własny, czy cytat? Tak czy siak poczytałbym więcej
@BlackSalami znowu źródła zapominałem napisać... to z książki Roberta Krasowskiego Po południu. Na tagu #historiapolski kilka ostatnich wpisów to wszystko z tej książki
No juz bluzga chcialem ze smaka zrobiles a zrodla niet!
@smierdakow Krasowski pięknie to wszystko diagnozuje i podaje nam bez znieczulenia. Sama prawda - Solidarność przegrała, bo nie umiała się dogadać we własnym obozie, była wewnętrznie rozbita. I to rozbita przez kogo? Oczywiście przez Jarosława Kaczyńskiego, który w pustym pokoju potrafiłby ze sobą skłócić krzesła.
@Pan_Buk Jarosław nie był jedyny.
Wszyscy się tam dobrze za łby brali
@Pan_Buk Przegrała również dlatego, bo zamiast wziąć się do pracy woleli żyć mitem 1980. I tak do dzisiaj. Ile kurwa można o teczkach SB, skakaniu przez płot, pomnikach itd. To są rzeczy ważne, ale psia krew należy zacząć do podstaw, jakim jest naprawa budżetu, zapewnienie dobrych warunków do pracy, walka z ubóstwem, zadbanie o armię, wzmocnienie sojuszu itp.
@smierdakow obowiązywała wersja, że polityka za granicami Polski to #politykazagraniczna
ty z kolei używasz #wiadomosciswiat
ale to nie jest żadna #historiapolski tylko #polityka bo tyczy się polityki krajowej więc jaką masz teraz wymówkę?
@Erebus powinna być, zapomniałem
@Erebus
To ma być #polityka ?
Może jeszcze przewrót majowy każesz tak tagować?
@Yossarian nie w ogóle, a Kwaśniewski to nie jest polityk tylko alkoholik więc powinno się tagować #alkoholizm
nie wiem co wam tak zależy żeby robić bajzel z tagami jak na wykopie, tęskno wam do tamtejszych "porządków"?
modek siedzi na warcie, ale oczywiście przejrzeć zgłoszenia już nie godzien. standardy wykopowe.
@Erebus polityka to jest coś, co jest dzisiaj. Ok, 3 lata temu. Niech będzie 10.
Ale 93 rok to historia, to było 30 lat temu.
Chyba że polityką w 1986, jak byłem w pierwszej klasie, była ii wojna światowa.
@Yossarian co ty kurwa pierdolisz. polityka to polityka nie ważne czy coś miało miejsce 5 minut temu, 5 dni temu, 5 lat temu czy 50.
robicie taką kurwę z logiki z tym tagowaniem na czele z moderatorami, że się w dupie nie mieści.
@Erebus
?
Lecz się.
@Erebus ale męczysz bułę
Ole Olek! Na prezydenta tylko tyyyyy!
@smierdakow Jednej istotnej rzeczy w tym wpisie brakuje, SLD wygrało bo za czasów PRL ludzie mieli pracę a transformacja ekonomiczna spowodowała gigantyczne bezrobocie (plus sporo nieprawidłowości przy prywatyzacji).
Nigdy nie zapomnę jak wyszedłem z firmy mającej siedzibę w podwarszawskim Ursusie (to było gdzieś w 94 ) i kawałek dalej zobaczyłem kolejkę na sto osób, była to kolejka do ogłoszenia o pracę.
Wiadomo że w okolicy mieszkało dużo osób zwolnionych z fabryki traktorów ale z drugiej strony Ursus to przedmieście Wawy a gdzie jak gdzie w stolicy było i jest w tym kraju zawsze o pracę najłatwiej.
Jak ktoś ogląda filmy od Andromedy gdzie mieszkańcy prowincji tęsknią do ZSRR a tak naprawdę do czasów gdy mieli pracę a ich mieszkania nie były ruderami do rozbiórki to jest to dokładnie to samo myślenie.
A rządy SLD oprócz paru szwindli były dość propaństwowe. Przy czym to były szwindle w rodzaju zróbmy coś za milion dwieście gdzie te 200 sobie sprywatyzujemy gdzie niektóre następne rządy były w stylu: przepierdolmy w piecu półtora miliona żeby nikt nie zauważył jak podpierdolimy stówę.
Gx
@Man_of_Gx Brakuje dwóch rzeczy. Pierwsza wymieniłeś. A druga jest mocno związana z pierwszą. Lewica wychodziła do ludzi, słuchała ich. Tu kanapki na spotkaniu, tam spotkanie z rolnikami, wreszcie koncert disco polo. Kwaśniewski po prostu chciał być "taki jak my", stąd robił wszystko, by być swojski. I skubanemu się udało. Zupełnie inna liga niż Solidarność, ta żyła budowaniem mitu i zadzieraniem nosa. Legenda głosi, że 8 punktów procentowych zdobył za koncert z Top One. Potem Kwaśniewski z żoną byli przedstawiani jak właściciele dworu, czysta krew, godna konkurencja do Karola i Diany ( ͡° ͜ʖ ͡°) I Polakom to nie przeszkadzało, byli z Pary Prezydenckiej dumni.
Komentarz usunięty
Zaloguj się aby komentować