Drodzy koledzy,
Dzielę się z Wami traumatycznym doświadczeniem. Jeśli nie macie wystarczającej siły, nie czytajcie dalej. To jest tekst dla najtwardszych z nas. Myślę, że mam dość siły, aby to napisać, i dzielę się tym z Wami, abyście wiedzieli, jak to jest, oraz ku pamięci mojego ukochanego zmarłego ojca i jego cierpienia. Dziękuję, że mogę z Wami o tym porozmawiać.
Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jak to jest, gdy umiera ukochana osoba? Ci, którzy tego doświadczyli, wiedzą, ale powiem tak: syty głodnego nie zrozumie. W moim przypadku było to długotrwałe i bolesne doświadczenie. Choroba ojca była procesem pełnym bólu i cierpienia, który rozdzierał serce i odbierał oddech.
Byłem świadkiem, jak rak powoli wyniszczał mojego tatę. Z dnia na dzień odbierał mu siły, zdrowie i kontrolę nad ciałem. Najpierw stracił energię, potem smak i możliwość samodzielnego poruszania się. Wzrok stopniowo się pogarszał. Pod koniec już nie mógł chodzić bez naszej pomocy, potrzebował wsparcia nawet przy przejściu do toalety. Na końcu, gdy człowiek trzyma się jedynie siłą woli, brakowało mu już sił nawet na podstawowe czynności, co powodowało dodatkowy ból i dyskomfort.
W ostatnich chwilach jego życia, kiedy został już tylko cień jego dawnej siły, nie miał siły zamknąć oczu. Potem nastąpił ostatni oddech i cisza... Widziałem, jak poruszał ustami, spłynęła ostatnia łza... a potem nastała cisza. Minęły minuty i wiedzieliśmy, że życie z niego uleciało. Patrzyłem na te przerażające, żółte i puste oczy, w których nie było już życia. Zwężone źrenice, spowodowane podaniem dożylnie morfiny, nie przypominały już ludzkiego wzroku. Przepraszam tatusiu za to porównanie, ale wyglądały jak rybie. Piękne, niebieskie oczy mojego ojca zamieniły się w coś przerażającego. Twarz zastygła w grymasie cierpienia, chude ciało, będące tylko cieniem mężczyzny, którym kiedyś był, i ten ogromny, spuchnięty brzuch, zżarty przez nowotwór.
Później przyjechał lekarz i stwierdził zgon. Przyjechał zakład pogrzebowy, ciało ojca było sztywne jak deska. Zabrali go, zapakowali w biały worek i przewieźli do kostnicy. Boże, jakie to było straszne. Mój ojciec, który był dla mnie tak dobry, dbał o mnie, karmił mnie, był moim przyjacielem w trudnych chwilach, stał się sztywną, zimną kupą kości. Człowiek, który przykrywał mnie kołdrą w nocy, kiedy było mi zimno, wstawał o piątej rano, żeby zrobić mi kanapki do szkoły, martwił się o mnie i robił wszystko, żeby po jego śmierci nie zostawić nas z niczym, zamienił się w sztywną, bezwładną postać.
Dziękuję, że mogłem podzielić się tym z Wami. Dziękuje mojemu tacie że był dla mnie taki dobry, zawsze będę miał go w sercu.
#feels #zalesie #hejtorazem