Ukraińcy ostrzeliwują Biełgorod, są ofiary śmiertelne.
Siły, które zaatakowały przygraniczne rejony Rosji, to oficjalnie "wolni Rosjanie, którzy w swoim kraju mogą robić co chcą", ale każdy wie że podlegają bezpośrednio ukraińskiej bezpiece wojskowej i działają w strukturach ZSU.
Dwuznaczne moralnie, ale ja ich rozumiem – ta wojna trwa zbyt długo, a wróg popełnił zbyt wiele zbrodni, żeby się z nim nadal cackać i wyznaczać sobie czerwone linie. Jak się ma do czynienia z gównem, to trudno się nie pobrudzić; nikomu się to nie udało, nawet my Polacy nie jesteśmy krystalicznie czyści, mimo niewątpliwych zasług na niezliczonych frontach wojen sprawiedliwych. O innych krajach nie mówiąc.
A Rosja musi odczuć na własnej skórze przynajmniej część tego piekła, które zgotowała sąsiadom. To zresztą są źli ludzie; będąc tuż za miedzą, widząc wojsko, mając kontakty po drugiej stronie i media ukraińskie, doskonale wiedzą co tam się dzieje, a mimo tego nadal popierają wojnę. Niechże jej więc posmakują.
Ma to też znaczenie taktyczne, bo zmusza wroga do przesuwania części sił do obrony obwodu. Oraz polityczne, bo pokazuje całemu światu, że terytorium rosyjskiej macierzy zostało zaatakowane, a anihilacji nuklearnej ani końca cywilizacji nie stwierdzono. Inne kraje mogą być teraz bardziej skłonne, żeby przekazać Ukraińcom broń dalekiego zasięgu. Bo skoro Ukraina i tak już ma zdolności atakowania rosyjskiego terytorium i korzysta z nich, a my i tak im pomagamy wojskowo i nie wpływa to na nasz poziom bezpieczeństwa...
(...ja ja, Herr Kanzler, to właśnie pana miałem na myśli).
#wojna #rosja #ukraina
