Uwielbiam słuchać o procesach w wielkim korpo mojej żony, utwierdzają mnie one w przekonaniu że praca w takich firmach to nie praca.
Dział #it u niej liczy kilka tysięcy osób rozsianych po całym kraju, a praca idzie tak wolno, że ja już przestałem się dziwić że branża w której działa ta firma jest jaka jest.
Ogólnie u niej jest niemożliwe być wypierdzielonym za nicnierobienie.
Wyobraźcie sobie sytuację, że pracujecie w zespole w którym jest 10 osób, ale jedna kompletnie nic nie robi - nie pojawia się na spotkaniach, jej zadania wiszą niezrobione przez kilka sprintów, no ewidentne lecenie w kulki. Co można zrobić z taką osobą? Naturalnie odpowiedź nasuwa się jedna - zwolnić.
Ale jeśli ją zwolnisz, to nagle się okaże że nie będzie można nikogo dostać na miejsce tej osoby, tylko jej pracę trzeba będzie rozdzielić na innych. Teraz ona jest po prostu nie robiona, nikt nie musi sie za to brać. Więc ludzie są wściekli bo sami mają przez to zastoje w swoich zadaniach, ale wolą tak niż żeby dostać dodatkową pracę.
Ale żeby morale zespołu nie leciało na łeb to liderzy zespołów znaleźli na to rozwiązanie, słuchajcie tego:
Zauważono że praktycznie w każdym zespole jest ktoś taki kto się opieprza. Więc uruchamia się dla nich program naprawczy, jakieś feedbacki, cele i inne duperele, tylko po to żeby dostać zgodę na rotowanie tych ludzi między zespołami. Dzięki temu pozostali członkowie zespołu mają wrażenie pozbycia się zgniłego jaja, ale nie wiedzą że na jego miejsce przyszło może i gorsze - liderzy zespołów doszli do wniosku że to poczucie "pozbyliśmy się problemu" spowoduje że nie odkryją nowego jakoś bardzo szybko, a jak go odkryją to znów trzeba będzie robić feedbacki, eslakacje, procesy naprawcze itp. i tak minie rok albo więcej kiedy lider będzie miał spokój.
#praca #pracait #korposwiat
