Właśnie zdałem sobie sprawę, że mając prawie 30 lat, będąc singlem i zarabiając 5 tys. miesięcznie w dużym mieście, jestem najniżej w drabinie społecznej. Rozszedłem się z kobietą po 5 latach, wyjechałem za granicę, tam trochę zarobiłem, ale pokłóciłem się ze swoim przyjacielem, więc wróciłem do kraju.
Obecnie: Mam problemy socjalne, za cholere nie potrafię się zasymilowac, jestem po mega toxic związku, nie stać mnie na psychologa, bo większość wydatków pochłania - jedzenie, opłata za czynsz, bilet miesięczny, itp.
Tymczasem znajomi chwalący się zarobkami, znajomymi, kupnem mieszkania itd.
Jest to conajmniej uwłaczające. Próbowałem chodzić na siłownię, jeść witaminy, jeść zdrowo, adaptowac się z ludźmi, rozwijać zainteresowana, dosłownie wszystko, co jest w poradniach, łącznie z chatem GPT i medytacją. Ląduje w martwym punkcie.
Nie chce płakać nad sobą, bo uważam, że skoro mam co jeść, to jeszcze jakoś funkcjonować mogę, niemniej - wewnętrznie mam potrzebę napisania tego posta, żeby chociaż trochę ulżyć sobie.
Serio, jestem załamanym facetem.
#smutnehistorie #zalesie

