Ponieważ mój wpis o fruktozie przyniósł więcej komentarzy, niż się spodziewałam, to trochę żałuję że nie umieściłam więcej informacji, ponieważ często ludzie mają tendencję do nadmiernego upraszczania.
Fruktoza nie jest szkodliwa per se. Organizm człowieka ma mechanizm, żeby sobie z nią radzić. Jest przystosowany do pozyskiwania energii z czego się da, dzięki czemu możliwa jest różnorodna dieta - nie musimy jeść tylko jednej rośliny, jak koale. Dawka 25-40 g na dobę co do której panuje konsensus, że jest bezpieczna, to dawka, przy której nie ma negatywnego wpływu na zdrowie. To są cztery duże jabłka albo sześć bananów. Absolutnie nie ma sensu rezygnować ze zdrowych produktów dlatego, że zawierają odrobinę fruktozy. Jeżeli też zjecie raz na jakiś czas większą dawkę, to też nic się nie stanie. Stłuszczenie choroby, tak jak inne choroby metaboliczne, rozwija się latami pod wpływem regularnej, codziennej ekspozycji na nadmierne ilości.
Myśląc fruktoza wiele osób myśli zapewne od razu o owocach. To błąd.
Wiele osób słyszało o syropie glukozowo-fruktozowym, którym słodzi się różne desery czy słodkie przekąski, ale niekoniecznie wszyscy wiedzą, że fruktoza jest też składnikiem cukru stołowego (sacharozy). Rozpada się on po połowie na glukozę i fruktozę. 100 g cukru stołowego zawiera 50 g fruktozy.
Puszka 330 ml coli zawiera 35 g cukru stołowego (czyli 17 g glukozy i 17 g fruktozy).
Jedną puszką coli już "wyrabiacie" połowę dziennej ilości fruktozy, chociaż nie pomyślelibyście, że cola ma coś wspólnego z owocami. Dorzućcie do tego cukier z innych rzeczy - ze słodyczy, ze słodzonego jedzenia - jogurtów, płatków zbożowych, ze szklanki soku i już zbiera się spora ilość, mimo że nawet nie powąchaliście ani jednego owoca.
#dieta #ciekawostki #zdrowie

