Na Hejto natknąłem się na mema, który przykuł moją uwagę, ponieważ z własnego doświadczenia mogę stwierdzić, że przedstawia zupełnie odwrotną rzeczywistość.
Też może, to będzie ciekawostka dla niektórych:
Na przykładzie firmy, z którą obecnie współpracuję — renomowanego producenta profesjonalnych kosmetyków z dystrybucją na całym świecie — mogę potwierdzić, że ostrzeżenia na produktach nie są skierowane jedynie do nieświadomych konsumentów. Są one również odpowiedzią na działania konkurencji oraz tzw. „serial litigants”, czyli wyjątkowo sprytnych osób, które zawodowo zajmują się pozywaniem firm w nadziei na wysokie odszkodowania. Takie osoby często działają na zlecenie konkurencji, a ich procesy mogą przynieść tysiące, a nawet miliony dolarów zysku dla nich i straty dla firmy.
W firmach tego typu podobne sprawy są na porządku dziennym. Jeżeli odpowiednie informacje znajdują się na etykiecie, sprawy te zwykle kończą się szybko. W przeciwnym razie mogą ciągnąć się miesiącami, a nawet latami.
Sam raz brałem udział w takiej rozprawie. Kobieta oskarżyła firmę, która wtarła fiolkę preparatu w oczy. Ostrzeżenie było na opakowaniu, dla przeciętnej osoby byłoby to oczywiste. Jednak jej linia obrony magicznie skupiła się na "zbyt małej wielkości znaków" poniżej 1.2 mm. Wtedy moja ekspertyza poniekąd pomogła obronić sytuację, wskazując, że wielkość znaku wynosi 1,2 mm dla większych butelek, jednak dla butelki 50 ml jak ten produkt jest to 0,9 mm. Ona nie była głupia, tylko przebiegła; podobno miała na koncie parę takich rozpraw z różnymi firmami.
W Polsce temat ten jest mniej znany ze względu na krótszą historię kapitalizmu, jednak w krajach takich jak USA, „serial litigants” stanowią poważne zagrożenie dla firm.
#ciekawostki #memy

