Panowie, badajcie testosteron.


Sporo tu ostatnio osobistych wpisów od ludzi dzielących się swoimi historiami, więc pozwolę sobie dorzucić kilka słów od siebie. Od 20. roku życia mieszkam w UK (obecnie mam 38 lat). Typowa historia imigranta: najpierw mieszkanie w pokoju z chłopakami, potem dołączyła do mnie dziewczyna (teraz żona) i wynajęliśmy coś razem. Rok później urodził się nasz syn, więc zamieniliśmy pokój na studio, potem na małe mieszkanie i tak dalej.


Pracowałem jak wół. Żona też. Ja na dzienne zmiany, ona na nocne – praktycznie się mijaliśmy. Do tego opieka nad dzieckiem i codzienna walka o lepsze jutro. Od początku zatrudniłem się w magazynie – najpierw robota fizyczna, potem praca w biurze. Po jakimś czasie przeszedłem do agencji rekrutacyjnej obsługującej ten magazyn, zaczynając jako supervisor i poznając tajniki prawa pracy w UK. Po dwóch latach zostałem managerem całego "konta" biznesowego. Brzmi może zabawnie, ale w rzeczywistości wyglądało to tak: 17 godzin na nogach, telefony o każdej porze dnia i nocy — "znajdź kogoś na zmianę", "dowiedz się, czemu nie przyszedł" itd.


W końcu zmieniłem pracę, przejmując zarządzanie innym magazynem. Miałem już wtedy kilka osób do pomocy, ale – ambitny jak zawsze – wychodziłem z założenia: "najlepiej będzie, jak zrobię to sam". W nowym miejscu nie miałem już tylko jednego klienta, a dziesiątki. Często poświęcałem noce, by wszystko działało, jak należy. To właśnie wtedy pierwszy raz poczułem coś dziwnego: jadąc autostradą, przez chwilę bardzo intensywnie "zachciało" mi się skręcić przez barierki. Tzw. "call of the void". Takie epizody zaczęły się powtarzać coraz częściej. Robiłem się coraz bardziej nerwowy, irytowało mnie dosłownie wszystko. Pozwoliłem, żeby trwało to latami, niszcząc powoli każdy aspekt mojego życia — od małżeństwa po relację z dzieckiem. Żona wspierała mnie, jak mogła, ale podejrzewam, że ciężko było pomóc komuś, kto sam nie wiedział, co go właściwie wkurza i co mu dolega.


Dusiłem się w pracy i codzienności. Za każdym razem, kiedy myślałem o zmianie, nachodziła mnie fala beznadziei: "Przecież jest całkiem nieźle. Jak coś zmienię, na pewno wszystko zepsuję." Przypadkiem natrafiłem w internecie na informacje o testosterone replacement therapy. Przeczytałem, że niski poziom testosteronu może prowadzić do spadku nastroju, depresji, utraty pewności siebie, problemów z koncentracją, rozdrażnienia, spadku libido i kłopotów ze snem (co ciekawe — teraz śpię równo 6 godzin i ani minuty więcej). Od pracy biurowej zaczynałem też coraz bardziej "puchnąć" — siłownia nie pomagała: mięśnie nie rosły, tłuszcz nie schodził.


Zadzwoniłem do kliniki. Po kilku dniach miałem konsultację z lekarzem. Facet pytaniami trafił dokładnie w każde moje doświadczenie z ostatnich kilku lat. Rozmawialiśmy prawie dwie godziny. Niedługo później otrzymałem zestaw do pobrania krwi i adres najbliższej kliniki. Po tygodniu lekarz oddzwonił: mój organizm praktycznie przestał produkować testosteron. Kwalifikowałem się na terapię.


Pamiętam ten pierwszy zastrzyk. Szok psychiczno-fizyczny był tak ogromny, że nie spałem 36 godzin, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. Potem wszystko się ustabilizowało i w ciągu kilku miesięcy zacząłem zauważać zmiany: smak, węch, sposób wysławiania się, pewność siebie — wszystko było inne. Jakby wszystko powoli się prostowało i wracało do normy. Praktycznie z miejsca rzuciłem picie i palenie — bez żadnych sentymentów, wracania na chwilę, jeszcze jednego piwka czy ostatniego papieroska. Obudziłem się, zobaczyłem trzy piwa w lodówce "na po pracy", wyjebałem je do kosza razem z fajkami i nie obejrzałem się za siebie.


Po sześciu miesiącach terapii obudziłem się pewnego dnia z myślą: "Nienawidzę Londynu." Włączyłem komputer i zacząłem szukać dwóch rzeczy: nowego domu daleko od Londynu i nowej pracy. Żona chwilę protestowała, ale po pół roku mojej "nowej wersji" przyzwyczaiła się i oddała mi stery. Trzy tygodnie później przeprowadziliśmy się do Newcastle. Zacząłem pracę w firmie inżynieryjnej jako Business Development Executive – praca głównie zdalna, ale z częstymi wyjazdami na eventy, spotkania itd. Wkrótce kupiliśmy dom.


Dwa lata później zmieniłem pracę ponownie. Dziś czuję, jakbym każdego dnia odkrywał nowe pokłady energii i pewności siebie. Kiedyś nie wyobrażałem sobie opuszczenia UK (byłem totalnym domatorem). Dziś latam po Europie i Tajwanie, dbając przy tym, by jak najwięcej czasu spędzać z rodziną. A siłownia? Zakochałem się w dopaminie.


Dlatego: Panowie, jeśli czujecie, że coś jest nie tak — a kiedyś było dobrze — proszę Was: zbadajcie krew. Niektóre rozwiązania są prostsze, niż myślicie!


#zdrowie #depresja #psychika #psychologia

Komentarze (38)

splash545

Tak w temacie to ostatnio mi taki short wyskoczył.

SzalonyBombardier

@splash545 mądrze powiedziane: nie twierdzę, że odpowiedzią na wszystkie depresyjne myśli jest niski testosteron — bo to tak nie działa — ale warto zrobić badania krwi, zanim sięgnie się po inne leki.

TRPEnjoyer

@splash545 Nie jestem lekarzem, ale na pewno bym nie powiedział, że niski T jest główną przyczyną depresji u współczesnych mężczyzn w świecie zachodnim. Jest jedną z głównych przyczyn problemów typu "nie chce mi się/niska energia" u zdrowych i nie starych mężczyzn. No i tak, na pewno spirala w dół powiązania depresji z testosteronem istnieje.

Hasti

@SzalonyBombardier Ostatnio się zastanawiam co jest ze mną nie tak. Może to jest dobry trop.

SzalonyBombardier

@Hasti IMO warto spróbować, bo jeśli to faktycznie kwestia testosteronu, zmiany są na wyciągnięcie ręki.

rith

@SzalonyBombardier dobrze że się o tym coraz więcej mówi ostatnio. Nawet wPL jest już sporo klinik które się trt zajmują.

Herbol

@SzalonyBombardier a jakie dokładnie badania robiłeś?

SzalonyBombardier

@Herbol tylko wywiad i kompleksowe badanie krwi. W trakcie wywiadu pytania sięgały aż do "ośmiu pokoleń wstecz" — o nowotwory, problemy z prostatą, ciśnienie i inne choroby. U mnie w rodzinie wszyscy zdrowi i póki co, sam również nie zauważyłem żadnych niepokojących zmian podczas TRT.

Amhon

@SzalonyBombardier kupiłem sobie jakiś czas temu booster testosteronu w tabletkach. Miałem badania i jestem w dolnych widełkach, a robię mocne ćwiczenia więc w sumie czemu by nie spróbować.

Dawnowanie 6 tabletek dziennie. Jak przez dwa dni lykalem te 6 tabletek, to miałem ochotę pół domu zburzyć jak mi się trochę herbaty wylało xD


Aktualnie biorę jedna lub dwie maks i jest dobrze.

SzalonyBombardier

@Amhon o tabletkach nie słyszałem. Na początku proponowali mi jakieś kremy, ale podobno nie dawały takiego efektu jak zastrzyki, więc od razu zdecydowałem się na kłucie.

Chrabonszcz

@Amhon co to za tabletki?

Amhon

@Chrabonszcz zwykle KFD t-booster. Tam jest kwas d-asparaginowy, który reguluje produkcje testosteronu.

Vimez

@Amhon wszystkie te tabletki raczej nie wiele dają, ale jak chcesz sobie podbić w niewielkim stopniu TRT to spróbuj ashwegandy

Amhon

@Vimez gdyby nie dawały to nie musiałbym ciąć dawki. Sam się sobie dziwiłem jak mocno czułem taki nie do opanowania gniew. Od zera do 110% w dwie sekundy.

Lemon_

@SzalonyBombardier A nie jest trochę tak, że od teścia wypadają włosy?

Tak mi mówił jeden koleś, który chciał się przypakować na siłowni no i taki był efekt.

Stashqo

@Lemon_ Nie, poziom testosteronu ma niewielki wpływ na wypadanie włosów. Bardziej liczy się przekształcanie teścia w dihydrotestosteron (DHT). To ile go się przekształca zależy częściowo od genetyki a częściowo od stylu życia a w szczególności diety.


Imo, lepiej dobrze funkcjonować z łysiną niż chujowo z czupryną. Ewentualnie zawsze można przecież polecieć do Stambułu na kebsa i przeszczep

TRPEnjoyer

@Lemon_ Jak wyżej napisał, wpływ nie jest 1:1, ale wg mnie nie jest niewielki. W obecnych czasach jednak łysienie androgeniczne jest dość łatwo zapobiegalne (mało inwazyjne: minoksydyl, bardziej inwazyjne: finasteryd) albo uleczalne za cenę typu 2-4 tysiące €

Enzo

@SzalonyBombardier A jaki miałeś poziom teścia i czy badali tylko całkowity czy też wolny

SzalonyBombardier

@Enzo oba, szczerze mówiąc, nie pamiętam dokładnych wyników, ale były dosłownie bliskie zera. To już nawet nie kwalifikowało się do żadnych widełek, a lekarz określił mój przypadek jako "dramatyczny".

Stashqo

@SzalonyBombardier Też mam niski testosteron, szczególnie zimą. Chodzę wtedy apatyczny, przygnębiony i mocno brakuje mi wtedy tego "drajwu", więc rozumiem co czułeś i rozumiem też ten stan po chociaż częściowym odblokowaniu. Dzięki za podzielenie się historią. Powiedz może jak taka terapia wygląda? Czy po czasie w jakiś magiczny sposób produkcja testosteronu powraca czy musisz suplementować się już do końca życia?

Budo

@Stashqo pogooglaj trt - testosterone replacement therapy. Domyślam się, że to op bierze, bo w uk łatwo dostępne i domyślna opcja.

SzalonyBombardier

@Stashqo tak jak kolega napisał — sama terapia to TRT, a sam lek to Sustanon, 5 mg co 5 dni. Niestety, taka terapia jest już terapią dożywotnią. Testosteron podawany jest w formie syntetycznej i nie pobudza produkcji naturalnego testosteronu. Jeśli przestanę go brać, poziom zacznie spadać po kilku tygodniach, a po kilku miesiącach zniknie całkowicie.

Szpadownik

@SzalonyBombardier przecież Sildenafil to Viagra, nie pomyliłeś czegoś? XD

SzalonyBombardier

@Szpadownik debil ze mnie, chodziło oczywiście o Sustanon. Moim jedynym problemem, który pojawił się około trzy lata po rozpoczęciu TRT, była bardzo gęsta krew i niedostateczna ilość tlenu. Żeby z tym walczyć, dostałem po jednej tabletce Tadalafilu dziennie, który rozszerza naczynia krwionośne. Niedawno czytałem, że Tadalafil to pochodna Sildenafilu — stąd ta pomyłka. Poprawiłem swoją pierwszą odpowiedź, żeby ludzie nie zdziwili się, jak zaczną googlować.

Enzo

@SzalonyBombardier O kurde, mieszanka sustanonu i tadalafilu pewnie mocno poprawia zabawy łóżkowe

SzalonyBombardier

@Enzo haha, jeszcze ciężko mi coś powiedzieć. Pomyłka wzięła się stąd, że to świeży temat i właśnie o nim czytam. Dwa dni temu przyszły tabletki i jestem dopiero po drugiej dawce. Różnica między tym a Sildenafilem jest taka, że wchodzi wolniej i stabilizuje się w organizmie w ciągu 2–3 tygodni. Już po samym Sustanonie było całkiem spoko, więc jestem ciekaw, jakie będą efekty.

EerieAlligator

Robiłem jakiś czas temu badanie i ku mojemu zdziwieniu miałem lekko powyżej normy.

konrad1

@EerieAlligator tutaj chodzi głównie chodzi o przygotowanie się odpowiednie i w jakiej porze się bada?

EerieAlligator

@konrad1 Ja zrobiłem rano na czczo przy okazji innych badań. Nie było żadnych wskazań co do przygotowania się do badania.

rain

@SzalonyBombardier kurde, tak zachwalasz to TRT, że chyba też na nią wejdę. A jestem kobietą. XD

SzalonyBombardier

@rain opisz wrażenia!


Mówiąc poważnie, nie chodzi tutaj o zachwalanie, ale o zwrócenie uwagi na możliwe rozwiązanie problemu — rozwiązanie, o którym sam przez długi czas nie miałem pojęcia. Jeżeli to komuś pomoże, to tym lepiej.

TRPEnjoyer

@rain jako kobieta powinnaś wiedzieć jaki hormony mają wpływ na samopoczucie, energie, motywację etc bo u kobiet w postaci menopauzy widać to nawet lepiej.


U kobiet testosteron pomaga głównie na libido, o ile nie ma innych, ważniejszych przyczyn zabijających libido.

rain

@TRPEnjoyer wiem, że hormony działają u kobiet mocno na nastrój. Ale chyba nie ma takiego jednego kobiecego hormonu jak u mężczyzn testosteron, którego suplementowanie nagle zmieniałoby życie o 180 stopni.

rain

@SzalonyBombardier gdzieś na facebooku przewinął mi się profil nazywający się chyba "kobieta na bombie" i szczerze mówiąc - nie chciałabym mieć takich efektów. Jak to powiedział Dr. Mike Israetel: testosteron robi mężczyzn "bardziej" nimi samymi, no a kobiety przekształca trochę w "facetów".

Chrabonszcz

Wy serio czujecie jakąś euforię jak ćwiczycie?? Nigdy tego nie rozumiałem, u mnie raczej wręcz przeciwnie, czuję się jak kupa gówna jak ćwiczę. Testosteron raz badałem i był dobry.

SzalonyBombardier

@Chrabonszcz sprawdź krew, przemyśl dietę i to, jak obecnie dawkujesz sobie dopaminę. Różne rzeczy mogą się dziać — niedoczynność tarczycy, zaburzenia kortyzolu i inne problemy hormonalne. Dodatkowo wszystko zależy od tego, jak ćwiczysz. Jeśli jesteś początkujący, pierwsze wizyty na siłowni mogą być katorgą — ciało dopiero przyzwyczaja się do wysiłku. Może być też tak, że problem leży w nastawieniu. Jeśli ćwiczysz, bo czujesz "przymus", to naturalne, że pojawi się psychiczny bunt. No i ważny jest też typ aktywności — nie każdemu musi odpowiadać siłownia. Niektórzy wolą sztuki walki, kalistenikę, bieganie czy cokolwiek innego. Grunt to znaleźć swój konik i traktować to jak hobby, a nie obowiązek.


Osobiście trenuję Muay Thai i capoeirę, do tego dorzucam trening siłowy. Staram się ćwiczyć 5–6 dni w tygodniu — godzina sztuk walki plus godzina do półtorej treningu siłowego. Nie wyobrażam sobie innego trybu życia. Jeśli mam wolne dłużej niż dwa dni, chodzę cały, jakby miało mnie coś trafić.

Zaloguj się aby komentować