#dziading #filozofia #motoryzacja
Dzisiejszy wpis będzie smutny - mianowicie chyba mój najlepszy kumpel niedługo opuści filozofię dziadingu...
Stała się rzecz straszna, kupili w jego rodzinie nowy samochód, 10-letniego pseudosuva. Jak to u nas, zadzwonił do mnie, żeby się przejechać i sprawdzić co to za szit jest. Podjeżdza i wsiadam, jedziemy na wioski pozapierdalać trochę. W trakcie trasy zaczynia przekonywać się do tego nowego ustrojstwa napakowanego elektroniką, jakieś tryby jazdy, klimatyzacja, abs etc. Słucham tego z niedowierzaniem, w pewnym momencie nawet powiedział, że chce zmienić polonezu na coś takiego. Wtedy już nie wytrzymałem... rozpocząłem terapię.
Wiesz ile kosztuje utrzymanie takiego? Zaraz ci siądzie jakaś elektronika, części drogie, samemu wielu rzeczy się nie naprawi, LPG nie ma to majątek na paliwo się wyda, cicho w kabinie to silnika nie słychać...
Powiedział, że stać go, że to nie są problemy dla jego. Nagle w moich oczach na chwilę stał się nowobogackim, dorobkiewiczem, ale w końcu to mój kumpel. Nie mogę tak o nim myśleć i zostawić go w takim stanie. W ruch poszła armatohaubica argumentowa.
Co to za przyjemność z jazdy, jak samochód się ciebie słucha i nie chce cię zabić? - Tu już się wzdrygnął i przyznał mi rację. Zgodził się, że tym szitem jeździ się nudno, bez emocji. Może jeszcze jest dla jego nadzieja.
Cytat na dziś: "Pokusa lepszego życia, jest tylko materialną iluzją. To co czyni cię bogatym to doświadczenia i walka z życiem"

