@Giban @sleep-devir @KochanekJaroslawaKaczynskiego @GtotheG@Sielski_Chlop @smierdakow @Trupus Dziękuję Wam i wszystkim innym za słowa, czy nawet myśli otuchy. Emocje krzepną. Człowiek nie rozmyśla o tym na okrągło, ale pewne obrazy wracają. Jego złowieszcze rzężenie, jak osunął mi się na ręce, czy po prostu wyraz spokojnej, ale umęczonej twarzy już 3 godziny po zgonie, gdy córka zaraz po tym jak przyjechała, jeszcze raz odsłoniła jego twarz. Zwłoki mnie nie ruszają. Przynajmniej tyle mogę powiedzieć o tych w jednym kawałku. Widziałem już jako dziecko i ledwo pełnoletni człowiek paru członków bliskiej rodziny. Czuję po prostu smutek, choć nie była to znajomość wychodząca po za pracę. Może gwałtowność, całej sytuacji, która zaczęła się dla mnie od wyjścia do kibla, żeby nalać wody w czajnik, może to, że wiedziałem, że jest to koń pociągowy swojej rodziny w pozytywnym znaczeniu, już wcześniej dotkniętej paroma tragizmami, może to że zwyczajnie go lubiłem sprawiają, że jest po prostu przykro, a człowiek zastanawia się, czy mógł zareagować odrobinę szybciej, lub zrobić coś innego. Skłoniło mnie to też już po wszystkim do przemyślenia i przypomnienia sobie paru życiowych priorytetów i wartości.
Chyba jednak najbardziej w tym wszystkim uderzyło mnie to, że śmiertelne rzężenie wydał, gdy go złapałem i przytrzymałem, żeby nie spadł na podłogę. Śmierć to intymna sprawa dla każdego, a ja czuję, że stałem się mimowolnie i na swój sposób częścią tego wydarzenia. Niepokojące uczucie, choć chyba po prostu pogłębiające smutek.
Cóż, być może jeszcze jeden zestaw do małej kolekcji PTSD.
Dziś byłem w drugiej pracy, jutro idę do tej, gdzie się wszystko wydarzyło. Pewnie z kimś jeszcze na ten temat pogadam. Wszyscy spróbują wrócić do codzienności, pogrążeni w minorowym nastroju, choć dla jego rodziny tragedia będzie trwać dalej.