W erze, gdy większość dyplomatów używa nudnych, cyfrowych prezentacji, by przekazać poważne ostrzeżenie, polski minister Radosław Sikorski postanowił zrewolucjonizować "pokazy slajdów". Zamiast klikać PowerPointa, pojawił się w majestatycznym Westminsterze z walizką, z której wyciągnął... fragment latającego złomu.
A konkretnie: kawałek drona-kamikaze Shahed. Takiego, który brzmi jak wściekła kosiarka do trawy i ma na pokładzie 50 kilogramów argumentów, które Rosja wysyła na ukraińskie miasta.
To był "Show and Tell" na poziomie NATO.
Sikorski, niczym mistrz ceremonii na pokazie mody katastroficznej, zaprezentował europejskim politykom twardy, dymiący dowód, mówiąc: "Szanowni Państwo, jeśli myśleliście, że grozi nam inwazja małych, brzęczących droników DJI, to zobaczcie: to jest to, co przylatuje w nocy. To jest to, co ma silnik od motocykla, którego cena jest niższa niż mój zegarek, a zasięg pozwala trafić wasze piękne stolice, jeśli się nie obudzicie".
Było to z pewnością najdroższe i najbardziej dosłowne "przyniesienie pracy do domu" w historii brytyjskiego parlamentu. Zamiast tradycyjnej herbaty o piątej, goście dostali do powąchania spalin z irańskiej maszyny. A wszystko po to, by zrozumieli, że europejska obrona musi być tak "głęboka", jak penetracja Shahedów.
Lekcja została dostarczona. Fizycznie.
https://www.reddit.com/r/europe/comments/1o767ft/polands_sikorski_brings_shahed_to_westminster_to/
#wojna #ukraina #rosja


