Wczoraj nie miałam czasu tego wstawić, ale i tak nikt nie tęsknił
Zrobiłam hip thrust z o wiele mniejszym ciężarem niż zwykle i najlepszą techniką, na jaką było mnie stać, spinaniem tyłka, przerwą na górze ruchu i oczywiście tyłek dalej pracował tylko minimalnie, wszystko "załatwiły" dwugłowe uda. Trochę dorzuciłam do wznosów łydek. Można pewnie jeszcze więcej.
Ogólnie wszystko super, ale (w zasadzie nie wiem, czy powinnam o tym pisać) muszę się przyznać do tego, że moje nieumiejętne robienie redukcji od początku roku, pewnie także i siłownia, zaowocowały utratą okresu. Ba dum tsss. Niby nie jest to najprzyjemniejsza rzecz jaka wiąże się z byciem kobietą, ale jednak - utrata okresu to jednak coś, co nie powinno się zdarzyć. Rozumiem, że mogłaby się zdarzyć gdybym zeszła do niedowagi, no ale przecież nie zeszłam z wagą tak nisko. No i nie schodziłam z kaloriami do jakichś nienormalnych wartości w stylu 1000 dziennie. Martwi mnie to i tak się chciałam trochę "wyżalić". Niby miałam parę miesięcy temu badania i wyszło, że wszystko w porządku i wtedy ważyłam mniej więcej tyle co teraz i jadłam też mniej więcej podobnie, no ale.
Tak więc tak myślę sobie, bo do tego, co napisałam powyżej trzeba jeszcze dorzucić kontuzję o której już pisałam i która nadal nie chce się uspokoić i przestać boleć, że albo trzeba to wszystko (czyli przede wszystkim siłownię) porzucić, albo znaleźć jakiegoś mądrego kogoś, kto by mnie w tym prowadził, czyli np. rozpisał jakąś sensowną dietę i ćwiczenia uwzględniające różne moje fizyczne niedomagania. Ciężka sprawa.
#projekttr #silownia

