#filozofia #karma #stoicyzm


Ostatnio dużo myślę o tym, dlaczego tak wielu ludzi (w tym ja) ma problem z poczuciem szczęścia. Wydaje się, że źródło tkwi w ciągłym poczuciu, że „powinno być inaczej”, że zasługujemy na coś lepszego. Próbując znaleźć odpowiedź, opracowałem coś, co nazwałem Egzystencjalnym Determinizmem Moralnym – w skrócie EDM.


Podstawowa idea jest prosta: szczęście zaczyna się gdy akceptujemy, że nasze życie jest dokładnie takie, na jakie zasłużyliśmy. Wszystko, co nas spotyka – dobre i złe – jest efektem zasług naszych i naszych przodków. Tak, zasługi i winy mogą przechodzić między pokoleniami. Może się wydawać niesprawiedliwe, że ktoś rodzi się bogaty, a ktoś inny biedny, ale jeśli spojrzeć na to przez pryzmat historii rodzinnej i moralnej równowagi, wszystko nabiera sensu.


To nie znaczy, że mamy się poddać losowi – wręcz przeciwnie. Działanie jest ważne, ale zaczyna się od akceptacji. Życie jest częścią większego porządku, w którym każde doświadczenie ma sens.


Możemy polepszyć nasze życie przez pozytywne działania, mamy też wybór i możliwość pogorszenia swojego losu, ale także naszych potomków więc nie wszystko jest zdeterminowane. Warto działać ale też mniejsze efekty niż się spodziewamy nie powinny nas unieszczęśliwiać: widać nasze zasługi były za małe, trzeba starać się więcej.


To oczywiście tylko wstęp. Zastanawiam się, co myślicie o takim spojrzeniu na życie? Może ktoś z Was czuje podobnie albo ma inne przemyślenia?

Komentarze (23)

Sweet_acc_pr0sa

@NatenczasWojski im mniej mysle o zyciu tym jestem szczesliwszy xD


im wiecej poprostu zyje i ide z flow reagujac lub tworzac sytuacje tym bardziej jestem zadowolony


wiec cos tej logice sie znajduje xD


aczkolwiek takie podejscie wkurwia moich znajomych bo

"ALE JAK TO NIE MASZ PLANOW NA NAJBLIZSZE 2 LATA"


JA K⁎⁎WA NIE MAM PLANU NA SYLWESTRA XD

koniecswiata

@NatenczasWojski Ja mam inne przemyślenia odnośnie szczęścia. Dla mnie szczęście jest bardziej w doświadczeniu, w czuciu i nie jest zależne od tego co robimy czy co myślimy. Szczęścia możemy doświadczać tu i teraz nie trzeba czekać aż coś zrobimy, coś osiągniemy czy będziemy jacyś tam. Szczęście to wewnętrzne doświadczenie niezależne od tego, co się dzieje na zewnątrz nas.

NatenczasWojski

@koniecswiata ale to co mówisz jest jak najbardziej konsekwencją tego o czym napisałem. Bo nie da się cieszyć chwilą, być tu i teraz jeśli cały czas rozmyślasz czego brakuje i czego potrzeba aby już wtedy to na pewno być szczęśliwym.


ja proponuję jeden że sposób na zaakceptowanie rzeczywistości w jakiej jesteśmy, pogodzenie się z jej sensem i „sprawiedliwością” aby móc wyjść do spokoju ducha i cieszenia się chwilą.

Heheszki

@NatenczasWojski Dalej to powinno iść tak:

<br />

Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech, i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy.


O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie bądź na dobrej stopie ze wszystkimi.

Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoja opowieść.

Unikaj głośnych i napastliwych - są udręką ducha.

Porównując się z innymi możesz stać się próżny i zgorzkniały, bowiem zawsze znajdziesz lepszych i gorszych od siebie.


Niech twoje osiągnięcia zarówno jak plany będą dla Ciebie źródłem radości.

Wykonaj swą pracę z sercem - jakakolwiek byłaby skromna, ją jedynie posiadasz

w zmiennych kolejach losu.

Bądź ostrożny w interesach, na świecie bowiem pełno oszustwa.

Niech Ci to jednak nie zasłoni prawdziwej cnoty; wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów

i wszędzie życie pełne jest heroizmu.


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia.

Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa.

Przyjmij spokojnie co Ci lata doradzają z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości.


Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu.

Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.

Obok zdrowej dyscypliny bądź dla siebie łagodny.

Jesteś dzieckiem wszechświata nie mniej niż drzewa i gwiazdy, masz prawo być tutaj.

I czy to jest dla ciebie jasne, czy nie - wszechświat bez wątpienia jest na dobrej drodze.


Tak więc żyj w zgodzie z Bogiem, czymkolwiek On ci się wydaje,

czymkolwiek się trudzisz i jakiekolwiek są twoje pragnienia, w zgiełkliwym pomieszaniu życia zachowaj spokój ze swą duszą.

Przy całej swej złudności, znoju i rozwianych marzeniach jest to piękny świat.

Bądź pogodny. Dąż do szczęścia.

Heheszki

Przy czym od 10 lat to opracowuje, mam problem z przechodzeniem "w ciszy" przyznaje - ale w gruncie rzeczy jestem spokojny, cenie i cieszę się drobnostkami - chodzi o to, że wciąż jest przejebane jak w średniowieczu xD

dziadekmarian

@Heheszki Doskonale ujęte. Te słowa mogą mieć ponad trzysta lat. I wciąż odnoszą się do tego samego człowieka.

pingWIN

"efektem zasług naszych i naszych przodków"

Dziękuje Wam o przodkowie za te skromne, lecz potężne dary w postaci stałych chorób genetycznych ( ͡° ͜ʖ ͡°) Jak renkom odjoł, teraz już będę szczęśliwy.


A tak na serio, ogólnie masz trochę racji, połączyłeś trochę stoicyzm z karmą, choć karma różni się tym, że odnosi się do poprzednich wcieleń, a nie do spuścizny międzypokoleniowej.


Twierdzenie, że każdy zasługuje na swój los (włącznie z trudnymi sytuacjami, jak bieda, choroba czy nierówności społeczne) trochę jest niestosowne moim zdaniem i nie pozwoli to w osiągnięciu szczęścia jednostki. Ogólnie społeczeństwo lubi dążyć do sprawiedliwości, a biorąc to twierdzenie nie ma po co już walczyć o sprawiedliwość. "Urodziłeś się chory i biedny? Trudno, zaakceptuj to, że Twoi przodkowie nie zasłużyli, abyś był zdrowy, ani Ty też nie, mimo, że taki się urodziłeś, a teraz po prostu bądź szcześliwy, bo możesz robić rzeczy jakie chcesz." Trochę tu przesadzam, ale no ogólnie ma pewne minusy to. Jasne, trzeba zaakceptować czasem życie jakim jest - choć moim zdaniem nie zawsze, czasem trzeba walczyć -, ale element zasług pokoleniowych nie podoba mi się. Szczęście niestety też powiązane jest z inteligencją, z reguły ludzie inteligentniejsi są smutniejsi. Poza tym poczucie szczęścia jest jak stres - bardzo subiektywne.

pingWIN

@Heheszki Dzięki


Swoją drogą polecam jeszcze kto nie zna fajną animację o szczęściu

https://www.youtube.com/watch?v=e9dZQelULDk

NatenczasWojski

@pingWIN


EDM mówi o tym, że nasze życie – zarówno radości, jak i trudności – jest częścią większego moralnego porządku. Choroba genetyczna, którą nosisz od urodzenia, może wydawać się przypadkowym nieszczęściem, ale w kontekście EDM, można ją postrzegać jako element szerszej równowagi i dziedzictwa pokoleń.


To dziedzictwo nie oznacza wyłącznie kary czy winy – może być również okazją do wykazania siły, hartu ducha i głębszego zrozumienia życia, które inni być może nigdy nie doświadczą. Każdy trud, jaki przeżywasz, jest częścią historii większej od nas samych, historii, która obejmuje poprzednie i przyszłe pokolenia. Twoje życie, choć naznaczone wyzwaniami, może mieć głęboki sens dla innych – w rodzinie, wśród bliskich, a nawet w całym społeczeństwie.


EDM nie jest łatwą drogą do zrozumienia świata, ale może pomóc w akceptacji tego, że jesteśmy częścią moralnego porządku, który czasem bywa trudny do dostrzeżenia. Twoje cierpienie nie jest czymś, na co ‘zasłużyłeś’ w prostym sensie. Jest częścią większego porządku, w którym Twoja obecność i Twoje zmagania mogą wnosić wartości, które są nieocenione dla innych.

pingWIN

@NatenczasWojski Ale jak to "przypadkowym" nieszczęściem, skoro dopiero EDM zakładało, że wszystko to jest wypadkową działań poprzednich, niekoniecznie tego chorego człowieka, ale jego przodków. Czyli co, równowaga (jak dobrze rozumiem coś na zasadzie sprawiedliwości) jest taka, że skoro jakiś potomek był w pełni zdrowy, to dla równowagi teraz ta osoba ma być chora?


Zupełnie nie przemawia za mną ta wizja wspólnego balansu społecznego. Wiem, że chodzi Ci, że taka osoba chora jako heroiczny bohater ma znosić trudy życia, aby być wzorem dla innych, ale życie nie jest sprawiedliwe i nigdy nie było. Jak ktoś ma źle to wcale nie znaczy, że inny przez to będzie miał lepiej i odwrotnie. Niestety, ale wydaje mi się, że Ty próbujesz trochę wytłumaczyć, że mimo wszystko sprawdziedliwość/ równowaga istnieje na świecie, tylko jest głębiej, międzypokoleniowo, a nawet wspólna dla całego społeczeństwa jako taka szala. Mi się jednak wydaje, że to wszystko jest tylko chęcią, aby tak było, a na prawdę nie ma czegoś takiego. Jak to niektórzy mówią "Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni", ale jak to powiedział kiedyś Jacek Walkiewicz - porażka wcale nie musi Cię wzmocnić, jak nie zabije to nie zabije, życie może Cię sponiewierać i zostawić ranę na całe życie. Akceptacja życia jakim jest? Tak. Akceptacja, bo to wszystko dla równowagi świata, aby inni mieli lepiej/ gorzej? Absolutnie nie.

NatenczasWojski

@pingWIN może wydawać się przypadkowym ale w rozumieniu takim potocznym a w ujęciu EDM może mieć głębszy sens.


myślę że nie ma jednej generalnej metody godzenia się z taką chorobą która dostaje się od narodzin. O ile np raka płuc można „zwalić” a bo paliłeś, albo żyłeś w smogu albo coś tam, to faktycznie choroby wrodzone są zawsze wyzwaniem dla mysli filozoficznych ale oczywiście najbardziej dla samej osoby dotkniętej tym problemem.


wydaje mi się że różni ludzie mogą potrzebować innych „wytłumaczeń”. Ktoś wierzący będzie potrzebował „bo Bóg tak chciał, On ma wielki plan”, inny powie „taki los, co zrobić” a jeszcze inny może potrzebować innego wytłumaczenia.


deterministycznie patrząc nie ma przypadku, zawsze jest jakiś powód. Oczywiście to jaki on jest nie jest potrzebne do akceptacji tego co się stało.

NatenczasWojski

@pingWIN oczywiście nie ma dowodów na równowagę we wszechświecie (chociaż na pewnym poziomie np zasady zachowania energii jakaś równowaga występuje) i to co piszę to moja wiara w to jakim chciałbym aby świat był.


jesli nie możemy potwierdzić ani zaprzeczyć tej teorii a przy okazji robi coś dobrego to myślę że ma to jakąś wartość, ot choćby dla mnie

NatenczasWojski

@pingWIN

w kumulacji zasług i polepszania naszego życia widzę jeszcze jeden argument:


to że nasze życie jest lepsze niż 200 lat temu czy generalnie w każdym innym okresie to chyba możemy uznać za fakt prawda?

poczynajac od ilości jedzenia (dziadek mojej żony był tak biedny że mięso jedli raz na rok), przez opiekę zdrowotną, komfort życia, ciepło w domach, bezpieczeństwo publiczne, dostęp do edukacji itd itp. Można oczywiście jakiś przykład znaleźć że ktoś dalej głoduje albo że ktoś został brutalnie zabity ale są to wyjątki które trafiają do gazet a nie codzienność.


jednocześnie przeszliśmy bardzo dużą drogę rozwoju świadomości jako ludzie i społeczeństwo. Zaczynając od głupotek typu „posprzątaj po psie”, przez „nie top kociaków w worku”, zabijajmy zwierzęta hodowlane minimalizując ich cierpienie, aż na zlikwidowaniu kary śmierci włącznie. Znów można jakieś poszczególne przykłady wziąć „a temu to należało dać karę śmierci” ale ten kierunek oraz odległość jaką przeszliśmy w kierunku dobra, jest ogromna.


wiec tutaj mój argument: nasz poziom życia jako społeczeństwo jest „nagrodą” za pracę jaką zrobiliśmy nad naszym rozwojem.


kontrprzyklad na potwierdzenie: rosja i ich ludność, która żyje mentalnie jak 100 lat temu i takie też ma warunki


”byt kształtuje świadomość” - a ja mówię odwrotnie „świadomość kształtuje byt”.

pingWIN

@NatenczasWojski Co do ostatniego komentarza to akurat jest temat ciekawy i to, czy żyjemy w najlepszych czasach bardzo zależy od perspektywy. Z jednej strony mamy super technologie, dostęp do jedzenia, dogodności, internetu, itd. ale niesie to ze sobą także problemy. Same social media to niezły chwyt marketingowy, że się nazywają social mediami, bo mało jest w nich socjalizacji, ba, nawet pogorszyły ją, bo zamiast wyjść, szukać nowych znajomości to siedziemy w internecie i udajemy do tego czasem osoby jakimi chcielibyśmy być, a w rzeczywistości osoby są inne i zamknięte, zapatrzone właśnie w telefon korzystając ze social mediów zamiast się socjalizować jak dawniej - rozmową. Temat rzeka ogółem, ale no, obecne czasy niosą ze sobą masę kompleksów, depresji, uzależnień, a nawet chorób. To nie nagroda, płacimy za to cenę na każdym kroku, ale prawdziwą cenę zapłacą pokolenia nowe, które coraz gorzej będą sobie radzić w rzeczywistości, świecie realnym, nie cyfrowym. Ja sam jestem młody, technicznie rzecz biorąc zaliczam się do pokolenia Z, ale mimo, że chcę wiązać przyszłość z IT to np. nie mam i nie chcę mieć tiktoka, nie oglądam "dram", wolę korzystać z notatnika papierowego itd., bo sam widzę minusy technologii, mimo, że będę ją tworzył. Poza tym zupełnie subiektywnie wydaje mi się, że ludzie dawniej byli szczęśliwsi - być może dlatego, że nie porównywali się i swojego szczęścia do innych w internecie, ale to tylko moje spekulacje, jestem dość młody, nie pamiętam nawet prl'u, bo jeszcze mnie na świecie nie było. Co do wiary - Trudno Nie Wierzyc W Nic - nawet w wiara w to, że po śmierci nic nie ma, żyjemy po nic i sensu jako takiego nie ma w życiu, to chyba nadal wiara. Jeśli to pomaga i nie jest wmawiana na siłę innym osobom to można wierzyć nawet w potwora spaghetti

inskpektor

@NatenczasWojski Zgadzam się, nie ma obiektywnego szczęścia. Jest to zawsze subiektywne odczucie, osadzone w konkretnej perspektywie czasowej i związane z doświadczeniami krótko-, jak i długoterminowymi. To wypadkowa dominujących emocji w danym momencie. Możesz na przykład odczuwać stres w pracy i czuć się nieszczęśliwy, ale gdy spojrzysz na swoją sytuację życiową w szerszym kontekście, może się okazać, że tak naprawdę jesteś szczęśliwą osobą.


Mam jeszcze wątpliwości czy ta idea 'szczęścia', potrzeby jego posiadania, nie jest przypadkiem kreacją marketingowców - ale to już inna kwestia. Możesz sobie o tym poczytać w niedawno wydanej 'Przemysł szczęścia' z PIW.

NatenczasWojski

@inskpektor zgadzam się że jest pewny marketing szczęścia ale niestety jest on dużo gorszy niż na pierwszy rzut oka może sie wydawać.


bo nie tyle promuje się jak być szczęśliwym ale promuje się pokazywanie co potrzeba aby być szczęśliwym w celu wywołania poczucia nieszczęścia u widza i wykreowania w nim potrzeby zakupowej.


czyli okazujemy szczęśliwego faceta w nowym Audi po to aby przynajmniej część z odbiorców poczuła się choć trochę mniej szczęśliwym że go nie mają.


to działa ale dlatego właśnie trzeba się skupić na tym co się ma a nie na tym czego się nie ma.

NatenczasWojski

@inskpektor sama potrzeba szczęścia ale w rozumieniu długotrwałego spokoju ducha a nie jakichś ekscytacji chwilowych, wg mnie jest podstawową potrzebą człowieka jak potrzeba wypoczęcia czy bycia najedzonym i bezpiecznym.


jeśli wierzyć w piramidę potrzeb Masłowa to poczucie szczęścia powinno być nagrodą za osiągnięcie szczytu piramidy.

sleep-devir

@NatenczasWojski imho to czy jesteś szczęśliwy czy nie zależy tylko od ciebie (pomijam tu skrajności typu umieranie w szpitalnym łóżku itp) i od akceptacji tego co tu i teraz.


Nie mamy wpływu na wszystko co nas spotyka, ale mamy wpływ na to jak to na nas wpływa.

Wszystko w naszych głowach.

<br />

Są ludzie biedni, żyjący prosto i szczęśliwi.

Są bogaci, którzy kończą z depresją - pieniądze nie są tu najważniejsze tylko nasze nastawienie.

Takie tam moje wieczorne pierdololo 😉

Bystrygrzes

To co piszesz nie ma sensu. Moja żona zachorowała w momencie gdy planowaliśmy powiększenie rodziny. Do tej pory wszystko było ok "normalne" problemy jakie ma każdy.

W momencie gdy stwierdziłem, że wszystko jest ok i moglibyśmy powiększyć rodzinę, żona się pochorowała. Więc w jakim kontekście ma to pomóc naszemu przyszłemu potomstwu, jeśli musiałem z niego zrezygnować praktycznie w "tym momencie?"

10 lat pracowałem aby moja rodzina i przyszłe dzieci miały dobry start. Teraz w sumie zyje bo chce zadbać o żonę. Większego celu już nie widzę. Nie mam się po co starać, bo w sumie po nas nie będzie już nikogo.

----

Tak więc po co były studia? Przeprowadzka? Dom? Kilka awansów? Zmian pracy itd? Na dziej dzisiejszej liczy się dla mnie zdrowie żony, reszta to jakiś dodatek do życia - które skończy się dla mnie w momencie gdy żona odejdzie.

----

3 domy, w chooj pola - to wszystko odziedziczę a po mnie nie odziedziczy tego nikt bo już nie zdążę... -> a więc jak się to ma do twojej wizji?

NatenczasWojski

@Bystrygrzes


powiedzialbym ze Cie rozumiem ale to nie byłaby prawda, mogę sobie jedynie wyobrażać że rozumiem bo sam również nie wyobrażam sobie sensu życia bez swojej żony. Czasami myślę sobie co bym zrobił w takiej sytuacji, nie będę pisał co z tych przemyśleń wynika ale nic dobrego.


jak się ma Twoje nieszczęście do mojego konceptu? Znalazłbym wytłumaczenie ale wiem że to nie da Ci pocieszenia a pewnie tylko wkurzy więc też lepiej nie pisać.


przemyślę to jeszcze…

NatenczasWojski

@Bystrygrzes przeczytałem że pisałeś że żonie zdiagnozowano SM, moja ciotka ma również tą chorobę więc mniej więcej wiem jak to wygląda. Pierwsze objawy miała chyba po 20tce, ale nawrót i nagłe pogorszenie przed 40tka. Obecnie ma 55 lat. Choroba rozwijała się falami, raz dużo lepiej, raz dużo gorzej, potem trochę lepiej, trochę gorzej i tak w kółko. Daje sobie radę, jest babcia, zajmuje się domem. Nie jest lekko ale jakoś żyje.


z tego co czytałem to diagnoza nie jest przeciwwskazaniem do ciąży.


może i u Was nie będzie to tak zle jak sobie wyobrażasz?


z kolei moja szwagierka urodziła bliźniaczki, jedna z mózgowym porażeniem dziecięcym. Najpierw płacz i tragedia ale po kilku latach każdy zaakceptował że jest jak jest i jakoś się żyje dalej. Bliźniaczki mają 12 lat, jedna nie chodzi a druga sobie biega. Jaka to sprawiedliwość? Jaki to sens? Mam nadzieje że jakis jest.

dziadekmarian

@NatenczasWojski Ma duży sens to, co piszesz.


Dla mnie szczęście jest tak samo ważne, jak smutek - który dla mnie jest drogowskazem. Do tego, co napisałeś, chciałbym dodać, że czasami uzależniamy własne poczucie szczęścia od szczęścia osób, które pozwoliliśmy sobie pokochać. I w tej materii mamy już o wiele mniejszą kontrolę nad własnym szczęściem.


Ja, z umysłem który działa, z dobrym wewnętrznym kontaktem, wybrałem do wspolnego życia osoby, które nie chcą/nie potrafią działać na własną korzyść. To czasami sprowadza na mnie nieszczęście, nad którym nie do końca jestem w stanie panować. Jednak wciąż chcę mieć te osoby w swoim życiu. Popychają mnie do przodu i wiele im zawdzięczam.


Jeśliby rozpatrywać życie z perspektywy człowieka samotnego... ale przecież jesteśmy otoczeni indywidualnościami, które nie myślą tak, jak my. Potrzebujemy innych. A oni są inni od nas.


Często tłucze mi się po głowie cytat z Andrieja Tarkowskiego: "Są w życiu rzeczy ważniejsze, niż szczęście".


Są, naprawdę.


@Bystrygrzes życzę Ci - Ty sam już wiesz, czego

Zaloguj się aby komentować