Kaloria kalorii nie równa - czyli o wpływie wysokoprzetworzonej żywności na zdrowie mężczyzn.

Uniwersytet w Kopenhadze opublikował bardzo interesujące badanie, które wykazało, że wysokoprzetworzona żywność może szkodzić dużo bardziej niż do tej pory nam się wydawało.


43 mężczyzn przez trzy tygodnie żyło na diecie wysokoprzetworzonej i trzy tygodnie na diecie nieprzetworzonej, zachowując te same ilości kalorii, białka, tłuszczów i węglowodanów w obu dietach. Okazało się, że wysokoprzetworzone produkty żywnościowe szkodzą zdrowiu metabolicznemu i reprodukcyjnemu mężczyzn, nawet gdy dostarczają taką samą liczbę kalorii jak produkty nieprzetworzone.


Najważniejsze wnioski:


Wysokorzetworzone jedzenie wywołuje tycie: Mężczyźni przybierali około 1 kg tłuszczu więcej podczas diety opartej na wysokorzetworzonej żywności, niezależnie od ilości spożywanych kalorii czy makroskładników.


Negatywny wpływ na hormony i jakość nasienia: Dieta bogata w wysokorzetworzone produkty powodowała obniżenie poziomu testosteronu i hormonu folikulotropowego, co pogarszało jakość nasienia badanych.


Zwiększone narażenie na substancje szkodliwe: U uczestników badania wzrosło stężenie ftalanu cxMINP, związku chemicznego obecnego w plastiku i zaburzającego system hormonalny.


Szersze zaburzenia funkcjonowania organizmu: Nawet u zdrowych, młodych mężczyzn krótkotrwała ekspozycja na wysopkoprzetworzoną żywność powodowała niekorzystne zmiany parametrów zdrowotnych, w tym markerów układu sercowo-naczyniowego.


Proces przetwarzania, nie tylko skład, jest szkodliwy: Negatywne efekty nie były spowodowane nadmiarem kalorii, lecz samym stopniem przetworzenia produktów.


Wnioski końcowe pozostawiam do dyskusji.


#ciekawostki #dieta #zdrowie #medycyna #nauka


To pierwszy artykuł jaki wrzucam na hejto. Jeśli coś spierdzieliłem to proszę o wyrozumiałość.

Ku

Komentarze (40)

bojowonastawionaowca

@Stashqo jest wszystko gitóweczka :) 10/10 w skali akceptacji moderacji

Greyman

@Stashqo czy jest jakaś dobra definicja żywności wysokoprzetworzonej? Zrozumiała, ale też jednoznaczna.


Na przylład czy jak usmażę kotleta w panierce i poleję przecierem pomidorowym to już jest wysokoprzetworzony czy nie?

tosiu

@Greyman tak


Im bardziej jedzenie jest surowe, tym zdrowsze

Romanzholandii

@tosiu czyli wpierdalamy surówki, owoce, warzywa, tatar i łososia

maly_ludek_lego

@Romanzholandii Generalnie gotowanie I duszenie powinno być ok. Pieczenie jeszcze ujdzie.


Smażenie, szczególnie na głębokim tłuszczu haram

ChilledMimosa

@Romanzholandii do momentu aż na tatarze nie znajdzie się jakaś bakteria, która ginie dopiero po usmażeniu ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Atexor

@Stashqo bardzo fajny artykulik. Szkoda, że do głównych odbiorców z McDonalda raczej nie dotrze, bo przecież proste mięsko i sałatka to musi być zdrowe.

motokate

@Greyman Poręczne jest takie zgrubne kryterium: jeśli coś zawiera składniki, których nie spodziewałbyś się w swojej kuchni, to jest ultrawysokoprzetworzone.

Przykładowo: raczej nie kupujesz do gotowania skrobi modyfikowanej czy glutaminianu sodu.

Greyman

@Stashqo bardzo dziękuję, to wyczerpującą odpowiedź. Czyli zdecydowana większość jedzenia, które spożywam to kategoria 3. Wspomniany kotlet też. Właściwie to cokolwiek doprawione solą automatycznie wchodzi w 3. Definicja kategorii 4 jest nieco rozmyta, ale @motokate ładnie to wyjaśnia. Chociaż co do glutaminianu sodu azjaci pewnie by się nie zgodzili ( ͡° ͜ʖ ͡°)


Mój wniosek jest taki, że diabeł tkwi w proporcjach. Jeśli do herbaty dodam dwie łyżeczki cukru (czyli jakieś 5g na 100 ml) to jest żywność przetworzona. Jeśli kupię sobie mrożoną herbatę w sklepie, która ma 10-11g cukru na 100 ml, to jest wysoko przetwożona. A jak zamiast cukru jest syrop glukozowo-fruktozowy to spokojnie mogę to nazwać produktem ultra wysoko przetworzonym. Jeśli zamiast tego wypiję sok (wyciśnięty) to mam "produkt pochodny" czyli 2 i powinno być bardziej zdrowo. Ale czy aby na pewno, jak w soku znowuż jest ze 12 g cukrów?


Mam pewne wątpliwości co do tej klasyfikacji, ale ogólny wniosek wydaje się być spójny: gotować samemu, używać mało soli i cukru, mniej smażyć, więcej jeść surowego i popijać wodą.

Stashqo

@Greyman przeczytaj niżej komentarz @Barcol . On (o ile dobrze rozumiem) mocno nie zgadza się z założeniami klasyfikacji Nova i uważa, że nie powinno się patrzeć poprzez pryzmat tego jak mocno żywność została przetworzona a raczej na jej wartość odżywczą, w szczególności mikroelementów.


To też bardzo ciekawy głos.

Barcol

@Greyman Wydaje mi się że Twój podział i rozumienie są o wiele bardziej sensowne niż NOVA, ale pewnie dlatego że uważam tak samo xd A co do cukru to osobna historia, ostatnio zostałem tutaj wręcz zwyzywany bo próbowałem jednemu wytłumaczyć że miód to nadal cukier xd


Jeden rozdział książki której część opisywałem tutaj niżej mówi o tym że ludzie którzy nie liczyli w ogóle kalorii tylko mogli jeść "szwedzki stół" ale ze zdrowych i nieprzetworzonych rzeczy vs taka sama grupa ala mająca do dyspozycji UPF, chudli sami z siebie, i "czuli" ile jeść żeby było git. Tylko że tutaj po prostu tamci na McDonalnds i Coli pożerali więcej kalorii, więc nie jest to ten sam motyw co poruszony w artykule, a IMO fakt że fastfoodem łatwo się przejeść jest dosyć oczywisty, więc akurat ten zarzut wobec UPF (tzn że wyłącza hamulce) jest totalnie zasadny...


I właśnie po to mam wagę kuchenną xD Zjem kebaba? Ok, ale leci do fitatu.

Greyman

@tosiu Twoja odpowiedź to mocne iks de. "Bardziej surowe". Czyli tatar jest zdrowszy niż gotowane warzywa? Czy jest jakaś skala surowości Mohsa albo Richtera? Czy godzina gotowania to "bardziej surowe" niż 5 minut smażenia, czy mniej? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi.

tosiu

@Greyman pogadaj se z chatem GPT o tym, mi nie chce się tłumaczyć, skoro jesteś święcie przekonany pisząc te głupoty.

Barcol

@Greyman ten Tosiu generalnie wydaje się spoko gościem, ale trafił u mnie na czarno właśnie przez wątek dietetyczny jak mi tłumaczył że od tych serków wiejskich to się tyje bo tam więcej cukru niż w coli xd https://www.hejto.pl/wpis/dobra-oficjalnie-koncze-redukcje-ufff-teraz-tylko-zrec-ile-sie-da-przerwac-cwicz?commentId=df17e1dc-4f28-4a3d-8819-91b33366ed81


Ale w sumie trochę surowo poszedłem do sprawy...

Greyman

@Barcol ja jestem ofiarą mojego własnego prześmiewczego, sarkastycznego podejścia do dyskusji w internecie. Mogłem się nie odzywać, albo napisać wprost, że "bardziej surowe" jest absurdalnym zwrotem, bo jedzenie albo jest surowe, albo nie. Nie może być bardziej lub mniej surowe, tak jak nie można być bardziej lub mniej martwym.


Moje pierwotne pytanie miało zacząć temat jak określić poziom przetworzenia jedzenia, bo nigdy nie widziałem jeszcze dobrej definicji, a mimo tego często różne badania i dietetycy powołują się na zwrot "wysoko przetworzona żywność". Mamy podejście zdroworozsądkowę i skalę Nova, która jak widać nie jest idealna, ale wnosi dodatkowy punkt widzenia. Myślę, że @tosiu nie miał tu złych zamiarów, za to ja tradycyjnie wyszedłem na buca.

Romanzholandii

@ChilledMimosa wasabi kolego!

GazelkaFarelka

@Barcol @Greyman @Stashqo Wiele rodzajów pożywienia jest bardziej wartościowe, gdy jest przetworzone w jakiś tradycyjny sposób, np. ugotowane czy sfermentowane. Vide ziemniaki (od surowych dostaniesz sraczki) czy pomidory (wytwarza się likopen) albo kiszona kapusta czy ogórki (witamina C i inne wartości odżywcze). Tudzież mięso - straty na pieczeniu czy gotowaniu są nikłe w porównaniu z zyskami związanymi z brakiem ryzyka pasożytów. Ogólnie wiele rzeczy na surowo nasz bebzon trawi gorzej i będą fermentowane dopiero przez bakterie w jelicie grubym i można dorobić się wzdęć. Tak więc bym nie przesadzała w tym pogoni za jedzeniem wszystkiego koniecznie na surowo.

Greyman

@GazelkaFarelka bardzo celna uwaga. Pytanie, czy w takim razie zdrowsze jest usunięcie takich pokarmów, jak chociażby wspomniane ziemniaki, z diety, czy jednak jedzenie ugotowanych? Wszak ziemniak to warzywo, niby dość zdrowe i pożywne.


Sądzę, że temat jest dużo bardziej złożony i wielowymiarowy, niż niektórzy by chcieli

GazelkaFarelka

@Greyman Każdy produkt czy danie należy rozpatrywać osobno, a jakieś proste podziały sa idiotyczne.

onpanopticon

@Stashqo Spożywali to samo makro i z tego co napisałeś, to jedyne co łączy obie diety. Nie dałeś linka do badania, więc sugeruję się tylko tym co napisałeś. Nie będzie to więc dziwne, bo wysokoprzetworzona żywność traci część mikroskładników. Ciekaw jestem wyników, gdzie wszelkie braki mikro byłyby suplowane i wyrównane do poziomu. Podobnie z probiotykiem, bo naturalnych bakterii w większości wysokoprzetworzonych praktycznie nie ma, stąd nie dziwią zmiany we florze.


Bo jeśli badanie zostało przeprowadzone tylko z takimi prostymi założeniami, to wygląda jakby chciano uzyskać taki a nie inny wynik Wszak zafundowali im zwykłe niedobory.


Stąd jeśli pytasz czy wszystko gitara, to jednego brakuje - samego badania. W artykule też go nie widzę, a jestem leniem i nie szukam po googlach.

Stashqo

Nie dałeś linka do badania, więc sugeruję się tylko tym co napisałeś.

@onpanopticon kliknij w tytuł znaleziska a przeniesie Cię do artykułu na stronie Uniwersytetu Kopenhaskiego. Tam też jest link do badań.

https://www.cell.com/cell-metabolism/fulltext/S1550-4131(25)00360-2


Nic nie suplementowano zdaje się bo badanie nie miało udowodnić czegoś w zasadzie oczywistego, czyli że wysokoprzetworzona żywność jest gorsza dla organizmu niż niskoprzetwożona a raczej sprawdzić jak silny jest to wpływ.

onpanopticon

@Stashqo faktycznie tam jest, jakoś mi umknął No nic, w wolnej chwili sobie go zanalizuję, bo choć wyniki do przewidzenia, tak lubuję się w krytykowaniu metodologii niektórych badań i przyjmowania założeń pod z góry założoną tezę, aby tylko wykazać słuszność. I to najlepiej w sposób nad wyraz krytyczny. To jest spory problem obecnej nauki, dlatego ogólnie nie czytuję pojedynczych badań, a głównie prace przeglądowe, bo dają szerszy obraz i łapią różne podejścia.

Barcol

@Stashqo Czytam teraz książkę o UPF którą ktoś recenzował na tagu bookmeter, ale na razie mam bardzo negatywne wrażenia. Ponieważ temat pokrewny to zamieszczam moje notatki, mimo że jestem na razie w 1/3 książki więc mogę zmienić zdanie jeszcze parę razy xd [Inaczej mówiąc: Część tego co obecnie napisałem może NIE BYĆ PRAWDĄ w objęciu całej książki, tylko ja o tym po prostu jeszcze nie wiem. Mam to w notatkach, żeby nie zapomnieć na koniec.]


"""


Książka jest raczej słaba merytorycznie…


Już tłumaczę dlaczego: książka jest w całości pisana pod tezę, a wszystkie przedstawione informacje są tak sprytnie manipulowane żeby tylko to potwierdzić.


Co więcej, książka jest po prostu broszurką reklamową dla systemu klasyfikacji żywności NOVA, który nie tylko że jest krytykowany przez środowisko naukowe, ale nawet na pierwszy rzut oka prostego człowieka widać że coś z nim jest nie tak.


Najbardziej urzeka mnie, że w książce występują dwie praktycznie wykluczające się wzajemnie tezy które zamiennie są stosowane do wyjaśnienia tego zjawiska, w zależności od tego które akurat pasuje emocjonalnie do opisywanej anegdotki.


Są to (będę się do nich wielokrotnie odwoływał jako “punkt 1” i “punkt 2”):


1. “W dzisiejszych czasach jemy coś co nie jest i nigdy w historii nie było jedzeniem. Konsumujemy związki które zostały wytworzone w nowoczesnych laboratoriach, wpychamy do gęby sztuczne produkty inżynierii chemicznej, a spychamy na margines prawdziwe jedzenie, naturalne pożywienie, produkty które jedli nasi przodkowie przez miliony lat i do których wyewoluowaliśmy.” Trzeba przyznać że jest to świetnie wzbudzający emocje truizm. Włos się jerzy na głowie, ciężko się z tym stwierdzeniem kłócić, a nawet i nagle człowieka łapie motywacja pt “TO JA BĘDĘ JADŁ NATURALNIE”. Generalnie dobieranie argumentów pod takie zrywy emocji było w książce obrzydliwie nadużywane, ale poczekajcie aż przejdę do… holocaustu.


2. Skład chemiczny jedzenia nie ma ŻADNEGO znaczenia. Suma wartości odżywczych, soli, błonnika, tłuszczu - to wszytko NIC NIE MÓWI o jedzeniu które jemy, oraz na nic nie wpływa. Zwracanie na to uwagi jest błędem, używanie wskaźników które to podsumowują (jak Nutri-Score) jest błędem, i jedyne na co powinniśmy patrzeć to wskaźnik NOVA zaproponowany przez profesorka z Brazylii w sposób tak arbitralny, że aż pomyślicie że upraszczam i spłycam, gdy już go przedstawię. 


Skrót klasyfikacji NOVA:


Grupa 1. Żywność nie przetworzona - owoce, nasiona, bulwy, mleko, jaja, mięso, grzyby, itp.


Grupa 2. Składniki kulinarne - W jakiś sposób obrobione, zazwyczaj spożywane z produktami grupy 1. Ta grupa jest uznawana za pozytywną… bo jeśli ktoś kupuje dużo produktów z tej grupy to znaczy że musi je zużywać do gotowania, a wiec zdrowo je xd Jest w tym jakaś logika, nie powiem xD Przykłady: cukier. No jak kupujesz dużo cukru to raczej już nie kupujesz drożdżówek, które są przetworzone, wiec to dobrze, co nie? Kolejne przykłady: oleje roślinne, masło, smalec, ocet, mąka, miód (tego ostatniego nie rozumiem w sumie).


Grupa 3. Przetworzone rzeczy z grupy 1, poddane konserwacji, oraz uzupełnione produktami z grupy 1. W sumie to większość domowego jedzenia łapie się właśnie tutaj, ale też i kupne rzeczy w puszkach, słoikach, czy butelkach. 


Grupa 4. Żeby produkt trafił do grupy czwartej, oznaczanej na czerwono, musi… Składać się z pięciu składników xDDDDDD Nie, to nie żart. Dokładnie w ten sposób profesor Monteiro stworzył swoją skalę. Tak więc książka opowiada o różnych “strasznych” procesach przetwórstwa żywności żeby finalnie za złe uznać wszystko co ma pięć składników lub więcej, kropka. Dodatkowym opisem tej grupy jest że te produkty są tanie, gotowe od razu do spożycia, wyglądają apetycznie, mają atrakcyjne opakowanie, i często kampanie marketingowe. Przykłady: napoje gazowane, energetyki, ciastka, czekolada, lody, cukierki, słodycze, pizza z biedronki, hamburgery, zupki błyskawiczne.


Powiecie tak: “no zaraz, ale przecież produkty z grupy 4 to sam syf z tego co przedstawiłeś w przykładach”. Jeśli tak uważasz to masz racje, patrz punkt 2 powyżej: Te produkty nie są zdaniem autora szkodliwe przez to co zawierają, ani przez ilość wartości odżywczych, tylko przez sam fakt należenia do grupy 4, który może wynikać z ilości składników. 


Dajcie mi wyjaśnić to jeszcze raz, bo to ważne.


Gość wpakował produkty (o których wiemy że są niezdrowe, bo chociażby dlatego że większość z nich jest zajebana cukrem i tłuszczami trans) do grupy produktów szkodliwych, i teraz mówi że są szkodliwe DLATEGO ŻE SĄ W TEJ GRUPIE. Cała podstawowa zasada forsowana przez ponad 300 stron tej książki to właśnie to. Że produkt szkodzi BO JEST W GRUPIE KTÓRĄ NAZWANO ULTRAPRZETWORZONĄ, CO BRZMI STRASZNIE, A NIE ZE WZGLĘDU NA JAKIEKOLWIEK WŁAŚCIWOŚCI FIZYCZNE/CHEMICZNE/BIOLOGICZNE/ODŻYWCZE. Nieźle, co?

Barcol

Oczywiście tak durny system jest krytykowany w środowiskach naukowych w sposób dosyć bezlitosny. Jak sobie z tym poradzić w książce będącej bezmyślną broszurką reklamową pisaną pod tezę? Ano w sposób Goebbelsowski: wybrać te krytyczne opinie które są pisane przez osoby związane w jakikolwiek sposób z żywnością przetworzoną (np pracowali dla ha tfu Nestlé) a następnie wytknąć im to. W ten sposób można zbudować super aurę oblężonej twierdzy gdzie krytyka systemu NOVA to ostatnia desperacka próba ratowania biznesu przez złe koncerny.


Przejdźmy do rozdziału który bardzo fajnie pokazuje w jaki sposób pisana jest książka.


Żeby ładnie zdemonizować dzisiejsze dodatki do jedzenia przenieśliśmy się w czasie do drugiej wojny światowej, podczas której Niemcom zaczęło brakować tłuszczu do jedzenia. Był to ponoć poważny problem, który trzeba było jakoś rozwiązać. Na szczęście jakiś niemiaszek wpadł na pomysł jak przerabiać parafinę (będącą odpadem z produkcji ropy naftowej) w pierwszy na świecie syntetyczny tłuszcz jadalny. (Tutaj śmieszna dygresja że to było opisywane w atmosferze punktu 1, czyli jedzenia rzeczy które nigdy nie były jedzeniem, ale z tego co zrozumiałem w książce to ostateczny produkt zaliczał się do organicznych kwasów tłuszczowych tych samych co w tkance zwierzęcej, ale teraz patrz punkt 2 - to nie ma znaczenia czym był, albo z czego się składał, ważne że był zły). No więc mamy pięknie nakreślone kto tworzy sztuczne jedzenie - NAZIŚCI! I TO Z ROPY! Mało Ci? No to śmiertelność takiego masła została ustalona przez… średnią długość życia członka załogi ubota w boju, wraz z liczbą 60 dni. Nie było powiedziane wprost że “od tego masła umrzesz w 60 dni”, nie. Było mistrzowsko powiedziane że dłużej żyć nie musisz, a to rozbudza wyobraźnie nawet lepiej.


Mało? No to jeszcze dopiszmy że to masło było testowane w Auschwitz, bo nikt nie wiedział czy serio nadaje się do jedzenia.


No jeśli po takiej mieszance emocji nie czujesz wstrętu do UPF (Ultra Processed Food) to ja już nie mam sił Ci tłumaczyć. Ale czy masło to faktycznie było szkodliwe? A NIE WIEM, TEGO NIE NAPISALI XDDDD


Podoba mi się też, że w paru miejscach autor napisał że schudnięcie gdy jest się grubym jest NIEMOŻLIWE bez operacji, a nawet jak się uda to MUSI BYĆ EFEKT YOYO, a tak w ogóle to otyłość jest ZAWSZE TOTALNIE POZA ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ OSÓB CIERPIĄCYCH NA NIE, i porównał do raka. Fakt że potem napisał że dobił do 40 BMI nie wydaje się wcale podnosić obiektywizmu tym słowom.


Książka totalnie pomija możliwość… Liczenia kalorii. Tak jakby to nie istniało. No po prostu nie da się. Ale z drugiej strony po co miałbyś to liczyć skoro (punkt 2) wartości odżywcze nic nie dają, nic nie wnoszą, nie mają znaczenia, liczy się tylko czy losowy profesor z Brazylii uznał że to czwarta grupa czy nie czwarta grupa. Tylko byś czas tracił.


"""


Ogólnie to mam wrażenie że bardziej mnie ta książka nastawiła jako obrońce UPF używając tak słabych argumentów, podczas gdy ja sięgnąłem po nią głównie szukając efektu potwierdzenia że żywność przetworzona to scam. Innymi słowi, szukałem książki pod tezę, ale ta jest tak bardzo przesadnie naciagana pod te tezę, że aż przyniosła odwrotny efekt ¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯ 


Istnieje też możliwość że autor nie przeinaczył rzeczywistości, i faktycznie żywność WIE że była przetworzona, i jej finalny skład absolutnie się nie liczy, po prostu występuje efekt pamięci wody jak w homeopatii, ale... No ja jestem nie przekonany.


Ewentualnie może tłumaczenie pierwszych rozdziałów jest nie do końca trafne i książka w oryginale nie starała się sugerować że finalny skład nie ma znaczenia, a kolejne rozdziały przedstawią w jaki sposób dodatki związane z UPF faktycznie szkodzą, wtedy oczywiście w finalnej recenzji będzie to uwzględnione


A co do samego artykułu to pobieżnie przeleciałem ale nie widzę w nim tej głupiej tezy że to wynik przetwarzania samego w sobie a nie finalnego składu, więc w pełni się zgadzam. Nadal uważam, że liczy się ostateczny skład chemiczny, a jedzonko nie pamięta czy zbierała je dziewica w lnianej sukience czy kombajn...


Sorrki za rozpisanie się, polaryzujący temat xd

Stashqo

@Barcol jeśli są jakieś lepsze kryteria oceny niż NOVA to chętnie się zapoznam. Sam niestety nie znam się na tyle aby dyskutować w temacie, znalazlem ciekawy artykuł to podlinkowalem ¯\_(ツ)_/¯

Barcol

@Stashqo Ogólnie NOVA nie jest tak totalnie bez sensu, większość mojej krytyki to krytyka sposobu przedstawienia jej w książce. Ogólnie patrzyłbym na Nutri-Score + skład. Zresztą często tak robię xd No i z tego co czytałem to one są trochę połączone, tzn jeśli produkty wpadają w czwartą kategorię NOVA z faktycznie istotnych powodów to jednocześnie nie będą raczej miały kategorii A w Nutri Score, i odwrotnie.


Wiem że jest jeszcze jakaś Francuska wersja NOVA o nazwie SIGA która poszerza do 8 grup, uwzględniając właśnie wartości odżywcze i skład. Niestety, nie wiem co to za grupy


A artykuł fajny i wrzutka bardzo wartościowa!

Greyman

@Barcol przeczytałem wreszcie ten wątek i widzę, że moje pierwsze wrażenia, co do systemu NOVA są zgodne z Twoją nieco głębszą analizą. Nienaukowe podejście autora systemu zalatuje bardziej propagandą albo agendą polityczną, niż próbą stworzenia pomocnego narzędzia.


Dla mnie Nutri-score jest prawie bezużyteczne i zdaje się nieco oderwane od rzeczywistości. Przykład - płatki śniadaniowe. Węglowodany z cukrem, sztucznie wzbogacane witaminami, mają zazwyczaj A albo B. Bo zalecana porcja to 30 g i producent twierdzi, że tą małą garstką uzupełnisz posiłek. W praktyce nie znam nikogo, kto w ten sposób je płatki śniadaniowe. Micha płatków z mlekiem albo jogurtem (wersja prozdrowotna) i to cały posiłek.


Z drugiej strony porcja śledzia w oleju 100g ma D albo E, bo w składzie jest 25g tłuszczów. Tyle, że nikt przecież tej zalewy nie wypija ze smakiem, tylko większość ląduje w koszu razem z opakowaniem. Ale w składzie jest dosłownie 6 punktów: śledź, cebula, ocet, olej, sól i cukier. Która to będzie kategoria NOVA? 4 bo za dużo składników? Przecież z tego wszystkiego przetworzony jest tylko cukier (którego jest śladowa ilość dodana bardziej jako przyprawa), a reszta to kategorie 1 i 2 połączone ze sobą bez żadnej dalszej obróbki.

Barcol

@Greyman Nutri-Score bez popatrzenia na skład faktycznie jest niezbyt pomocny, i dobre przykłady podałeś.


A co do zagadki ze składnikami ich liczbą to w książce był też taki wątek że może i pojawiają się zarzuty o dziwną arbitralność tej klasyfikacji, ale jeśliby naukowcy założyli że osoby spod znaku lwa tyją szybciej, ale potem wykazali doświadczalnie że to prawda, to nikt by się nie czepiał że założenie było arbitralne bo okazało się właściwe.


W sumie im więcej myślę o tej książce tym bardziej się denerwuję xD

jedikk

@Stashqo skąd ty to wszystko wiesz?

Stashqo

@jedikk sprzedałem duszę belzedupowi ¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯

jedikk

@Stashqo, a to pozdrów :-P

Zaloguj się aby komentować