#wiersz

0
31

#codziennywiersz


Wiatr i róża


W ogrodzie rosła róża.


Zakochał się w niej wiatr.


Byli zupełnie różni,


on – lekki i jasny,


ona – nieruchoma i ciężka jak krew.


Przyszedł człowiek w drewnianych sabotach


i gołymi rękami zerwał różę.


Wiatr skoczył za nim,


ale tamten zatrzasnął przed nim drzwi.


– Obym skamieniał – zapłakał nieszczęśliwy.


– Mogłem obejść cały świat,


mogłem nie wracać wiele lat,


ale wiedziałem, ze na zawsze czeka.


Wiatr rozumiał,


że aby naprawdę cierpieć,


trzeba być wiernym.


#wiersz #herbert

Zaloguj się aby komentować

#codziennywiersz #wiersz #szymborska


Nic dwa razy


Nic dwa razy się nie zda­rza


i nie zda­rzy. Z tej przy­czy­ny


zro­dzi­li­śmy się bez wpra­wy


i po­mrze­my bez ru­ty­ny.


Choć­by­śmy ucznia­mi byli


naj­tęp­szy­mi w szko­le świa­ta,


nie bę­dzie­my re­pe­to­wać


żad­nej zimy ani lata.


Żaden dzień się nie po­wtó­rzy,


nie ma dwóch po­dob­nych nocy,


dwóch tych sa­mych po­ca­łun­ków,


dwóch jed­na­kich spoj­rzeń w oczy.


Wczo­raj, kie­dy two­je imię


ktoś wy­mó­wił przy mnie gło­śno,


tak mi było, jak­by róża


przez otwar­te wpa­dła okno.


Dziś, kie­dy je­ste­śmy ra­zem,


od­wró­ci­łam twarz ku ścia­nie.


Róża? Jak wy­glą­da róża?


Czy to kwiat? A może ka­mień?


Cze­mu ty się, zła go­dzi­no,


z nie­po­trzeb­nym mie­szasz lę­kiem?


Je­steś - a więc mu­sisz mi­nąć.


Mi­niesz - a więc to jest pięk­ne.


Uśmiech­nię­ci, współ­o­bję­ci


spró­bu­je­my szu­kać zgo­dy,


choć róż­ni­my się od sie­bie


jak dwie kro­ple czy­stej wody.

tXFkuMyXZ3

@Negative takie heheszki robiłem, nie przejmuj się.


Ładnie piszesz, przeczytałem cały Twój komentarz w parę sekund.


Ja swego czasu uczyłem się pisać, szybko pisać, refleksu na mirkowaniu - komentowaniem wszstkiego, ale z jakimiś zasadami (wiadomo, różne).

Rozali

@Negative ja nie daje rady słuchać w wersji sanah - ale! Pomysł przemycania wierszy podoba mi się. Tylko żeby głośno było, że to jakaś wariacja czyjegoś tekstu.

Zaloguj się aby komentować

#codziennywiersz


Muzeum


Są talerze, ale nie ma apetytu.


Są obrączki, ale nie m wzajemności


od co najmniej trzystu lat.


Jest wachlarz - gdzie rumieńce?


Są miecze - gdzie gniew?


I lutnia ani brzęknie o szarej godzinie.


Z braku wieczności zgromadzono


dziesięć tysięcy starych rzeczy.


Omszały woźny drzemie słodko


zwiesiwszy wąsy nad gablotką.


Metale, glina, piórko ptasie


cichutko tryumfują w czasie.


Chichocze tylko szpilka po śmieszce z Egiptu.


Korona przeczekała głowę.


Przegrała dłoń do rękawicy.


Zwyciężył prawy but nad nogą.


Co do mnie, żyję, proszę wierzyć.


Mój wyścig z suknią nadal trwa.


A jaki ona upór ma!


A jak by ona chciała przeżyć!


#szymborska #wiersz

Zaloguj się aby komentować

Z okazji osiągnięcia nowej rangi wrzucę coś tematycznego xD


Sum


Jan Brzechwa


Mieszkał w Wiśle sum wąsaty,


Znakomity matematyk.


Krzyczał więc na całe skrzele:


„Do mnie, młodzi przyjaciele!


W dni powszednie i w niedziele


Na życzenie mnożę, dzielę,


Odejmuję i dodaję


I pomyłek nie uznaję!”


Każdy mógł więc przyjść do suma


I zapytać: jaka suma?


A sum jeden w całej Wiśle


Odpowiadał na to ściśle.


Znała suma cała rzeka,


Więc raz przybył lin z daleka


I powiada: „Drogi panie,


Ja dla pana mam zadanie,


Jeśli pan tak liczyć umie,


Niech pan powie, panie sumie,


Czy pan zdoła w swym pojęciu,


Odjąć zero od dziesięciu?”


Sum uśmiechnął się z przekąsem,


Liczy, liczy coś pod wąsem,


Wąs sumiasty jak u suma,


A sum duma, duma, duma.


„To dopiero mam z tym biedę -


Może dziesięć? Może jeden?”


Upłynęły dwie godziny,


Sum z wysiłku jest już siny.


Myśli, myśli: „To dopiero!


Od dziesięciu odjąć zero?


Żebym miał przynajmniej kredę!


Zaraz, zaraz… Wiem już… Jeden!


Nie! Nie jeden. Dziesięć chyba…


Ach, ten lin! To wstrętna ryba!”


A lin szydzi: „Panie sumie,


W sumie pan niewiele umie!”


Sum ze wstydu schnie i chudnie,


Już mu liczyć coraz trudniej,


A tu minął wieczór cały,


Wszystkie ryby się pospały


I nastało znów południe,


A sum chudnie, chudnie, chudnie…


I nim dni minęło kilka,


Stał się chudy niczym kilka.


Więc opuścił wody słodkie


I za żonę pojął szprotkę.


#poezja #wiersz #wierszedladzieci #gownowpis

Zaloguj się aby komentować

bardzo mnie dziwi, ze przy ostatniej fali antypoborowej na wykopie nie zrobiła jeszcze kariery ta piosenka i wiersz:


https://www.youtube.com/watch?v=7wChlvZbXjY


>Gdy znów do murów klajstrem świeżym


Przylepiać zaczną obwieszczenia,


Gdy „do ludności”, „do żołnierzy”


Na alarm czarny druk uderzy


I byle drab, i byle szczeniak


W odwieczne kłamstwo ich uwierzy,


Że trzeba iść i z armat walić,


Mordować, grabić, truć i palić;


Gdy zaczną na tysięczną modłę


Ojczyznę szarpać deklinacją


I łudzić kolorowym godłem,


I judzić „historyczną racją”,


O piędzi, chwale i rubieży,


O ojcach, dziadach i sztandarach,


O bohaterach i ofiarach;


Gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin


Pobłogosławić twój karabin,


Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,


Że za ojczyznę – bić się trzeba;


Kiedy rozścierwi się, rozchami


Wrzask liter pierwszych stron dzienników,


A stado dzikich bab – kwiatami


Obrzucać zacznie „żołnierzyków”.


– O, przyjacielu nieuczony,


Mój bliźni z tej czy innej ziemi!


Wiedz, że na trwogę biją w dzwony


Króle z panami brzuchatemi;


Wiedz, że to bujda, granda zwykła,


Gdy ci wołają: „Broń na ramię!”,


Że im gdzieś nafta z ziemi sikła


I obrodziła dolarami;


Że coś im w bankach nie sztymuje,


Że gdzieś zwęszyli kasy pełne


Lub upatrzyły tłuste szuje


Cło jakieś grubsze na bawełnę.


Rżnij karabinem w bruk ulicy!


Twoja jest krew, a ich jest nafta!


I od stolicy do stolicy


Zawołaj broniąc swej krwawicy:


„Bujać – to my, panowie szlachta!”


#wojna #tuwim #wiersz #muzyka

Macer

@naziduP ani razu nie widzialem

Zaloguj się aby komentować

Padlina


Charles Baudelaire


Przypomnij sobie, cośmy widzieli, jedyna,


W ten letni tak piękny poranek:


U zakrętu leżała plugawa padlina


Na ścieżce żwirem zasianej.


Z nogami zadartymi lubieżnej kobiety,


Parując i siejąc trucizny,


Niedbała i cyniczna otwarła sekrety


Brzucha pełnego zgnilizny.


Słońce prażąc to ścierwo jarzyło się w górze,


Jakby rozłożyć pragnęło


I oddać wielokrotnie potężnej Naturze


Złączone z nią niegdyś dzieło.


Błękit oglądał szkielet przepysznej budowy,


Co w kwiat rozkwitał jaskrawy,


Smród zgnilizny tak mocno uderzał do głowy,


Żeś omal nie padła na trawy.


Brzęczała na tym zgniłym brzuchu much orkiestra


I z wnętrza larw czarne zastępy


Wypełzały ściekając z wolna jak ciecz gęsta


Na te rojące się strzępy.


Wszystko się zapadało, jarzyło, wzbijało,


Jak fala się wznosiło,


Rzekłbyś, wzdęte niepewnym odetchnieniem ciało


Samo się w sobie mnożyło.


Czerwie biegły za obcym im brzmieniem muzycznym


Jak wiatr i woda bieżąca


Lub ziarno, które wiejacz swym ruchem rytmicznym


W opałce obraca i wstrząsa.


Forma świata stawała się nierzeczywista


Jak szkic, co przestał nęcić


Na płótnie zapomnianym i który artysta


Kończy już tylko z pamięci.


A za skałami niespokojnie i z ostrożna


Pies śledził nas z błyskiem w oku


Czatując na tę chwilę, kiedy będzie można


Wyszarpać ochłap z zewłoku.


A jednak upodobnisz się do tego błota,


Co tchem zaraźliwym zieje,


Gwiazdo mych oczu, słońce mojego żywota,


Pasjo moja i mój aniele!


Tak! Taka będziesz kiedyś, o wdzięków królowo,


Po sakramentch ostatnich,


Gdy zejdziesz pod ziół żyznych urodę kwietniową,


By gnić wśród kości bratnich.


Wtedy czerwiowi, który cię będzie beztrosko


Toczył w mogilnej ciemności,


Powiedz, żem ja zachował formę i treść boską


Mojej zetlałej miłości.


#wiersz #poezja #literatura

mike-litoris

@..... kocham ten wiersz. Przypomniałeś mi jak opracowywaliśmy go w technikum na języku polskim. Mocny kawałek poezji.

Zaloguj się aby komentować

Nic dwa razy się nie zdarza

i nie zdarzy. Z tej przyczyny

zrodziliśmy się bez wprawy

i pomrzemy bez rutyny.


Choćbyśmy uczniami byli

najtępszymi w szkole świata,

nie będziemy repetować

żadnej zimy ani lata.


Żaden dzień się nie powtórzy,

nie ma dwóch podobnych nocy,

dwóch tych samych pocałunków,

dwóch jednakich spojrzeń w oczy.


Wczoraj, kiedy twoje imię

ktoś wymówił przy mnie głośno,

tak mi było, jakby róża

przez otwarte wpadła okno.


Dziś, kiedy jesteśmy razem,

odwróciłam twarz ku ścianie.

Róża? Jak wygląda róża?

Czy to kwiat? A może kamień?


Czemu ty się, zła godzino,

z niepotrzebnym mieszasz lękiem?

Jesteś - a więc musisz minąć.

Miniesz - a więc to jest piękne.


Uśmiechnięci, współobjęci

spróbujemy szukać zgody,

choć różnimy się od siebie

jak dwie krople czystej wody.

0305358b-c8c8-4ecf-a972-d4864d7ff7ee
jbc_wszystko

attention whoring na maxa

Atom

@Patrick o kurde, chyba ktoś miał lepszą wizytówkę od Patricka

Zaloguj się aby komentować

lubieplackijohn

@Nebthtet Pokaż mi swoje towary

Zaloguj się aby komentować

Czas rozruszać kącik poetycki. Jak zapowiedziałem szanownemu @Havelock_Vetinari, zamieszczam kolejną porcję mojej wątpliwej jakości twóczości sprzed kilkunastu lat.


CHINY


Ludzie mówią w swej bezmyślnej paplaninie

Że Wielki Mur widać z kosmosu

Choć nigdy w kosmosie nieważko nie pływali

Bardziej pożyteczne byłoby dla nich

Gdyby skupili się na tym

Co każdego dnia

Bardziej z konieczności niż chęci

Oglądają na własne oczy

Niech patrzą na te bawełniane podkoszulki

Te klapki w których taplają się w brodzikach

I te woki w których doprowadzają ważywa do bycia ciepłymi

My przecież codziennie oglądamy Chiny

Wciąż mamy przed gałami Zakazane Miasta

Otoczone Wielkimi Murami

Otulone podległością Tybetu

I zraszane ulewnymi deszczami Czerwonych Książeczek

O Wielka Biała Piramido

Bądź nam świadkiem rewolucji kulturalnych

Zachodzących w naszych przytulnych mieszkankach

Urządzonych zgodnie z regułami feng-shui

Zaloguj się aby komentować

Kiedy przeczytałem wiersz autorstwa @Havelock_Vetinari, postanowiłem odszukać i zamieścić wiersze, które sam kiedyś napisałem. Są one napisane w dość dziwacznym stylu, bez rymów i niezbyt na poważnie. Traktowałem to po prostu jak zabawę słowem i w taki sposób polecam to też Wam potraktować. Tym bardziej, że napisałem to kilkanaście lat temu. Oto przykład:


MARS


O kamienna Twarzo

Coś na widok sondy Viking łezkę uroniła

O tym rdzawym pyle z którego się wyłaniasz

Będę teraz rozprawiać

Zaśpiewam pieśń na jego cześć

A duch mój będzie zagłębiał się w Valles Marineris

I jednocześnie wspinał na Olympus Mons

O Marsie

Tyś czerwieńszy od kapturka pewnej dziewczynki

Której wilk niegdyś zjadł babcię

Jakże mam opiewać tę Twoją rumianość

Kiedy braknie mi słów

Wiecznie zawstydzony Patronie Kairu

Co upajasz się krwią rozlaną w ziemskich wojnach

Dobrze Ci radzę

Zachowaj trzeźwość

Bo zgubisz Fobosa zdobnego kraterem Stickney

A Jonathan Swift będzie musiał podnieść się z grobu

I poprawić Podróże Gullivera

tymszafa

@pescyn @hejto nie jest gotowe na taki szok.

pescyn

@tymszafa Potrzebne hejtonoco - rated X, z czerwonym kwadratem w prawym górnym rogu załączane kiedy dzieci idą spać

HappyNewYear88

Ładnie i prosto, jak dla mnie super!

Zaloguj się aby komentować

Dobra, fakty są takie.

Od 5 lat nic nie pisałem.

Na podstawie doświadczeń bliskich znajomych napisałem po 5 latach coś nowego.

Chyba nie powinienem trzymać tego w czeluściach dysku.

Przeczytajcie.


Znów uciekam w głąb siebie

W głusze, duszę swą uduszę w sobie 

Jak słowa obłędne, tak bardzo mi wierne 

niewypowiedziane, zatracone w Tobie

Czas stracił jakiekolwiek znaczenie 

Wciąż gorączkowo szukam Ciebie

Bez powodzenia jak gwiazd na zachmurzonym niebie

Oszukując wciąż siebie

choć w myślach bez przekonania tłumacze sobie

Że znów będzie pięknie jak wcześniej

Przeszłość.. umarła z tęsknoty zbyt młodo, za wcześnie

Z nadzieją bezczelnie spoglądam załzawionymi oczami

Na przyszłość, która w Twoich dłoniach więdnie

Nędznie dogorywa, w tym całym obłędzie

Wciąż mi Ciebie za mało 

Znów Tobie mnie zabrakło

W tym pędzie wciąż niemoc ściska mi gardło

To co istniało, już dawno przepadło

W mroczne czeluści czarnej dziury 

Uczucie tak wyjątkowe rozdarte wpadło

Czy doceniać było warto? Zawsze. 

Czy kochać było warto? Bezwzględnie. 

Co by nie było, miało to sens, przez Nas nadaną ogromną wartość

i choć to było tak dawno, to wciąż tkwi w tej baśni

uczucia tak wyjątkowe, jak letnie poranki

W prawdzie, w bólu, w rozpaczy 

zakwitły piękne róże z ostrymi kolcami

które mojej miłości palce głęboko ranią

Popatrz jak łzy z krwią zmieniają barwę

I choć ciągle myśli o Tobie mnie mamią

Obawiam się tego co się nagle stanie 

Że to pożegnanie, zrodzone zostało na kłamstwie

Ostatni dotyk, będzie jak sól w otwartej ranie

Trucizną zmieszaną z nicością w lekarstwie

Choć wszystko na marne,  to żyje jedyna ostatnia nadziei iskierka ta

Oto Defekt psujący idealną tafle szkła

pęknięcia ujawniającą druga stronę naszych prawd

My, rozpadłe kawałeczki naszych win

Już nigdy nie będziemy stanowić całości nas

Havelock_Vetinari

@tymszafa Każda obrazuję piękno działania ludzkiego umysłu. To jest.. coś niesamowitego.

HappyNewYear88

Jest co czytać, mam nadzieje że pojawią się kolejne takie wiersze! @Havelock_Vetinari

Havelock_Vetinari

@HappyNewYear88 Jeśli coś napiszę, chętnie się podzielę. Dziękuję!

Zaloguj się aby komentować

Poprzednia