
Trudno uwierzyć w sukces reformy oświaty szykowanej przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. Choćby dlatego, że sama minister Barbara Nowacka błyskawicznie odcina pod presją krytyki, od propozycji ekspertów, by zmienić listę książek, które dzieci miałyby czytać w szkole podstawowej.
„To nie są lekcje języka polskiego, tylko historia literatury, jak na polonistyce”. „Podstawa programowa jest przeładowana”. „Egzaminy lepiej piszą ci, którzy nie czytają lektur, tylko opracowania”. „Wiele lektur szkolnych jest zbyt archaicznych”. „Dzieci nie chcą czytać” – to wszystko są zdania, które w ciągu ostatnich lat usłyszałam od nauczycieli języka polskiego. Jak kraj długi i szeroki utyskiwano, że od lat wśród lektur obowiązkowych nie ma żadnych książek współczesnych. A te, które są, często nie trafiają do młodych ludzi, są dla nich niezrozumiałe i nieciekawe.
Poloniści apelowali: ograniczmy liczbę lektur obowiązkowych i pozwólmy młodym ludziom współdecydować o tym, co będą czytać i omawiać w szkole. Prosili też, by im zaufać – bo oni wiedzą, co warto wybrać do czytania. [...]
#wiadomoscipolska #oswiata #edukacja #szkola #szkolapodstawowa #lektury #ministerstwoedukacjinarodowej